Tak
najkrócej
mogłaby
brzmieć
recenzja
najnowszej
premiery w
Solskim
danej 27
marca w
Międzynarodowym
Dniu Teatru,
27 marca o
godzinie
18.00. Tym
razem było
to
przedstawienie
lalkowe dla
dorosłych
„Szwejk. Na
tyłach” w
reżyserii
Adama
Walnego,
będące
interpretacją
słynnej
powieści
Jaroslava
Haska
„Przygody
dobrego
wojaka
Szwejka".
Główny
bohater,
grany przez
Jerzego
Pala,
prowadzi
swoją
narrację za
pomocą
ożywionych
postaci z
powieści,
głównie
lalek –
plecaków
(witryn).
Jak na
święto ludzi
sceny
przystało,
zgodnie z
wieloletnią
tradycją,
poprzedziło
go
odczytanie,
by nie rzec
„wydukanie”
okolicznościowego
orędzia
przez
jednego z
młodych
aktorów
tarnowskiego
teatru,
który
sprawiał
wrażenie
jakby czytał
ten ważny
tekst po raz
pierwszy… .
Nowa
tarnowska
premiera to
spektakl
tyleż
awangardowy
co
pretensjonalny.
Takie
skrzyżowanie
Kantora z
Hanuszkiewiczem,
tyle, że to
wszystko już
było. Ze
sceny wiało
nudą i
sztampą, z
którą nie
byli w
stanie
poradzić
sobie
aktorzy
jeżdżący na
i czym się
dało – m.in.
dziecinnym
rowerku,
hulajnodze
oraz
rolkach.
Szkoda, że
nie
wykorzystano
szansy
rozgrywania
akcji w
kilku
planach, że
źle
ustawiono
światła, co
pozbawiło
lalki życia,
że aktorzy
nie
wiedzieli co
i jak grać,
że…. Co do
jednego,
wszyscy byli
zgodni,
takich lalek
– plecaków
(większych
od aktorów)
jeszcze na
tarnowskiej
scenie nie
było. Duże,
animowane
przez
aktorów
lalki
wykonał (ale
nie ożywił)
autorską
techniką
reżyser
spektaklu,
Adam Walny,
jeden z
najwybitniejszych
twórców tego
typu teatru
w Polsce.
Tyle, że
tarnowscy
widzowie
zupełnie się
na jego
wyrafinowanej
sztuce nie
poznali,
nudzili się
i
przysypiali
(przynajmniej
na
premierze).
A i brawka
na końcu
były jakieś
takie
anemiczne,
jakby
wymuszone i
grzecznościowe.
Tym bardziej
zasadnym
staje się
pytanie – po
co? oraz dla
kogo? cały
ten
lalkarski
ikonostas
rodem z
muzeum
teatru. Boć
nie dla
dzieci,
młodzieży, a
już na pewno
nie dla
dorosłych,
więc… Moim
skromnym
zdaniem cała
para poszła
w
przysłowiowy
gwizdek. I
tak powstał
knot, gniot
oraz Pal,
któremu
serdecznie
współczuję
tego, co
musiał
zrobić ze
swoim
Szwejkiem.
Aliści może
się mylę i
nie znam,
stąd tryb
przypuszczający
w pierwszym
zdaniu
niniejszej
„recenzji”.
Ujmuję ją w
cudzysłów,
bowiem być
może
prawdziwsza
jest ta
opublikowana
w Gazecie
Krakowskiej
(całość
poniżej).
|
Szwejk Adama
Walnego jest
inny od
naszych
wyobrażeń o
wojaku.
Wspaniała
scenografia,
doskonała
muzyka,
aktorzy
dający z
siebie
wszystko…
Staram się
bywać na
spektaklach
Adama
Walnego od
czasu, kiedy
zostałem
zaproszony
na festiwal
do Gliwic.
Tam miałem
okazję, a
raczej farta
zobaczyć
„Prometeusza”.
Powiem
krótko –
pozytywny
wstrząs. Na
premierę
„Szwejka na
tyłach”
dostałem się
trochę „na
lewo” i w
ostatniej
chwili.
Warto było
ruszyć się z
Krakowa.
Adaptacja
prozy Haszka
pod jego
ręką to jak
esencja
dobrej kawy.
Scenografia
znowu
„czaruje” i
zaczyna
zahaczać o
współczesną
klasykę
teatru.
Nawet nie
teatru
lalek, ale
Walny
Teatru.
Takiej
dyscypliny
stylistycznej,
ujętej
„grubą
kreską”
lalek,
kostiumów(widać,
że Monika
Malicka-
Kusak
świetnie się
z reżyserem
rozumie) i
rekwizytów,
jak zwykle u
niego
szalonych
pełnych
zaskoczeń.
Wszystko w
sposób
prosty i
zdyscyplinowany
wpisane w
dużą scenę.
Osobną ale
za to
świetną,
dojrzałą i
profesjonalną
zaletą
spektaklu
jest muzyka
(co
Pierończyk
to
Pierończyk),
która, co
rzadkie w
teatrze, nie
jest tłem
akcji,
zapchajdziurą
czy
zabijaniem
nudy.
Kompozytor
upodmiotowił
ją, tak, że
scala i
prowadzi
spektakl
dźwiękami.
Kto
spodziewa
się
epokowego
grania ten
będzie
kontent
–„pulpit” mu
opadnie!
Wreszcie
aktorzy.
Aktorzy
dramatyczni
Solskiego
pracujący z
lalkami?!
Animujący
je?! I
jeszcze poza
nimi grający
swoje
konkretne
role!
Spisali się
bardzo
dobrze.
Należy
dodać, że w
takiej
kolejności –
Mariusz
Szaforz,
Tomasz
Piasecki,
Aleksander
Fiałek,
Ireneusz
Pastuszak,
Bogumiła
Podstolska-Kras
i inni.
Szkoda
tylko, że
Jerzy Pal
grający
Szwejka/Haszka,
a będący –
jak się o
nim mówi –
specjalistą
od bajek,
jakby z
innej bajki
był, bliżej
fikcji niż
Pana Haszka.
Szkoda, bo
poetyka
całości,
taka słodko
- gorzka,
traci przez
niego
proporcje.
No, ale to
dopiero
premiera i
wierzę, że
Jerzy Pal
oczyści się
z
„zarzutów”?
Dobrze, że
Adam Walny
łączy swój
autorski
teatr z
teatrem
dramatycznym
(w tej
kwestii
pewnie
ciężkiej
robocie, jak
podsłuchałem
w kuluarach,
dopomógł mu
Marek
Zięba), to
się sprawdza
z pożytkiem
dla teatru i
widza
oczywiście.
Nie ma
miejsca na
to, by
opisywać to,
co
zobaczyłem.
Jednym
słowem –
szacunek za
tę inność”.
Warto
skonsumować.
Ja czkawki
nie mam.
Powinni się
Państwo
przekonać
,że da się
połączyć
kuchnię
czeską
(literatura)
z kuchnią
polską
(teatr).
Smakuje
wybornie!
Remigiusz
Król
Adam Walny
jest
absolwentem
wydziału
Reżyserii
Teatru Lalek
Akademii
Teatralnej w
Warszawie,
stypendystą
Ministra
Kultury i
Dziedzictwa
Narodowego.
W swoich
pracach
penetruje
różne
tradycje
teatru
lalki, maski
i przedmiotu
w warunkach
studyjnych,
estradowych
i ulicznych.
Używa lalki
również poza
sceną - w
edukacji,
terapii i
sztuce
performance.
Jest
laureatem
kilkudziesięciu
nagród
przyznawanym
twórcom
teatru lalek
w Polsce i
za granicą.
Reżyser
tarnowskiego
przedstawienia
w swojej
interpretacji
kładzie
nacisk na
wieloaspektowość
postaci
Szwejka -
ten wpisuje
się w
tradycję
ludowych,
często
bezimiennych
bohaterów
popularnych,
obecnych
przez wieki
na targach,
bulwarach i
w karczmach.
Skupia się
na opowieści
prowadzonej
przez
Szwejka, na
jego
narracji,
która
zawiera w
sobie
bogactwo
świata,
którego
Szwejk
doświadczył
- przede
wszystkim w
postaci
ludzi,
których
spotkał na
swojej
drodze.
Szwejk w
spektaklu
Adama
Walnego to
autor
opowieści z
życia
wziętych
figur, które
są jego
ukochaną
widownią -
obserwują i
komentują
jego
opowieść.
Niezależnie
od tego, co
mówią i
piszą inni,
uważam, że
cały ten,
może i
plastycznie
wysmakowany,
lalkowy
ikonostas
zajmujący
całą
przestrzeń
sceny
niczemu nie
służy. Jest
ekspozycją,
jako żywo
przypominającą
muzeum
lalek. I
nijak nie
ożywiają jej
rodem z
Kantora
maszyny –
podesty i
miotający
się na nich
tak dobrzy
aktorzy, jak
Mariusz
Szaforz. A
już zupełnym
nieporozumieniem
jest postać
wojskowego
kapelana
grana przez
niedoświadczonego
młokosa,
którego
wygląd i
aktorska
maniera
obdziera z
resztek
wiarygodności
tę ważną
Haskową
postać.
Podobnym
nieporozumieniem
są postaci
jeżdżące na
czym się da
– dziecinnym
rowerku,
hulajnodze
czy
deskorolce…
A już
zupełnym
reżyserskim
kuriozum są
lalkarskie
wersje
kanarka,
kota i psa,
który w
dodatku
dosłownie
olewa
(obsikuje) i
nie tylko…
widownię
oraz jej
poczucie
smaku i
humoru To
wszystko już
było, np.
motocykle
marki Honda
jeżdżąc po
scenie w
słynnej
„Balladynie”
Adama
Hanuszkiewicza,
tyle że,
dokądś
zmierzały,
czemuś
służyły…
Ta cała
artystyczna
maskarada,
pardon –
awangarda, z
całym
szacunkiem
dla uznanego
dorobku A.
Walnego, być
może byłaby
na miejscu w
Krakowie lub
innej
teatralnej
metropolii,
gdzie jest
wiele
teatrów i
widzów –
koneserów,
ale nie w
naszym
powiatowym
miasteczku z
jednym
teatrem i
garstką
widzów… .
Goszczący w
przeddzień
tarnowskiej
premiery w
Solskim ze
specjalnym
wykładem
„Wy mnie
jeszcze nie
znacie!"
znany
krakowski
szwejkolog
Leszek Mazan
podkreślał
wielkość
Jaroslava
Haška i
wpływ jego
literatury
na kulturę
czeską i
europejską.
– To
szczególny
rok – 130
rocznica
urodzin i 90
rocznica
śmierci
najlepszego
humorysty,
Jaroslava
Haška.
Tarnowski
Teatr jako
jedyny w
Polsce
zauważył i
uczcił tę
postać –
powiedział.
Historia
powstania
opowiadań, a
także samej
postaci jest
bardzo
ciekawa. –
28-letni
dziennikarz
wraca późnym
wieczorem do
swojego domu
w Pradze i
zabiera się
za
opowiadanie.
Macza pióro
w kałamarzu
i nadaje mu
tytuł
„Idiota w
kompanii”...
Nie skończył
tego
opowiadania,
zasnął, a
jego żona
znalazła tę
kartkę,
schowała ją
i w ten
sposób
uratowała
życie
„Idioty”,
który
przybrał
imię Szwejka
– opowiadał
Leszek
Mazan. Są
trzy
hipotezy
powstania
tej
niezwykłej
postaci.
Pierwsza z
nich mówi,
że Hašek
wzorował się
na znajomym
szewcu, inna
że na synu
dozorcy domu
publicznego,
który
czasem, po
wieczorach w
gospodzie,
odwiedzał.
Jeszcze inni
uważają, że
Józef Szwejk
jest
ulepiony z
wielu
autentycznych
postaci.
Pierwszy raz
„Szwejka”
wystawiono
na deskach
teatru
praskiego w
1921 r.
Później
przeniesiono
go do opery,
a z biegiem
lat na
ekrany kin i
telewizorów.
W Polsce w
rolę Szwejka
wcielił się
m. in. Jerzy
Stuhr, który
grał go w
17-odcinkowym
serialu.
Spektakl,
który
proponuje
tarnowski
Teatr to
autorskie
spojrzenie
Adama
Walnego na
literaturę
Jaroslava
Haška. –
Wiadomo, że
jako
człowiek
teatru
lalek,
teatru
przedmiotu
szukałem w
języku
literatury
miejsca na
język
takiego
teatru.
Pomyślałem
sobie, że
publiczność
może pojawić
się na
scenie w
postaci
publiczności
lalkowej,
która jest
ożywiona
przez
aktorów.
Jeśli chodzi
o lalki to
są to
plecaki.
Szwejk był
podróżnikiem,
więc myślę,
że taka
lalka mu się
spodoba
– powiedział
na
konferencji
prasowej
reżyser
spektaklu.
Dlaczego na
deskach
Solskiego
zagości
literatura
czeska w
odsłonie
lalkowej? -
Chcemy,
aby
repertuar
naszego
teatru był
zróżnicowany,
aby
reżyserzy,
którzy się
pojawiają
także
różnili się
od siebie, a
tarnowscy
widzowie
zobaczyli
coś zupełnie
innego, stąd
pomysł na
spektakl
plastyczny
–
powiedziała
Ewelina
Pietrowiak,
dyrektor
artystyczna
tarnowskiego
Teatru. –
Widziałam
wcześniej
kilka
niezwykle
interesujących
spektakli,
które łączą
plan lalkowy
i plan żywy.
Dlatego od
początku
starałam się
zaprosić
tutaj
reżysera-plastyka.
Dowiedziałam
się, że Adam
Walny –
reżyser,
lalkarz,
mieszka w
Ryglicach
pod Tarnowem
i
postanowiliśmy,
że
wyreżyseruje
on coś w
tarnowskim
Teatrze.
Daliśmy mu
wolną rękę,
odnośnie
tytułu,
wybrał
„Szwejka” i
choć nie do
końca
oczekiwałam
takiej
propozycji,
to później
okazało się,
że to była
dobra
decyzja
– dodała.
Oprócz
nowości w
postaci
nietypowych
lalek (są
one większe
od aktorów),
obsadzie
towarzyszy
zespół
muzyczny w
składzie:
Roman
Bartnicki (suzafon),
Józef
Partyka
(puzon),
Andrzej Król
i Arkadiusz
Płaneta
(trąbka).
Autorem
muzyki jest
kompozytor –
Adam
Pierończyk.
–
Propozycja
instrumentów
padła ze
strony
reżysera
spektaklu, a
ja bez
protestu
dostosowałem
się, bo
wiem, że
taki zestaw
pasuje do
tego
spektaklu.
Za wszelką
cenę
chciałem
uciec od
muzyki
marszowej,
ponieważ
jestem
muzykiem
jazzowym
– powiedział
kompozytor.
Jerzy Pal,
który w
spektaklu
gra Szwejka,
podkreśla
ważną rolę,
którą pełnią
pozostali
aktorzy. –
Czuję się
bardzo
komfortowo,
mając
wspaniałych
kolegów i
koleżanki,
którzy
odgrywają
swoje
postaci na
scenie. Ja
jestem
komentatorem,
opowiadaczem,
łączę ten
cały świat,
ale to moi
koledzy, ich
role i
postacie,
bardzo
groteskowe i
ciekawie
zagrane,
powodują, że
Szwejk
opowiada
rzeczy,
które są
ponadczasowe.
A czy nam
się to
udało? Mam
nadzieję, że
widzowie
zobaczą to
na scenie
–
powiedział.
Reszta jest
milczeniem.
Ryszard
Zaprzałka
|