Dzień dobrego teatru

 

Równowaga pomiędzy życiem a śmiercią, dobrem a złem, prawdą a kłamstwem została – szczególnie ostatnimi czasy – mocno nadwyrężona i dramatycznie zachwiana. Ludzkie myślenie i działanie zdają się zmierzać ku samozagładzie. Proroczo odczytał to już 50 lat temu Roman Brandstaetter – Żyd urodzony w Tarnowie, polski patriota i katolik, znawca Biblii, wybitny pisarz i człowiek teatru – w swoim dramacie „Dzień gniewu”, a w roku 2013 równie profetycznie dramat ten został odczytany na nowo przez Teatr Nie Teraz (TNT).

Po raz pierwszy „Dzień gniewu” został zrealizowany przez kleryków Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Poznaniu. W tamtej polskiej prapremierze rolę Żyda Emanuela Blatta odtwarzał kleryk, który się nazywał Zenon Grocholewski i jest dzisiaj kardynałem prefektem Kongregacji ds. Wychowania w Watykanie.

Napisany w 1962 roku „Dzień gniewu” to niezwykłe misterium wzorowane na średniowiecznych pasjach, aczkolwiek mocno osadzone we współczesności, które zbliża nas do Tajemnicy Krzyża i sensu wiary. To także hołd złożony pamięci Polaków, którzy podczas wojny w różnych miejscach dawali schronienie Żydom, ocalając im życie, za co sami ginęli męczeńską śmiercią z rąk Niemców.

Co skłoniło znany alternatywny teatr do podjęcia wyzwania realizacji „Dnia gniewu”? Jak czytamy w pięknym folderze spektaklu, „są tematy, za którymi w teatrze „się chodzi”, ale bywa i tak, że to tematy nas odnajdują”. W tym przypadku to temat odnalazł twórców, dla których zaczynem był „narastający gniew – efekt terroru poprawności politycznej, która rujnuje prawdę historyczną, ale również efekt uświadomienia sobie konsekwencji coraz częstszego upubliczniania haniebnych przesłań na temat „polskich obozów koncentracyjnych” oraz „wyssanego z mlekiem matki polskiego antysemityzmu”, podobno szczególnie uwarunkowanego chrześcijaństwem”. 

Dubeltowa premiera „Dnia gniewu” miała miejsce w niedzielę 30 czerwca i 1 lipca w poniedziałek o godz. 21 w miejscu szczególnym – w byłej synagodze w Dąbrowie Tarnowskiej, zbudowanej 150 lat temu, a ostatnio  starannie odrestaurowanej, gdzie mieści się obecnie Ośrodek Spotkania Kultur. Prezentacje „Dnia gniewu” były imprezą towarzyszącą  Dniom Pamięci Żydów Galicyjskich „Galicjaner Sztetl”, organizowanym corocznie przez Muzeum Okręgowe w Tarnowie.

Od lat TNT lokalizuje swe spektakle w miejscach, które są adekwatne – jak sami mówią: energetycznie – dla tematyki kolejnych inscenizacji i ich struktury duchowej. Na przykład: „Na etapie” -  premiera w 2000 r. w Sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej w Skarżysku Kamiennej; „Rybowicz, czyli głowa pełna lalek”, premiera w 2005 r. na Dworcu PKP w Tarnowie; „Ballada o Wołyniu” - premiera w 2011 w Muzeum Niepodległości w Warszawie;  „Wyklęci”, premiera w 2012 r. w więzieniu na ul. Rakowieckiej  w Warszawie). – Taki „genius loci” odnaleźliśmy obecnie – mówi dyrektor teatru i reżyser najnowszej premiery Tomasz Żak – w byłej synagodze w Dąbrowie Tarnowskiej. Od połowy 1942 roku okupanci niemieccy zaczęli tutaj mordować mieszkańców getta, do którego zwieziono też Żydów z całego powiatu. Przeżyło ok. 150 osób ukrytych przez Polaków w ponad 30 miejscach w powiecie. Za tę pomoc zapłaciły życiem 62 osoby. Po wojnie Instytut Pamięci Jad Waszem przyznał kilkunastu osobom z powiatu dąbrowskiego tytuł Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata.

Przejmujący dramat Romana Brandstaettera „Dzień gniewu”  nabiera obecnie szczególnej aktualności w związku ze skandalicznym serialem „Nasze matki, nasi ojcowie”. Ta niemiecka fałszywka pokazująca polską Armię Krajową jako prymitywnych antysemitów – a co za tym idzie, przerzucająca zbrodniczą winę Niemców na Polaków – bezkarnie weszła do obiegu medialnego. W tej chwili już w różnych krajach świata. A poprzez media przenika do świadomości społecznej na świecie.

Reżyser przedstawienia, Tomasz A. Żak, mówi, że „Dzień gniewu” to najszlachetniejszej próby literackiej materiał do opowiedzenia o jednym z najważniejszych i znów coraz bardziej gorących „trójkątów bermudzkich” współczesnej Europy, czyli o właśnie relacjach polsko-niemiecko-żydowskich.

W tym kontekście premiera „Dnia gniewu” stała się wydarzeniem nie tylko artystycznym, ale również społecznym, historycznym i politycznym. Roman Brandstaetter, autor pomnikowego dzieła „Jezus z Nazaretu”, ukazuje bowiem relacje polsko-żydowsko-niemieckie podczas II wojny światowej. Oto do klasztoru stojącego na obrzeżach małego miasteczka,  przedziera się uciekający z getta  przed Niemcami Żyd – Emanuel Blatt (kreacja Andrzeja Króla) i prosi Przeora (Janusz Grzesz) o pomoc. Nie wie, że do przeora często zagląda esesman, komendant Born (Maciej Małysa). Nie wie, że przed wojną obaj – przeor z Bornem – studiowali w Rzymie teologię. Nie wie, że jego ucieczkę obserwuje Julia Chomin (Agnieszka Rodzik), kochanka Borna, gotowa wyzbyć się wszelkich ludzkich uczuć dla pereł wiszących na figurze Madonny. Nie wie, że cały ten splot pozornie niezwiązanych ze sobą wypadków zaciska się powoli na jego gardle. Dramat rozdarcia pogłębia jeszcze nieoczekiwana wizyta w klasztorze partyzanta (Karol Piotr Zapała), domagającego się od przeora udziału w likwidacji Borna, skazanego na śmierć przez polskie podziemie.  Konsekwencje udzielenia pomocy Żydowi będą dotkliwe dla wszystkich. Mamy do czynienia z dramatem wewnętrznych zmagań bohaterów i z pięknym studium nawrócenia.

Bardzo wymownie nawiązuje do tego ascetyczna scenografia – scena to podest z surowych desek, ułożony w kształcie  krzyża co  dobrze wpisuje się w pustą przestrzeń odrestaurowanej synagogi. Podobnie jest z muzyką, specjalnie skomponowaną przez Adama Struga – twórcę zespołu „Psalmodia”, autora ilustracji muzycznych do wielu filmów i spektakli teatralnych – tyleż patetyczną, co monumentalną, świetnie podkreślającą i punktującą istotę tego misteryjnego dramatu.

Niewątpliwie, pod względem inscenizacyjnym i reżyserskim, a także organizacji przestrzeni, twórca „Dnia gniewu”, Tomasz Żak, od 30 lat kierujący TNT, stanął na wysokości zadania, To bodajże najlepsza sztuka w bogatym dorobku artystycznym tego niepokornego twórcy. Wszystko jest dokładnie przemyślane i precyzyjnie zrealizowane (np. znakomita scena cierniem ukoronowania). Spektakl ma dobre tempo i rzadko spotykaną w teatrze aurę prawdziwej sztuki.

W pięcioosobowym zespole widać wyraźnie różnice pokoleniowe i warsztatowe. I tak najciekawszą rolę stworzył Janusz Grzesz, którego przeor jest postacią tyleż bohaterską, co mesjańską. Ten znany i ceniony krakowski aktor rapsodyczny, w pełni panuje nad głosem i ciałem, jego aktorstwo jest totalne. Bardzo dobrze poradził sobie z rolą Żyda Andrzej Król, dla którego jest to swoisty teatralny debiut w pełnowymiarowym przedsięwzięciu teatralnym, tworząc rozedrganą, przejmującą w swym człowieczeństwie postać Żyda. Jest w pełni świadom swoich umiejętności i nie szarżuje, gra raczej instynktownie, a przez to bardzo naturalnie i wiarygodnie. Jedyna tarnowianka w tym gronie, Agnieszka Rodzik, którą pamiętamy z poprzednich spektakli TNT („Ballady o Wołyniu”, „Wyklęci”), tym razem zbudowała postać panny Chomin niejako wbrew sobie, momentami sztuczną i nadmiernie afektowaną, ale ogólnie jako famme fatale dobrze wpisuje się w przesłanie spektaklu.

Bardzo nierówną, acz interesująco się rozwijającą rolę kreuje Macieja Małysa w roli Borna. Ten młody krakowski aktor, o urodzie amanta-sadysty, szczególnie w drugiej premierowej odsłonie pokazał, na co go naprawdę stać. Jest na przemian targany wątpliwościami i pewny siebie, łagodny i okrutny, nadając granej przez siebie postaci stygmatyzującą ją wielowymiarowość. To bardzo trudna rola, ale dobrze rokująca dla tego aktora na przyszłość. Z kolei drugi krakowski aktor, Karol Piotr Zapała (grający już u Żaka w „Wyklętych”), jest chyba zbyt dosłowny: nie gra – tylko jest. Jego „ciężka” kreacja nie przekonuje, a wręcz niszczy odtwarzaną postać. To, moim zdaniem, zdecydowanie za mało aby zaistnieć na scenie. Ale tak ponoć teraz uczą w szkołach aktorskich – mniej grać, więcej być…

Gwoli usprawiedliwienia aktorskich, głownie głosowych, perturbacji, trzeba powiedzieć o fatalnej akustyce wnętrza dąbrowskiej synagogi, w której gra się niczym w studni, a widownia usytuowana pomiędzy ramionami krzyża, co w konsekwencji powoduje różne relacje pomiędzy aktorami i widzami (zawsze ktoś do kogoś stoi tyłem lub bokiem), generowała ryzyko dobrej słyszalności. Ale było to również wyzwanie dla twórców przedstawienia, którzy różnie sobie z tym poradzili. W spektaklu grają też, a raczej statystują członkowie zespołu teatralnego działającego przy Dąbrowskim Domu Kultury. I robią to wyjątkowo dobrze. Całość to kawał dobrej teatralnej roboty całego zespołu.

Powyższe uwagi w żaden sposób nie deprecjonują wartości artystycznej i ideowego przesłania spektaklu Tomasza Żaka. Szkoda tylko, że spektaklu nie ma w Tarnowie. TNT to chyba jedyny teatr w Polsce, którego rodzinne miasto nie chce, ignoruje i udaje, że go nie ma. A on jest i działa (od 1980 roku) z coraz większym rozmachem, mimo że bezdomny, „od zawsze” niepoprawny politycznie i odrzucany przez tzw. salon. Będący stale w drodze, wytrwale i z podziwu godną konsekwencją realizujący swoją misję. Oryginalny, undergroundowo-offowy, programowo w kontrze do wszechobecnej medialno-komercyjnej rzeczywistości.

Tekst - Ryszard Zaprzałka (także w tygodniku Miasto i Ludzie)

Zdjęcia - Ola Żak

 

PS. W przededniu pierwszego pokazu realizatorzy spektaklu „Dzień gniewu” zostali zaproszeni przez o. Jana Górę i o. Andrzeja Chlewickiego na Jamną, czyli do Ośrodka Duszpasterstwa Akademickiego oo. Dominikanów z Poznania. Tam, w lasach Pogórza Karpackiego powstało słynne na całą Polskę Sanktuarium Matki Bożej Niezawodnej Nadziei oraz Ośrodek Duszpasterstwa Akademickiego oo. Dominikanów w Poznaniu. Samym sercem Ośrodka jest Dom św. Jacka, a w nim Pokój Romana Brandstaettera. Jest to jednocześnie lektorium:  główna czytelnia i biblioteka na Jamnej. Tutaj znajdują się liczne dzieła, zdjęcia i pamiątki związane z postacią tego wielkiego polskiego pisarza. Po II wojnie światowej autor „Dnia gniewu” mieszkał i pracował w Zakopanem i w Poznaniu, gdzie związał się ze środowiskiem dominikańskim i z wydawnictwem „W drodze”. Ojciec Jan Góra był jednym z jego bliskich przyjaciół. Brandstaetter część swego księgozbioru oraz sprzętów domowych przekazał testamentem właśnie Duszpasterstwu Akademickiemu, a o. Jan umieścił te pamiątki na Jamnej.

Inscenizację „Dnia gniewu” Teatru Nie Teraz swym patronatem objęli: Jan Góra OP, Prowincja Dominikanów w Poznaniu, Marek Sowa – Marszałek Województwa Małopolskiego, Roman Łucarz – Starosta Tarnowski, Janusz Majcher – Burmistrz Miasta Zakopane, Stanisław Początek – Burmistrz Dąbrowy Tarnowskiej, ks. Dziekan Stanisław Cyran – Proboszcz Parafii Rzymsko-Katolickiej w Dąbrowie Tarnowskiej.

Wśród Partnerów medialnych tego przedsięwzięcia byli m.in.: tygodnik „Miasto i Ludzie” oraz portal internetowy Tarnowski Kurier Kulturalny.pl.

 

 

 tarnowski kurier kulturalny   tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny     tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny