Według prawa
Mojżeszowego,
Maryja, jak
każda
żydówka, po
urodzeniu
dziecka płci
męskiej
pozostawała
nieczysta
przez
czterdzieści
dni. W tym
okresie nie
wolno jej
było dotykać
niczego
świętego ani
wchodzić do
świątyni (w
przypadku
urodzenia
dziewczynki
liczba dni
nieczystych
ulegała
podwojeniu).
Czas
oczyszczenia
po urodzeniu
chłopca był
przerywany
przez
obrzezanie –
britmila,
którego
dokonuje się
ósmego dnia
i nadaje
dziecku
imię.
Kolejne
trzydzieści
trzy dni
były
oczekiwaniem
na uzyskanie
stanu
oczyszczenia,
co odbywało
się w
świątyni i
dotyczyło
tylko
kobiet. W
Torze prawo
to jest
określane
jako
parszatazrija
(Kpł. 12,
1–8). W
rzymskich
źródłach
pojawia się
zarówno
pierwotna
nazwa święta
–
„Spotkanie”
(gr.
Hypapante),
jak i
późniejsza –
„Oczyszczenie
Maryi” (łac.
In
Purificatione
Sanctae
Mariae).
Kobietę
matkę
odprowadzała
do świątyni
procesja z
zapalonymi
świecami.
Był to wyraz
radości
towarzyszącej
modlitwie.
Święto
Oczyszczenia
jest
ostatnim z
cyklu świąt
po
Objawieniu.
Było
obchodzone 2
lutego od
VII w.,
zajmując w
Rzymie
drugie, pod
względem
ważności,
miejsce po
Wniebowzięciu.
Ciekawe, że
jest ono
również
czczone w
Kościele
ewangelickim,
chociaż nie
ma w nim
kultu
maryjnego.
Jeśli
urodzony
przez
kobietę syn
był
pierworodny,
to rodzice,
wierni prawu
Mojżesza,
musieli go
poświęcić
Bogu.
Ofiarowanie
było gestem
symbolicznym.
Po upływie
czterdziestu
dni rodzice
musieli udać
się do
świątyni,
by dokonać
aktu
przebłagania
i
ofiarowania
syna. Aktu
poświęcenia
dziecka
dokonywano
przez
wykupienie,
czyli
zadośćuczynienie
przez
złożenie
ofiary.
Rodzice
chłopca
mieli
obowiązek
złożenia
kapłanowi
ofiary
zadośćuczynienia
w postaci
jednorocznego
baranka, a
jeśli
byli ubodzy
– pary
synogarlic
lub dwóch
gołąbków
oraz pięć
srebrnych
monet (sykli).
Święty
Łukasz, jako
że nie był
żydem i nie
znał Tory i
obrządków,
przekazał w
swojej
ewangelii (Łk
2, 21–24),
że gdy
upłynął
okres ich
oczyszczenia,
udali się do
Jerozolimy.
Opisał
więc tylko
święto
Ofiarowania
Pańskiego.
Gdy Maryja
poszła do
świątyni z
Józefem i
sześciotygodniowym
Dzieciątkiem,
by ofiarować
je Bogu,
spotkała
przed
wejściem
sprawiedliwego
Symeona,
który wziął
na ręce
Jezusa,
zapowiadając
Jego zbawczą
misję.
Wypowiedział
wówczas
słowa:
„Teraz, o
Władco,
pozwól
odejść
słudze Twemu
w pokoju,
według
Twojego
słowa. Bo
moje oczy
ujrzały
Twoje
zbawienie,
któreś
przygotował
wobec
wszystkich
narodów:
światło na
oświecenie
pogan i
chwałę ludu
Twego,
Izraela” (Łk
2, 22–32).
Następnie
procesja z
zapalonymi
świecami
weszła do
świątyni i
dokonano
obrzędu
poświęcenia
świec. W
czasie tej
uroczystości
arcykapłan
zakładał na
szyję złotą
tablicę
(tzw. efod),
wysadzaną
dwunastoma
kamieniami
szlachetnymi
symbolizującymi
dwanaście
po-
koleń
Izraela.
Zwykły
kapłan miał
wyszywany
efod z lnu.
Zatem 2
lutego w
Jerozolimskiej
Świątyni
miały
miejsce trzy
tajemnice:
oczyszczenia
Maryi,
ofiarowania
Jezusa przez
rodziców
Bogu oraz
prorocze
słowa
Symeona z
jego
wzruszającym
dziękczynieniem.
Święto
Ofiarowania
było
uroczyście
obchodzone w
Jerozolimie
już w IV w.
i od tej
pory
rozpowszechniało
się w
Kościele
wschodnim, a
dopiero w
dwa wieki
później w
Kościele
zachodnim
(łacińskim).
W 542 r.
zatwierdził
je
ostatecznie
cesarz
Justynian,
ustalając
datę
obchodów na
2 lutego (po
wielkiej
zarazie
dżumy).
Nadał temu
świętu rangę
jednego z
dwunastu
wielkich
świąt (a
pięciu
maryjnych).
W IX w.
pojawił się
zwyczaj
przynoszenia
świec do
kościoła i
ich
uroczystego
poświęcenia.
Do dziś jest
on
uroczyście
kultywowany
w Hiszpanii,
Meksyku, na
Filipinach i
w Polsce. W
naszym kraju
nadano temu
świętu
używaną do
dziś nazwę
święta Matki
Boskiej
Gromnicznej.
W tradycji
staropolskiej
nawiązuje
ono do
łacińskiego
festum
calendarium,
czyli
uroczystości
świec.
Polska nazwa
pochodzi od
słowa
„grom”, jako
że świeca
miała
osłaniać
domostwa
wiernych
przed
piorunami i
gromami.
Stąd też
świecę
zapalaną w
czasie burzy
nazwano
gromnicą.
Jej światło
miało też
chronić
przed
śnieżycami,
pożarem i
dzikimi
zwierzętami
(wilkami).
Znaczenie
gromnicy
jest też
inne. Świeca
towarzyszy
wiernym przy
chrzcie,
pierwszej
komunii oraz
śmierci.
Jest więc
symbolem
wiary.
Umierającemu
wkładano do
rąk
poświęconą
zapaloną
gromnicę.
Kończąc
życie,
wierny do
końca
pragnie, aby
światło
rozpraszało
ciemność i
zaprowadziło
go do Boga.
W tradycji
polskiego
ludu wierni
wracający z
kościoła
starali się
donieść
zapaloną
świecę do
domu, by
przy niej
„rozpalić”
domowe
ognisko,
czyli miłość
i zgodę.
Obchodzono
całą zagrodę
i na każdym
rogu
przyklękano,
aby złe moce
nie miały
dostępu do
zagrody i do
domu.
Powszechny
był zwyczaj,
że na belce
sufitowej
wypalano
świecą znak
krzyża.
Świece te
wyrabiano
dawniej w
domu, z
wosku
pszczelego.
Przed
zaniesieniem
do kościoła
często do
dziś
przystraja
się gromnice
sztucznymi
kwiatami i
kokardami. W
Lubelskiem
owija się je
lnem i
ozdabia
koralami lub
paciorkami.
Z pogody,
jaka jest w
dzień Matki
Boskiej
Gromnicznej,
gospodarze
wnioskują,
jak długo
będzie
trwała zima
i jakie będą
urodzaje. Z
dawien dawna
uważano
Matkę Boską
Gromniczną
za opiekunkę
zagród i
ludzi,
chroniącą
przed
napaścią
wilków. 2
lutego
kończy się
też okres
śpiewania
kolęd,
trzymania
żłobków i
choinek, a
zbliżają się
koniec
karnawału,
Środa
Popielcowa i
okres
wielkopostny.
Na
przestrzeni
wieków
artyści
przedstawiali
Ofiarowanie
na wiele
sposobów: od
tłumnych
scen,
łączących
obrzezanie
Jezusa z
oczyszczeniem
Maryi,
spotkaniem z
Symeonem z
pro-
cesją i
zapalonymi
świecami, do
trzyosobowej
grupy
składającej
się z Maryi
z
Dzieciątkiem
na ręku i z
kapłana.
Czerpiąc
inspirację z
legend
ludowych,
Piotr
Stachiewicz
na- malował
w latach
osiemdziesiątych
XIX w. cykl
obrazów
poświęconych
Matce
Boskiej
(część z
nich
znajduje się
w Muzeum
Narodowym w
Krakowie).
Wśród nich
jest też
związany ze
świętem
Matki
Boskiej
Gromnicznej
obraz
przedstawiający
Matkę Boską
odpędzającą
od chat
wygłodniałe
wilki. Pod
wpływem tych
dzieł,
niezwykle
wtedy
popularnych,
Marian
Gawalewicz
napisał
książkę
Królowa
niebios,
którą w 1894
r.
opublikowało
z
ilustracjami
Stachiewicza
warszawskie
wydawnictwo
Gebethner i
Wolff. Inni
polscy
artyści,
tacy jak
Teodor
Axentowicz,
Michał El-
wiro
Andriolli i
Wojciech
Grabowski,
poświęcili
temu
tematowi
swoje
rysunki i
grafiki.
Warto przy
okazji
wyjaśnić,
dlaczego w
ikonografii
tego święta
pojawia się
wilk. Nie
wynikało
to tylko z
dawnych
warunków
życia na
terenach,
gdzie
zwierzęta te
występowały
i były
groźne dla
człowieka.
Otóż luty
uważano
dawniej za
miesiąc
wilka.
Tradycje
tego sięgają
starożytności.
Pierwszym
miesiącem
kalendarza
rzymskiego
był marzec.
Przed nowym
rokiem
odbywano
obrzędy
oczyszczające
–w języku
łacińskim
februa –
stąd też
luty
otrzymał
miano
februarius.
Na
zakończenie
poświęćmy
nieco uwagi
znaczeniu
święta Matki
Boskiej
Gromnicznej.
Maryja
ofiarowała w
świątyni
Jezusa Bogu
i tym samym
doszło do
spotkania
dwóch
światów –
Starego i
Nowego
Testamentu.
Procesja z
płonącymi
świecami na
początku
liturgii
jest znakiem
kroczenia w
jedności z
Jezusem i w
blasku Jego
ewangelii.
Świece są
wyrazem
modlitwy i
radości.
Płomień
symbolizuje
Chrystusa –
światło
świata,
który tak o
sobie
powiedział:
„Ja jestem
światłością
świata, kto
idzie za
mną, nie
będzie
chodził w
ciemności,
lecz będzie
miał światło
życia” (Jan
8, 12).
Maryja
przekazuje
ludziom to
światło.
Wilki to zło
czyhające na
człowieka w
różnej
postaci we
współczesnym
świecie,
który
niszczy
naszą
wolność i
bezpieczeństwo
i czyni
ludzi
grzesznymi.
Zapalona
gromnica,
symbol
Chrystusa,
jest
pochodnią,
która ma
oświetlić
nam życie i
przeprowadzić
na „tamtą”
stronę. Jako
chrześcijanie
jesteśmy
uczniami
Jezusa.
Każdy z nas
ma
wyznaczoną,
specjalna
rolę w
niesieniu
światła
Chrystusa.
Jako jego
uczniowie
jesteśmy
powołani,
aby stać się
solą ziemi.
Światłem zaś
mają być
nasze
uczynki.
Gabriela
Banach –
Kielanowska
Źródło:
Dziennik
Polski
|