21...
I jeszcze
raz plac Sobieskiego.
Widokówka z końca XIX w.
Przed chwilą zakończyła
codzienny koncert orkiestra
wojskowa z 57 p.p. Widzimy
ją w tle. Wszyscy zastygli
na sekundę w ruchu. Patrzą w
górę, na fotografa, który
musi stać na dachu Hotelu
Krakowskiego. Widzimy na
pierwszym planie chłopów czy
przedmieszczan np. ze
Strusiny, każdy obowiązkowo
w kapeluszu. Widzimy
starozakonnych w chałatach i
jarmułkach. Na lewo dwie
elegantki w kapeluszach
fikuśnych. Wszyscy utrwaleni
na zdjęciu, nawet dzieci i
podrostki. Już ich dawno nie
ma, a my oglądamy ich teraz.
Czas na chwilę stanął w
miejscu. Widzicie Krakowską
bez tramwaju jeszcze. Piękne
akacje kulisty po obu
stronach ulicy. I te lampy
gazowe zapalane o zmierzchu.
Zobaczcie na kamienicę na
lewo, to Krakowska 2, a
później jest przerwa i
kamienica Krakowska 6. Czyli
nie było jeszcze tej
secesyjnej kamienicy, w
której dziś jest m.in.
Miejska Biblioteka z jej
naukowymi działami. Dopiero
się budowała. Ludzie na
zdjęciu nie wiedzą co ich
czeka. Ilu przeżyło I wojnę
światową, ilu dożyło II, a
może jej nie przeżyło? Plac
Sobieskiego wydaje się
obszerny. Nie ma wstrętnych
budek telefonicznych czy
jeszcze brzydszego kiosku
Ruchu. Kawiarnia pełna
ludzi. Weranda przykryta
płachtą. Stoliki na świeżym
powietrzy jak w Wiedniu.
Nostalgiczne bardzo zdjęcie.
22...
Jak
widzicie to nie Krupówki,
ale plac Sobieskiego w
Tarnowie. Przepiękna
widokówka z 1902 r. Postój
dorożek, firma p. Aurelii
Serdowej, której kamienica
widoczna jest na pierwszym
planie. Pisałem już o p.
Serdowej. Na lewo kamienica,
w której na parterze
mieściła się słynna,
pierwsza w Tarnowie
kawiarnia wiedeńska. W 1902
r. była bez nazwy. Wzorem
wiedeńskim nazywana była od
właściciela, wtedy Jakuba
Delekty, słynnego
cukiernika. Mnie bardzo
dziwi ustawienie dorożek.
Fiakrzy ustawiali konie
przodem do Wałowej.
Zastanawiam się dlaczego?
Ano dlatego, że Krakowska
zabudowana była na początku
XX wieku jedynie do ulicy
Nowy Świat, później to
podmiejska wieś Strusina,
typowo rolnicza. Centrum
Tarnowa od wieków było nadal
przy Wałowej, Seminaryjskiej
(Piłsudskiego), Ogrodowej
(Bema), Bernardyńskiej,
Lwowskiej, Nadbrzeżnej,
Strusiny Małej
(Narutowicza), Rynku i
przede wszystkim na Burku,
czyli wzdłuż ulicy Targowej
i Panny Maryi. Klienci
kawiarni to właśnie przede
wszystkim śmietanka Tarnowa
zamieszkująca wspomniane
ulice. Chłopi ze Strusiny
nie gościli w kawiarni. Stąd
takie a nie inne ustawienie
fiakrów. Nikt z bywalców
kawiarni czy restauracji
przy placu np. Katedralnym
czy Wałowej nie najmował
fiakra i nie jechał na
Strusinę lecz na wspomniane
wyżej ulice. Może to
przewrotne tłumaczenie.
Okazja do komentarzy.
Widokówka jest wzruszająca,
czas zatrzymał się w
miejscu, tekst widokówki
bardzo wzrusza. Ze zbiorów
J. Cieśli.
23...
Po lewo
front przedostatniego
podmiejskiego dworku starego
XIX-wiecznego Tarnowa. Od
lat miłośnicy zabytków
pokazują jego stan i
alarmują. Miasto i
konserwator rozkładają ręce,
tłumacząc się prawami
spadkobierców. G... prawda.
Ustawa z 2003 r. "O ochronie
zabytków", daje państwu
instrumenty do ręki, aby
mogło ratować takie cymesy.
Na prawo tyły rozpadającego
się dworku. Stan na dziś, i
tak w miarę, bowiem zieleń
przykryła widok
przerażający. Trwa to już
kilka dekad. Zaś plakat w
środku wiszący obecnie na
ulicach Tarnowa rozśmieszył
mnie do łez. Od 20 lat
walczę o zabytki Tarnowa,
nie wspominam okresu PRL. Od
20 lat ja i podobni
społecznicy ponosimy klęskę
z rąk wandali z kolejnych
magistratów. Nie zawsze
pewnie mam racje, nie
wszytsko uda się uratować,
nowe budowle muszą powstawać
i Tarnów musi się zmieniać.
Oto lista, wyrywkowa, tego
co należało chronić i
przekazywać następnym
pokoleniom. Cała Europa tak
robi, ale nie u nas.
1.
Wyburzenie domu tyrolskiego
(tam gdzie była pralnia
Julia) róg Pułaskiego i
Krakowskiej, pod stację
benzynową, na przeciw dworca
kolejowego
2.
Zniszczenie Octowni z
unikatowym na skalę
europejską wyposażeniem przy
ulicy Przemysłowej
3.
Zniszczeni cegielni
Konstancja, przykład
architektury przemysłowej
XIX w.
4.
Wybetonowanie Wątoku
5.
Kamienica w Rynku (kawiarnia
U Jana)
6. Dom
włoski przy Rybnej
(okropieństwo)
7. Kino
Krakus
8.
Lodowisko na Rynku
9.
Ogródki piwne na płycie
Rynku
10.
Wybetonowanie alejek
Piaskówki
11.
Zniszczenie starych domów
podmiejskich róg Klikowskiej
i Słowackiego, oczywiście
stacja benzynowa
12.
Masakra ulicy Krakowskiej
12.
Masakra placu Rybnego
13. Koci
Zamek
Mogę
mnożyć bez przerwy. To
wszystko w ostatnich 20
latach. Oczywiście pamiętam
także o renowacjach.
Przegrywam walkę z
decydentami, to znaczy już
dawno przegrałem. Dlatego
plakat mnie tak oburza. Już
dawno jest postanowione, co
się wyburzy, a co się
wybuduje. Żadnych
konsultacji nie będzie, a
jak są, to tylko jest to
mydlenie oczu. Jak z
6-latkami i ich obowiązkiem
szkolnym.
24...
Jeszcze
raz dworek przy Batorego.
Kiedy pójdziecie na spacer,
aby popatrzeć na coś, co
niebawem zniknie z pejzażu
Tarnowa i zawędrujecie na
Batorego zwróćcie uwagę na
dwie, stare, wysokie topole,
rosnące nieopodal dworku.
Wiąże się z nimi piękna
opowieść o miłości
zainspirowana starym mitem
greckim o Filemonie i
Baucis. Piszę o tym w "Moim
Tarnowie". Ci szczęśliwcy co
mają moją książkę mogą zaraz
poczytać, ci co nie mają,
mogą iść do Czytelni na
Krakowską 4. Można też
kliknąć w goggle i
dowiedzieć się tych pięknych
postaciach i pięknym micie.
Dworek należał do rodziny
Kostasiów. Był koniec XIX
w., a może trochę wcześniej.
On pracował bodajże jako
kamerdyner u Sanguszków, ona
była położną w dawnym
Tarnowie. Ich wnuczka p.
Weryńska, to ostatnia
lokatorka dworku zmarła
kilka lat temu Gościłem u
niej nie raz. Inżynier
Witold Gryl, który był mężem
p. Weryńskiej (na krótko),
zasłużonej nauczycielki
tarnowskich szkół wiele lat
temu, opowiedział mi
historię tych dwóch topoli
do dziś rosnących. Wyższa
topola do Filemon, niższa to
Baucis. Tak się oboje bardzo
kochali, że bogowie za ich
dobroć pozwolili im, kiedy
się zestarzeją, umrzeć w tej
samej chwili. Po ich śmierci
na grobach wyrosły dwie
topole. Tak też było z
Kostasiami. Koniecznie
idźcie więc na Batorego,
zobaczcie dworek, aby
opowiadać o nim na starość
swoim wnukom i przede
wszystkim zobaczcie topole,
szczególnie, kiedy kochacie
kogoś bardzo.
25...
Oto
Władysław Brach, zwany
tarnowskim Rockefellerem.
Czego się nie dotknął
zamieniał w złoto. Prosty
chłop z Moszczenicy,
praktykę handlową jako
chłopiec odbywał w XIX w. w
handlach krakowskich. Przed
1900 r. osiadł w Tarnowie i
otworzył słynną drogeryę, na
rogu Targowej i katedralnej
(MC Donalds). Jako nieliczny
skutecznie konkurował z
handlem żydowskim. Przed I
wojna dorobił się fortuny.
Wszystko stracił w 1915 r.
podczas okupacji miasta
przez Rosjan. Z jego fortuny
Tertil żywił biedotę
tarnowską. Do 1918 r. znowu
był bogaty. Oddał majątek na
cele narodowe w 1920 r.
Szybko stał się znowu bogaty
jak Krezus. Miał nowoczesną
cegielnię Kantorya (koło
basenu), hektary lasów,
cukrownie, akcje i
obligacje, domy w Tarnowie,
miliony dolarów. W 1934 r.
zbankrutował jak nikt w
historii Tarnowa.
Zlicytowano go. Zostawiono
mu tylko ukochaną drogeryę.
W "Moim Tarnowie" opisuje
przyczyny i okoliczności
"pięknego bankructwa"
Bracha.
Filantrop, bardzo lubiany i
towarzyski, miał cały Tarnów
w kieszeni. Łatwowierny, co
niebywale w handlu. Radny
miasta i jego dobroczyńca.
Drogerya to taki sklep
chemiczny i medyczny i
gospodarczy. Bardzo
nowoczesny wystrój jak na
owe, czasy. Z piwnic
głębokich na 20 metrów szły
windy z towarem do sklepu!!!
Niebywała rzecz w sklepach
tarnowskich. Półeczki,,
szafy, szufladki, woreczki,
beczułki, kasy, co za
wystrój. Komuna przemieniła
jego drogeryę w zwykły sklep
chemiczny robiąc
socrealistyczny wystrój.
Byłem w
piwnicach Bracha. W czasie
rabacji 1846 r. były tam
cele dla zmasakrowanej
szlachty. Brach miał tali
zwyczaj, że nowi subiekci
wpisywali na ścianach piwnic
swoje imię i datę. Do dziś
chyba te napisy są.
Wspaniale piwnice i
wspaniały sklep. Brach był
trzykrotnie żonaty. Jego
trzecia żona, Wiedenka, z
doktoratem z filozofii, po
śmierci pozostała w sklepie.
Po 1945 r. kiedy odebrano
jej sklep pozostała jako
kasjerka, pamiętam ją z lat
50., kiedy mama prowadziła
mnie do tego uroczego,
pełnego tajemnic i zapachów,
sklepu. Brach, człowiek
niezwykle dobry, brat łata,
z sercem jak na dłoni po
zlicytowaniu w 1934 r,
rozgoryczony nie podniósł
się już więcej. Nie miał
sił, załamał się. Miasto mu
nie pomogło, nikt mu nie
pomógł. Zmarł 12 listopada
1941 r. Nie ma nawet swojej
ulicy w Tarnowie. Wielka
postać Tarnowa. Reszta w
"Moim Tarnowie".
26...
Helena
Sipiera (1865-1907).
Największa w dziejach
Tarnowa primadonna operowa i
operetkowa. Sipierzanka, tak
ją powszechnie nazywano,
była córka organisty z
kościólka oo. Bernardynów w
Tarnowie. Jakimś cudem
ukończyła Szkołę Śpiewu w
Wiedniu. Boże, jaką jej
wróżono karierę, na miarę
Wiednia, Paryża, Londynu czy
La Scali. Nie spełniła tych
oczekiwać, trudno powiedzieć
dlaczego. Podpora Chóru
Katedralnego, podpora
Towarzystwa Muzycznego.
Popisowa jako Halka, partię
tę śpiewała przez 20 lat w
Tarnowie. Ponadto inne opery
Moniuszki" "Flis", "Straszny
Dwór", opere i operetki
klasyczne. W Halce
występowała z Edwardem
Jendlem, jako Jontkiem,
urzędnikiem skarbowym z
zawodu. Tarnowskie
Towarzystwa Muzyczne miało
amatorski statut. Mimo to w
okresie autonomicznym
porywało się na TAKIE opery
jak "Halka". Do tej pory, a
mamy teatr zawodowy, nigdy
Halka własnymi siłami nie
była grana. Tarnowianie
uwielbiali "słowiczy" głos
Sipierzanki. Z okazji
rocznic patriotycznych
występowała przez wiele lat.
Zakochani
wielbiciele pamiętali ja
przez wiele lat. Pozostała
samotna całe krótkie życie.
Koncertowała kilkadziesiąt
razy w ciągu roku. Do dziś
zachodzę w głowę, jak to
było możliwe, że w
30-tysięcznym na przełomiie
XIX i XX wieku, porywano się
amatorskimi siłami na opery
i operetki. Występowali
tarnowianie, radcy,
adwokaci, rzemieślnicy,
urzędnicy, lekarze, ich żony
czy córki. Sala teatralna
Sokoła czy Gwiazdy zawsze
była pełna. Sipierzanka
chorowała nader często.
Kiedy zmarła 9 listopada
1907 r. w wieku 41 lat cały
muzyczny Tarnów szlochał.
Pamiętano ją jeszcze w
okresie międzywojennym. Dziś
tylko w pamięci historyków.
Ciekawe, czy ktoś zgadnie po
zdjęcie i po wyglądzie
Sipierzanki na co chorowała?
Na co zmarła?
27...
Coś dla
cyklistów. Rower męski,
model z końca XIX w. W
Tarnowie istnieje już
Towarzystwo Cyklistów,
prezesuje sędziwy Jakub
Delekta właściciel
dzisiejszej Tatrzańskiej,
cukiernik. Wyżywa się w nim
Ignacy Przybyłkiewicz, zwany
ojcem tarnowskiego sportu
czy tez szeroko pojętej
kultury fizycznej.
Organizują pierwsze wyścigi
na trasie Kraków-Tarnów,
Tarnów-Tuchów itd. Zauważcie
jak ładnie brzmi „nożownik”,
jako ten co handluje w swoim
sklepie sztuccami. Rower
niczego sobie, zrobiłbym
furorę jeżdżąc dziś nim po
ulicach Tarnowa.
28...
W
przededniu wybuchu Powstania
i wspomnień o Dziewczynach i
Chłopcach, o Kobietach i
Mężczyznach poległych w tym
Powstaniu, o Zwyciężonych
ale nie pokonanych, chcę
także wspomnieć.
Dr Tadeusz
Krukar (1897-1987) wspaniały
lekarz, dyrektor szpitala w
l. 1951-1955. Genialny
internista i ginekolog.
Wspaniały kolega, uroczy i
kulturalny pan, jakich już
nie ma. Uwielbiany przez
kobiety. Towarzyski i
lubiący się solidnie
zabawić, kibic Tarnovii. W
1917 r. jako student
medycyny w wojsku
austriackim, walczył na
froncie włoskim. W wrześniu
1939 r. komendant Szpitala
Wojennego w Jarosławiu.
Aresztowany przez
bolszewików uciekł z
więzienia w Sokalu ratując
się od Katynia. W Tarnowie w
czasie okupacji niemieckiej
ordynator szpitala
zakaźnego, Niemcy tak się
bali tyfusu, że zapominali o
jego przeszłości. Członek
AK, wielokrotnie dowożony
furmanką na Lubinkę leczył
partyzantów z batalionu
Barbara. W 1944 r.
ostrzeżony ucieka z Tarnowa
do Warszawy, gestapo już go
miało prawie. Walczy w
Powstaniu Warszawskim ps.
Tomasz, leczył powstańców.
Wywieziony prze Niemców do
Żyrardowa ucieka z obozu w
brawurowej akcji. Wraca do
Tarnowa.
Co za
Pan. Kiedy pod koniec lat
80. byłem u niego na
Kopernika 8 w Tarnowie,
gdzie mieszkał i miał od
przedwojnia gabinet, kiedy
piłem wódeczkę w uroczym
towarzystwie starszego pana,
już nic niewidzącego, ale
leczącego nadal, kiedy więc
piłem naleweczkę domową,
wiedziałem już dlaczego
wszyscy go szanowali i
lubili, a kobiety szalały za
nim. I jeszcze jedno. Na
drzwiach jego gabinetu
wisiała tabliczka dla
pacjentów z godzinami
przyjęć. Tabliczka była od
przedwojnia. Pod godzinami
przyjęć pisało dodatkowo: "
od 11 do 12 przyjmuje się
bezpłatnie". Wyobrażacie
sobie!!! To był standard u
dawnych lekarzy. Empatia dla
biednych. Doktor Tadeusz
Krukar, jeden z największych
tarnowskich medyków w
historii. Zapytajcie swoje
babcie lub mamy o tego
lekarza, wrócę ich
wspomnienia.
Na drugim
zdjęciu nasz szpital,
oddział wewnętrzny, rok
1953. Personel i od lewej dr.
Kędracki, od prawej dr
Krukar, co za zdjęcie!!!
Pytajcie w księgarni albo w
szpitalu o monografię
Starego Szpitala, moją i
pani dyrektor. Tam więcej o
dr. Krukarze.
29...
W
przededniu wybuchu Powstania
i wspomnień o Dziewczynach i
Chłopcach, o Kobietach i
Mężczyznach poległych w tym
Powstaniu, o Zwyciężonych
ale nie pokonanych, chcę
także wspomnieć.
Dr Tadeusz
Krukar (1897-1987) wspaniały
lekarz, dyrektor szpitala w
l. 1951-1955. Genialny
internista i ginekolog.
Wspaniały kolega, uroczy i
kulturalny pan, jakich już
nie ma. Uwielbiany przez
kobiety. Towarzyski i
lubiący się solidnie
zabawić, kibic Tarnovii. W
1917 r. jako student
medycyny w wojsku
austriackim, walczył na
froncie włoskim. W wrześniu
1939 r. komendant Szpitala
Wojennego w Jarosławiu.
Aresztowany przez
bolszewików uciekł z
więzienia w Sokalu ratując
się od Katynia. W Tarnowie w
czasie okupacji niemieckiej
ordynator szpitala
zakaźnego, Niemcy tak się
bali tyfusu, że zapominali o
jego przeszłości. Członek
AK, wielokrotnie dowożony
furmanką na Lubinkę leczył
partyzantów z batalionu
Barbara. W 1944 r.
ostrzeżony ucieka z Tarnowa
do Warszawy, gestapo już go
miało prawie. Walczy w
Powstaniu Warszawskim ps.
Tomasz, leczył powstańców.
Wywieziony prze Niemców do
Żyrardowa ucieka z obozu w
brawurowej akcji. Wraca do
Tarnowa.
Co za
Pan. Kiedy pod koniec lat
80. byłem u niego na
Kopernika 8 w Tarnowie,
gdzie mieszkał i miał od
przedwojnia gabinet, kiedy
piłem wódeczkę w uroczym
towarzystwie starszego pana,
już nic niewidzącego, ale
leczącego nadal, kiedy więc
piłem naleweczkę domową,
wiedziałem już dlaczego
wszyscy go szanowali i
lubili, a kobiety szalały za
nim. I jeszcze jedno. Na
drzwiach jego gabinetu
wisiała tabliczka dla
pacjentów z godzinami
przyjęć. Tabliczka była od
przedwojnia. Pod godzinami
przyjęć pisało dodatkowo: "
od 11 do 12 przyjmuje się
bezpłatnie". Wyobrażacie
sobie!!! To był standard u
dawnych lekarzy. Empatia dla
biednych. Doktor Tadeusz
Krukar, jeden z największych
tarnowskich medyków w
historii. Zapytajcie swoje
babcie lub mamy o tego
lekarza, wrócę ich
wspomnienia.
Na drugim
zdjęciu nasz szpital,
oddział wewnętrzny, rok
1953. Personel i od lewej dr.
Kędracki, od prawej dr
Krukar, co za zdjęcie!!!
Pytajcie w księgarni albo w
szpitalu o monografię
Starego Szpitala, moją i
pani dyrektor. Tam więcej o
dr. Krukarze.
30...
Komuniści,
podobnie jak dziś lewacy i
liberałowie w sosie
socjalistycznym, globaliści,
wszelkiej maści
femifaszystki walczyli z
Kościołem. Im się w głowie
nie mogło i nie może
pomieścić, że człowiek
wierzy w co innego niż
mamona i rozum. Oni chcieli
i chcą od czasów rewolucji
francuskiej w 1789 r.
wychować nowego człowieka,
na swoją modłę. Częściowo
udało się im dopiero po
upadku PRL, mówię o Polsce.
Gazeta z Czerskiej wychowała
pokolenie "róbta co chceta",
pokolenie które
pierd...powstania,
patriotyzm, rodzinę,
tradycje, historię. Ale do
rzeczy. Na zdjęciu stary
szpital tarnowski. Lata 50.
XX wieku. Siostry szarytki
będące w tym szpitalu od stu
lat jako personel
pielęgniarski i pomocniczy,
wyrzucane są ze szpitala.
Krzyże z sal są zdejmowane,
opłatki zakazane, chcą się
wyspowiadać muszą pisać
podania do dyrekcji
szpitala. Widzimy na zdjęciu
szarytki robiące sobie
pamiątkowe zdjęcie na
schodach pawilonu
chirurgicznego.
Antoni Sypek
- c.d. n. |