41...
Herb miasta
czy osoby to biele jaka
rzecz. Świadczy o pozycji,
znaczeniu, świetności,
historii. Nie jestem znawcą
od herbów. Mój młody znajomy
zwrócił mi uwagę na ubogość
współczesnego herbu Tarnowa
przedstawiającego jak wiemy
Leliwę. Zostawmy gusta na
bok. One tu nie maja nic do
rzeczy. Herb to herb. To
duma. Ten herb pierwszy z
lewej jest z Sukiennic,
umieszczony jest na
Sukiennicach, bowiem Tarnów
był miastem potężnym, kiedy
budowano Sukiennice
krakowskie. Nie sposób było
wówczas pominąć ani Hetmana
ani jego grodu. Zobaczcie na
dwa pozostałe herby.
Figurują one w oficjalnych
wydawnictwach urzędu miasta
Tarnowa. Powtarzam, zostawmy
gusta na boku. Toć te
współczesne loga miasta są
poniżające w swej brzydocie
lub fałszywe w założeniu,
jak ten w środku. Herby
miast nie dekorowano labrami
ani pałkami na przykład, jak
było w herbach szlacheckich.
Miejskie herby koniecznie
były wyposażone w tzw. c o
ro n a m u r a l i s. Tutaj
tego nie ma. Tarnowska
Leliwa współczesna jest
jaskrawa za bardzo, albo
złoto albo niebieskie.
Tandeta. Zobaczcie na
pierwszy herb ten z
Sukiennic. Nie chcę nikogo
obrażać, wiem kto
projektował i kto
zatwierdził współczesny,
skandaliczny w swoim
wyglądzie herb. Czy on
świadczy o dawnej świetności
miasta, o jego możności i
wielkości? Na tym portalu
jest Grzesiek Światłowski.
Apel do Ciebie. Masz
wszystkie prerogatywy w
ręku, doprowadź, abyśmy byli
dumni z herbu naszego
miasta. Teraz jest jedno
wielkie szambo.
42...
Na zdjęciu
piękna willa Ludomiła przy
ulicy Nowy Świat w Tarnowie.
Należała do inż. Jana
Müllera. Zaraz po I wojnie
bardzo znana postać Tarnowa.
Towarzyski, rozrywkowy, lew
salonów, bardzo bogaty.
Ożenił się z piękną Heleną
Reiner, córka ostatniego
starosty Tarnowa przed
upadkiem monarchii w 1918 r.
Mieli dwoje synków. W swej
willi gościł śmietankę
Tarnowa. Przy willi były
garaże dla samochodów, były
pierwsze w Tarnowie korty
tenisowe. Inżynier był za
pan brat z władzą
magistracką, duchowieństwem,
księciem Romanem Sanguszko.
Nasz architekt i
przedsiębiorca nadzorował
budowę gmachu sądowego w
Tarnowie, były końcowe lata
20. XX wieku. Obracając
państwowymi i magistrackimi
pieniędzmi robił to
nieroztropnie. Krótko mówią
przepuścił państwowe
pieniądze, wystawił wiele
weksli bez pokrycia. Szalał
kryzys finansowy w Polsce.
Nikt nie chciał mu pożyczyć
brakujących 200 tys. zł. Nie
chcąc iść do więzienia 29
stycznia 1930 r. wyszedł nad
ranem ze swej pięknej willi,
udał się do pobliskiego
parku i na wale za budynkiem
Bractwa Kurkowego (dziś
Galeria BWA) strzelił sobie
z flobertu w serce.
Przeczuwając najgorsze
piękna żona nie widząc po
przebudzeniu obok siebie
męża zaczęła go szukać.
Znalazła w parku Strzeleckim
na owym wale. Miał 41 lat.
To była jedna z największych
afer gospodarczych Tarnowa
międzywojennego.
43...
Tadeusz
Kołodziej wiceprezydent
Tarnowa w latach 1935-1939.
Od września 1939 prezydent
Tarnowa po ucieczce M.
Brodzińskiego do Lwowa.
Aresztowany we listopadzie
1939 r. przez Niemców jako
zakładnik wraz z czołowymi
postaciami Tarnowa. Po
zwolnieniu Niemcy nakazują
mu kierowanie magistratem.
Jeden z założycieli
konspiracji (ZWZ) w
Tarnowie. Aresztowany
ponownie przez Gestapo 4 XI
1940. Po okrutnych torturach
na Gestapo o pobycie w
więzieniu wysłany do
Auschwitz, numer 11. 295.
Tego potężnego mężczyznę,
silnego duchem i ciałem,
łamią obozowe choroby.
Zamęczony przez Niemców
zmarł 3 lipca 1941 r.
Ostatnie słowa skierowane do
żony brzmiały: "Powiedzcie
mojej Żonie, że umieram jak
prawdziwy Polak i chcę, aby
moje dzieci wychowała według
idei, za którą cierpiałem".
Ten bohaterski Człowiek,
wybitny prezydent miasta,
był pierwszym jak sądzę
prezydentem miasta od czasów
autonomicznych (poł. XIX
w.), którego aresztowano.
Urzędujący w 1939 r.
prezydent miasta Mieczysław
Brodziński wyjechał z
początkiem września 1939 r.
do Lwowa. Jak głosi plotka
rozpoznany na ulicy przez
tarnowskiego Żyda, został
aresztowany przez NKWD i
ślad po nim zaginął do tej
pory.
44...
Eliasz
Godlhammer (1851-1912).
Pierwszy żydowski
wiceburmistrz Tarnowa (w. l.
1906-1912). Urodził się w
Dynowie jako syn krawca
Berla i Leji. Niesłychanie
zdolny ukończył prawo na UJ.
Dr praw, niezrównany i
niedościgły do dziś adwokat,
obrońca w sprawach karnych.
Jego mowy obrończe znał
nawet Wiedeń. Samorządowiec
z krwi o kości. Ani chasyd,
ani ortodoksa, ani
lewicowiec, raczej
asymilator. Lawirował całe
życie w rozbitym partyjnie
społeczeństwie Żydów
tarnowskich. Niesłychanie
skuteczny jako radny.
Przywiązany do miasta
przyczynił się do
wprowadzenia Tarnowa w wiek
XX, oczywiście pod względem
cywilizacyjnym.
Znienawidzony przez
współwyznawców i chrześcijan
tarnowskich. Z drugie strony
podziwiany. Piastował szereg
ważnych stanowisk w
instytucjach żydowskich i
chrześcijańskich. Dyrektor
m.in. Kasy Oszczędności,
Banku Kredytowego dla Handlu
i Przemysłu. Przez
przeciwników oskarżany o
korupcję i wszelkie inne złe
rzeczy. Miał jedyną córkę
Olgę. Jej ślub w synagodze w
Wiedniu z Felicjanem
Melińskim, lekarzem pułkowym
2. płk. ułanów tarnowskich
był wydarzeniem. Zmarł nagle
24 grudnia (w samą
wigilię!!!) w Tarnowie.
Natychmiast zebrała się rada
miejska. Przemawiał
burmistrz Tertil. Wszyscy
słuchali na stojąco. Pogrzeb
na kirkucie zgromadził
tysiące tarnowian. Obecni
byli księża konsystorza
tarnowskiego, politycy, cały
Tarnów żegnał tego niezwykle
sympatycznego i lojalnego
dla miasta Żyda. Przemawial
głowny rabin Tarnowa Abraham
Schnurr. Natychmiast po
pogrzebie 26 grudnia
postanowiono nazwać ulicę
Zdrojową jego imieniem.
Kiedy przechodzicie tą ulicą
zaglądnijcie do bramy pod
numerem 5. Na ścianie
olbrzymia tablica pośwęcona
Eliaszowi. W domu tym
mieścił się "skarbiec"
żydowskiego Tarnowa, czyli
Bank Kredytowy dla Handlu i
Przemysłu. Niemcy podczas
okupacji, komuniści podczas
PRL nie zmienili nazwy tej
ulicy, pewnie nie wiedzieli
kim był. Syn prostego krawca
z Dynowa, Złoty Młotek (Goldhammer)
osiągnął tak wielki szacunek
w Tarnowie, oczywiście po
śmierci, tak to już bywa.
Jakimś trafem nie ostał się
jego grób na tarnowskim
kirkucie.
45...
Inż. Romuald
Wowkonowicz (1885-1939).
Walczę od dwudziestu lat o
przywrócenie pamięci jednego
z najwybitniejszych ludzi
Tarnowa XX wieku. Absolwent
Politechniki Lwowskiej. W
1910 r. ściągniety wraz z
grupą młodych inżynierów do
Tarnowa przez burmistrza T.
Tertila. Mając 25 lat został
dyrektorem Gazowni
Miejskiej. Po odzyskaniu
Niepodległości w 1918 r., w
ogólnym bałaganie i biedzie
został dyrektorem wszystkich
miejskich przedsiębiorstw.
Przyjaciel I. Mościckiego i
E. Kwiatkowskiego. Kiedy
zaczęto budować Azoty, tylko
on mógł budowę poprowadzić
do końca. W 1929 r. jako
naczelny Zakładów Azotowych
oddawał w obecności
Prezydenta I. Mościckiego
tarnowskiego Azoty do
użytku. Dwukrotnie pełnił
funkcje naczelnego Azotów. W
1939 r. z początkiem
września wyjechał z
tajemniczym pociągiem
towarowym w stronę
Czernowiec. Wywoził przed
Niemcami najcenniejsze
wyposażenie fabryki, w tym
kilkaset kg platyny
(potrzebnej do elementów
służących do produkcji). W
prawie rodzinnym Lwowie
dopadł go atak wyrostka.
Operacja się skomplikowała i
zmarł na stole operacyjnym.
Boże mój drogi. Jaki to był
człowiek, nie sposób
wymienić w tym miejscu.
Prezes tarnowskiego Oddziału
Polskiego Towarzystwa
Tatrzańskiego. Prezes
Towarzystwa Szkoły Ludowej,
dzięki niemu powstał gmach
Biblioteki im. J.
Słowackiego w Tarnowie oraz
kino Marzenie. Namiętnie
polował, chodził po górach.
Brat łata, dusza każdego
towarzystwa. Kiedy się
podochocił z pamięci cytował
Pana Tadeusza czy poematy
Słowackiego. Z własnej
kieszeni łożył na cele
charytatywne.
Najwybitniejszy w dziejach
Azotów dyrektor. Niski, z
nieodłącznym papierosem,
facecjonista, uroczy
causeur. Zapomniany zupełnie
w PRL. Od 20 lat także mimo
starań moich i innych nie
honorowany, w odróżnieniu do
Opałki, któremu niedawno
miano ufundować skwer, czemu
patronował prez. Ścigała.
Znalazłem wsparcie w
Towarzystwie Przyjaciół
Mościc. Z ich inicjatywy
zostanie niebawem nazwany w
Mościcach skwer im. R.
Wowkonowicza. Tam, gdzie
autobusy MPK kończą swój
bieg. Pragnąłem, by jego
imienia było Technikum
Chemiczne, nic z tego.
Dobrze, że będzie skwer.
Zakochany w swojej żonie
Marii i córce Ewie,
jedynaczce. Żona zmarła w
1935 r. w sanatorium w
Merano na gruźlicę,
wychowywał 15-letnią córkę
sam. I teraz najważniejsze.
Grobowiec żony jest w takim
stanie, jakim widzicie.
Znajduje się na Starym
Cmentarzu. Od wielu lat
proszę Azoty, by wydały 20
tys. zł. na restauracje
grobowca rodziny
Wowkonowiczów, na darmo!!!
Odpowiadają, że nie mają na
to pieniędzy!???. Daję
głowę, że jak przyjdzie
Ruski do fabryki, to prędzej
od niego wydobędę pieniądze
na ten cel. Hańba, hańba,
hańba. Sam Wowkonowicz
pochowany jest na Łyczakowie
we Lwowie. Na środkowym
zdjęciu na polowaniu z
Prezydentem I. Mościckim w
Bieszczadach. Na grobowcu na
Starym Cmentarzu ostały się
jedynie końcowe literki z
napisu WOWKONOWICZE i tylko
dlatego odnalazłem ten grób
wiele lat temu.
46...
Siostry
Miłosierdzia, zwane w Polsce
szarytkami. Od XVII w.
posługują w szpitalach.
Pełne poświęcenia (charite-miłosierdzie).
N zdjęciu siostra Róza,
szefowa oddziału
skórno-wenerologicznego
tarnowskiego szpitala.
Energiczna, dobre,
bezinteresowna. Na początku
lat 50. trwa w Polsce
niesłychana walka komuny za
pomocą ubecji z Kościołem.
Także w Tarnowie ostro się
od kilku lat zabierają za
religię i wiarę. Szarytki w
tarnowskim szpitalu były od
końca XIX w. Sól w oku
naszych komuchów rodzimych.
W 1953 r. ubecja zrobiła
swoje. Tarnów żył pokazowym
procesem siostry Róży.
Oskarżono ją o kradzież
bandaży, żywności i leków!!!
Tarnowianie przerażeni
obserwowali to wszystko.
Skazano ją na więzienie,
przesiedziała ponad 2 lata.
Po Październiku 1956 r.
uwolniona i zrehabilitowana.
Do szpitala już nigdy nie
powróciła. Oczywiście wiece
robotnicze i prasa lokalna
robili swoje. Tak jak dziś
hejterzy, synowie i wnukowie
owych ubeków i prowakatorów
z lat stalinowskich, czynią
w mediach i na portalach.
Komuna przegrała walkę z
wiarą i Kościołem. Wydaje
się jednak, że teraz
ideologie genderowe, lewacy
i liberałowie, skutecznie
zrobią to, co stalinowcom za
pomocą więzień, strzałów w
tył głowy, zsyłek się nie
udało. Bezprzykładny atak
europejskiej
socjaldemokracji genderowej
na Orbana i polski Kościół
jest celem numer jeden.
Pranie mózgu rozpoczęła 20
lat temu wiadoma gazeta z
Czerskiej. Tyle na
przykładzie skandalicznego
wyroku na tarnowską
szarytkę. Sprawa siostry
Róży pozwliła ubekom i
komuchom usunąć dyrektora
Krukara ze stanowiska, zaś
ze szpitala krzyże, opłatki,
modlitwy, spowiedź i
komunię. Popatrzcie na
wspaniały biały kornet na
głowie siostry Róży.
47...
To zdjęcie
było kultowe na moim profilu
naszej klasy, dopóki profil
nie zlikwidowałem. Nie wiem
co tak przyciągało do tego
zdjęcia. Mialo 15 tys.
kliknięć. Przedstawia starą
szkołę żeńską na Strusinie
im. K. Hoffmanowej. Widok
jest z budowanej w latach
20. XX wieku nowej szkoły.
Cudowny widok na starą
Strusinę, przedmieście
Tarnowa największe i
najstarsze. Połowa
tarnowiaków wywodzi się ze
Strusiny. Żyją na Strusinie
do dziś, nieprzerwanie od
300-400 lat takie rodu
przedmieszczan jak
Głuszakowie, Czupryny,
Błaszkiewicze, Jeżowie,
Orłowscy, Skorupowie,
Lisowie, Wróblewscy,
Wiśniowscy, Sowiźrały.
Popatrzcie na zdjęcie. Ulica
Reymonta dobie jedynie do
Kościuszki, serca Strusiny.
W dali piękny widok katedry.
Pola, ogrody, sady, łąki i
te urocze domki podmiejskie.
Dumni strusiniacy mieli już
widoczną szkołę od 1853 r.
Swój kościół xx Misjonarzy
wybudowali w 1907 r.
Rozciągała się Strusina od
placu Sobieskiego po Białą
na zachodzie, od Piaskówki i
Klikowej po Tarnowiec na
południu. Słynne z urody
dziewczęta strusińskie i
zadziorni chłopcy. I mieli
swój klub Tarnovię. Dziś ku
mojemu zdumieniu wnukowie
strusiniaków kibicują Unii
Świerczków. Świat się
kończy. Nie ma też dawnej
Strusiny.
48...
Jeszcze
trochę o Strusinie. na
pierwszym zdjęciu szkoła i
skrzyżowanie Kościuszki z
Reymonta. Bomba. Reymonta
dochodzi tylko do
Kościuszki, dalej do
Mościckiego (Chyszowskiej)
tylko ogrody i domki Na
środkowym zdjęciu stare
chałupy przy Kościuszki,
niewybrukowanej oczywiście.
Niektóre domki przypominają
dworki podmiejskie z
ganeczkami, ogródki ze
sztachetkami. W lecie
cudnie, malwy, pelargonie na
oknach, koniecznie orzech na
ogrodzie i kilka śliw,
wiśni, czereśni jabłoni, Są
też i chałupy kryte strzechą
czy papą. Na ostatnim
zdjęcieu szkoła męska im. T.
Kościuszki z końca XIX w.
Dwie szkoły na Strusinie,
meska i żeńska, jakże
kultowe. Tylko Kopernika
cieszyła się większą sławą.
Kościuszki i Hofmanówka na
Strusinie, na
Grabówce-Słowackiego i
Konarskiego, na
Pogwizdowie-Staszica.
Strusiniacy byli tak dumni i
honorni, że utworzyli własny
Sokół, bowiem ten w miescie
był dla elity i trochę się
śmiali ze Strusiniaków. Do
dziś ten domek Sokoła II
istnieje, oczywiście przy
ulicy Sokoła.
49...
Nadchodzi
Wielki Dzień. Mają
Amerykanie swój 4 lipca,
maja Francuzi swój 14 lipca.
My mamy 11 Listopada. Święto
Niepodległości. Oczywiście
nie takie jak rok temu
Gajowy i Ryży urządzili
Polakom. Na zdjęciu Ignacy
Przybyłkiewicz (1846-1898).
Ojciec kultury fizycznej w
Tarnowie. Wariat na punkcie
cielesnych i fizycznych
ćwiczeń. W 1884 r. założył
Towarzystwo Gimnastyczne
Sokół, drugie po Macierzy
Lwowskiej. Był nauczycielem,
księgowym, policjantem no i
Sokołem. On przygotowywał
młodzież do przyszłych walk
o Niepodległość. Wiedział,
że ćwiczenia i gimnastyka są
nieodzowne, by wychować
żołnierza. Zakładał sekcje
łyżwiarskie, gimnastyczne,
kolarskie, szermiercze,
turystyczne, strzeleckie.
Wyprowadził młodzież z
dusznych klas, by ćwiczyła
na Błoniach, do Lipia, na
planty, gdzie urządził
boisko, a później tam
powstała Tarnovia!!! Kobiety
szalały za tym przystojnym i
potężnym mężczyzną.
Towarzyski i trunkowy, brat
lata i gaduła. Młodzież
szczególnie ta uboga miała
dzięki niemu kolonie
wakacyjne. Co za człowiek.
Ma taki wielki wkład w
Niepodległą, mimo, że zmarł
na długo przed 1918 r. Nie
zapomnijmy o nim, kiedy
będziemy pojutrze wieszać
flagi na naszych balkonach.
Bez niego nie byłoby
wspaniałych tarnowskich
Legionistów, którzy w 1914
wyszli na Oleandry. On
wychowywał ich ojców. Wielki
fan ćwiczeń fizycznych i
sportu. W zdrowym ciele
zdrowy duch!!! Nie to co
genderowcy, lewica,
socjaliści, liberałowie nam
mówią. Wiedział Ignacy, że
namiętności seksualne u
dojrzewających chłopców
redukują się przy
ćwiczeniach gimnastycznych.
Nie to dziś robią
szmaciarze, ucząc na
wystawach pięciolatki gdzie
mają się dotykać. Kiedy
Ignacy zmarł w Wieki
Czwartek 7 IV 1898 r. płakał
cały Tarnów. Piszowa
notowała, że "Zmarł nasz
Ignac", wszyscy wiedzieli o
kogo chodzi. Zmarł na
chorobę, na którą porządny
mężczyzna w czasie pokoju
powinien umierać, na
marskość wątroby!
50...
Dzień
Niepodległości tuż, tuż.
Pamięć i wdzięczność nasza
jest nie do ogarnięcia. To
zdjęcie wygrzebałem z moich
zbiorów. Nie wiem, kto na
nim jest. Wiem, że
Legionista tuż przed
wyjściem na Oleandry 8
sierpnia 1914 r. Pożegnał
się z Matką, Ojcem, Rodziną.
Właśnie zdał do VIII klasy
Gimnazjum. Ma na kołnierzu
mundurku szkolnego po cztery
złote paski. Na czako ma
Orzełka. Zdjęcie zrobione na
podwórku kamieniczki na rogu
Urszulańskiej i Krakowskiej.
Szkoda, ze niewyraźne. Nie
wiem czy przeżył wojnę,
wiem, że wywalczył
Niepodległą. On nie miał
chwili wahania. On nie
deptał flagi w g.... w
ubeckiej telewizji. On nie
żartował „Orzeł musi” jak
nasi współcześni zdrajcy. On
nie mówił, jak niedawno
celebrytka piosenkarka, że
jak powstanie wybuchnie, to
wypier...z Polski. To
pokolenie mimo zaborów było
patriotami do szpiku kości.
Oczywiście byli wybrańcami,
najpiękniejsi z
najpiękniejszych. Wychowani
przez Ignaca, Dubickiego,
Godowskiego. Wychowani przez
rodziców i dziadków.
Rozczytani w Norwidzie,
Słowackim, Mickiewiczu.
Następne pokolenie
powstańców. Wywieszam flagę
biało-czerwoną na moim
balkonie. I widzę dookoła
mało takich flag w
mieszkaniach Polaków. Czekam
na Marszałka Piłsudskiego,
tak jak czekano w 1926 r.,
aby rozpędził sejm, senat,
powsadzał do Berezy zdrajców
i komuchów. Nie doczekam się
pewnie. Wszystko jest w 2013
podobne jak w 1926 przed
przewrotem majowym. Zdrada,
mafie, rządy nieudolne,
korupcja, zaprzedanie
Polski, a na dodatek
wyszydzanie wartości,
Kościoła, genderowcy,
liberałowi, lewacy,
postkomuchy. Nie ma tylko
Marszałka. A więc flaga
narodowa niech łopocze na
naszych balkonach. Nie się
dzieje Marsz Niepodległości.
A władza niech udaje, że nic
się nie stało i także
obchodzi to święto. Z
zaciśniętymi zębami, ale
obchodzi. Komuchy zakazały
tych obchodów w PRL. A teraz
je obchodzą. To dopiero
dobry żart. Włączę reżymowe
telewizje i będę patrzył na
ich miny.
|