Ruiny
przeglądające się w wodach
Dunajca przypominają wciąż o
istotnej roli doliny tej
rzeki, która u początku
państwowości polskiej
służyła jako linia obronna,
a później przez wiele
wieków, jako szlak handlowy.
Jednakże Rożnów, Melsztyn,
Czchów, czy Czorsztyn to
zaledwie nikłe pozostałości
po dobrze rozwiniętej tutaj
sieci gródków i zameczków.
Po części legendarne, po
części prawdziwe są zapewne
historie o rycerzach –
osadnikach, którzy za
Bolesława Chrobrego
obsadzali brzegi dzikiej
wówczas rzeki. Dla władcy
istotne było utrzymanie tych
ziem, a w tym celu wystąpił
z ciekawą propozycją do
swojego rycerstwa: w zamian
za wybudowanie gródka
obronnego i skuteczne
bronienie okolicznych ziem,
władca nada na własność
obszary, których wielkość
będzie uzależniona od
skuteczności danego rycerza.
Pomimo wstępnych wydatków,
jakie ponieść musiał rycerz,
a więc m. in: wystawienia
grodu wraz z obwałowaniem,
budowy drogi, ewentualnie
mostów i grobli, okazja była
doskonała, skorzystało z
niej wielu ówczesnych wojów.
Dolina Dunajca, nie dość, że
była żyzna i ciągnął tędy
odwieczny szlak na południe
Europy, to jeszcze leżała „o
rzut kamieniem” od stolicy.
Jednym z takich rycerzy i
takich gródków były, leżące
niewiele ponad 15 km od
Tarnowa, Janowice (obecnie
gmina Pleśna). Powstała w XI
wieku i przez kolejne
pokolenia jej posiadacze
musieli dobrze przysłużyć
się królowi, gdyż wkrótce
otrzymali herb–Strzemię.
Stąd też zaczęto janowickich
właścicieli określać mianem
„strzemieńczyków”. I choć
czasy były niespokojne, „strzemieńczycy”
nie byli bez przerwy
zaangażowani w działania
wojenne, czy obronne. Dużą
część czasu zajmowało im
gospodarowanie i hodowla.
Inaczej być nie mogło, gdyż
w przeciwnym razie, rycerz
nie byłby w stanie utrzymać
ani rodziny, ani zapłacić
całkiem sporych podatków,
jakie musiał odprowadzać do
książęcej kiesy. Janowicka
ziemia była urodzajna, to
też majątek pięknie się
rozwijał. Jeszcze lepsze
czasy przyszły dla Janowic
za Kazimierza Wielkiego,
który nadał wsi prawo
magdeburskie. Wedle jednej z
„ustaw” tego prawa, w zamian
za wykarczowanie i
zagospodarowanie 20 ha
ziemi, właściciel otrzymywał
zwolnienie od podatku
na…20lat(!).Na marginesie,
szkoda że „nasi” rządzący
nie są w stanie zrozumieć,
że najlepszym bodźcem do
prawdziwego rozwoju jest
danie przysłowiowej wędki, a
nie rzucanie społeczeństwu
od czasu do czasu ochłapów
ryby. A jak wiemy, nie darmo
Kazimierz otrzymał przydomek
„wielki”. „Strzemieńczycy”,a
więc ród spod znaku
Strzemienia, przyjęli z
czasem nazwisko Chwalibogów.
Prawdopodobnie w XVI wieku
sprzedali oni swój majątek i
aż do XVIII wieku prze-
chodził on z rąk do rąk
znanych i mniej znanych
rodzin–Potockich, Jordanów,
Kłokowskich. Wsią i ziemią
zainteresowali się
ostatecznie Stadniccy,
rodzina której liczne
odgałęzienia osiedliły się
na dużym obszarze
tarnowsczyzny i sądecczyzny.
Pierwszy dwór nie był
zapewne ich dziełem.
Wystawić go musiał któryś z
poprzednich właścicieli z
rodziny Jordanów. Pozostały
po nim do dzisiaj kolebkowo
sklepione piwnice,
prawdopodobnie jedyne, co
było warte uratowania z
pierwotnych zabudowań. W
zapiskach z czasów
Stadnickich znajdujemy:
„stajnie do folwarku
należące dwie, słomą
pokryte, złe i stare”, „izba
przy kaplicy z dachem
pobitym, zła, pochodząca z
XVII w.”, „dwór drewniany,
wokoło tynkowany, a lamus
murowany”. Przed Stadnickim
stanęło więc zadanie
wybudowania nowego domu.
Zajęło się tym małżeństwo
hr. Felicjana i Karoliny
Stadnickich i w 1830 roku
dwór został oddany do
użytku. Z czasem posiadłość
poczęła nabierać ciekawego
wyglądu. Dodano dwa
ryzality–„przybudówki”, o
wyglądzie obronnych baszt.
Całość przebudowano w stylu
neogotyckim z końcem XIX
wieku, łącząc główną bryłę
dworu (który od przebudowy
zaczęto nazywać pałacem) ze
stojącą opodal wieżą. Ową
przewiązkę wykorzystano
później jako oranżerię.
Pałac od momentu powstania
prezentował się wyjątkowo
okazale i oryginalnie.
Stadniccy zadbali by dwór, a
później już pałac, otaczał
reprezentacyjny park,
któremu nadano charakter
krajobrazowy. Dodatkową
atrakcją był staw oraz
specjalnie usypany kopiec,
zwieńczony altaną. Alejki
prowadziły pomiędzy grupami
drzew, można też było
natknąć się na dworską
kaplicę, z której dziś
pozostały jedynie ruiny.
Dosyć nietypowe i ciekawe
zarazem są dalsze losy
majątku.
Z końcem XIX
wieku Stadniccy się go
bowiem pozbywają. Pałac
kupuje Michalina Włyńska,
następnie Wolf Krzeczunowicz,
zaś w 1907 roku właścicielem
staje się Aleksander
Kobylański. Przez długi
okres Janowice nie mają
stałego gospodarza, co może
dziwić, gdyż pałac
prezentuje się wspaniale.
Dochodzi w końcu do tego, że
mocno podupadły majątek
zostaje przejęty przez Skarb
Państwa (w 1921 roku)i
wystawiony jako obiekt do
dzierżawy. Przez okres
dwudziestolecia
międzywojennego niewiele się
zmienia, a tuż po wojnie
Janowice, jak każdy inny
majątek, zostają
skonfiskowane i trafiają do
puli obiektów, które państwo
lekką ręką rozdaje na
szkoły, poczty i urzędy.
Janowice trafiają niezbyt
dobrze. Przez kilkanaście
lat w pałacu funkcjonuje
szkoła, która eksploatuje
obiekt rabunkowo,
przyczyniając się do jego
dewastacji. Szczęście w
nieszczęściu, że udało się
uniknąć drastycznych
przebudów pałacu, tudzież
postawienia „klocka” z płyty
tuż obok historycznego
budynku. Sytuację ratuje
przejęcie janowickiego
pałacu przez uczelnię
wyższą–Politechnikę
Krakowską. Obiekt ma pełnić
funkcje reprezentacyjne i
rekreacyjne. Udaje się
doprowadzić do remontu–dziś
wygląd zewnętrzny pałacu na
pierwszy rzut oka niczym nie
różni się od neogotyckiego
założenia. I co ciekawe, po
raz pierwszy wystawiony w
latach międzywojennych na
dzierżawę pałac, do dzisiaj
funkcjonuje w ten właśnie
sposób. Obiektem – od kilku
lat–zarządza były prezydent
Tarnowa, Mieczysław Bień. Do
pałacu najłatwiej dojechać
kierując się z Tarnowa w
stronę Krakowa. Na
skrzyżowaniu ul. Krakowskiej
i ul. Koszyckiej, skręcamy w
lewo. Dojeżdżamy do
Rzuchowej i kierujemy się w
stronę Zakliczyna. Wspinamy
się na leśne wzgórze w
okolicach Szczepanowic.
Dalej główną drogą wzdłuż
lasu, aż osiągniemy szczyt
wzniesienia nieopodal
Lubinki. W tym miejscu
spotykają się drogi z kilku
kierunków. Kierujemy się
drogą główną, mijając po
prawej stronie przystanek
PKS-u. Kręta droga prowadzi
nas w dół, aż do Janowic. W
okolicach centrum
miejscowości powinniśmy już
widzieć zabudowę pałacu
górującą nad wsią.
Agata Żak
(Gazeta Krakowska)
Kazimierz
Wielki nadał Janowicom prawo
magdebur- skie. Jedna z jego
„ustaw” mówiła o tym, że w
zamian za wykarczowanie i
zagospodarowa- nie 20
hektarów ziemi właściciel
otrzymywał zwol- nienie od
podatku na aż 20 lat. |