Suplement do wywiadu
Stanisława Wiatr – Partyka - „Listy do Pani S.” to nie ja! To pan Tomasz Żak do mnie. To niebawem będzie dostępne pod tytułem „Dom za żelazną kurtyną”. Czekam na tę książkę, bo zainspirowała Autora pielgrzymka do Nieświeża właśnie. Ja tam napisałam tylko jeden list – do pana T. Posłowie.

List do Pani S. cz. I

Miasto i łańcuch

Droga Pani S.!

Pani dobrze wie, że moje nie pisanie - jak dotąd - o Nieświeżu, to nie jest przypadek. Ale także nie jest to jakaś obawa przed tematem, przed „dotknięciem” Pani Miasta. Przecież już w wielu moich listach ono się pojawiało. Nie, tutaj chodzi o coś innego. To raczej konieczność znalezienia dystansu do tych wszystkich emocji, które to miejsce mi przyniosło. Znalezienia klucza – to dobre słowo, chyba najlepsze – do sedna mojego dotykania tej naszej wyprawy na Białoruś. Do istoty Kresów, która w tym mieście przeglądającym się w wodach kilku jezior definiuje się i skupia, jak światło w przysłowiowej soczewce. I w końcu do istoty Pani życiorysu, który z Nieświeżem jest spleciony na zawsze, na Amen. Bo to Miasto, to Pani serce…

 

To oczywiste, że dla mnie spotkanie z Nieświeżem od samego początku było wypatrywaniem małej dziewczynki z jasnymi loczkami, a może z warkoczykami „tańcującymi” przy twarzy. Zdawało mi się, że widzę ją raz z tej, raz z tamtej strony jadącego autokaru. W którą uliczkę skręciła? A może idzie tam z przodu, tam gdzie zaczyna się grobla? Wjeżdżaliśmy do Nieświeża od strony Nowego Miasta i teraz wiem, że każda inna droga byłaby zła. Wjeżdżaliśmy więc przez groblę: na lewo jezioro Panny, na prawo Zamkowe. Za wodą i drzewami wieże zamku, a blisko już Słucka Brama… A ja oglądam się do tyłu, bo tam, na mostku – jeszcze przed chwilą - chyba mignęły mi te warkoczyki. Ale nie, to przecież niemożliwe. Autokar skręca, jedziemy trochę pod górkę, jakiś pomnik mijamy i już jesteśmy na miejscu. Tutaj ludzie otaczają autobus, a zaraz obok rusztowania otaczają kopułę kościoła pod wezwaniem Bożego Ciała. Wszędzie tam siedzą wrony, setki wron.  

Matko Boska za Słuckiej Bramy!

Daj zapomnieć ten dom błękitny.

Ten dom, który ciągle udaje,

że jest.

Pani tak kiedyś napisała, bo pamiętanie boli, a to przecież niemożliwe żeby zapomnieć. Bo ani zapomnieć się nie da, ani nie myśleć, ani nie mówić o tym błękicie nurzającym się w jeziornej toni. Ot, to właśnie jest nasza Kresowa Arkadia: drewniany ganek, maciejka, świecące okna za wodą, z chmur utkane ogrody dzieciństwa, smak tamtej Ojczyzny Odrodzonej, którego nie znajdziesz dzisiaj nad Wisłą. To wszystko jakby na wyciągnięcie ręki. Jakby, bo ilekroć popatrzyłem w obiektyw aparatu fotograficznego, to obraz rozmywał się, drgał i uciekał. Warkoczyki co raz zasłaniały twarz dziewczynki i nie mogłem jej sfotografować. Jeziora zmieniały barwę i falowały, a wrony odlatywały. Jeżeli ktoś dziwił się dlaczego biegałem po Nieświeżu, to właśnie dlatego – goniłem obrazy, ptaki i te warkocze.  

Słucham Okudżawy i jego prośby do Boga, aby dał każdemu to, czego mu brak. A Pani tylko się ze swoją pamięcią droczy, bo Pani dobrze wie, w którą stronę skręca się do parku. I wie Pani, że za Starym jest Park Japoński, a po drugiej stronie Jeziora Dzikiego jest dziko po prostu. No, chyba, że pójdziemy w stronę miejskiego kąpieliska, to wtedy znajdziemy alejki Marysina, które jakoś zawsze zawiodą nas nad tatarakiem zarośnięty staw z Wyspą Miłości. I nikt pewnie od Pani nie wie lepiej, że w 1939 r. dowódcą stacjonującego w Nieświeżu 27 Pułku Ułanów im. króla Stefana Batorego był lwowianin z urodzenia – podpułkownik Józef Pająk. I to też Pani wie, że dostał się do niewoli sowieckiej, był więziony w Starobielsku i został zamordowany w Charkowie, a w roku 2007 prezydent Lech Kaczyński mianował go pośmiertnie generałem brygady, co stało się 9 listopada w Warszawie podczas uroczystości „Katyń Pamiętamy – Uczcijmy Pamięć Bohaterów”.  Jezioro w środku miasta i cierń w samym sercu – tam właśnie jest Polska.

„Ułani, ułani

Malowane dzieci…”

 I po wodzie

Daleko

Głos leci…

I tak dobiegłem na cmentarz. A na nim, ze zniszczonego kamienia odczytuję słowa Jana Kochanowskiego:  „A jeśli komu droga otwarta do nieba, Tym co służą ojczyźnie”. Kiedy w 1919 r. miasto zajęli bolszewicy, to nieświeżanie podjęli decyzję o zbrojnym oporze. W nocy z 14 na 15 marca opanowali najważniejsze budynki i zlikwidowali miejscowy tzw. sowiet, rozstrzeliwując naczelnika policji politycznej (Czeka) i komisarzy - Rozenbluma i Grynblata. Niestety, powstanie, na którego czele stał profesor Gimnazjum - Mieczysław Wołnisty, zostało zdławione, a aresztowanych przywódców rozstrzelano. W II RP postawiono w Nieświeżu dwa pomniki ku czci ofiar. Ponadto w gimnazjalnej auli (wówczas zwanej salą rekreacyjną) odsłonięto marmurową tablicę z wizerunkiem profesora Wołnistego, na której pod portretem zostało wyryte zdanie: „Umarłeś dla Ojczyzny – ucz nas dla niej żyć”. Pomnik wystawiony obok Ratusza zburzyli okupanci sowieccy już w 1939 r., a drugi, postawiony na cmentarzu, przetrwał, choć w 1944 r. odkuto z niego napis: „Zamordowani przez bolszewików”. Oprócz sentencji mistrza z Czarnolasu zachowały się jednak nazwiska zamordowanych: Mieczysław Wołnisty, Polikarp Kolenda,  Józef Januszkiewicz, Konstanty Szydłowski, Stanisław Iwanowski oraz adnotacja: „Pięciu Poległym Związek Młodzieży Polskiej Gimn. im. Wład. Syrokomli 21 marca 1926”. Kwaterę, zwaną Grobem Pięciu Poległych, otacza łańcuch o grubych potężnych ogniwach, którym wciąż daleko do zerwania, choć rdza pomalowała je już kolorowo.

Hen daleko, za górą, za rzeką

Jest miasto prześliczne, magiczne,

W nim dziwy: zamek prawdziwy…

Czy ktoś inaczej, niż poprzez zamkowe czy pałacowe mury, kojarzy np. Malbork, Łańcut, Ogrodzieniec? Albo kresowe Podhorce Sanguszków, albo Zbaraż Wiśniowieckich? Czy tak samo jest z Nieświeżem Radziwiłłów? Jasne, że tak, chociaż najpierw, a to przede wszystkim za przyczyną Henryka Sienkiewicza, familię Radziwiłłowską łączymy ze zdradą Ojczyzny, a nie z zamkiem. Ale kiedy już dotrzemy do Nieświeża i zejdziemy do krypt pod dawnym kościołem jezuitów - dzisiejszą farą i rachujemy te reprezentujące 16 pokoleń rodu prawie 100 trumien, a wszystkie – już w wejściowej kaplicy pod wezwaniem św. Izydora Wyznawcy - sygnowane jednoznacznie polskim orłem w koronie, to zaczynamy mieć wątpliwości: czy oni wszyscy zdradzali? Oczywiście, że nie. Nawet to paskudne zaprzaństwo księcia Janusza i księcia Bogusława, to tylko wyjątek w katalogu Radziwiłłowskich zasług dla Rzeczypospolitej, o których pewnie można by długo opowiadać. Wymieńmy tutaj dla równowagi tylko dwóch Radziwiłłów, ale jakże innych od tych XVII-wiecznych szwedzkich kolaborantów. Są więc: Stanisław Wilhelm Radziwiłł – rocznik 1880, rotmistrz kawalerii, adiutant marszałka Józefa Piłsudskiego, zginął w 1920 r. w bitwie z bolszewikami pod Malinem na Ukrainie i  Konstanty Mikołaj Radziwiłł - rocznik 1902, porucznik Armii Krajowej, zabity w 1944 r. przez Niemców w Arciechowie pod Warszawą. Takie to są solidne ogniwa łańcucha.

 Tomasz Antoni Żak

 

 

 tarnowski kurier kulturalny   tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny     tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny