Ksawery na dworcu…

 

Chroniąc się przed gwałtownymi podmuchami szalejącego onegdaj tajfunu o ksywce Ksawery, zajrzałem na tarnowski dworzec kolejowy gdziem zastał coś w rodzaju… krajobrazu po bitwie. Przypomnijmy - generalny remont dworca trwał niemal cztery lata i kosztował ponad 42 mln zł. Prace ukończono w 2010 roku - w setną rocznicę jego wybudowania. Dzięki remontowi dworzec odzyskał swój secesyjny wygląd. Stylowe oświetlenie sprawia, że uważany jest przez wielu za najpiękniejszy tego typu budynek w Polsce. Wcześniej, przez całe dziesięciolecia był zapyziałą, śmierdzącą i urągającą europejskim standardom budowlą, stając się z czasem  antyreklamą Tarnowa. O jego kompleksową rewitalizację walczyli właściwie wszyscy liczący się w mijających kadencjach parlamentarnych i samorządowych politycy oraz działacze, z posłem Michałem Wojtkiewiczem na czele.

Ale to wszystko już przeszłość. Wstęgi przecięto, szampana wypito i…zmarnowano kolejną i kosztowną (!) okazję na prawdziwą, europejską promocję miasta i regionu. Bowiem dworcowa teraźniejszość to cisza i pustka wewnątrz i wokół, od czasu do czasu tylko zakłócana nielicznymi pociągami przejeżdżającymi przez to kolejowe miejsce na mapie. A miało być tak pięknie… . Obecnie do zagospodarowania jest blisko dwie trzecie powierzchni komercyjnej dworca, w tym prawie całe skrzydło zachodnie, które od zakończenia remontu pozostaje w stanie surowym. Pierwotnie miał tam być hotel, potem była mowa o „sieciowym” sklepie, ale ostatecznie nie powstało nic. Nowego najemcy nie znalazło także około 300 metrów kwadratowych zwolnionych przez Galerię Miejską, która wyprowadziła się z dworca do parku. To w dużej mierze dzięki niej „działo się” tam coś jeszcze. Organizowane przez BWA wystawy, instalacje i multimedialne prezentacje ściągały tłumy ludzi i zainteresowanie mediów ogólnopolskich. Być może trochę światła  wpuści w tę dworcową smutę stała wystawa  Kolekcji Małopolskiej Fundacji Muzeum Sztuki Współczesnej, którą otwarto 20 grudnia, łącząc jej wernisaż z tradycyjną wigilią tarnowskich środowisk twórczych. 

 Reasumując obecni najemcy zajmują około 1620 mkw powierzchni komercyjnej. Do zagospodarowania pozostaje, bagatela, 2585 mkw! W powszechnej opinii główne przyczyny takiego stanu rzeczy są dwie: permanentny remont torów i horrendalne czynsze. Przez remonty na torach tarnowianie przesiedli się do autobusów jeżdżących nową autostradą i z dworca PKP  nie korzystają. Kolej nie chce obniżać czynszu najemcom, więc zwijają oni nierentowne interesy. Obecnie miesięcznie za siedem metrów kwadratowych trzeba płacić nawet 1700 zł czynszu. - Panie, ten budynek umiera, a kolej nie robi nic, aby temu zapobiec. Za dwanaście godzin z dworcowej toalety korzysta średnio ... 10 osób, nie zarabiamy nawet na papier toaletowy – narzekają babcie klozetowe. Od chwili, gdy rozpoczęły się remonty na torach, to pociągami jeżdżą głównie... kolejarze do pracy, bo mają spore ulgi na przejazdy. Inni przesiedli się do tańszych i szybszych  autobusów. I trudno się dziwić, skoro alternatywą trzygodzinnej podróży pociągiem na trasie Tarnów - Kraków jest autobus pokonujący tę trasę w półtorej godziny, a busem nawet mniej, to wybór jest jeden, a właściwie nie ma go wcale.

W 2011 roku, kiedy rozpoczynał się remont torów, z tarnowskiego dworca korzystało codziennie ponad 3 tysiące osób. Teraz - jak wynika z szacunkowych wyliczeń - jest ich góra tysiąc. Przez Tarnów przejeżdżało i odjeżdżało we wszystkich kierunkach ponad 100 pociągów pasażerskich. Bieg rozpoczynało i kończyło oraz przejeżdżało tranzytem prawie 100 pociągów towarowych. Teraz jest ich niemal o połowę mniej. Remonty na kolei mają zakończyć się ponoć za 2 lata. Czy jednak podróżni wrócą do pociągów i na dworzec PKP? Na razie przenieśli się na pobliski dworzec PKS, którego tak naprawdę też nie ma… bo jakiś czas temu został sprzedany prywatnemu przewoźnikowi. 

Kończąc tę dworcową wizytację postanowiłem niejako przymuszony przez Ksawerego skorzystać z taksówki. I tu spotkała mnie kolejna niespodzianka. Okazało się żem złapał jedną z ostatnich taryf na tym kiedyś najbardziej dochodowym postoju w mieście. Jak mi powiedział wiozący mnie taksówkarz, kolej, jako właściciel terenu na którym znajduje się postój, liczy sobie za jego użytkowanie co miesiąc równo cztery tysiące czynszu, co zdaniem taryfiarzy jest zdecydowanie za dużo.

Dość mają także zwykli zjadacze chleba (czytaj podatnicy), dla których ten skandaliczny grzech zaniechania, czy też marnotrawienia publicznych środków,  jest pomnikiem arogancji i pazerności obecnej władzy. Oby nie stał się także gwoździem do ich wyborczej trumny… .

Ryszard Zaprzałka

  

 

 tarnowski kurier kulturalny   tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny     tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny