Jak Tatarzyn dotarł do Więckowic

Dwór w niewielkiej miejscowości pod Wojniczem należał do słynnej rodziny Jordanów.

 

Niewielki, przysadzisty dwór w położonych niedaleko Wojnicza Więckowicach, skrywa się w blisko dwustuletnim parku. Wystawił go dla swej rodziny Aleksander Jordan, z słynnej familii Jordanów, która swój początek miała wziąć od Tatarzyna wiernie służącemu polskiemu królowi, Leszkowi Czarnemu. Leszek Czarny uwielbiał ponoć polowania. W granice Rzeczpospolitej właśnie weszły oddziały mongolskie i szykowała się wojna. Koniecznie trzeba było zaopatrzyć się w mięso, książę skwapliwie skorzystał więc z nadarzającej się okazji. Wraz ze świtą zagłębił się w puszczę sandomierską, tropiąc tura.

U boku Leszka Czarnego służył Tatarzyn, doskonały tropiciel i zwiadowca. Zaraz też ruszył on przodem, by wybrać dogodną drogę za kluczącym po leśnych ostępach zwierzęciem. Niespodziewanie natknął się na swych rodaków, którzy wiedząc o polowaniu polskiego władcy, postanowili urządzić zasadzkę. Chytry Tatarzyn tak sprytnie poprowadził rozmowę, że wrogi oddziałek wziął go za sprzymierzeńca i już cieszył się na możliwość zorganizowania zasadzki. Tatarzyn miał wytropić Polaków i wskazać dokładną do nich drogę. Tymczasem on czym prędzej powrócił do króla i oznajmił o niebezpieczeństwie. W dowód wdzięczności, król postanowił wiernemu słudze dać cokolwiek sobie zażyczy. Ten zaś poprosił o królewską trąbę myśliwską. Leszek Czarny w swej hojności podarował Tatarzynowi trzy takie trąby i szlachectwo, którego dowodem był herb przedstawiający trzy trąby. Tatarzyn, którego zwano również Ordyńcem, czy też Ordynem, założył ród, a nazwisko wkrótce ustaliło się w swoim brzmieniu ostatecznie – w taki sposób miał zapoczątkować się ród Jordanów.

Ta stara rodzina zapuściła korzenie również na ziemi tarnowskiej. Dwie jej odrębne gałęzie osiedliły się, jedna w Zakliczynie, druga w Więckowicach. Gałąź zakliczyńska posiadała swego czasu również zamek melsztyński. Do majątku więckowickiego przynależała także Roztoka. Pierwszy dwór mógł istnieć w Więckowicach już w XVI w. Musiał być drewniany, powstał w czasie kiedy majątek trafił w ręce Jordanów.

Istniejący do dziś dwór to dzieło XIX-wieczne. Zbudowała go Apolonia Jordanowa w latach 50., bądź nieco wcześniej jej ojciec, Aleksander. Trzy dekady później dwór został nieco rozbudowany. Wciąż jednak zachował niewielkie rozmiary. Parterową, wyjątkowo „zgrabną” bryłę o pięknych proporcjach, nakrywa czterospadowy dach. Ponad werandą widać rodowy herb – trzy trąby. Więckowice nigdy nie były dużym majątkiem, a z początkiem II wojny światowej obejmowały niewiele więcej poza granice wsi. Pomimo to prosperowały dobrze i we wspomnieniach z tamtego czasu znajdujemy świadectwa na to, że pomimo trudów wojny, ówczesna właścicielka, Maria z Horodyskich, nigdy nie szczędziła pomocy sąsiadom.

Antoni Stadnicki wspomina: „Byliśmy tam na przykład prawie każdej niedzieli zapraszani na obiad; polami, omijając szosę szło się piętnaście minut (z Wielkiej Wsi – przyp. aut.). Obiady były znakomite!”. Pamiętano również o potrzebach wyższych: „nie brakło takich, którzy arcyhojnie łożyli na cele narodowe, społeczne i charytatywne (…) z różnych przesłanek wiadomo, że Jordanowie dawali sporo – jednym pieniądze, drugim obiady, wszystkim serce i tą jedyną atmosferę swego domu, w której polskość i europejskość znakomicie się uzupełniały.”

Jedną z osób, którym Jordanowie pomogli, była Maria z Leszczyńskich Mittelstaedt.: 11 listopada 1939 r. wieczorem właścicielkę Lisewa wraz ze schorowaną matką i bratem Niemcy wywieźli do Konina. Po wielodniowej tułaczce Maria trafiła do Tarnowa, została zaproszona do Więckowic przez p. Jordanów. Obie panie Marie, przyjaźniły się do końca życia. Dwór z parkiem znajdują się w dobrym stanie, ale dzieci ostatniej właścicielki, pani Marii, nigdy tu nie wróciły. Majątek miał przejąć Adam, który studiował rolnictwo w Belgii. Obie córki, Zofia i Maria, ukończyły uznawaną przed wojną za elitarną, szkołę Sióstr Sacre Coeur w Zbylitowskiej Górze. Starsza Zofia wyjechała do Warszawy, gdzie otworzyła dom mody. Po wojnie przeniosła się do Paryża. To w dużej mierze dzięki niej dwór w Więckowicach ocalał. Udało jej się, jeszcze od władz PRL, wykupić rodzinny majątek. Przekazała go swemu bratankowi Tomaszowi, który zajął się domem rodzinnym ojca.

Agata Żak  (Gazeta Krakowska)

 

 tarnowski kurier kulturalny   tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny     tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny