Było, ale nie minęło…

Oby każdy Polak w każdym Rosjaninie i każdy Rosjanin w każdym Polaku widział przyjaciela i brata. (...) Przebaczenie nie oznacza zapomnienia, ale wyrzeczenie się zemsty i nienawiści oraz włączenie się w budowanie zgody i braterstwa pomiędzy Polakami i Rosjanami – napisali przed rokiem we wspólnym przesłaniu Cyryl I i abp Józef Michalik.

Dokładnie przed rokiem, 17 sierpnia na Zamku Królewskim w Warszawie Patriarcha Moskiewski oraz Przewodniczący Episkopatu Polski podpisali dokument wzywający do rozwijania dialogu i polsko-rosyjskiego pojednania. Forma i okoliczności, w jakich dokument został podpisany, budzi jednak wiele zastrzeżeń wśród komentatorów.
Dokładnie 74 lata temu, 17 września 1939 roku o godzinie 3 nad ranem, wojska sowieckie przekroczyły wschodnią granicę Polski pod pretekstem obrony ludności ukraińskiej i białoruskiej przed Niemcami wobec „rozpadu państwa polskiego”. Tego dnia również obchodzony jest Dzień Sybiraka i Ofiar Stalinizmu, upamiętniający wieloletnie zsyłki Polaków na Syberię. Tegoroczne uroczystości w Tarnowie to m.in. zapalenie zniczy przy Symbolicznym Grobie Sybiraka na Starym Cmentarzu, uroczysta
Msza św. w intencji poległych i pomordowanych na wschodzie odprawiona w kościele Księży Filipinów o 12.00, patriotyczne spotkanie pod pomnikiem Ofiar Stalinizmu przy ul. Lwowskiej (oficjalne wystąpienia, Apel Pamięci, salwa honorowa, złożenie wieńców i wiązanek, zakończone odśpiewaniem Hymnu Sybiraków i Roty). A zawarte przed rokiem porozumienie ma również także drugie dno, o czym interesująco dywaguje w jednym ze swoich ostatnich tekstów – jakże aktualnych i dzisiaj, pochowany przed rokiem, prof. Jerzy Szaniawski.

Oficjalny pretekst agresji ZSRR na Polskę zawarto w nocie dyplomatycznej przekazanej o godz. 3 w nocy 17 września 1939 r. przez zastępcę ludowego komisarza spraw zagranicznych Władimira Potiomkina ambasadorowi RP w ZSRR Wacławowi Grzybowskiemu. Zamieszczono tam oświadczenie o rozpadzie państwa i ucieczce rządu polskiego, konieczności ochrony mienia i życia zamieszkujących wschodnie tereny polskie Ukraińców i Białorusinów oraz uwalnianiu ludu polskiego od wojny. ZSRR uznawał również wszystkie układy z Polską za nieobowiązujące, jako zawarte z nieistniejącym państwem. Potiomkin przedstawił notę ambasadorowi już w chwili rozpoczęcia działań wojennych. Grzybowski odmówił jej przyjęcia i zażądał wiz wyjazdowych dla dyplomatów polskich. Władze ZSRR, wbrew prawu międzynarodowemu, próbowały uniemożliwić wyjazd i aresztować dyplomatów, stwierdzając utratę statusu dyplomatycznego. Polaków uratował dziekan korpusu dyplomatycznego w Moskwie, ambasador Rzeszy Friedrich Werner von der Schulenburg, osobiście wymuszając na rządzie ZSRR zgodę na ich wyjazd….

Z punktu widzenia prawa międzynarodowego wejście Armii Czerwonej stanowiło agresję łamiącą postanowienia polsko-sowieckiego układu o nieagresji oraz obowiązującą Polskę i ZSRR konwencję z 1933 r. o określeniu napaści. Marszałek Edward Rydz-Śmigły wydał 17 września w Kutach tzw. dyrektywę ogólną, w której nakazał wycofanie do Rumunii i Węgier. “Z bolszewikami nie walczyć, chyba w razie natarcia z ich strony lub próby rozbrojenia oddziałów. Miasta, do których podejdą bolszewicy, powinny z nimi pertraktować w sprawie wyjścia garnizonów do Węgier lub Rumunii” – pisał Rydz-Śmigły. Brak ogłoszenia przez władze RP wojny pomiędzy ZSRR a Polską oraz brak jednoznacznego rozkazu stawiania oporu najeźdźcy doprowadził do dezorientacji wojska, a w konsekwencji do uwięzienia ok. 250 tys. żołnierzy i oficerów, w większości niestawiających oporu. Do niewoli trafiło ok. 15 tys. oficerów, którzy zostali wywiezieni przez Sowietów do obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie. Zgodnie z dekretem władz ZSRR, podpisanym przez Stalina 5 marca 1940 roku, zostali oni od kwietnia do maja 1940 r. rozstrzelani przez NKWD w Katyniu, Charkowie oraz Twerze, a pochowani w Miednoje.

Drugie dno pojednania

Polska między historia, a geopolityką

Józef Szaniawski  (Nasz Dziennik)

17 września 1939 roku odwieczny wróg napadł zdradziecko na Polskę bez wypowiadania wojny, zadając cios w plecy. Agresja Rosji zwanej wtedy Związkiem Sowieckim była skoordynowana z agresją Niemiec nazywanych wówczas III Rzeszą, która uderzyła w nas 1 września. Już od 1 września trwała współpraca Niemców i Rosjan przeciwko Polsce: sowieckie stacje radiolokacyjne naprowadzały naloty bombowców Luftwaffe na Lwów, Białystok, Wilno, Przemyśl oraz na jednostki Wojska Polskiego na wschód od Wisły. Dlatego jest historycznym fałszerstwem używanie takich eufemizmów jak "Armia Radziecka przekroczyła granicę polską" albo "Armia Radziecka wkroczyła". Nie - nie mówimy przecież, że Wehrmacht wkroczył do Polski, tylko że to Niemcy na Polskę napadły. Tak samo należy określać atak z 17 września: Rosja napadła na Polskę! I nie "radziecka", tylko "sowiecka", bo taka była nazwa tego zbrodniczego, totalitarnego i ludobójczego państwa. Autorem planu agresji z 17 września był marszałek Borys Szaposznikow - szef sowieckiego sztabu generalnego. W dwóch rzutach strategicznych uderzyło na Polskę w sumie półtora miliona sołdatów.
Pierwsze uderzenie Armii Sowieckiej spadło 17 września 1939 roku o trzeciej nad ranem na Podwołoczyska, Czortków, Skałę i Husiatyń. Pułk Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP Czortków) był najdalej na wschód wysuniętą placówką obronną Rzeczypospolitej. Nieliczni i słabo uzbrojeni żołnierze dowodzeni przez podpułkownika Marcelego Kotarbę podjęli natychmiast pełną determinacji walkę w obronie napadniętej Ojczyzny. Stawili czoło całemu korpusowi sowieckiemu złożonemu z czołgów brygady i dwóch brygad kawalerii. Bohaterstwo tych kilkuset żołnierzy KOP ppłk. Kotarby porównywalne jest z bohaterstwem żołnierzy majora Sucharskiego broniących Westerplatte. Jeżeli o Westerplatte napisano tysiące publikacji, książek i filmów, to w przypadku żołnierzy KOP Czortków trwa zmowa milczenia. Wojsko Polskie podjęło walkę z Armią Czerwoną m.in. w obronie Grodna, Wilna, Podola.
Bitwy z rosyjskim najeźdźcą stoczono pod Tomaszowem Lubelskim, pod Szackiem i Wytycznem. Lwów i Brześć oblegali wspólnie Rosjanie i Niemcy. Podobnie pod Kockiem 4 i 5 października grupa operacyjna "Polesie" generała Franciszka Kleeberga stoczyła ostatni bój w obronie Polski otoczona przez dywizje sowieckie i niemieckie. W zdobytych polskich miastach, m.in. w: Białymstoku, Brześciu, Przemyślu, oddziały Armii Czerwonej i Wehrmachtu odbywały wspólne defilady. W Krakowie tuż obok siedziby gubernatora Hansa Franka utworzony został konsulat generalny Związku Sowieckiego. To właśnie tutaj NKWD i gestapo wspólnie ustalały szczegóły ludobójstwa niemieckiego i sowieckiego, w tym eksterminację elit polskiej inteligencji. Do niewoli sowieckiej dostało się około ćwierć miliona podoficerów, oficerów i generałów Wojska Polskiego.
Prawdziwą liczbę ofiar zbrodni sowieckiego ludobójstwa po 17 września 1939 kryją moskiewskie archiwa. I właśnie dlatego Rosjanie konsekwentnie odmawiają nam do nich dostępu. Bowiem prawda o sowieckich zbrodniach jest zapewne jeszcze straszliwsza niż to, co wiemy o nich teraz, a kłamstwa rosyjskiej propagandy tradycyjnie mroczne i oszczercze. Prawda nie powinna podlegać zgniłym kompromisom politycznym w obawie przed gniewem Kremla. Prawda jest niepodzielna! Rosja sowiecka była państwem ludobójczym, które wymordowało kilkadziesiąt milionów ludzi.
Rocznica agresji z 17 września skłania do refleksji na temat stosunków z Rosją, a w szczególności osławionego pojednania, które od 10 kwietnia 2010 roku, od tragicznej katastrofy narodowej pod Smoleńskiem lansują politycznie Bronisław Komorowski, Donald Tusk i redakcja "Gazety Wyborczej". Pojednania nie należy budować na kłamstwie. Do pojednania potrzebna jest dobra wola i ludzie dobrej woli. Tymczasem premier Władimir Putin rok temu na Westerplatte oświadczył, że przyczyną wybuchu II wojny światowej był traktat wersalski! Pojednanie może być budowane wyłącznie na prawdzie, a prawda jest zawsze znakiem sprzeciwu wobec zła. Polska była jego ofiarą m.in. w wyniku agresji sowieckiej 17 września 1939 roku. Pojednanie w sensie politycznym nie może być celem samym w sobie, bo tym są racja stanu i bezpieczeństwo narodowe Rzeczypospolitej. Pojednanie nie może też być ulicą jednokierunkową. Powinny do niego dążyć obydwie strony! Więcej, do pojednania powinna dążyć nie Polska, która od wieków była ofiarą, ale Rosja, która była agresorem, zaborcą, napastnikiem, okupantem, a także katem. Tak jest - katem! Zbrodnicze katowskie konto polityczne Rosji obciąża nie tylko Katyń, ale około trzech milionów polskich ofiar, których kości spoczywają w bezkresach Syberii, Kazachstanu, Workuty, Kołymy, Sachalinu i całego ogromnego terytorium "imperium zła". Pojednanie jest dobrem pożytecznym i uzasadnionym moralnie, ale pojednanie nie może być bezwarunkowe.
Drugie dno pojednania ukazało się zupełnie niedawno, kiedy redakcja "Gazety Wyborczej" udostępniła swoje łamy ministrowi spraw zagranicznych Rosji. Siergiej Ławrow napisał w specjalnym artykule, że partnerstwa i dobrego sąsiedztwa "...oczekuje od przywódców naszych krajów zdecydowana większość obywateli rosyjskich i polskich, bodaj wszystkich Europejczyków". Odkładając na bok oględny język dyplomacji, należy to zdanie moskiewskiego ministra odczytać jako wywieranie presji na Polaków: jeżeli nie pojednacie się z nami, zostaniecie wyizolowani w Unii Europejskiej. I to jest właśnie drugie dno - Rosja i najważniejsze państwa UE uważają, że Polska powinna swoją rację stanu podporządkować interesom Rosji w Europie. To dla nas wyraźny sygnał ostrzegawczy.

Oprac. Ryszard Zaprzałka

Źródło: Internet i Nasz Dziennik

 

 tarnowski kurier kulturalny   tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny     tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny