Brutalny realista

Tak mówi o sobie i swojej twórczości wybitny polski malarz Sławomir Lewczuk (rocznik 1938), którego retrospektywną wystawę można aktualnie oglądać w foyer Tarnowskiego Teatru, którego dworcowo-industrialny entourage wręcz idealnie nadaje się do prezentacji tego typu malarstwa. To pierwszy do dawna tak udany mariaż Biura Wystaw Artystycznych i Teatru im. L. Solskiego. Wewnętrzna przestrzeń obrazów Lewczuka, jak pisze w starannie wydanym katalogu Małgorzata Garapich -  przywodzi na myśl rozwiązania scenograficzne. Na obrazach pojawiaj się włazy, ściany działowe, parawany, kurtyny. Wszystkie te elementy organizują ruch postaci, czyniąc je aktorami malarskich przypowieści. Malarstwo Lewczuka pełne jest ludzi. Szarych, bezimiennych postaci w liczbie pojedynczej i mnogiej, odwróconych plecami lub pozbawionych twarzy. Nierzadko zdeformowanych i okaleczonych, a czasem sprowadzonego do samego tylko zarysu sylwetki. Nie są to jednak nieruchome portrety. Zamiast ujmować swojego bohatera w ramy malarskich stwierdzeń, artysta skupia się na dynamice relacji. (…).

I ta dynamika postaci Lewczuka w połączeniu z pozornym bezruchem otoczenia, stanowi artystyczny paradygmat jego artystycznej twórczości  oraz obecności w teatrze, w którym widzowie i postaci z jego płócien przenikają się wzajemnie tworząc swoisty mikro kosmos. Najlepiej widać było to podczas piątkowego (7.02) wernisażu, który zgromadził prawdziwy tłum nie tylko koneserów dobrego malarstwa ale i sztuki teatru, bowiem bezpośrednio poprzedził on gościnny występ Teatru im. Saksaganskowo z Białej Cerkwi na Ukrainie.

Warszawiacy mawiają o Nim najbardziej „niekrakowski” z Krakowa, co poczytuje sobie za komplement. On sam chce, aby przedstawiać go jako artystę z Krakowa, a nie krakowskiego (co z mocą podkreśla), bo z tym miastem związany jest od wielu lat; tu ukończył Wydział Architektury na miejscowej politechnice oraz Wydział Malarstwa krakowskiej ASP. Urodził się jednak w Czerkasach na Wołyniu. Jego twórczość artystyczna rozwija się od lat 60. minionego wieku i jest niejednorodna pod względem dziedzin sztuki. Poza malarstwem, które dominuje w artystycznej aktywności Lewczuka, zajmuje się on również tworzeniem scenografii w wielu polskich i zagranicznych teatrach (m.in. Teatr im. Słowackiego w Krakowie czy Meeting Ground Theatre w Nottingham), współpracuje też z wieloma wydawnictwami, dla których wykonuje okładki i ilustracje do książek.

Sławomir Lewczuk sam siebie nazywa outsiderem z wrodzonym poczuciem anarchizmu. Być może dlatego autorzy „Wielkiej encyklopedii malarstwa polskiego" nie potrafili sklasyfikować go, przyporządkować jego twórczości do określonego nurtu. Żadne „izmy” się go nigdy nie imały. Zdaniem wielu krytyków, jest to absolutnie osobna twórczość na mapie polskiego świata plastycznego. Można powiedzieć, że Lewczuk od czterdziestu sześciu lat maluje ten sam obraz, choć stworzył już ponad pięćset dzieł. Głównym ich tematem są relacje międzyludzkie, przede wszystkim ich ciemne strony.

Sam artysta mówi, iż maluje "brutalny realizm". Postacie na jego płótnach obmawiają innych nienaturalnie wielkimi ustami, podsłuchują monstrualnymi uszami, wspinają się na kolejny szczebel kariery po plecach innych ludzi, kłamią, są nieszczerzy. Bohaterowie na obrazach Sławomira Lewczuka stanowią uzależnioną od różnych czynników jedną wielką masę pozbawioną indywidualności. Bez wątpienia jest to twórczość wybitna. To kawał prawdziwego malarskiego mięcha, jak mówią między sobą artyści; twórczość przemyślana, bardzo mądra i zdyscyplinowana. Podobne opinie można było usłyszeć także na tarnowskim wernisażu malarstwa Sławomira Lewczuka.

Mnie najbardziej w tym wielkogabarytowym malarstwie zafascynowały postaci lewitujących sylwetek ludzi, w różnych socrealistycznych realiach i konfiguracjach. Walczących z grawitacją i z własnymi ograniczeniami. Szczególne wrażenie robią postaci jakby żywcem przeniesione z kopalnianej cechowni, tyle że, w realu na hakach wiszą ubrania górników a w alegorii Lewczuka kadłuby-kukły ludzi. I jeszcze jedno. Na przykładzie tarnowskiej ekspozycji wyraźnie widać, jak bardzo wsiąknął on swoim malarstwem w nurt figuratywny i jak bardzo jest konkretny i konsekwentny w tym co robi. Odporny na inne nurty i prądy w sztuce. Sławomir Lewczuk jest artystą osobnym, typem samotnika. Nigdy nie należał do żadnej grupy artystycznej, od początku pozostając wiernym dewizie, że w sztuce trzeba być innym, a nie takim samym.

Na koniec oddajmy jeszcze raz głos autorce katalogu do wystawy Małgorzacie Garapich, która źródeł malarstwa Sławomira Lewczuka doszukuje się w surrealizmie. -  On sam upiera się jednak, że w sposobie malowania i myślenia jest realistą. Chodzi mu o coś zupełnie innego niż Dalemu, niż poszukiwaczom mistycznych prawd spod znaku Bretona. Jest w tym malarstwie wiele samodzielności i niezależności. Budowane przez Lewczuka cykle to swoiste solilokwia. Obrazy spotykają się ze sobą, wymieniają różnymi motywami i elementami. Ze splotów i zbiegów okoliczności budują ciągi złożonych wypowiedzi. To malarstwo twardego dialogu ze światem i widzem.

Oby ten twórczy dialog Tarnowskiego Teatru i Biura Wystaw Artystycznych stał się trwałym bytem, na stałe wpisanym w kalendarz imprez kulturalnych Tarnowa. 

Tekst - Ryszard Zaprzałka

Zdjęcia – Paweł Topolski (tarnow.pl)

 

 tarnowski kurier kulturalny   tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny     tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny