|
Jak
nożem
uciął,
znikają
rodziny
od
pokoleń
zamieszkujące
te
same
gniazda
rodowe,
niknie
wielowiekowa
tradycja.
W
bardzo
skromnej
resztce
pozostały
domy,
a
czasem
już
tylko
ruiny.
Żaden
z
opisanych
w
cyklu
wakacyjnym
majątków,
nie
oparł
się
przemianom,
które
nadeszły
wraz
z
wydaleniem
prawowitych
gospodarzy.
Wielu
z
nich
podjęło
walkę
z
Niemcami,
a
później
z
Rosjanami.
Trafiali
do
obozów
koncentracyjnych,
ginęli
w
walce,
albo
wiedli
biedne
życie,
ukrywając
się
przed
prześladowaniami
wymierzonymi
przez
nową
władzę
w
„arystokratów”.
Jednym
z
najbardziej
znanych
i
najmajętniejszych
właścicieli
ziemskich
był
w
Polsce
międzywojennej
Roman
Władysław
Stanisław
Antoni
książę
Lubartowicz
Sanguszko.
W
ówczesnym
„rankingu
bogaczy”
plasował
się
w
okolicach
trzydziestej
pozycji.
Nic
dziwnego,
jego
główne
majątki
– w
Gumniskach
oraz
w
Podhorcach,
liczyły
po
kilka
tysięcy
hektarów
ziemi.
A do
tego
dochodziły
przecież
jeszcze
pomniejsze
nieruchomości
– w
Krakowie,
Warszawie,
browar,
cegielnia
„Konstancja”,
młyn
„Roman”,
tartak
parowy
„Rudy”,
stadnina
koni
arabskich,
nie
wspominając
o
gromadzonych
przez
wieki
dziełach
sztuki,
czy
wspaniałej
bibliotece,
zawierającej
niezwykle
cenne
pozycje.
Być
może
wczesna
utrata
ojca
(Eustachy
Sanguszko
zmarł,
gdy
Roman
miał
zaledwie
dwa
lata)
i
późniejsze
wychowanie
jedynaka
przez
matkę,
sprawiło,
że
młody
dziedzic
Gumnisk
dość
długo
wkraczał
w
dorosłość,
wykazując
sporą
niefrasobliwość
i
niewielki
zapał
do
zarządzania
majątkiem.
Największym
jednak
zmartwieniem
matki,
księżnej
Konstancji
Sanguszkowej
było
„lekkoduchostwo”
syna,
który
odrzucał
wszelkie
próby
zmierzające
do
wyswatania
go z
odpowiednią
panną.
Jeszcze
do
niedawna
starsi
mieszkańcy
Tarnowa
wspominali
księcia
Romana,
jako
„postrzelonego”
młodzieńca,
rozbijającego
się
po
drogach
miasta
i
okolic
wspaniałymi
automobilami
(które
stanowiły
jego
wielką
miłość).
Na
drugim
miejscu
u
księcia
Romana
były
polowania,
a
nieco
później
konie
arabskie,
których
hodowlę
(uchodzącą
za
jedną
z
najlepszych
na
świecie!),
założył
w
latach
30.
Wspomnimy
tu
tylko
krótko
o
mezaliansie,
który
popełnił
książę,
pierwszy
raz
na
prawdę
się
zakochując.
Zauroczyła
go
bowiem
kobieta,
która
nie
posiadała
odpowiedniego(wedle
panujących
wówczas
jeszcze
norm)
pochodzenia.
Pani
Wanda
Krynicka
była
ponadto
starsza
od
księcia
Romana,
a co
więcej
zamężna
z
pracującym
w
Zakładach
Azotowych
inżynierem
Krynickim,
z
którym
miała
córeczkę
Barbarę.
Ostatecznie
wygrała
miłość
–
pani
Krynicka
otrzymała
rozwód,
a
kiedy
już
spodziewała
się
dziecka,
doszło
do
ślubu.
Mariaż
ten
nigdy
nie
został
uznany
przez
księżnę
Konstancję,
która
stanowczo
nie
chciała
mieć
do
czynienia
z
małżonką
syna.
Niezbyt
długo
jednak
Wanda
dzieliła
matkę
i
syna–niedługo
po
porodzie
zmarła,
pozostawiając
mężowi
maleńkiego
synka
Piotra.
Wspominając
o
tym
wydarzeniu
z
życia
księcia
Romana,
warto
zauważyć,
jak
bardzo
zmieniła
go
ta
tragedia.
Stracił
wszak
pierwszą,
może
jedyną,
prawdziwą
miłość,
pozostając
sam
z
dwójką
dzieci.
Również
ciężar
odpowiedzialności
za
majątek
powoli
zaczynał
spoczywać
na
jego
barkach
–
księżna
Konstancja
z
racji
wieku
nie
mogła
wszystkiego
już
trzymać
żelazną
ręką,
jak
dotychczas.
Wiadomość
o
przekroczeniu
przez
wojska
niemieckie
zachodnich
granic
Polski
lotem
błyskawicy
dotarła
i do
Tarnowa.
Książę
błyskawicznie
sporządził
testament,
który
powierzył
tarnowskiemu
notariuszowi.
Wszak
wielką
niewiadomą
był
dalszy
przebieg
działań
wojennych,
choć
nikt
przecież
nie
spodziewał
się
ataku
z
drugiej
strony,
od
wschodu…
Przewidując
prędkie
zakończenie
konfliktu
i
być
może
pomoc
sprzymierzonych
państw,
książę
Roman
ruszył
do
Podhorzec.
Wraz
z
nim
pojechały
dzieci
–
malutki
Piotr,
Barbara
–córka
Wandy,
opiekunka
dzieci,
Anna
Ordykowa,
kierowca
Władysław
Bryg
i
Arczył
Bek
Jedigaroff,
pełnomocnik.
Pośpiech
był
wskazany,
Niemcy
zajęli
Tarnów
już
8
września.
Pozostająca
w
gumniskim
pałacu
księżna
Konstancja
musiała
przyjąć
Niemców,
którzy
wszakże
pozwolili
pozostać
właścicielce
na
miejscu.
Tymczasem
książę
Roman
zaledwie
kilka
dni
spędził
w
Podhoreckim
zamku.
Wieść
o
sowieckiej
ofensywie
nie
dawała
cienia
nadziei.
Należało
natychmiast
uciekać.
Gdzie?
Tego
nikt
nie
potrafił
powiedzieć.
Pozostać
tu
oznaczało
zginąć.
Czyż
nie
z
rąk
sowietów
zginął
ojciec
chrzestny
księcia,
Roman
Damian
Sanguszko?
Wówczas,w1917
roku,
osiemdziesięcioletniego
starca
wywleczono
na
podwórze
jego
własnego
domostwa
i
haniebnie
zakatowano,
choć
właściwsze
byłoby
określenie
zaszlachtowano.
Książę
Roman
miał
przy
tym
pod
opieką
dwójkę
dzieci.
Mała
karawana
aut
i
ciężarówek,
do
których
zapakowano
naprędce
najcenniejsze
dzieła
sztuki
z
zamku
oraz
te
zabrane
z
Gumnisk,
ruszyła
w
kierunku
granicy
węgierskiej.
Podhorce
zostały
zajęte
przez
Armię
Czerwoną18
września.
Tułaczka
książęcego
konwoju
trwała
kilka
miesięcy
i
wiodła
przez
Jugosławię,
Włochy,
Hiszpanię
i
Portugalię.
Wieść
o
sukcesach
Niemiec
i o
zajęciu
Francji
ostatecznie
przekonała
Romana
Sanguszkę
o
potrzebie
opuszczenia
kontynentu
europejskiego.
W
stołecznym
porcie
Portugalii,
Lizbonie,
wsiadł
na
pokład
„Angoli”
wraz
z
wszystkimi,
z
którymi
opuścił
we
wrześniu
Gumniska.
Ich
celem
była
Brazylia,
odległy,
egzotyczny
kraj
południowoamerykański.
Na
ląd
zeszli
5
sierpnia
1940
roku.
Wraz
z
księciem
na
statku
znalazł
się
Jan
Lechoń
i
Julian
Tuwim,
który
swym
nieocenionym
talentem
poety
,nakreślił
w
kilku
słowach
przebieg
podróży:
Noc
w
noc,
a
było
ich
piętnaście,
Tłukłem
się
chwiejnie
po
okręcie,
Nurzany
w
gwiazd,
I
fal
odmęcie…
Pięść
własna
była
mi
poduszką,
A
kołdrą
futro
Niedźwiedzicy,
I
piłem
mleko
Niedźwiedzicy,
Lub
whisky
z
Leszkiem
I
Sanguszką.
Książę
Roman
Sanguszko
zmarł
w
Sao
Paulo,
27
września
1984
r.
Miał
83
lata.
Pochowano
go
na
cmentarzu
w
dzielnicy
Morumbi.
Tym
samym,
gdzie
niemal
dokładnie10
lat
później,
po
tragicznym
wypadku
na
torze
Imola
pod
Bolonią,
spoczął
inny
miłośnik
prędkości,
wy-
bitny
kierowca,
trzykrotny
mistrz
świata
Formuły
1,
Brazylijczyk
Ayrton
Senna.
Agata
Żak
(Gazeta
Krakowska)
|