Odszedł
kolejny
wielki
luminarz
polskiej
kultury.
Jerzy
Nowak,
wybitny
polski
aktor,
teatralny i
filmowy,
lecz także
pedagog i
pisarz,
zmarł
wczoraj po
południu
(wtorek 26
marca) w
jednym z
warszawskich
szpitali.
Miał 89 lat.
Ten
pochodzący z
pobliskiego
Brzeska mag
teatru,
podobnie jak
była
Krystyna
Feldman, był
niedościgłym
mistrzem
tzw.
drugiego
planu, w
swoim
bogatym
dorobku miał
szereg
zapadających
głęboko w
pamięć
charakterystycznych
ról („Brat
naszego
Boga”,
„Wiedźmin”,
„Quo vadis"),
głównie
Żydów
(„Ziemia
Obiecana”,
„Lista
Schindlera”),
i wszelkiego
rodzaju
postaci
odrażających
swoją fizys
–
gestapowców,
szpiegów
(serial
„Czarne
chmury”),
zdrajców i
wyrzutków,
żyjących na
marginesie.
W ostatnich
latach
mogliśmy
oglądać go w
"Rysie"
Michała Rosy
i w
amerykańskim
filmie
biograficznym
"Dzieci
Ireny
Sendlerowej".
Warto przy
tej okazji
przypomnieć
związki
Jerzego
Nowaka z
tarnowskim
teatrem za
czasów
dyrekcji
Ryszarda
Smożewskiego.
Gościnnie
prezentował
wówczas
monodram na
podstawie
„Apelacji”
Jerzego
Andrzejewskiego,
entuzjastycznie
przyjmowany
przez
tarnowską
widownię. I
nie tylko. W
tamtych
złotych
czasach
Solskiego
byłem m.in.
kierownikiem
sceny
objazdowej
teatru i z
mistrzem
Jerzym
spędziłem
wiele
tygodni w
tzw.
objeździe.
Organizowałem
mu występy,
spotkania z
widownią,
załatwiałem
przejazdy,
noclegi i
mogę z pełną
odpowiedzialnością
stwierdzić,
że był
wielkim
aktorem nie
tylko w
Krakowie czy
Warszawie
ale także w
Sanoku i
Jędrzejowie.
Na zawsze
zapamiętam
nasze
wspólne
biesiadowanie,
nocne
Polaków
rozmowy i
kameralne
(zazwyczaj
po północy),
„brzdąkanie”
pana Jerzego
na
gitarze….Odszedł
mądry i
dobry
człowiek,
wielki
artysta i
przyjaciel.
|
Jak na
prawdziwego
artystę
przystało
nie bał się
żadnych,
nawet
najbardziej
ekstremalnych
wyzwań. Oto
w roku 2005
dowiedziawszy
się o swojej
rzekomo
nieuleczalnej
chorobie
postanowił
swoje zwłoki
zapisać w
testamencie
Collegium
Medicum
Uniwersytetu
Jagiellońskiego,
gdzie mają
zostać
spreparowane
w
formalinie.
I zrobił o
tym film! W
2007 roku
młody
krakowski
reżyser
Marcin
Koszałka
nakręcił o
tej
nietypowej
śmierci
Istnienie,
film
wzbudzający
tyleż
zachwytów,
co
kontrowersji.
Pomimo, iż
nie znosi
wizyt w
filmowych
„salonach
piękności”
(klejenia
bród, wąsów
i wszelkiego
innego
paskudztwa),
w niedawno
zakończonym
słowackim
filmie
„Latający
Cyprian”,
którego
akcja toczy
się w XVII
wieku i
gdzie zagrał
ponad 100 –
letniego
przeora
benedyktynów,
poddawał się
codziennej
ponad 2,5
godzinnej
charakteryzacji.
Ponoć ze
znakomitym
efektem. Po
raz ostatni
wystąpił na
deskach
Starego
Teatru w
Krakowie 9
lutego,
grając rolę
Hirsza
Singera w
spektaklu Ja
jestem Żyd z
"Wesela" wg.
prozy Romana
Brandstaettera.
Bohaterem
sztuki jest
Hirsz
Singer,
karczmarz z
Bronowic
Małych,
który
znalazł się
wraz z żoną
i córką na
weselu poety
Lucjana
Rydla i
został
uwieczniony
przez
Stanisława
Wyspiańskiego
w "Weselu".
To tym
spektaklem ,
granym
nieprzerwanie
od 994 roku
(w
październiku
2011 odbyło
się 600.
przedstawienie),
wszedł do
historii
polskiego
teatru. Ze
spektaklem
tym gościł
także w
Tarnowie.
Jerzy Nowak
urodził się
20 czerwca
1923 w
Brzesku.
Podczas
wojny
walczył w
partyzantce.
W 1948
ukończył
Państwową
Szkołę
Dramatyczną
w Krakowie.
Po latach,
już jako
aktor
krakowskiego
Teatru
Starego,
został jej
wykładowcą.
Debiutował w
1949 w
krakowskim
Teatrze
Młodego
Widza, a
potem grał w
Teatrze im.
Stanisława
Wyspiańskiego
w Katowicach
(1949-55).
Do 1974 roku
był aktorem
Narodowego
Starego
Teatru,
gdzie
stworzył
wiele
niezapomnianych
kreacji,
m.in.
Grabarza w
"Hamlecie"
Williama
Szekspira
(1956),
Berengera w
"Nosorożcu"
Eugene'a
Ionesco
(1961), Pana
Młodego w
"Weselu"
Stanisława
Wyspiańskiego
(1963),
Pankracego w
"Nie-Boskiej
komedii"
Zygmunta
Krasińskiego
(1965), Aria
Lejbę w
"Zmierzchu"
Isaaka Babla
(1969),
Solomona w
"Cenie"
Artura
Millera
(1970). W
latach
1974-92
Jerzy Nowak
występował w
Teatrze im.
Słowackiego,
kreując
m.in. role:
Dantona w
"Sprawie
Dantona"
Stanisławy
Przybyszewskiej
(1975),
Wojewody w
"Mazepie"
Juliusza
Słowackiego
(1977),
tytułową
rolę w
"Hiobie"
według
Księgi Hioba
(1982).
Nowak
pracował pod
kierunkiem
najwybitniejszych
twórców
polskiego
teatru m.in.
Tadeusza
Kantora,
Jerzego
Grotowskiego,
Lidii Zamkow,
Andrzeja
Wajdy,
Jerzego
Jarockiego,
Konrada
Swinarskiego.
„Zagrał
setki ról.
On nie
wyobrażał
sobie w
życiu
niczego
innego niż
być aktorem
i grać.
Kochał to"
- powiedział
PAP Tadeusz
Malak, który
wyreżyserował
spektakl "Ja
jestem Żyd z
Wesela"
według
tekstu
Romana
Brandstaettera
i
partnerował
w tej
inscenizacji
Jerzemu
Nowakowi.
Od 1989 r.
Jerzy Nowak
był żonaty z
Marią
Andruszkiewicz-Nowak,
zmarłą 8
sierpnia
2010 i było
to jego
drugie
małżeństwo.
W czerwcu
nestor
polskiego
aktorstwa
skończyłby
90 lat.
Jesienią
2009
nakładem
Wydawnictwa
Austeria
ukazała się
biografia
Jerzego
Nowaka,
Książka o
miłości,
napisana
wspólnie z
żoną, która
w lutym 2010
uhonorowana
została
Nagrodą
Krakowska
Książka
Miesiąca.
Promował ją
także w
Centrum
Sztuki
Mościce.
Za swoje
wybitne
kreacje
sceniczne
był
wielokrotnie
wyróżniany,
między
innymi
otrzymał
nagrodę na
XVIII
Opolskich
Konfrontacjach
Teatralnych
w Opolu za
rolę Żyda w
"Weselu"
Stanisława
Wyspiańskiego
w reżyserii
Andrzeja
Wajdy w
Starym
Teatrze, a
także
nagrodę na
IV
Ogólnopolskim
Festiwalu
Teatrów
Jednego
Aktora we
Wrocławiu za
monodram
"Prawdziwa
obrona
Sokratesa
Kostasa
Varnalisa",
również w
Starym
Teatrze w
Krakowie. W
2008 roku
został
uhonorowany
Złotym
Medalem
"Zasłużony
Kulturze
Gloria Artis".
Trzeba
myśleć o
życiu, a nie
o śmierci.
Marcin
Koszałka,
reżyser
filmu
"Istnienie",
w którym
oglądaliśmy
Jerzego
Nowaka
wspomina:
- Jedną
rzecz mogę
powiedzieć z
pewnością:
dzięki
Nowakowi na
pewno możemy
mniej bać
się śmierci.
Ta podróż
filmowa,
którą
odbyłem z
Jerzym
Nowakiem
wiele mi
uświadomiła.
To był film
o życiu, a
nie o
śmierci.
Jerzy Nowak
uważał, że
najważniejsze
jest życie,
ślad, czyn,
a nie
śmierć, ani
ciało, o
którym
mówił, że to
kawał
truchła. Dla
niego
znaczenie
miało to, co
po sobie
zostawił -
role
teatralne,
filmowe i
ten film, w
którym
pozostawił
kawał
swojego
serca. To
było
poruszające
i dające do
myślenia.
Nowak
udowadniał,
że trzeba
myśleć o
życiu, a nie
o śmierci.
Czuły na
prawdę nie
tylko
ludzką, ale
także
sceniczną.
-
Zapamiętam
Jerzego jako
wspaniałego
człowieka,
bo chyba to
jest
najważniejsze,
niezwykle
utalentowanego
aktora,
człowieka
pełnego
ciepła,
szacunku dla
sceny i dla
kolegów.
Jako
uczciwego
artystę,
który nie
uznawał
chałturzenia,
ani żadnej
formy
nieuczciwości
w stosunku
do pracy,
ponieważ był
niezwykle
zaangażowany
w swój
zawód. Nie
cierpiał
brutalnego
zachowania i
brutalności
tych czasów
- wspomina
Anna Polony.
-
Jerzy był
ponadto
przeinteligentnym
i
przedowcipnym
mężczyzną,
który w
uroczy
sposób
uwodził, czy
kokietował
kobiety.
Pamiętam jak
zawsze, gdy
graliśmy
spektakl
"Damy i
huzary", w
którym ja
grałam
Orgonową, a
on Grzesia,
za kulisami
mówił
"Haniu,
pokaż mi
kolanko!",
po czym
komentował:
"O! Jakie
ładne to
kolanko!".
Był erudytą,
znał
doskonale
kilka
języków i
tysiące
anegdot.
Zawsze gdy
wyjeżdżaliśmy
na pokazy
gościnne ze
spektaklami
lubiłam
siadać koło
niego, by
móc ich
posłuchać.
Jerzy był
bardzo czuły
na prawdę
nie tylko
ludzką, ale
także
sceniczną. I
myślę, że
odszedł
bardzo
pięknie,
zagrawszy
tyle
wspaniałych
ról.
Zostanie
zachowany
przez widzów
i przez
kolegów w
bardzo
serdecznej i
wdzięcznej
pamięci.
Ryszard
Zaprzałka |