Dużo
wcześniej, na tyle
dawno, że nie mówią
nam o tym żadne
źródła pisane, a
jedynie świadectwa
archeologiczne,
istniały tu osady, a
nawet gród! W XII i
XIII wieku, dobra te
należały do
benedyktynów
tynieckich. Stary
kościółek w
dzisiejszej
Zawadzie, jest
„potomkiem”
XII-wiecznej
świątyni,
wystawionej tam
właśnie przez
zakonników. Zaraz z
początkiem XIV
wieku, ziemie
tarnowskie stają się
królewszczyzną–Władysław
Łokietek odbiera je
mieszczanom
krakowskim,
zbuntowanym
przeciwko niemu. To
jednak nie Tarnów
Mały, zwany teraz
Tarnowcem staje się
miastem i trwa przez
kolejne wieki.
Zadanie to wykona
pobliski Tarnów
Wielki.
To
dla niego Spycimir
Leliwita, doskonały
rycerz, zaufany
króla Łokietka,
pozyska 7 marca 1330
roku dyplom
lokacyjny, na mocy
którego pod
energicznym zarządem
Spytka, ze skromnej
osady, zacznie
wzrastać miasto. Co
pozostało nam z tego
pierwotnego Tarnowa?
Czy w
dzisiejszej, gęstej
zabudowie miejskiej
możemy odgadnąć, jak
wyglądał młody
Tarnów? Historia, na
szczęście, nie
obeszła się zbyt
drastycznie z naszym
miastem. Wciąż
widoczny jest jego
pierwotny układ, a
jeśli do tego dodamy
odrobinę wyobraźni,
zobaczymy
średniowieczny gród
położony na
wzniesieniu, z
rynkiem w centralnej
części, otoczony
obronnymi murami. –
Zasadniczą miarą
długości, jaką
posłużono się przy
rozmierzaniu terenu
był sznur liczący
44,73 metra, czyli
75 stóp polskich, po
około 0,298 metra.
Rozmierzony obszar
miał by około 75
sznurów szerokości w
linii wschód-zachód
i około 120 sznurów
długości w linii
północ- południe,
tzn. 9000 sznurów
kwadratowych, czyli
100 łanów – wyjaśnia
zawiłości
średniowiecznych
miar historyk, Marek
Trusz.– Plan miasta
został wytyczony w
oparciu o tę samą
miarę długości.
Ogólny obszar,
wyznaczony zasięgiem
linii obronnej,
mieścił się w
granicach 6 2/3
sznurawliniiwschód-zachódi4
2/3sznurawliniipółnoc-południe,
zajmując
powierzchnię 1/3
łana.
Tak
wymierzone miasto
zajęło cały obszar
wzgórza, na który
chciano je ulokować.
Kolejnym krokiem
było wytyczenie
planu placów i ulic.
Sercem grodu miał
być rynek. Z jego
narożników wybiegały
po dwie ulice, a
więc w sumie osiem
traktów. Wzdłuż
rynku i ulic
wymierzono działki
siedliskowe,
pozostawiając jedną,
największą pod
budowę kościoła i
przyległego doń
cmentarza.
Teraz
widzimy już, że ten
pierwotnie
zamierzony układ
miasta, przetrwał po
dziś dzień. Z rynku
wybiegają w cztery
strony świata
uliczki, tak, jak
założono, po dwie z
każdego narożnika.
Nie został
zabudowany również
plac kościelny – na
miejscu starego
kościółka
parafialnego stoi
bazylika katedralna.
Przykościelny plac
nie spełnia już roli
cmentarza, lecz
wciąż pozostaje
niezabudowany.
Tym
jednak, co dziś
najbardziej nas
interesuje jest
element miasta,
dzięki któremu
przenosimy się do
średniowiecznego
Tarnowa – mury
obronne. Podobnie,
jak rynek i uliczki
starego miasta, jak
plac kościelny, ich
zarys w dużej mierze
odpowiada temu
najstarszemu. To, co
dziś znajdujemy w
kilku punktach
miasta, to
oczywiście nie mury,
które pamiętają
Spycymira, choć jak
przekonują niektóre
źródła, Tarnów
obwarowany mógł być
w krótce po samym
akcie lokacji, a
więc jeszcze w
pierwszej połowie
XIV wieku. Na pewno
zaś mury miejskie
istniały w wieku XV.
Linia murów tworzyła
wokół zabudowań
miejskich pierścień,
który przerywały
jedynie bramy,
zamykane na noc i w
razie
niebezpieczeństwa.
Prawdopodobnie we
wczesnych latach, do
Tarnowa można było
dostać się dwiema
drogami: od zachodu
– bramą krakowską
oraz od wschodu –
bramą pilzneńską. Z
czasem powstały
również bramy w
miejscu furt: w
kierunku północnym
– przy ulicy Rybnej
i na południe –
Wielkie Schody. Do
dziś znajdziemy
jeszcze kilka takich
miejsc, które
stanowiły pomniejsze
furty, chociażby
Małe Schody czy
przejście w okolicy
zaułku przy ulicy
Żydowskiej. Mury
miały jednak w
pierwszej kolejności
bronić. Dlatego też
ich pierwotne
założenie nie
przewidywało
zbędnych bram czy
furt, które
osłabiałyby ich
wartość obronną.
Charakterystyczne
dla Tarnowa jest to,
że sam plan miasta,
jak i obwód murów,
budowniczowie
wpisali w naturalny
kształt terenu. Mur
miejski wyrasta więc
ze skarpy wzgórza,
co szczególnie
dobrze widać od
strony południowej,
zwłaszcza w okolicy
Małych Schodów.
Wyobraźmy sobie
jeszcze, że właśnie
od tej strony miasto
dodatkowo broniła
fosa, wypełniona
wodą spiętrzonego
Wątoku (od północy
również istniała
fosa, ale sucha).
Tarnów od południa
wyglądać musiał
groźnie i nie
dostępnie. Do
konstrukcji muru
użyto cegły, ale też
występującego
lokalnie kamienia. U
podstawy grubość
muru dochodziła, lub
nawet przekraczała,
2 metry szerokości.
Trudniej określić,
jak wysoki mógł być
mur, nie zachował
się bowiem żaden
jego „wizerunek” z
tak dawnych czasów.
Historycy uważają,
że średnia wysokość
wynosiła ok. 4m. Co
pewne – mur od
strony wewnętrznej
obiegała droga, tzn.
podmurna, która
zapewniała wygodną
komunikację. Być
może u szczytu muru
biegły drewniane
balkony, przydatne
straży i pomocne w
razie działań
obronnych. Czy mur
posiadał inne
udogodnienia
obronne, chociażby
strzelnice – tego
nie wiadomo. Wiadomo
jednak na pewno, że
mur wzmacniały
baszty. Lecz znów –
ile i jakiego były
one typu w
najbardziej
pierwotnej wersji,
stanowi to zagadkę.
Dużo wskazuje jednak
na to, że baszty
obronne były
charakterystyczne,
zwłaszcza dla
północnej części
murów. Jak nietrudno
się domyślić, było
to spowodowane tym,
że strona północna
nie posiadała tak
dobrych naturalnych
walorów obronnych,
jak strona
południowa.
Z
czasem, dopóki mur
stanowił istotny
element obronności
miasta, wielokrotnie
go przebudowywano.
Za czasów hetmana
Jana Tarnowskiego, w
XVI wieku, Tarnów
stał się nawet
jednym z lepiej
ufortyfikowanych
miast Polski
południowej.
Przyszły jednak
czasy, kiedy stał
się on barierą
przeszkadzającą w
terytorialnym
rozwoju miasta. W
czasach austriackich
poprowadzone zostały
nowe, szerokie
ulice(tzw. trakt
cesarski),których
powstanie zatarło
ślady umocnień
obronnych od
północnej strony
miasta. Od ostatniej
dekady XVIII w., po
początek XIX,
prowadzone były
planowe i sukcesywne
prace, zmierzające
do zlikwidowania
starych murów.
W
kolejnych
dziesięcioleciach
tak ząb czasu, jak
naturalny rozwój
miasta, powoli
zamazywały ślady
dawnych
fortyfikacji. Pomimo
tego do naszych
czasów przetrwały
fragmenty obwarowań
i nie wykluczone, że
dzięki zapowiadanym
pracom
zabezpieczającym,
przetrwają jeszcze
wiele lat.
Agata
Żak
(Gazeta Krakowska) |