Majątek
znacjonalizowano bezprawnie.
Właściciele odzyskali go
dopiero kilka lat temu.
Był za mały i
nie podlegał dekretowi o
reformie rolnej. Wedle
ustawy majątki o po-
wierzchni większej niż 50
ha, przekazywane były do
parcelacji lub stawały się
częścią Skarbu Państwa. Mimo
to, rodzina Marszałkowiczów
ze Zgłobic utraciła swój dom
wraz z ziemią. Zgłobice,
dziś już prawie jedna z
tarnowskich dzielnic, leżą
na prawym brzegu Dunajca, a
otaczają je całkiem wysokie,
blisko
dwustupięćdziesięciometrowe
wzniesienia. Wieś przecinamy
ilekroć udajemy się do
Wojnicza i dalej.
Strategiczne
to położenie, przy głównej
drodze (dopóki nie powstała
autostrada był to przecież
główny trakt prowadzący na
Kraków) oraz opodal
przeprawy przez Dunajec,
przyczyniło się wielokrotnie
do niszczenia wsi podczas
różnych konfliktów
zbrojnych. Również natura w
postaci dzikiego Dunajca nie
oszczędzała tych ziem. Może
właśnie dlatego nie powstał
tu nigdy większy majątek
ziemski?
Choć
powiedzieć trzeba, że
Zgłobice legitymują się
bardzo długą historią
sięgającą po XIV wiek, z
którego pochodzą najstarsze
dokumenty sprzedaży i kupna
gruntów sygnowane przez
Tomka, Marcisza, Staszka czy
Milczka de Sglobicz. Jak to
zwykle bywa, historia
tutejszych dziedziców miesza
nazwiska mniej znane z tymi
najznamienniejszymi:
Tarnowskich, Ostrogskich,
Zamojskich, a wreszcie
Lanckorońskich. To właśnie
dziedziczka nosząca nazwisko
tego ostatniego rodu, miała
w początkach XIX wieku
wystawić w Zgłobicach
drewniany dwór. Niewiele
więcej ponad to wiadomo,
zwłaszcza, że już w drugiej
połowie tegoż wieku, na
miejscu „starego” dworu stoi
dwór murowany. Czy wystawili
go Lanckorońscy, czy już
kolejni właściciele
Zborowscy – tego nie
wiadomo.
Im bliżej
schyłku XIX wieku, tym
więcej przybywa szczegółów
historii majątku. Kiedy
Zgłobice trafiają w ręce
rodziny Turnau, dwór jest
całkiem uroczą posiadłością
, z kilku hektarowym parkiem
krajobrazowym i cudowną
aleją kasztanową, który
„wdrapawszy się na zgłobicką
górę, nie sposób było nie
zauważyć, z prawej strony,
charakterystycznej dla
dworów kępy drzew, z
prześwitującą bryłą
budowli”. Sam zaś dwór jest
murowanym budynkiem z cegły,
któremu nadano cechy
klasyczne, częściowo
podpiwniczonym, nakrytym
charakterystycznym
„polskim”, łamanym dachem.
Jerzy Turnau,
właściciel Zgłobic na
przełomie wieków, majątek
przekazał córce Zofii i tą
drogą, po jej zamążpójściu,
przeszedł w formalny zarząd
jej męża – Adama
Marszałkowicza, postaci
niezwykle ciekawej. Warto
jednak jeszcze wspomnieć o
ojcu Zofii, Jerzym, a może i
o całej rodzinie. Najlepiej
uczynimy to ustami Jerzego
Stadnickiego, niedalekiego
sąsiada zgłobickiego dworu:
„O Turnauach w ogóle można
by długo mówić. Wybitnie
inteligentni, dali
społeczeństwu szereg
wybitnych postaci w różnych
dziedzinach, w tym paru
profesorów uniwersytetu.
Jeszcze dziś p. Irena,
znawca kultury materialnej,
jest emerytowanym profesorem
PAN, brat jej Jan, znanym
publicystą katolickim, a
Grzegorz (tak, tak, ten
właśnie Grzegorz Turnau) –
ulubieńcem miłośników rocka.
Słowem do tańca i do
różańca”.
Zaś w
kolejnym pokoleniu, o
dzieciach małżeństwa
Marszałkowiczów pisze:
„Teresa była do niedawna
profesorem matematyki na
warszawskiej SGGW, Halina
zajmuje się romantyzmem w
Instytucie Badań
Literackich, ale najbardziej
znany szerokim kręgom jest
ksiądz Jerzy, organizator
całej sieci schronisk dla
bezdomnych (zaczął tworzyć
je za komunizmu–z niemałymi
trudnościami: podania o
zezwolenie spotykały się
długo z odpowiedzią władz,
że w ustroju socjalistycznym
nie ma bezdomnych Wracając
do Jerzego Turnaua,
wystarczy tylko wspomnieć,
że znany był powszechnie
jako doskonały fachowiec
agronom i założyciel
Wyższych Kursów
Ziemiańskich, popularnych
„kursów Turnaua”. Ich ideą
było kompleksowe
wykształcenie synów
ziemiańskich, przyszłych
zarządców majątków, którzy
utracili szansę odbycia
pełnych studiów w wyniku
udziału w I wojnie
światowej. „Opatentował”
kilka nowych odmian zbóż
,które okazały się tak
doskonałe, że Turnau ledwie
zaspokajał potrzeby
wynikające z zamówień na
ziarno. Kiedy córka Jerzego
przejęła majątek w
Zgłobicach wraz z mężem,
otworzyła się ostatnia karta
w przedwojennych dziejach
majątku. Adam Marszałkowicz
zanim poznał swą przyszłą
żonę, całą I wojnę światową
spędził w Legionach.
Najpierw
służąc w Legionie Wschodnim,
następnie w II Brygadzie
Legionów Polskich. Walczył w
Karpatach, na Wołyniu i na
Węgrzech. Później zdążył być
aresztowany, uciec z
więzienia, wstąpić do
Polskiej Organizacji
Wojskowej, zostać żołnierzem
Wojska Polskiego (po
odzyskaniu niepodległości) i
brać udział w odsieczy Lwowa
i wojnie
polsko–bolszewickiej.
Dopiero po kilku długich
latach wojaczki, zwolniony z
aktywnej służby, postanowił
udać się na kursy Turnaua”…i
tam poznał żonę. W poczet
zasług małżeństwa
Marszałkowiczów należy
wpisać przede wszystkim
założenie szkoły oraz
zelektryfikowanie wsi.
Również gospodarstwo, choć
nie tak duże jak w
sąsiednich majątkach,
prowadzone było wzorowo.
Poza tym Marszałkowicz
oprócz bycia właścicielem
Zgłobic udzielał się
społecznie, nie mówiąc o
tym, że angażował się także
w sprawy Tarnowa i został…
pierwszym jego prezydentem.
Stało się tak
w wyniku problemów
finansowych jakie przeżywał
Tarnów z początkiem lat
30-tych. Zwolnionego wówczas
z urzędu burmistrza zastąpić
miał zarząd komisaryczny, a
komisarzem został powołany
właśnie Marszałkowicz. Kiedy
trzy lata później dokonane
zostały zmiany w organach
wykonawczej władzy (zamiast
burmistrza – prezydent),
Marszałkowicz pozostając na
stanowisku komisarza
(zastępującego burmistrza)
formalnie został
prezydentem. Co prawda na
zaledwie kilka miesięcy,
bowiem wybory do Rady
Miejskiej, które
przeprowadzono tego samego
roku, dały wygraną
socjalistom. Majątek w
Zgłobicach odegrał jeszcze
ważną rolę w czasie II wojny
światowej, kiedy na jego
terenie zorganizowano
wytwórnię…granatów.
Prowadził ją Jan Dębski,
działacz Stronnictwa
Ludowego „Piast”, poseł i
wicemarszałek Sejmu RP,
którego Marszałkowicze
ukrywali. Nie dziwi to wcale
jeśli wspomnimy legionową
przeszłość właściciela,
który i teraz nie pozostał
bierny wobec rzeczywistości.
Wstąpił do Armii Krajowej,
został delegatem Rządu
Londyńskiego z ramienia AK i
w 1944 roku zastępcą dowódcy
lokalnej Wojskowej Służby
Ochrony Powstania.
Marszałkowiczowie
pozostawali właścicielami
majątku do końca wojny. Po
wprowadzeniu dekretu o
reformie rolnej, ziemię już
rozparcelowano, a
dotychczasowych właścicieli
chciano usunąć, kiedy
okazało się, że Zgłobice
są…za małe .Dekret dotyczył
bowiem majątków o
powierzchni ponad 50 ha.
Pani Marszałkowiczowa
złożyła odwołanie i o dziwo
otrzymała pomyślną dla
siebie odpowiedź:
„nieruchomość ziemska
Zgłobice w powiecie
tarnowskim położona ... nie
podpada pod działanie
przepisów art.2, ust.1 pkt e
Dekretu PKWN ...”. Mimo to,
w latach 50-tych majątek
został bezprawnie
znacjonalizowany. Decyzję tę
cofnięto dopiero w 2007
roku. Niestety nie oznaczało
to bynajmniej końca
kłopotów–w tak zwanym
międzyczasie na terenach
Marszałkowiczów powstała
bowiem szkoła, boisko i
straż pożarna. Adam
Marszałkowicz musiał zaś
przed „wyzwoleniem” uciekać.
Dla władzy ludowej miał zbyt
wiele „za paznokciami”.
Przystań znalazł we
Wrocławiu, zostając
dyrektorem ogrodu
zoologicznego, w którym jak
wspomina Jerzy Stadnicki„
nie było zwierząt, gdyż
Niemcy wystrzelali wszystkie
podczas oblężenia”…
Agata Żak
(Gazeta Krakowska)
|