Król w Muzeum

Rzecz działa się we czwartek 30 stycznia w ciągle jeszcze nowym  gmachu Muzeum Okręgowego przy Rynku. Za sprawą Marii Kanior, w tamtejszych piwnicach Klub Inicjatyw Twórczych Omega działający w ramach UTW przy MWSE zorganizował kolejny  wieczór poezji.  W poprzednim, grudniowym Muzealnym Salonie Poezji III Wieku  gościł tam tarnowski poeta i dziennikarz Ryszard Smagacz, a w roli gospoda wystąpił wówczas Andrzej Król – ceniony aktor, dziennikarz i animator kultury, twórca grupy teatralnej PIN działającej przy UTW. Teraz to on był gościem tego ekskluzywnego salonu, który na dobre zadomowił się w kalendarzu cyklicznych imprez kulturalnych w Tarnowie. Po „Bardzo kulturalnych poniedziałkach” organizowanych przez portal Tarnowski Kurier Kulturalny w klubie studenckim „Przepraszam” i  autorskich „Wieczorkach literacko-kabaretowych” Krystyny Drozd serwowanych co miesiąc w restauracji Bombaymusic, Muzealny Salon Poezji bardzo twórczo wpisuje się w artystyczny pejzaż miasta.

 
 
 
 

Tym razem w tym poetyckim salonie brylował, a raczej chciałoby się powiedzieć królował, Andrzej Król – człek iście renesansowy, sarmata i mędrzec – poeta. O tej ostatniej jego „przypadłości” do tej pory wiedziało tylko nie wielu, i to właśnie poezja wypełniła w ostatni styczniowy wieczór klimatyczne piwnice M.O.

 Tak naprawdę cała dotychczasowa, wielowymiarowa działalność Andrzeja Króla to „Życie w słowach”, i tak też zatytułował on swój autorski wieczór, poświęcony poezji uprawianej jak mawiają poeci „od zawsze”, a która skrywana w szufladach i rozproszona ciągle czeka na wydanie. Bowiem tak się składa, że ten niezwykle utalentowany twórca nie doczekał się jeszcze, pomimo wieku 50+, własnego tomiku wierszy. Chociaż, jak pisze w jednym ze swoich utworów – „podobno najlepsi poeci/nie wydali nigdy/żadnego tomu poezji/ani nie napisali/nawet jednego wiersza”.

I cały ten poetycki traktat o teorii piękna według Andrzeja Króla, bo taki podtytuł towarzyszył temu niewątpliwemu wydarzeniu był właściwie promocją tego nie wydanego jeszcze zbioru wierszy. To była prawdziwa uczta duchowa. Tym bardziej, że interlokutorką naszego bohatera była wyrafinowana mistrzyni słowa, znana i ceniona w Tarnowie polonistka, pani profesor Anna Krakowską. – „Słowa układam w biblijny prolog:/kpisz ze mnie Boże, czy kpi teolog?/wszystkie idee rzucają cienie,/w ślad za miłością idzie… cierpienie/Czy to jest dialog czy monolog?/kpisz ze mnie Boże, czy kpi teolog?/Podobno wszystko jest Twoją wolą…/Samotnie błądzę po życia drogach/czy jestem dzieckiem…nieślubnym Boga?”.  Dawno już nie słyszałem tak wykwintną polszczyzną prowadzonego dyskursu. Co za klasa, co za poziom, co za styl… tak skomentowała całe to niezwykłe spotkanie jego główna animatorka Maria Kanior.

A utkane ono zostało z subtelnych poetyckich drobiazgów – apeli, abyśmy – „nie tracili czasu/tworzyli poezję/swojego życia” i dalej – „niedoskonali/nie dość dojrzali/łapali życie/siatką na motyle”. I jeszcze – „A ja z Giglio della Valle/chciałbym pójść na bal/ruszyć w tan/i zaplątać się w jej szal/i pląsać, i szaleć, i wirować…”.

Dla każdego autora, a poety w szczególności,  nie ma nic bardziej satysfakcjonującego niż fakt, iż jego wiersze są czytane, zauważane i  ważne dla tych, co  z nimi obcują…. Kwintesencją takiego odbioru są właśnie spotkania autorskie, ale nie takie standardowe,  podczas których poeta musi się tłumaczyć ze swoich wierszy i odpowiadać – co miał na myśli, bo to porażka.  Na szczęście od tej reguły zdarzają się wyjątki. – „Ten egzamin/ze zrozumienia słowa/i sensu…” znakomicie zdali, tak licznie zebrani koneserzy poezji, jak i czytający wiersze Andrzeja Króla członkowie grupy teatralnej PIN działającej w ramach UTW przy MWSE w Tarnowie. Aby nie pominąć nikogo wymieńmy ich wszystkich: Aldona Ganc, Marta Garwol, Urszula Gołębiowska, Bogumiła i Zbigniew Kapilewiczowie, Zofia Martyka, Maryla Migdał, Wanda Starostka, Wiesława Tabor, Anna Waleszczyńska, Grażyna Woziwoda i Jerzy Zach.    

 Jak powszechnie wiadomo A. Król to także cięty satyryk i urodzony kabareciarz. Stąd nie mogło zabraknąć również i tego wątku jego twórczości. Były więc teksty rodem z „Przybornika” czyli pomysłu na autorski program kabaretowy do melodii Jerzego Wasowskiego i Jeremiego Przybory, m.in. popularne Addio pomidory i znana „Szuja” – „naród cały w sobie on rozbujał/Takiego zawsze obdarzą posadą/wbrew kompetencjom i zawsze z przesadą/Brak mu …przodu, gdzie nie spojrzeć z każdej strony tył./Szuja, najgorsza mątwa pośród ryb/oścień z niego, pospolity trojak/Czego się dotknie: poruta, klops, blamaż i wstyd.”.

Czarnym Aniołem tego wieczoru była autorka oprawy muzycznej i efektów dźwiękowych, niezastąpiona Marta Garwol – dobry duch całej tej konfraterni studentów-seniorów. Były więc kompozycje Mozarta i Kilara, Ennio Moricone, Thomasa Feinera oraz melodie z filmu Twin Peaks.

Cały ten zasnuty poezją wieczór był –„podglądaniem życia przez dziurkę od klucza”, a każda z myśli go zapełniających to – „idea błoga/ bo wszyscy gramy w teatrze Pana Boga”. Bo – „najważniejsze/to życia nie płoszyć/i nie dać się życiu pustoszyć”.

Tekst - Ryszard Zaprzałka

Zdjęcia – Jerzy Sadowski

 tarnowski kurier kulturalny   tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny     tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny