|
Tarnów
położony w dogodnym handlowo
miejscu „obrósł” tradycjami
kupieckimi, których śladem
są funkcjonujące w
topografii miasta place,
nazwy, dziś będące tylko
echem rzeczywistego
przeznaczenia danego
miejsca. I choć zdawać by
się mogło, że epoka targów,
jarmarków i ciągnących ze
wsi do miasta furmanek dawno
minęła, to z tego jakże
mylnego twierdzenia
wyprowadzą nas niedawne
jeszcze spory o przenosiny
Targowicy i całkiem świeże,
dotyczące zmian na Burku.
Jak Tarnów Tarnowem,
historie sporów na linii
kupcy – magistrat zdarzały
się, tak kiedyś, jak i
obecnie. „…magistraty
tarnowskie miewały co rusz
rewolucyjne pomysły i
przenosiły z placu na plac
różne branże handlowe…” i w
ten sposób powstawały (w
niektórych przypadkach do
dziś funkcjonujące) nazwy:
Chlebowy, Drzewny, Koński,
Rybny oraz oczywiście
Kapłonówka. Bez wątpienia
jednak najstarszym placem
targowym był Rynek. |
|
Ten ostatni,
z różnych powodów, z czasem
stracił monopol i w ten
sposób różne gałęzie handlu
poczęły zaszczepiać się w
innych punktach miasta.
Niektóre z nich przetrwały
do naszych czasów i tak
mocno wpisały się w
świadomość i przyzwyczajenia
tarnowian, że wszelkie
względem nich czynione
„zakusy” spotykały się z
oporem i emocjonalnymi
reakcjami. Tak było w
przypadku rzeczonej już
Targowicy czy inaczej
Kapłanówki. Analogiczna
sytuacja miała miejsce w
odniesieniu do pierwotnej
Kapłanówki, a w zasadzie
Kapłonówki (od nazwiska
właściciela gruntu). Plac
ten, umiejscowiony nad
brzegami Wątoku, w okolicach
młyna Szancera, skupiał
handel wszelaki, był
miejscem negocjacji i
zawierania umów, tłem
interesów mniej i bardziej
legalnych, wreszcie mekką
drobnych hazardzistów.
Kapłonówka żyła własnym
życiem jeszcze po II wojnie
światowej. Dopiero plany
zagospodarowania zmusiły
kupców i towarzyszący im
„folklor” do przeniesienia
się na plac przylegający do
ulicy Nowodąbrowskiej,
dotychczas wykorzystywany
jako targ bydlęcy. Wraz z
kupcami, na nowy plac
przeszła i nazwa, nieco
wszakże zniekształcona:
Kapłanówka.
Dziś
najstarszym przez
„zasiedzenie” placem
targowym Tarnowa jest Burek.
Jednak i on przechodził
swoiste metamorfozy i na
dobrą sprawę jego istnienie
usankcjonowało się na krótko
przed II wojną światową. A
było to tak: „Dnia 27
sierpnia odbyło się w Kole
Kupieckim zebranie
protestacyjne przeciw
ostatnim zarządzeniom
magistratu w sprawie
przeniesienia straganów z
owocami i jarzynami z Rynku
na Burek. Pierwszy zabrał
głos sekretarz Koła, który
przedstawił rozpaczliwe
położenie straganiarzy,
którzy z jednej strony
obarczeni ciężkimi
podatkami, z drugiej
ostatnim zarządzeniem i to w
tym czasie wydanem, gdy
kupiectwo całego świata
walczy z kryzysem. (…)
Według krążących pogłosek,
miał magistrat przenieść
straganiarzy z Rynku na
Burek ze względów
higienicznych. Nie wiemy
też, z jakich względów
estetycznych czy może
higienicznych pozostały
stragany ze starzyzną, z
których wieje smród. Czy
piękne jabłko czy gruszka są
gorsze od starych spodni? W
sercu Krakowa, w samym
Rynku, obok Muzeum
Narodowego wolno sprzedawać
owoce i jarzyny, i wcale nie
szpeci to miasta, a u nas to
zawadzało komuś, któremu
jest potrzebny w przyszłości
mandat!” – tak zaognioną
sytuację opisywała obszernie
„Gazeta Tarnowska” z 1934
roku. Pomimo protestów,
zmiany dokonano i na Rynku
zostały tylko kwiaciarki.
Sam zaś
Burek, od czasu bliżej
nieokreślonego, ale z
pewnością po dacie
wyburzenia kościoła św.
Ducha i szpitaliku o
takiejże nazwie (co musiało
mieć miejsce w pierwszych
dekadach XIX wieku), pełnił
funkcję placu publicznego.
Spory ten obszar, co
potwierdzają źródła, był
wykorzystywany między innymi
przez trupy cyrkowe, które
na Burku prezentowały swe
sztuki. „Ale to jeszcze
mniejsza, przykrzejsze to,
że (...) jest tam dziewczyna
na trotuarze i bogini Wenus.
Taka Wenus naga i w pozycyi
jak najbardziej
nieprzyzwoitej (…), bo rzecz
dowiedziona, że jak cholera,
szerzyła się rozpusta i
wyuzdanie po takich
przedstawieniach”. Nie mieli
więc mieszkańcy „przyburkowych”
kamienic łatwego życia. Z
czasem plagą okazali się
zwłaszcza kataryniarze,
którzy swą wątpliwej jakości
muzyką, „umilali” poranki i
wieczory. Bądź co bądź, po
decyzji magistratu o
przenosinach handlu z Rynku
na Burek, rzeczony plac
został wyposażony w kramy i
stoły, co było częścią
szerszej akcji porządkującej
sprawy handlu w mieście.
„Sprzedaż nabiału została
przeniesiona z Rynku, na
części między ratuszem a
podcieniami, zaś stragany z
tej części przeniesiono na
południową część Rynku, tak
że nie zasłaniają widoku z
ul. Katedralnej na piękny
ratusz. Sprzedaż drobiu z
placu Sprawiedliwości
przeniesiono na Burek, a
sprzedaż tandety z ul.
Zakątnej na ul.
Sprawiedliwości.”.
A na koniec –
skąd wzięła się ta dziwna
nazwa najstarszego
tarnowskiego placu
targowego? Jak to zwykle
bywa, wersji jest kilka.
Jedna z nich wywodzi nazwę
od… bruku. Otóż w XVIII
wieku słowo „bruk”
funkcjonowało na równi ze
słowem „burk”. A że uliczka
prowadząca do kościółka
Matki Bożej Szkaplerznej w
dokumentach określana byłą
jako ”via strata” czy „ulica
brukowa”, stąd z czasem i
plac przejął tę nazwę. Drugą
opcją jest prze- jęcie nazwy
od faktu położenia placu
przy drodze na zamek, czyli
niemiecki „Burg”. „Burek”
nigdy nie stał się
oficjalną, urzędową nazwą
placu. Określenie
przetrwało, jak będzie z
targowiskiem?
Agata Żak
(Gazeta Tarnowska)
|