Koniec Sanguszków w Gumniskach. Wielka ucieczka księcia do Brazylii

Kończąc cykl opowiadający o najciekawszych dworach ziemiańskich regionu tarnowskiego, wypada wspomnieć o Gumniskach i księciu Romanie Sanguszko, który swój pałac opuścił już w pierwszych dniachwrześnia1939 roku. 1września,rocznicowoporaz 74. przypomniał wybuch II wojny światowej. Wertując historię majątków regionu tarnowskiego, a przede wszystkim losy ich właścicieli, prawie zawsze trafiamy na granicę dat1939 - 1945, za którą nie ma już nic, albo to, co pozostało, jest ledwie cieniem przedwojennej świetności.

Na statku, który płynął do Brazylii, z Romanem były jego dzieci oraz... Julian Tuwim i Jan Lechoń.

 
 
 

 

 

Jak nożem uciął, znikają rodziny od pokoleń zamieszkujące te same gniazda rodowe, niknie wielowiekowa tradycja. W bardzo skromnej resztce pozostały domy, a czasem już tylko ruiny. Żaden z opisanych w cyklu wakacyjnym majątków, nie oparł się przemianom, które nadeszły wraz z wydaleniem prawowitych gospodarzy. Wielu z nich podjęło walkę z Niemcami, a później z Rosjanami. Trafiali do obozów koncentracyjnych, ginęli w walce, albo wiedli biedne życie, ukrywając się przed prześladowaniami wymierzonymi przez nową władzę w „arystokratów”.

Jednym z najbardziej znanych i najmajętniejszych właścicieli ziemskich był w Polsce międzywojennej Roman Władysław Stanisław Antoni książę Lubartowicz Sanguszko. W ówczesnym „rankingu bogaczy” plasował się w okolicach trzydziestej pozycji. Nic dziwnego, jego główne majątki – w Gumniskach oraz w Podhorcach, liczyły po kilka tysięcy hektarów ziemi. A do tego dochodziły przecież jeszcze pomniejsze nieruchomości – w Krakowie, Warszawie, browar, cegielnia „Konstancja”, młyn „Roman”, tartak parowy „Rudy”, stadnina koni arabskich, nie wspominając o gromadzonych przez wieki dziełach sztuki, czy wspaniałej bibliotece, zawierającej niezwykle cenne pozycje.

Być może wczesna utrata ojca (Eustachy Sanguszko zmarł, gdy Roman miał zaledwie dwa lata) i późniejsze wychowanie jedynaka przez matkę, sprawiło, że młody dziedzic Gumnisk dość długo wkraczał w dorosłość, wykazując sporą niefrasobliwość i niewielki zapał do zarządzania majątkiem. Największym jednak zmartwieniem matki, księżnej Konstancji Sanguszkowej było „lekkoduchostwo” syna, który odrzucał wszelkie próby zmierzające do wyswatania go z odpowiednią panną.

Jeszcze do niedawna starsi mieszkańcy Tarnowa wspominali księcia Romana, jako „postrzelonego” młodzieńca, rozbijającego się po drogach miasta i okolic wspaniałymi automobilami (które stanowiły jego wielką miłość). Na drugim miejscu u księcia Romana były polowania, a nieco później konie arabskie, których hodowlę (uchodzącą za jedną z najlepszych na świecie!), założył w latach 30.

Wspomnimy tu tylko krótko o mezaliansie, który popełnił książę, pierwszy raz na prawdę się zakochując. Zauroczyła go bowiem kobieta, która nie posiadała odpowiedniego(wedle panujących wówczas jeszcze norm) pochodzenia. Pani Wanda Krynicka była ponadto starsza od księcia Romana, a co więcej zamężna z pracującym w Zakładach Azotowych inżynierem Krynickim, z którym miała córeczkę Barbarę. Ostatecznie wygrała miłość – pani Krynicka otrzymała rozwód, a kiedy już spodziewała się dziecka, doszło do ślubu. Mariaż ten nigdy nie został uznany przez księżnę Konstancję, która stanowczo nie chciała mieć do czynienia z małżonką syna. Niezbyt długo jednak Wanda dzieliła matkę i syna–niedługo po porodzie zmarła, pozostawiając mężowi maleńkiego synka Piotra.

Wspominając o tym wydarzeniu z życia księcia Romana, warto zauważyć, jak bardzo zmieniła go ta tragedia. Stracił wszak pierwszą, może jedyną, prawdziwą miłość, pozostając sam z dwójką dzieci. Również ciężar odpowiedzialności za majątek powoli zaczynał spoczywać na jego barkach – księżna Konstancja z racji wieku nie mogła wszystkiego już trzymać żelazną ręką, jak dotychczas.

Wiadomość o przekroczeniu przez wojska niemieckie zachodnich granic Polski lotem błyskawicy dotarła i do Tarnowa. Książę błyskawicznie sporządził testament, który powierzył tarnowskiemu notariuszowi. Wszak wielką niewiadomą był dalszy przebieg działań wojennych, choć nikt przecież nie spodziewał się ataku z drugiej strony, od wschodu…

Przewidując prędkie zakończenie konfliktu i być może pomoc sprzymierzonych państw, książę Roman ruszył do Podhorzec. Wraz z nim pojechały dzieci – malutki Piotr, Barbara –córka Wandy, opiekunka dzieci, Anna Ordykowa, kierowca Władysław Bryg i Arczył Bek Jedigaroff, pełnomocnik. Pośpiech był wskazany, Niemcy zajęli Tarnów już 8 września. Pozostająca w gumniskim pałacu księżna Konstancja musiała przyjąć Niemców, którzy wszakże pozwolili pozostać właścicielce na miejscu. Tymczasem książę Roman zaledwie kilka dni spędził w Podhoreckim zamku.

Wieść o sowieckiej ofensywie nie dawała cienia nadziei. Należało natychmiast uciekać. Gdzie? Tego nikt nie potrafił powiedzieć. Pozostać tu oznaczało zginąć. Czyż nie z rąk sowietów zginął ojciec chrzestny księcia, Roman Damian Sanguszko? Wówczas,w1917 roku, osiemdziesięcioletniego starca wywleczono na podwórze jego własnego domostwa i haniebnie zakatowano, choć właściwsze byłoby określenie zaszlachtowano. Książę Roman miał przy tym pod opieką dwójkę dzieci. Mała karawana aut i ciężarówek, do których zapakowano naprędce najcenniejsze dzieła sztuki z zamku oraz te zabrane z Gumnisk, ruszyła w kierunku granicy węgierskiej. Podhorce zostały zajęte przez Armię Czerwoną18 września.

Tułaczka książęcego konwoju trwała kilka miesięcy i wiodła przez Jugosławię, Włochy, Hiszpanię i Portugalię. Wieść o sukcesach Niemiec i o zajęciu Francji ostatecznie przekonała Romana Sanguszkę o potrzebie opuszczenia kontynentu europejskiego. W stołecznym porcie Portugalii, Lizbonie, wsiadł na pokład „Angoli” wraz z wszystkimi, z którymi opuścił we wrześniu Gumniska. Ich celem była Brazylia, odległy, egzotyczny kraj południowoamerykański. Na ląd zeszli 5 sierpnia 1940 roku. Wraz z księciem na statku znalazł się Jan Lechoń i Julian Tuwim, który swym nieocenionym talentem poety ,nakreślił w kilku słowach przebieg podróży: Noc w noc, a było ich piętnaście, Tłukłem się chwiejnie po okręcie, Nurzany w gwiazd,  I fal odmęcie… Pięść własna była mi poduszką, A kołdrą futro Niedźwiedzicy, I piłem mleko Niedźwiedzicy, Lub whisky z Leszkiem I Sanguszką.

Książę Roman Sanguszko zmarł w Sao Paulo, 27 września 1984 r. Miał 83 lata. Pochowano go na cmentarzu w dzielnicy Morumbi. Tym samym, gdzie niemal dokładnie10 lat później, po tragicznym wypadku na torze Imola pod Bolonią, spoczął inny miłośnik prędkości, wy- bitny kierowca, trzykrotny mistrz świata Formuły 1, Brazylijczyk Ayrton Senna.

Agata Żak  (Gazeta Krakowska)

 

 tarnowski kurier kulturalny   tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny     tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny