 |
Członki moje bardzo
już stare
uniemożliwiają mi
tego roku, Drogi
Ricardo, poruszanie
się po mojej samotni
franciszkańskiej.
Całe dni spędzam w
celi i rozmyślam o
sprawach ważnych i
mniej ważnych. Nie
wiem, czy pisałem
Ci, że gwardian
zwolnił mnie z
obowiązku
uczestniczenia w
jutrzni. Nie tyle
mnie to cieszy lub
martwi, ile
uświadamia, jaki
jestem stary i jak
ten czas szybko
płynie.
Mój
klasztor położony na
obrzeżach diecezji
tarnowskiej chłonie
każdą wiadomość z
naszej stolicy, ale
raczej wiadomość
kurialną, dotyczącą
życia kapłańskiego
czy zakonnego. Ale
jak wiesz mnie
zawsze tak bardzo
interesowało życie
świeckie, a właściwe
jego meandry nie
tyle nawet
polityczne, co
rozgrywające się w
kulturze, sztuce,
poezji, teatrze,
literaturze. Dzięki
temu poznaliśmy się
jak wiesz tak dawno
temu. Pozwól mój
drogi Ricardo, że w
listach do Ciebie
będę pytał o wiele
rzeczy, które
powinny być ci
znane, inne mogą być
nieodgadnione. Nie
wymagam jednak, abyś
na nie odpowiadał.
Uważam, że Twój
portal, który śledzę
od początku, to
jedyny portal, który
nie jest na smyczy
politycznej, ani nie
jest (być może)
całkowicie na smyczy
kapitałowej. Nawet w
moim zakonie, w
mojej regule, nie
możemy być
całkowicie wolni.
Wolni możemy być
tylko w obliczu
Pana. |
|
Co się dzieje
z waszą piękną carycą, no
może nie carycą, a pół
carycą, panią wiceprezydent?
Właściwie to mnie ona mało
obchodzi, gdyż nigdy mnie
nie pociągała, nie śmiej się
Ricardo, nie mam na myśli
pociągu fizycznego, ale
sposób traktowania przez nią
ludzi. Niemniej i to nie
jest istotne. Chodzi mi o
los pana Skrzyniarza. Czy
prawdą jest, że zasiadał w
zarządzie magistrackiej
spółki i pobierał za to
wynagrodzenie? Czy
przypadkiem nie ma wrócić
społeczeństwu 80 tys zł. Czy
Ty wiesz, że te 80 tys.
złotych wystarczyłoby w
mojej klasztornej stołówce
na wydawanie obiadów przez
10 lat z rzędu garstce
biedaków, którzy codziennie
w samo południe przychodzą
pod furtę z słoikami po zupę
i marne drugie danie.
Interesuje mnie jedno. Jak
to się działo, że od tylu
lat wszyscy wiedzieli, że
mąż carycy łamie prawo, że
sama caryca łamała te prawo?
Jak to było możliwe, że
prawnicy magistraccy nie
widzieli w tym nic złego, że
pan Skrzyniarz zasiada w
spółce magistrackiej?
Sprawa właściwie wydała się
przypadkowo, jak mniemam.
Gdyby nie areszt cara i
rozpad koalicji bojarów
dworskich, mąż pani
Skrzyniarzowej nadal
pobierałby pieniądze z
publicznego nadania. Moja
reguła, zasada wszelkiej
mendykanckiej wspólnoty
zakonnej, zabrania
posiadania czegokolwiek z
dóbr doczesnych. Nie mam
nawet komputera, by napisać
do Ciebie list i przesłać
drogą mailową. Jakoś sobie
poradziłem, bowiem i nasz
gwardian nie zawsze ma
baczenie na takie sprawy.
Kończę ten list. W następnym
zapytam o jedynego znanego
mi dziennikarza tarnowskiego
ostatnich lat, dziennikarza
śledczego z prawdziwego
zdarzenia, o Mirka
Poświatowskiego, z którym
poznałeś mnie tak wiele lat
temu na spektaklu teatru
Tomka Żaka. Tak się martwię
o niego.
Dzwonią już
jak słyszę na wieczerzę
klasztorną. Wprawdzie teraz
u schyłku życia jem tyle, co
ptaszek, niemniej wspólne
przebywanie, wspólne
nabożeństwa, wspólne
spotkania braci zakonnej, są
zawsze czymś wyjątkowym w
naszym codziennym,
samotniczym życiu. Zbieram
się powoli, szukam mojego
kostura. Ten stary klasztor,
drogi Ricardo, ma już blisko
500 lat, a kiedy dzwoni
nasza sygnaturka, mury
klasztorne odbijają dźwięk
jakby to czyniły urokliwe
huryski.
Serdecznie Cię pozdrawiam
mon ami Ricardo. Przed snem
mam swojego Wergilego, dziś
III księga o ucieczce
Eneasza z Troi i jego
podróżach z towarzyszami po
Krecie, Tracji, Epirze,
Sycylii, o śmierci drogiego
Anchizesa w Drepanum. Jak
wiesz moje oczy już prawie
nie widzą, przesłonięte
starczą błoną, ale posługuję
się wielkim szkłem optycznym
na tyle skutecznie, że parę
stron mogę przez zaśnięciem
przeczytać.
Twój
Nikodem |