Od
września rozpocznie swoją
działalność Rada
Artystyczna. Czy to oznacza
Pana powrót do Tarnowa?
Nie bardzo.
Moim miejscem zamieszkania
wciąż pozostaje Warszawa.
Mam jednak nadzieję, że moje
członkostwo w Radzie sprawi,
że uda mi się częściej
odwiedzać rodzinne miasto.
Jak dotąd moje wizyty w
Tarnowie wypadały głównie w
czasie świąt, czasem w
wakacje, gdy teatr z powodów
oczywistych nie gra. Teraz
będę próbował nadrabiać
artystyczne zaległości
zwiększając częstotliwość
tych wizyt.
Może
powrót na tarnowskie deski?
Nie sądzę.
Myślę, że nie ma do tego
powodu. Tarnowski Teatr ma
coraz lepszy zespół
aktorski, który wydaje mi
się coraz pełniejszą,
solidną grupą. Pani Dyrektor
zatrudniła wielu zdolnych
ludzi, którzy swoją energią
i talentem wsparli aktorów
występujących z powodzeniem
na tarnowskiej scenie od
lat. Uważam, że stały zespół
teatru jest po to, by to
właśnie on (przede
wszystkim) grał w
spektaklach repertuarowych,
a nie artyści gościnni.
Oczywiście zdarzają się
pomysły artystyczne, które
taką "mieszankę"
usprawiedliwiają, ale w moim
wypadku byłoby to dość
trudne organizacyjnie.
Jak to
jest kilkanaście lat temu,
jeszcze jako mały chłopiec
grać na scenie, a później
radzić nad jej kształtem
artystycznym?
Dziwnie. To
prawda. Ale to chyba
najlepszy dowód na to, że
"marzenia się spełniają".
Wtedy wymyśliłem sobie, że
teatr będzie moim życiem i
miałem ogromnie dużo
szczęścia, że tak się stało.
To wielka frajda móc patrzeć
na to miejsce, w którym
wszystko się zaczęło,
obserwować jak ono rozkwita
na nowo.
Wiele się
zmieniło w teatrze od
ówczesnego „Małego Księcia”.
Jakie wydarzenie lub osobę
wspomina Pan do dziś?
Zmieniło się
chyba wszystko, w końcu
teatr jest po generalnym
remoncie. :-) Na szczęście
zostało jeszcze kilka osób,
które niezmiennie pracują w
"Solskim". Podczas moich
sporadycznych wizyt na
widowni, wymieniamy uśmiechy
z ludźmi, którzy pamiętają
mnie z czasów debiutu. To
bardzo miłe, że po tylu
latach Panie Inspicjentki,
Suflerki, Panie z Obsługi
Widzów czy Administracji z
pewną życzliwością traktują
moją osobę. Wydarzeń było
wiele i wspomnień zostało
tyle, że starczyłoby na
książkę, nie wywiad... W
końcu oprócz "Małego
Księcia" była jeszcze
"Antygona", kabaret "Gelender
nocą", spektakle Teatru
Młodego Widza, Wieczory
Teatralne "Tuptusiów", a
wszystko w gmachu przy
Mickiewicza... Ale o tym
może innym razem. Do osób,
które najserdeczniej
wspominam, należą bez
wątpienia Pani Elżbieta
Kuzemko-Rausz, która była
odpowiedzialna za
przygotowanie wokalne obsady
"Małego Księcia" oraz Pan
Zygmunt Bałut, Inspicjent
rzeczonego spektaklu. Oboje
byli i są ludźmi o
nieprzeciętnej życzliwości,
wielkiej kulturze, gorącym
sercu, a przy tym ogromnej
cierpliwości i szacunku dla
wszystkich współpracowników,
nie wykluczając
dwunastoletnich debiutantów.
;-) Oboje też byli dla mnie
nieocenionym źródłem wiedzy
i umiejętności, gdy
poznawałem teatralne ABC...
Wracając
do zadań Rady. Co powinno
być grane w Tarnowie? Jaki
konkretny tytuł mógłby stać
się absolutnym przebojem?
To trudne
pytanie i wymaga dość
złożonej odpowiedzi.
Pierwszym determinującym
repertuar czynnikiem jest
fakt, że mimo licznych
zakusów, Teatr w Tarnowie ma
własny, stały zespół
aktorski. To duży prestiż,
ale i ogromne zobowiązanie,
bo przecież Ci ludzie muszą
grać, żeby się rozwijać. Nie
można więc prowadzić tu
tylko teatru impresaryjnego,
a zespół traktować jak "zło
konieczne". Fundamentalną
sprawą wydaje mi się także
świadomość, że to jedyny
profesjonalny teatr w
Tarnowie, w dodatku dotowany
przez Urząd Miasta, co ma
swoje oczywiste plusy
(budżet), ale jednocześnie
określa liczne zobowiązania
(np. funkcja edukacyjna,
rozliczanie z każdej wydanej
złotówki). Stara szkoła
dyrektorowania mówi, że
jeśli teatr jest jeden, to
wymusza pewien eklektyzm,
zróżnicowanie repertuaru. Do
"Solskiego" przychodzą
bardzo różni widzowie i
każdy z nich powinien w
ofercie teatru znaleźć coś
dla siebie - począwszy od
bajek dla dzieci, przez
realizacje oparte na
polskiej i obcej klasyce
dramatycznej, inscenizacje
lektur, spektakle muzyczne,
komedie, farsy, ale i
poezję, przedstawienia
trudniejsze, "wychowujące"
widzów, pokazujące
współczesne tematy,
zaangażowane społecznie,
wskazujące nowe nurty w
literaturze, sztuce
reżyserii, prapremiery
polskie i światowe,
spektakle, które mają szansę
na "życie festiwalowe",
projekty bardziej lokalne,
identyfikujące teatr z
miastem, regionem, produkcje
gościnne itd., itp.
Oczywiście można
eksperymentować, ale
doświadczenie uczy, że
bardziej sprawdza się
ewolucja niż rewolucja.
Myślę że mądra dyrekcja
Eweliny Pietrowiak i Rafała
Balawejdera jest najlepszym,
co tarnowskiej scenie mogło
się przydarzyć w tak
niełatwych dla teatru
czasach.
Źródło:
Tarnowski Teatr |