 |
Czasami coś
napiszę, coś
przeczytam, ale nie
przejmujcie się, nie
biorę tego na
poważnie - tak
charakteryzował
siebie na blogu,
który namiętnie
pisał. Właśnie mija
pierwsza, zupełnie
nie zauważona,
rocznica śmierci
Jerzego Reutera -
wybitnego
tarnowskiego
prozaika i poety,
autora słuchowisk
radiowych i
dramaturga,
dziennikarza i
wielkiego pasjonata
historii Tarnowa.
Wezwany wieczorem,
odszedł na
niebiański dyżur, z
którego nie ma
niestety powrotu, we
wtorek 25 kwietnia
2012 r. Przez wiele
lat się
przyjaźniliśmy i
współpracowaliśmy.
To nie miało prawa
się zdarzyć. Ciągle
nie przyjmuje tego
do wiadomości.
Jeszcze w piątek
gwarzyliśmy przy
browarku… Jeszcze w
poniedziałek
rozmawialiśmy.
Jeszcze we wtorek
otrzymałem od niego
ostatni tekst. A we
środę rano
dowiedziałem się, że
Jurka już nie ma…
Miał dopiero 56 lat
i tyle jeszcze dróg
do przebycia,
ścieżek do
wydeptania… spraw do
odkręcenia,
dogadania…z ludźmi,
z Bogiem… na ziemi i
w Niebie.
Wypełniając niejako
testament przyjaźni
i pamięć o Nim
utrwalić
postanowiliśmy
najbliższy Kolejny
Bardzo Kulturalny
Poniedziałek
(29.04.)
organizowany przez
portal tkk w klubie
studenckim
„Przepraszam”
poświęcić Jerzemu
Reuterowi. Wspominać
go będą znajomi i
przyjaciele m.in.
Ewa Stańczyk – dyr.
MBP, Antoni Sypek –
historyk, Zbigniew
Mirosławski - poeta.
|
Urodził się 19
kwietnia 1956 w
Sanoku. Dwadzieścia
jeden lat później
debiutował na łamach
„Tygodnika
Kulturalnego” .
Publikował między
innymi w „Akcencie”,
„Portrecie”,
„Wyspie”
„Aspiracjach”, „Kozirynku”,
„Znaj” – piśmie
Stowarzyszenia
Autorów Polskich, „Midraszu”,
w „New Light
Times”, „Kurierze
galicyjskim – Lwów”,
„Rzeczpospolitej
Kulturalnej –
Londyn”, „Polish
Daily News” – USA,
”Przeglądzie
Australijskim” oraz
w kwartalniku
literacko-artystycznym
„Szafa”, gdzie
pełnił funkcję
redaktora działu
prozy i zastępcy
redaktora
naczelnego. Także w
„Cegle" "Enigmie",
"Polskim Podziemiu
Kulturalnym". Był
znanym recenzentem
„Forum
Prozatorskiego”. Został
nominowany do
nagrody głównej
Międzynarodowego
Festiwalu Opowiadań
– 2009, w tym też
roku ukazały
się Jego internetowe
„Opowiadania”. Przez
lata związany był z
tarnowskimi
„Aspiracjami”
(periodyk MBP),
redagowanymi przez
znanego poetę
Zbigniewa
„Leszczyca”
Mirosławskiego.
Debiutem książkowym
Jurka był zbiór
opowiadań „Zdrada”,
wydany 2007 roku
przez Miejską
Bibliotekę Publiczną
im. Juliusza
Słowackiego w
Tarnowie. A w
planach miał kolejne
książki, projekty
wydawnicze i
redaktorskie. Był w
świetnej, bodajże
szczytowej formie
intelektualnej...
Spłodził syna, nie
wiem czy zasadził
swoje drzewo, na
pewno nie zbudował
domu...
Przez
ostatnie lata bywał
w naszej "burkowo –
blogowej” redakcji
tkk niemalże
codziennym gościem.
Godzinami
dyskutowaliśmy,
spieraliśmy się i
wracaliśmy
wspomnieniami do lat
młodości – durnych i
chmurnych… Obaj po
przejściach. Obaj z
przeszłością. Każdy
ze swoim garbem
życiowych klęsk i
bagażem doświadczeń
ciążącym z biegiem
lat, z biegiem dni,
coraz bardziej. Był
jednym z filarów
naszego kuriera, na
łamach którego
regularnie
publikował swoje
wywiady z ludźmi
tarnowskiej kultury,
opisywał znane
postacie tarnowian,
pitavale i
felietony…
Przed
lat połączyła nas
wspólna praca w
tarnowskim teatrze i
pierwsze literackie
wtajemniczenia.
Potem na wiele lat
straciliśmy się z
oczu. Jurek zbierał
do swojego plecaka
tułacza życiowe
doświadczenia, m.in.
uzależnień,
odrzucenia przez
swoich najbliższych,
braku stałej pracy,
bezdomności,
bieszczadzkiej
biedy… niczym
Stachura, Wojaczek,
Janek Rybowicz i
tylu innych poetów
„przeklętych”. Ale
cóż, taka jest cena
uprawiania sztuki
prawdziwej, własnej,
odrębnej… Mało kto
wiedział, że Jurek
także poza pisaniem
wierszy, również
rzeźbił, malował…
Potem
zaczął się jego
wielki powrót, a
może odwrót, do
świata zwykłych
zjadaczy chleba,
których swoją
twórczością
literacką chciał w
aniołów przemieniać…
Próbował
uporządkować swoje
życie osobiste,
znaleźć jakąś stałą
pracę, jakąkolwiek…
Tak nawiązał
namówiony przeze
mnie kontakt z
tarnowskim oddziałem
Gazety Krakowskiej,
której w krótkim
czasie stał się
najbardziej
rozpoznawalną w
Tarnowie twarzą.
Przez cztery
ostatnie lata był
stałym
współpracownikiem
„Gazety Tarnowskiej”
- piątkowego dodatku
do „Gazety
Krakowskiej”. Spod
jego ręki wyszło
niemal dwieście
tekstów poświęconych
historii Tarnowa,
160 Pitawali
Tarnowskich i
kilkadziesiąt
ostrych jak brzytwa
felietonów
opisujących
tarnowską
rzeczywistość.
Czytelnicy
szczególnie cenili
Jego teksty
parahistoryczne, w
których odsłaniał
tajemnice Tarnowa i
jego mieszkańców. Do
redakcji często
dzwoniły osoby
poruszone Jego
opowieściami.
Miał
swoje dobre dni w
ostatnich latach.
Pisał i
interweniował,
wytykał szalone
pomysły polityków, w
tym i naszych
lokalnych, utrwalał
ludzi i wydarzenia.
To dzięki niemu
odrestaurowano i
oznaczono cmentarz
wojenny nr 202 przy
ulicy MB Fatimskiej,
zrównany z ziemią w
latach 60., w
okresie PRL.
Niespodziewana
śmierć przerwała Mu
pracę nad sztuką
teatralną o
tarnowskich Żydach i
książką -
kryminałem, którego
akcja rozgrywać się
miała w Tarnowie
przełomu XIX/XX
wieku.
Był
wśród nas i nagle go
zabrakło. Nie do
wiary, że żylaki w
przełyku mogą zabić
człowiek, okazało
się, że mogą.
Pęknięty żylak
spowodował krwotok,
po którym zawieziono
go do szpitala. Tam
jakoś zaklipsowano
owe żylaki, ale
kolejny krwotok
spowodował śmierć.
Czyż tak się umiera?
Czy tak mu było
pisane, odejść przed
ostatnim zakrętem
życia? Przecież nie
miał jeszcze 60 lat.
Dopiero zaczął się
cieszyć życiem,
które go dotąd nie
rozpieszczało, a
które i on często,
jak to bywa w
młodości, nie za
bardzo szanował.
Tak na naszych
oczach umierają
legendy, które staną
się nimi dopiero
teraz.
Van
Gogha nikt nie uczył
malarstwa, podobnie
jak Utrilla.
Stachury czy
Wojaczka nikt nie
uczył pisać. Jurek
miał dar Boży do
pisania. W
starożytności
sądzono, że jeśli
bogowie pocałują
niemowlę w głowę,
będzie filozofem,
jeżeli pocałuję w
usta, będzie wielkim
mówcą, jeśli w oczy,
będzie artystą,
jeżeli pocałują w
rączkę, będzie
poetą. Niechybnie
Jerzego pocałowano w
maleńką rączkę,
bowiem miał wielki
dar do pisania. Dar,
którego, jak to
często bywa, nie do
końca wykorzystał,
zaś jego pisanie
teraz dopiero
nabiera sensu.
Ryszard Zaprzałka
|