|
Tym
razem
w
tym
poetyckim
salonie
brylował,
a
raczej
chciałoby
się
powiedzieć
królował,
Andrzej
Król
–
człek
iście
renesansowy,
sarmata
i
mędrzec
–
poeta.
O
tej
ostatniej
jego
„przypadłości”
do
tej
pory
wiedziało
tylko
nie
wielu,
i to
właśnie
poezja
wypełniła
w
ostatni
styczniowy
wieczór
klimatyczne
piwnice
M.O.
Tak
naprawdę
cała
dotychczasowa,
wielowymiarowa
działalność
Andrzeja
Króla
to
„Życie
w
słowach”,
i
tak
też
zatytułował
on
swój
autorski
wieczór,
poświęcony
poezji
uprawianej
jak
mawiają
poeci
„od
zawsze”,
a
która
skrywana
w
szufladach
i
rozproszona
ciągle
czeka
na
wydanie.
Bowiem
tak
się
składa,
że
ten
niezwykle
utalentowany
twórca
nie
doczekał
się
jeszcze,
pomimo
wieku
50+,
własnego
tomiku
wierszy.
Chociaż,
jak
pisze
w
jednym
ze
swoich
utworów
– „podobno
najlepsi
poeci/nie
wydali
nigdy/żadnego
tomu
poezji/ani
nie
napisali/nawet
jednego
wiersza”.
I
cały
ten
poetycki
traktat
o
teorii
piękna
według
Andrzeja
Króla,
bo
taki
podtytuł
towarzyszył
temu
niewątpliwemu
wydarzeniu
był
właściwie
promocją
tego
nie
wydanego
jeszcze
zbioru
wierszy.
To
była
prawdziwa
uczta
duchowa.
Tym
bardziej,
że
interlokutorką
naszego
bohatera
była
wyrafinowana
mistrzyni
słowa,
znana
i
ceniona
w
Tarnowie
polonistka,
pani
profesor
Anna
Krakowską.
– „Słowa
układam
w
biblijny
prolog:/kpisz
ze
mnie
Boże,
czy
kpi
teolog?/wszystkie
idee
rzucają
cienie,/w
ślad
za
miłością
idzie…
cierpienie/Czy
to
jest
dialog
czy
monolog?/kpisz
ze
mnie
Boże,
czy
kpi
teolog?/Podobno
wszystko
jest
Twoją
wolą…/Samotnie
błądzę
po
życia
drogach/czy
jestem
dzieckiem…nieślubnym
Boga?”.
Dawno
już
nie
słyszałem
tak
wykwintną
polszczyzną
prowadzonego
dyskursu.
Co
za
klasa,
co
za
poziom,
co
za
styl…
tak
skomentowała
całe
to
niezwykłe
spotkanie
jego
główna
animatorka
Maria
Kanior.
A
utkane
ono
zostało
z
subtelnych
poetyckich
drobiazgów
–
apeli,
abyśmy
– „nie
tracili
czasu/tworzyli
poezję/swojego
życia”
i
dalej
– „niedoskonali/nie
dość
dojrzali/łapali
życie/siatką
na
motyle”.
I
jeszcze
– „A
ja z
Giglio
della
Valle/chciałbym
pójść
na
bal/ruszyć
w
tan/i
zaplątać
się
w
jej
szal/i
pląsać,
i
szaleć,
i
wirować…”.
Dla
każdego
autora,
a
poety
w
szczególności,
nie
ma
nic
bardziej
satysfakcjonującego
niż
fakt,
iż
jego
wiersze
są
czytane,
zauważane
i
ważne
dla
tych,
co
z
nimi
obcują….
Kwintesencją
takiego
odbioru
są
właśnie
spotkania
autorskie,
ale
nie
takie
standardowe,
podczas
których
poeta
musi
się
tłumaczyć
ze
swoich
wierszy
i
odpowiadać
– co
miał
na
myśli,
bo
to
porażka.
Na
szczęście
od
tej
reguły
zdarzają
się
wyjątki.
–
„Ten
egzamin/ze
zrozumienia
słowa/i
sensu…”
znakomicie
zdali,
tak
licznie
zebrani
koneserzy
poezji,
jak
i
czytający
wiersze
Andrzeja
Króla
członkowie
grupy
teatralnej
PIN
działającej
w
ramach
UTW
przy
MWSE
w
Tarnowie.
Aby
nie
pominąć
nikogo
wymieńmy
ich
wszystkich:
Aldona
Ganc,
Marta
Garwol,
Urszula
Gołębiowska,
Bogumiła
i
Zbigniew
Kapilewiczowie,
Zofia
Martyka,
Maryla
Migdał,
Wanda
Starostka,
Wiesława
Tabor,
Anna
Waleszczyńska,
Grażyna
Woziwoda
i
Jerzy
Zach.
Jak
powszechnie
wiadomo
A.
Król
to
także
cięty
satyryk
i
urodzony
kabareciarz.
Stąd
nie
mogło
zabraknąć
również
i
tego
wątku
jego
twórczości.
Były
więc
teksty
rodem
z
„Przybornika”
czyli
pomysłu
na
autorski
program
kabaretowy
do
melodii
Jerzego
Wasowskiego
i
Jeremiego
Przybory,
m.in.
popularne
Addio
pomidory
i
znana
„Szuja”
– „naród
cały
w
sobie
on
rozbujał/Takiego
zawsze
obdarzą
posadą/wbrew
kompetencjom
i
zawsze
z
przesadą/Brak
mu
…przodu,
gdzie
nie
spojrzeć
z
każdej
strony
tył./Szuja,
najgorsza
mątwa
pośród
ryb/oścień
z
niego,
pospolity
trojak/Czego
się
dotknie:
poruta,
klops,
blamaż
i
wstyd.”.
Czarnym
Aniołem
tego
wieczoru
była
autorka
oprawy
muzycznej
i
efektów
dźwiękowych,
niezastąpiona
Marta
Garwol
–
dobry
duch
całej
tej
konfraterni
studentów-seniorów.
Były
więc
kompozycje
Mozarta
i
Kilara,
Ennio
Moricone,
Thomasa
Feinera
oraz
melodie
z
filmu
Twin
Peaks.
Cały
ten
zasnuty
poezją
wieczór
był
–„podglądaniem
życia
przez
dziurkę
od
klucza”,
a
każda
z
myśli
go
zapełniających
to –
„idea
błoga/
bo
wszyscy
gramy
w
teatrze
Pana
Boga”.
Bo –
„najważniejsze/to
życia
nie
płoszyć/i
nie
dać
się
życiu
pustoszyć”.
Tekst
-
Ryszard
Zaprzałka
Zdjęcia
–
Jerzy
Sadowski |