Jak „strzemieńczycy” Janowice na chwałę królestwa zakładali

Piękny pałac otoczony parkiem leży niewiele ponad 15 km od centrum Tarnowa

Pałac w Janowicach od 1967 r. jest własnością Politechniki Krakowskiej. Obecnie zarządza nim b. prezydent Tarnowa Mieczysław Bień.

Ze strategicznej roli doliny Dunajca zdawali sobie sprawę już piastowscy władcy. Dzika, górska rzeka, przedzierająca się przez stojące jej na przeszkodzie zwały wzgórz, potworzyła w wielu miejscach malownicze i urwiste przełomy. Kilkanaście kilometrów przed Tarnowem, zanim jeszcze rzekę uregulowano i wzięto w ryzy za pomocą jezior zaporowych, Dunajec wciąż jeszcze potrafił pokazać „zęby”. To na tym właśnie odcinku, i dalej–w górę rzeki, ze względu na bardzo dogodne warunki obronne, powstało wiele zameczków i gródków.

 

Ruiny przeglądające się w wodach Dunajca przypominają wciąż o istotnej roli doliny tej rzeki, która u początku państwowości polskiej służyła jako linia obronna, a później przez wiele wieków, jako szlak handlowy. Jednakże Rożnów, Melsztyn, Czchów, czy Czorsztyn to zaledwie nikłe pozostałości po dobrze rozwiniętej tutaj sieci gródków i zameczków. Po części legendarne, po części prawdziwe są zapewne historie o rycerzach – osadnikach, którzy za Bolesława Chrobrego obsadzali brzegi dzikiej wówczas rzeki. Dla władcy istotne było utrzymanie tych ziem, a w tym celu wystąpił z ciekawą propozycją do swojego rycerstwa: w zamian za wybudowanie gródka obronnego i skuteczne bronienie okolicznych ziem, władca nada na własność obszary, których wielkość będzie uzależniona od skuteczności danego rycerza. Pomimo wstępnych wydatków, jakie ponieść musiał rycerz, a więc m. in: wystawienia grodu wraz z obwałowaniem, budowy drogi, ewentualnie mostów i grobli, okazja była doskonała, skorzystało z niej wielu ówczesnych wojów. Dolina Dunajca, nie dość, że była żyzna i ciągnął tędy odwieczny szlak na południe Europy, to jeszcze leżała „o rzut kamieniem” od stolicy. Jednym z takich rycerzy i takich gródków były, leżące niewiele ponad 15 km od Tarnowa, Janowice (obecnie gmina Pleśna). Powstała w XI wieku i przez kolejne pokolenia jej posiadacze musieli dobrze przysłużyć się królowi, gdyż wkrótce otrzymali herb–Strzemię. Stąd też zaczęto janowickich właścicieli określać mianem „strzemieńczyków”. I choć czasy były niespokojne, „strzemieńczycy” nie byli bez przerwy zaangażowani w działania wojenne, czy obronne. Dużą część czasu zajmowało im gospodarowanie i hodowla. Inaczej być nie mogło, gdyż w przeciwnym razie, rycerz nie byłby w stanie utrzymać ani rodziny, ani zapłacić całkiem sporych podatków, jakie musiał odprowadzać do książęcej kiesy. Janowicka ziemia była urodzajna, to też majątek pięknie się rozwijał. Jeszcze lepsze czasy przyszły dla Janowic za Kazimierza Wielkiego, który nadał wsi prawo magdeburskie. Wedle jednej z „ustaw” tego prawa, w zamian za wykarczowanie i zagospodarowanie 20 ha ziemi, właściciel otrzymywał zwolnienie od podatku na…20lat(!).Na marginesie, szkoda że „nasi” rządzący nie są w stanie zrozumieć, że najlepszym bodźcem do prawdziwego rozwoju jest danie przysłowiowej wędki, a nie rzucanie społeczeństwu od czasu do czasu ochłapów ryby. A jak wiemy, nie darmo Kazimierz otrzymał przydomek „wielki”. „Strzemieńczycy”,a więc ród spod znaku Strzemienia, przyjęli z czasem nazwisko Chwalibogów. Prawdopodobnie w XVI wieku sprzedali oni swój majątek i aż do XVIII wieku prze- chodził on z rąk do rąk znanych i mniej znanych rodzin–Potockich, Jordanów, Kłokowskich. Wsią i ziemią zainteresowali się ostatecznie Stadniccy, rodzina której liczne odgałęzienia osiedliły się na dużym obszarze tarnowsczyzny i sądecczyzny. Pierwszy dwór nie był zapewne ich dziełem. Wystawić go musiał któryś z poprzednich właścicieli z rodziny Jordanów. Pozostały po nim do dzisiaj kolebkowo sklepione piwnice, prawdopodobnie jedyne, co było warte uratowania z pierwotnych zabudowań. W zapiskach z czasów Stadnickich znajdujemy: „stajnie do folwarku należące dwie, słomą pokryte, złe i stare”, „izba przy kaplicy z dachem pobitym, zła, pochodząca z XVII w.”, „dwór drewniany, wokoło tynkowany, a lamus murowany”. Przed Stadnickim stanęło więc zadanie wybudowania nowego domu. Zajęło się tym małżeństwo hr. Felicjana i Karoliny Stadnickich i w 1830 roku dwór został oddany do użytku. Z czasem posiadłość poczęła nabierać ciekawego wyglądu. Dodano dwa ryzality–„przybudówki”, o wyglądzie obronnych baszt. Całość przebudowano w stylu neogotyckim z końcem XIX wieku, łącząc główną bryłę dworu (który od przebudowy zaczęto nazywać pałacem) ze stojącą opodal wieżą. Ową przewiązkę wykorzystano później jako oranżerię. Pałac od momentu powstania prezentował się wyjątkowo okazale i oryginalnie. Stadniccy zadbali by dwór, a później już pałac, otaczał reprezentacyjny park, któremu nadano charakter krajobrazowy. Dodatkową atrakcją był staw oraz specjalnie usypany kopiec, zwieńczony altaną. Alejki prowadziły pomiędzy grupami drzew, można też było natknąć się na dworską kaplicę, z której dziś pozostały jedynie ruiny. Dosyć nietypowe i ciekawe zarazem są dalsze losy majątku.

Z końcem XIX wieku Stadniccy się go bowiem pozbywają. Pałac kupuje Michalina Włyńska, następnie Wolf Krzeczunowicz, zaś w 1907 roku właścicielem staje się Aleksander Kobylański. Przez długi okres Janowice nie mają stałego gospodarza, co może dziwić, gdyż pałac prezentuje się wspaniale. Dochodzi w końcu do tego, że mocno podupadły majątek zostaje przejęty przez Skarb Państwa (w 1921 roku)i wystawiony jako obiekt do dzierżawy. Przez okres dwudziestolecia międzywojennego niewiele się zmienia, a tuż po wojnie Janowice, jak każdy inny majątek, zostają skonfiskowane i trafiają do puli obiektów, które państwo lekką ręką rozdaje na szkoły, poczty i urzędy. Janowice trafiają niezbyt dobrze. Przez kilkanaście lat w pałacu funkcjonuje szkoła, która eksploatuje obiekt rabunkowo, przyczyniając się do jego dewastacji. Szczęście w nieszczęściu, że udało się uniknąć drastycznych przebudów pałacu, tudzież postawienia „klocka” z płyty tuż obok historycznego budynku. Sytuację ratuje przejęcie janowickiego pałacu przez uczelnię wyższą–Politechnikę Krakowską. Obiekt ma pełnić funkcje reprezentacyjne i rekreacyjne. Udaje się doprowadzić do remontu–dziś wygląd zewnętrzny pałacu na pierwszy rzut oka niczym nie różni się od neogotyckiego założenia. I co ciekawe, po raz pierwszy wystawiony w latach międzywojennych na dzierżawę pałac, do dzisiaj funkcjonuje w ten właśnie sposób. Obiektem – od kilku lat–zarządza były prezydent Tarnowa, Mieczysław Bień. Do pałacu najłatwiej dojechać kierując się z Tarnowa w stronę Krakowa. Na skrzyżowaniu ul. Krakowskiej i ul. Koszyckiej, skręcamy w lewo. Dojeżdżamy do Rzuchowej i kierujemy się w stronę Zakliczyna. Wspinamy się na leśne wzgórze w okolicach Szczepanowic. Dalej główną drogą wzdłuż lasu, aż osiągniemy szczyt wzniesienia nieopodal Lubinki. W tym miejscu spotykają się drogi z kilku kierunków. Kierujemy się drogą główną, mijając po prawej stronie przystanek PKS-u. Kręta droga prowadzi nas w dół, aż do Janowic. W okolicach centrum miejscowości powinniśmy już widzieć zabudowę pałacu górującą nad wsią.

Agata Żak  (Gazeta Krakowska)

Kazimierz Wielki nadał Janowicom prawo magdebur- skie. Jedna z jego „ustaw” mówiła o tym, że w zamian za wykarczowanie i zagospodarowa- nie 20 hektarów ziemi właściciel otrzymywał zwol- nienie od podatku na aż 20 lat.

 

 tarnowski kurier kulturalny   tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny     tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny