Niezrozumiana, niedoceniana,
odrzucona, zapomniana…
To pierwsze
skojarzenia z postacią
Joanny Srebro, które rodzą
się w mojej głowie po
rozmowie z jej przyjaciółmi,
osobami, którzy znali ją od
lat, którzy nie przeszli
obojętnie wobec jej
ogromnego talentu
malarskiego.
Joanna była
osobą bardzo złożoną, a
zarazem prostą. Ukończyła
studia artystyczne w
Akademii Sztuk Pięknych w
Krakowie, gdzie w roku 1962
otrzymała dyplom pod
kierunkiem prof. Wacława
Taranczewskiego –
prawdziwego mistrza i
czołowego polskiego malarza.
Jak wspomina Marek
Niedojadło – znany tarnowski
malarz i przyjaciel Joanny –
to, że prof. Taranczewski
wybrał właśnie Joannę
spośród grona tak licznych
studentów, było ogromnym
wyróżnieniem dla artystki.
Uprawiała ona malarstwo
sztalugowe, przeważnie na
dużych formatach. Poprzez
ekspresję wyrażała siebie i
swoje wizje artystyczne.
Inspiracji szukała w
przyrodzie i wierze. Wiele
czerpała z koloryzmu, co bez
wątpienia wpisywało się w
szkołę prof.
Taranczewskiego.
Charakterystyczne dla niej
były duże pociągnięcia
pędzlem i rozmach, z jakim
podchodziła do dzieł. Joanna
uprawiała malarstwo gestu,
dla niej płótno było tym
samym, czym jest scena dla
aktora. Była artystką
niezwykle płodną, ale i
bardzo skromną, pełną
pokory. Z relacji jej
przyjaciół wynika, że
popełniła około tysiąca
dzieł, których los
większości jest do dnia
dzisiejszego nieznany.
Po studiach
Joanna powróciła do
rodzinnego miasta Tarnowa i
tam zamieszkała wraz z mężem
Piotrem Drobieckim, również
malarzem. Ich związek to
była wielka miłość. Pomimo
trudnych chwil i rozstań,
Joanna zawsze miała oparcie
w swoim mężu –
wspominali przyjaciele
malarki podczas spotkania
(15.04.) w Klubie Studenckim
„Przepraszam” po projekcji
filmu dokumentalnego pt.
„Joanna” w reż. Bogusława
Hynka - cyklicznej imprezy w
ramach Bardzo Kulturalnych
Poniedziałków. Pomimo tego
wsparcia malarka silnie
odczuwała samotność, którą
potęgował dodatkowo brak
zrozumienia przez otaczający
ją świat.
Dlaczego
Joanna pozostała
niezrozumiana? Wielu uważało
ją za dziwaczkę, osobę
oderwaną od rzeczywistości,
zamkniętą w sobie i
wycofaną. Jednak niewielu
potrafiło zrozumieć jej
artyzm, pasję i oddanie
sztuce, której bezwzględnie
poświęciła całe swoje życie.
Przywołując w pamięci Joannę
Srebro Marek Niedojadło mówi
o niej, że była to osoba
nieufna, z natury
neurotyczna i bardzo
wrażliwa. Upust emocjom
dawała malując obrazy,
przelewając na płótno swoje
cierpienie, ból, wewnętrzne
udręczenie i
niewypowiedziany żal.
Malarstwo Joanny było bardzo
osobiste – opowiada dalej
znany malarz – generowanie
kolorem i precyzja, z jaką
Joanna tworzyła swoje
dzieła, były niesamowite i
pełne podziwu. Niesamowite
było również to, że artystka
nie szła nigdy na kompromisy
w kwestiach sztuki, nie
pozwoliła się
zaszufladkować, nie tworzyła
pod czyjeś dyktando, nie
poddawała się trendom,
komercjalizacji - ona
malowała, żeby wyrzucić z
siebie niepokoje, a
malarstwo wynikające z
potrzeby serca przetrwa –
dodaje Marek Niedojadło.
W unikalnym
filmie Bogusława Hynka
możemy zatrzymać się na
chwilę przy tej postaci,
zobaczyć ją, usłyszeć. Z
pewnością jest to tylko
namiastka tej złożonej, ale
jakże interesującej
osobowości. Joanna malarstwo
traktowała niezwykle
poważnie, aż do bólu, aż do
stanów chorobowych –
wspomina inny tarnowski
malarz Jan Matras. Jest to
świadectwo artystki
ponadczasowej,
profesjonalnej i
bezkompromisowej, dla której
sztuka była całym życiem.
Ciepłe wspomnienia o
artystce zachowali także
m.in. Jacek Wróbel, Jadwiga
Jarosz, Krystyna Baniowska –
Stąsiek, czy Jacek Janicki.
Zapamiętali ją jako osobę
nieobecną duchem, zamyśloną,
niezwykle oczytaną, a mimo
to głęboko zanurzoną w swoim
własnym świecie, milczącą,
ale także jako osobę
niepowtarzalną w swojej
twórczości, wyjątkową i
ponadczasową, której kunszt
malarski nie został
doceniony zarówno przez
współczesnych, jak i
potomnych.
Jedyną osoba,
która starała się jej pomóc
zaistnieć, otworzyć się na
świat był Stanisław Potępa,
ówczesny dyrektor Muzeum
Okręgowego w Tarnowie,
jednak mimo to artystka
zderzyła się z brakiem
zainteresowania i murem
oporu ze strony odbiorców. W
2002 roku Joanna Srebro
została uhonorowana Nagrodą
Miasta Tarnowa z okazji 40–lecia
pracy artystycznej. Był to
jednak trudny okres w życiu
malarki ze względu na
chorobę i problemy osobiste.
Nagroda nie miała dla niej
wówczas znaczenia, gdyż
sztuka przestała już być
istotą jej życia.
Joanna była
gotową, spełnioną artystka,
jednak świat nie był gotów,
aby dostrzec jej talent i
docenić jego wartość.
Odeszła w ciszy i samotności
swojego pokoju 3 listopada
2006 roku w Domu Pogodnej
Jesieni w Tuchowie u Sióstr
Józefitek, gdzie
najprawdopodobniej znajduje
się także część jej dorobku
malarskiego.
Dzięki
malarstwu nie czuję się
samotna, dzięki niemu jestem
potrzebna innym ludziom. Dla
nich maluje świat moich
przeżyć, wzruszeń,
refleksji, niepokojów –
mówi sama artystka. Całe
swoje życie poświęciła dla
idei sztuki, jednak nie
została odkryta. Zapisała
się w pamięci nielicznych a
Ci, którzy ją docenili, nie
pozostali obojętni wobec jej
talentu. Czy na trwale
zapisze się na kartach
historii Tarnowa i nie
tylko? Czas rozstrzygnie.
Zatrważające jest jednak jak
niewiele osób, w
szczególności młodego
pokolenia, nazwisko Joanny
Srebro kojarzy z Tarnowem,
ze sztuką, z malarstwem…
Tym
cenniejsza wydaje się być
prekursorska inicjatywa
tarnowskiego kuriera
kulturalnego, który za jeden
z celów swojej działalności
przyjął przywracanie pamięci
o ludziach mających znaczący
wpływ na tarnowską kulturę,
chociaż często za życia
niedocenianych, zapomnianych
i odrzuconych.
Jolanta
Frączek
|