„Hajer jedzie do Dalajlamy”

To tytuł kolejnego spotkania w Centrum Sztuki Mościce, jakie odbyło się w ostatni piątek 15 lutego w ramach popularnego cyklu „…za horyzont domu”.  Tym razem gościem specjalnym był wędrujący górnik Mieczysław Bieniek, który jak mało kto z pewnością horyzont swojego domu przekroczył. Tytułowy hajer to Mieczysław Bieniek, rocznik 56’,  Ślązak z krwi i kości, przez 27 lat górnik przodowy z Kopalni Węgla Kamiennego „Wieczorek”. Być może w górnictwie pracowałby dłużej. Być może, gdyby nie wypadek z 2000 roku, w wyniku którego stracił wzrok w jednym oku. A wraz z nim stracił możliwość pracy pod ziemią. Wraz z tym, jak zawaliła się ściana kopalni, zawalił się cały jego dotychczasowy świat. - Chłopie, co ty płaczesz? Popatrz na te dzieci, które leżą w tym szpitalu, ich całe życie będzie wyglądać tak, jak teraz. Weź się za siebie, znajdź sobie jakąś pasję, i rób coś! – usłyszał od jednej z lekarek w szpitalu, w którym leżał po wypadku, i lamentował nad swoim losem. Posłuchał tej rady, i zaczął coś robić. Tak narodził się Mieczysław Bieniek – górnikopodróżnik, który podczas swoich wypraw stara się przede wszystkim dotrzeć do ludzi, ich świata, historii i serc. Przed każdą taką wyprawą prosi Boga o jedno. Żeby spotykać na swojej drodze dobrych ludzi – mówi.

Mieczysław Bieniek od 1971 roku, po ukończeniu technikum górniczego, pracuje jako górnik dołowy w kopalni KWK Wieczorek. Udziela się także jako ratownik górniczy. W sumie w górnictwie przepracował 27 lat. Za swoje osiągnięcia dla górnictwa zostaje odznaczony m.in. dwukrotnie Złotym Krzyżem Zasługi.

Zanim runął jego dotychczasowy świat, runęła ściana w kopalni "Wieczorek", gdzie pracował przez dwadzieścia siedem lat, jako górnik strzałowy. Dostał w tył głowy, nieprzytomnego przewieźli go do szpitala. Ocknął się po sześciu dniach. Niewiele pamiętał.

W ramach swoistej terapii psychicznej ruszył w świat. Najpierw do Indii, potem do kolejnych krajów azjatyckich, afrykańskich i  Ameryki Południowej. W sumie odwiedził kilkadziesiąt krajów na czterech kontynentach.

W 2006 roku na 50 urodziny wyruszył w kilkumiesięczną podróż lądową do Dalajlamy. W końcowej części tej drogi towarzyszył mu filmowiec Paweł Wysoczański. Z nakręconych materiałów powstał film dokumentalny „W drodze" którego fragmenty można było zobaczyć na mościckim spotkaniu.

W 2010 roku Bieniek wydał swoją pierwszą książkę „Hajer jedzie do Dalajlamy", będącą opisem zarówno całej wędrówki do Dalajlamy, jak i  wielu przygód z dzieciństwa, życia dorosłego, a przede wszystkim z  innych podróży azjatyckich. Książka będzie także dostępna na spotkaniu.

Elementem spotkania była także wystawa fotografii, którą oglądać będzie można w CSM do 14 marca.

A zaczęło się bardzo nietypowo. Wracając do domu ze szpitala, stanął przed witryną biura podróży. „Moskwa – Delhi” - brzmiała oferta biura podróży. Wszedł, kupił bilet. Żonie powiedział, że jedzie w polskie góry, odpocząć, nabrać dystansu, „zresetować się”. Spakował chleb, konserwę, kilka zupek w proszku. I pojechał. Tak zaczęła się jego przygoda, jego drugie życie. Zaczęło się szaleńczo, bez przygotowania, na wariackich papierach. I trwa do dzisiaj.

W trakcie swoich podróży odwiedził już 4 kontynenty. Afryka, Ameryka Południowa, Azja, Oceania – w sumie kilkadziesiąt krajów, setki wydarzeń, tysiące wspomnień. Tak jak to związane z pobytem w Afganistanie, w trakcie którego spalił… posterunek graniczny. W trakcie swoich podróży wypracowuje własny, niepowtarzalny styl zwiedzania świata – hajerstyle, polegający na docieraniu do miejsc trudno dostępnych, wyjątkowych, oryginalnych, rzadko odwiedzanych. Podróżując,  nieraz ucieka się do forteli, można by nawet powiedzieć oszustw – bo jak nazwać wręczanie łapówki nominałami, które w naszym kraju nie funkcjonują już od kilkunastu lat? Zawsze jednak, z wszystkich opresji udaje mu się wychodzić cało.

Pierwsze spotkanie z Mietkiem pamiętam jak przez mgłę. Jestem w Indiach, w hotelu czekam na połączenie telefoniczne do Polski, a tu jakiś facet użala się nad sobą,  że chory, słaby, nie ma pieniędzy, nie zna języka, kraju. Weź się w garść chłopie, przestań się mazać -- powiedziałam mu. Pozbierał się. Niesamowity gość. Ze swoją chorobą mógłby siedzieć w kapciach przed telewizorem, a on goni za światem – powiedziała o Mieczysławie Bieńku Anna Czerwińska, polska himalaistka, niedawny gość Centrum Sztuki Mościce.

Swoistym ukoronowaniem jego wojaży była wyprawa z 2006 roku, podczas której za punkt honoru postawił sobie spotkanie z Dalajlamą. I jak to typowy Ślązak, dopiął swego. Pojechał przez Ukrainę, Kazachstan, Kirgistan, Chiny, Pakistan, Afganistan. W końcu dotarł,  i wręczył zwierzchnikowi Tybetu pamiątkę – ręczną robótkę, haft z dwoma łabędziami.

Przygotował  w oparciu o materiały organizatorów -  Ryszard Zaprzałka

 
 

 tarnowski kurier kulturalny   tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny     tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny