Hetman Jan Tarnowski
przyjął posłów sprawy węgierskiego
króla. Sytuacja, w jakiej znalazł
się Jan Zapolya, nie była godna
pozazdroszczenia. Sprawując swą
władzę od zaledwie kilku miesięcy,
prawie natychmiast musiał zmierzyć
się z przeciwnikiem i jednocześnie
pretendentem do tronu – Ferdynandem
Habsburskim. Hetman wiedział, że sam
król Zygmunt Stary próbował konflikt
załagodzić, a może nawet rozwiązać.
Starania te nie przyniosły skutku i
impas wywołany dwuwładzą, która
stała się faktem po koronacji i
Ferdynanda trwał w najlepsze.
Posłowie oczekiwali odpowiedzi.
Hetman Tarnowski namyślając się
doskonale wiedział, że sprawa jest
bardzo delikatna–z jednej strony
pomoc prawowicie wybranemu królowi,
z drugiej możliwe pretensje, które
prędzej czy później pojawią się ze
strony drugiego króla, członka
jednego z najpotężniejszych rodów
Europy, brata cesarza Karola V…
Zdecydował jednak–przyjmie Jana
Zapolyę jako swego gościa i udzieli
mu schronienia na zamku pod
Tarnowem. Węgierski król po pobycie
w zamku Odrzykoń w pod krośniańskim
Kamieńcu, gdzie przebywał w gościnie
u Mikołaja Kamienieckiego, mógł
skierować swój orszak do miejsca, o
którym wiedział, że tam ubędą mu
przynajmniej dwie troski – o
bezpieczeństwo i przynajmniej
tymczasową stabilizację. Możny i
wpływowy hetman Jan Tarnowski oddał
mu do użytku swoją tarnowską
siedzibę–górujący nad tarnowskim
grodem zamek na wzniesieniu nazwanym
od imienia świętego Marcina.
Szczodry gest hetmana
uzupełniła decyzja o wspomożeniu
królewskiego banity środkami z
podatków tarnowskich mieszczan.
Czegóż więcej mógł pragnąć teraz
węgierski król? Posiadając i
siedzibę, i dodatkowe środki na swe
utrzymanie, mógł zająć się tym, co
spędzało mu sen z powiek–powrotem do
swego kraju i zwyciężeniem
Ferdynanda, który na dobre zadomowił
się na węgierskim tronie. Sam hetman
Tarnowski w czasie pobytu
węgierskiego króla na tarnowskim
zamku, tak ze względu na swoje
rozliczne sprawy, jak i z uwagi na
„politykę”, nie przebywał w swoich
rodowych włościach. Mimo wszystko
musiał zachować pozory, które
wskazywałyby jedynie na jego
gościnność, a nie na bezpośrednie
sprzyjanie Janowi Zapolyi.
Tymczasem z i do
Tarnowa płynęły listy, posłańcy
przemierzali daleką drogą, niosąc
poselstwa od wygnanego króla,
szukającego poparcia i budującego
sytuację umożliwiającą pokonanie
Ferdynanda. Cały konflikt, który
rozpoczął się od koronacji Jana
Zapolyi w 1526 roku, w efekcie
decyzji węgierskiej szlachty o
wyborze „własnego”, a nie „obcego”
władcy, wymagał teraz zaangażowania
wielu stron, począwszy od władców
europejskich państw, po papieża.
Łamigłówka powiązań i interesów
rodów i frakcji politycznych zabrała
kilka miesięcy dyplomatycznych
starań. A nie mogło być łatwo– za
osadzeniem na tronie Ferdynanda
stały przecież interesy potężnych
Habsburgów.
Hetman Jan Tarnowski
podął kolejne działania, które już
zupełnie otwarcie świadczyć mogły o
wsparciu dla swego gościa. Pomoc
innych rodów nie była wielka,
jednakże znaleźli się i tacy, którzy
odpowiedzieli na wezwanie
Tarnowskiego i zawiązali
porozumienie, na mocy którego mieli
bronić króla Jana. By zebrać środki
na tę działalność, postanowiono
zgodnie najeżdżać i łupić niemieckie
i węgierskie majątki, których
właściciele sprzyjali, jakżeby
inaczej, Habsburgom. I na tym
jeszcze nie poprzestał hetman
Tarnowski. Podjęte przez niego
rozmowy z Zygmuntem Starym dały
pozytywny wynik–król poparł pomoc
Tarnowskiego, jaką ten okazywał
Zapoly i ,sporządzając list żelazny,
którego treść jednoznacznie
pozwalała na pobyt węgierskiego
monarchy na polskich ziemiach.
Poparcie króla dało zielone światło
do dalszych działań. Wkrótce pod
Tarnowem zaczęły formować się
oddziały, które miały wyruszać, by
„odbić” Węgry z rąk Ferdynanda
Habsburga. Na nic jednak nie zdałaby
się pomoc polskiej szlachty w
obliczu walki z przeciwnikiem tak
potężnym, jak ród Habsburgów.
Dlatego też Jan Zapolya podczas
pobytu w Polsce, nawiązał rozmowy z
potężnym sułtanem tureckim–Sulejmanem
Wielkim. W efekcie pertraktacji
zawarto układ: Jan uzna się
lennikiem tureckim w zamian za
zbrojną pomoc sułtana w obaleniu
habsburskiego stronnictwa
Ferdynanda… Z takimi gwarancjami Jan
Zapolya po pięciomiesięcznym pobycie
opuścił Tarnów i wraz z zebranym
żołnierstwem ruszył w kierunku
swojej ojczyzny.
Szlak pochodu
znaczyły zwycięstwa nad wojskami
Ferdynanda. Z drugiej strony na
Węgry wkroczyły wojska tureckie,
które po zdobyciu Budy w 1529 roku,
wywiązując się z zawartych z Zapolyą
układów, ogłosiły go władcą Węgier.
Tymczasem konflikt począł zataczać
coraz szersze kręgi. Ferdynanda
poparł jego potężny brat, cesarz
rzymsko-niemiecki , a jednocześnie
król Hiszpanii, Karol V Habsburg.
Rozpoczął się kilkuletni zbrojny
konflikt turecko-habsburski, w
którym w imieniu głównych
„zainteresowanych” pragnących korony
węgierskiej, a więc Jana Zapoly i i
Ferdynanda Habsburga, walczyła
Turcja i siły podległe Habsburgom.
Po blisko dziesięciu latach walk,
gdy sytuacja niewiele się
wyjaśniała, a sam sułtan wobec
przeciągającego się konfliktu zaczął
rozważać wcielenie części ziem
węgierskich do swego mocarstwa i
pozostawienia Zapolyi samego ze swym
problemem, ten, nie widząc innego
rozwiązania, podjął rozmowy z
Habsburgami.
Wynik „dogadania
się” obu stron był taki, że Jan
Zapolya objął władzę nad wschodnimi
ziemiami Węgier , a Ferdynand
pozostał na Zachodzie, mając „za
plecami” swego silnego brata i całe
Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu
Niemieckiego. Co więcej, jeśliby
Zapolya umarł bezpotomnie, a w
chwili zawierania układu nie miał
żony, a więc i oficjalnych dzieci,
podległe mu ziemie przechodziły pod
władztwo Ferdynanda. Kto wie, czy
może właśnie te ustalenia nie
zmotywowały Zapolyi, by w zaledwie
kilka miesięcy po zawarciu pokoju,
nie wstąpić w związek małżeński i to
z kim–z polską księżniczką, córką
Zygmunta Starego, Izabelą
Jagiellonką. Potomek, który narodził
się z tego związku, Jan Zygmunt,
pokrzyżował plany Habsburgów, stając
się prawowitym spadkobiercą korony
węgierskiej. Zaś jego matka,
Izabela, po śmierci swego męża,
wobec niepełnoletności syna,
sprawowała w jego imieniu rządy nad
wschodnią częścią państwa
węgierskiego.
I, jakby na to nie
patrzeć, wszystko zaczęło się w
Tarnowie.
Agata Żak
(Gazeta Krakowska) |