Koniec roku
sprzyja robieniu bilansów i
podsumowywaniu mijającego czasu. Jak
w pańskim przypadku wypada bilans
kończącego się roku z perspektywy
Sejmu oraz z perspektywy okręgu
wyborczego, w którym sprawuje Pan
mandat?
To rzeczywiście dobry
czas na bilans, w moim przypadku
takie podsumowanie jest jednak
specyficzne. Proszę pamiętać, że
jestem posłem opozycji, dlatego
niewiele mam na powiedzenia na
często zadawane pytanie – a co pan
zrobił...? Jako opozycja raczej
patrzymy na ręce, tym, którzy rządzą
i zwracamy uwagę na to, co robią
źle, albo nie robią wcale. Zapewniam
też, że w sytuacjach, gdy projekty
rządu uznajemy za rozsądne,
wspieramy je.
Możemy usłyszeć choćby jeden
przykład?
Jak
pewnie zdecydowana większość
mieszkańców regionu, cieszę się, że
wreszcie możemy pojechać autostradą.
Nie wszystko wygląda tak, byśmy
oczekiwali, ale generalnie ten fakt
oceniamy pozytywnie.
Na
co w takim razie przede wszystkim
Pan narzeka?
Są
takie kwestie, zarówno w kraju, jak
i w regionie. Po kilku latach rządów
tej samej koalicji wschodnia
obwodnica Tarnowa powinna być już
gotowa. Droga z Tarnowa na północ, w
kierunku Kielc, to kolejna sprawa, w
której niewiele się dzieje. Mówię o
sprawach lokalnych, bo one
najbardziej interesują mieszkańców,
zwłaszcza w czasach trudnych, gdy
rośnie bezrobocie. Każda zaniedbana,
czy odkładana inwestycja to mniejsza
liczba miejsc pracy. To samo można
powiedzieć o skali całego kraju.
Zapadła np. decyzja o przeznaczeniu
130 miliardów złotych na dozbrojenie
armii. Te pieniądze powinny w
całości zostać w kraju, w części być
też przeznaczone na rozwój nauki i
nowoczesnych technologii. Tymczasem
w Polsce stocznie się zamyka, a
okręty budują dla nas stocznie
niemieckie. Proszę popatrzeć, co
robią Włosi z Fiatem – przenoszą
produkcję do własnego kraju. To
bardzo pouczający przykład. Władza
powinna także łagodzić skutki
kryzysu w rolnictwie. Rolnicy,
zwłaszcza właściciele małych
gospodarstw, takich jak w naszym
regionie, starają się bezpośrednio
sprzedawać swoje produkty
konsumentom. Często odbywa się to
jednak w złych warunkach. Należy
pomyśleć o stworzeniu placów
targowych, czy miejsc do handlu z
prawdziwego zdarzenia, bo chętnych
na zakup zdrowej żywności,
produkowanej w małych gospodarstwach
jest coraz więcej, nawet, jeśli jest
to żywność nieco droższa niż w
sklepach. Tak samo powinniśmy
promować i wspierać lokalnych
producentów wina, co osobiście
staram się robić.
Jaki problem uznałby Pan za
najważniejszy obecnie w Polsce i
regionie?
Bezrobocie. Statystyki nie są w tej
materii precyzyjne. Generalnie mam
wrażenie, że polska gospodarka się
„zwija”. Chciałbym, aby najbliższy
rok przyniósł pozytywne zmiany.
W
przypadku Tarnowa mam nadzieję, że
coraz więcej i lepiej będzie się
działo w kwestii, o której mówię od
lat, czyli „Nowy Tarnów za torami”.
To miejsce trzeba zagospodarować.
Docierają do mnie pozytywne sygnały
dotyczące tego projektu - samorząd
miasta i województwa jest nim
zainteresowany. Tę inwestycję będę
wspierał, niezależnie od tego, że
jestem w opozycji. I wcale nie będę
się upierał, że to mój pomysł, niech
to będzie projekt miasta.
A
sprawa szpitala w Tuchowie, w którą
Pan się mocno angażował?
To
już właściwie historia, szpital
został sprzedany. Nie zgadzałem się
z tym i nie zgadzam. Samorząd
powiatu został powołany m.in po to,
by zapewnić mieszkańcom opiekę
zdrowotną. Tak samo jak trzeba łatać
dziury w drogach, trzeba też dbać o
bezpieczeństwo. Obywatel płaci
podatki zarówno na drogi, jak i na
służbę zdrowia. Jeśli samorząd tego
nie robi, to znaczy, że nie spełnia
swojej roli. Można przecież
dzierżawić pomieszczenia i
kontrolować, co tam się robi.
Zwłaszcza, że w przypadku tego
konkretnego szpitala można
powiedzieć, że wybudowała go lokalna
społeczność. Tymczasem, jako
mieszkaniec Tuchowa, dowiedziałem
się o wszystkim z mediów. Nie chcę
powtarzać po raz kolejny tych samych
argumentów, zwłaszcza, że sprawa
jest przesądzona. Wolę myśleć o
przyszłości.
Dziękuję za rozmowę |