Wojciech Cyndecki
- bas
Tomasz Drozdek
- perkusja i wiele innych
Damian Kluźniak
- instrumenty klawiszowe
Piotr Nikoli-
akordeony
Z
zespołem współpracują także muzycy:
Agnieszka Rarok
- skrzypce
Edyta Krzak
- flet poprzeczny
Jakub Przybylski
– akordeon, instrumenty klawiszowe
Tym, co
najważniejsze w twórczości zespołu i
wyznacznikiem jego wyjątkowości jest
nietypowy repertuar, który stanowią
głównie polskie ponadczasowe
szlagiery, tanga i fokstroty z
okresu międzywojennego. Cudne pieśni
o miłości, zarówno tej spełnionej
jak niespełnionej, świetne,
humorystyczne, o nieprzemijającej
tematyce utwory- to wszystko w
nowych, świeżych, aranżacjach
okraszonych charakterystycznym dla
reggae'owej stylistyki brzmieniem.
Do tego charyzmatyczny wokal
Brotiara Stanisławskiego. Nie dość,
że świetny pomysł to jeszcze
szlachetny cel, bo wiele tych
utworów już dawno zostało
zapomnianych, a dla wielu to już
zupełna prehistoria. A dzięki
MAKABUNDZIE dostają one szansę i
możliwość zaistnienia dla całkiem
nowej grupy słuchaczy.
Warto
także wspomnieć, że nazwa zespołu ma
bardzo ciekawy rodowód, bo
MAKABUNDA w lwowskiej gwarze
oznacza ulicznego włóczęgę:
„Makabunda” – batiar, co włóczyć si
lubi
I co lubi tagży
pchać si w awantury;
Czasym to
łachmaniarz, co swy portki gubi,
W chtórych samy
łaty, abu samy dziury.
(Witold Szolginia –
fragment wiersza „O, lwoski
bałaku...” ze zbioru „Krajubrazy
syrdeczny”)
A tak o
swoim projekcie mówi sam
pomysłodawca:
„Makabunda - co to
jest? To mój nowy projekt, zespół.
Wylewam w nim swoją fascynację
polską muzyką okresu
międzywojennego, choć nie tylko.
Gramy i śpiewamy głównie stare
foxtroty, tanga i waleczne walce w
walce z rutyną też, a piosenki te są
głównie o miłości. Cały czas
szukamy, poznajemy coraz to nowsze
piosenki. Nie będę kłamał, że zespół
ma jasną określoną wizję. Tak nie
jest. Z próby na próbę, ze spotkania
na spotkanie pojawiają się nowe
pomysły, ale jakże może być inaczej,
skoro muzyka która nas inspiruje
jest źródłem źródeł, studnią bez
dna. To nie jest zamknięta forma,
zastrzeżony zamknięty skład. Wręcz
przeciwnie: grupa jest otwarta na
współpracę z ludźmi, którzy kochają
ten klimat, którzy dostają ciar i
dreszczy na ciele, słuchając tych
starych pieśni z jakże wspaniałymi
tekstami. To tak w skrócie…”
Nie
trudno więc się domyślić, że koncert
wypadł świetnie. Nieśmiała, acz
bardzo wdzięczna publiczność stawiła
się całkiem licznie, i co ciekawe, w
bardzo różnym przedziale wiekowym,
co tylko potwierdza znaną tezę, że
muzyka łączy pokolenia. Tego
piątkowego wieczoru mieliśmy okazję
wysłuchać wielu utworów wykonywanych
niegdyś przez takich znakomitych
pieśniarzy jak m.in. Tadeusz
Faliszewski, Mieczysław Fogg,
Stanisław Grzesiuk, Adam Aston.
Do rzeczy
więc: koncert rozpoczął się o
godzinie 21. jako pierwszy wybrzmiał
utwór Katiusza.
Później zrobiło się nieco smutniej,
gdy wybrzmiała jedna z wielu tego
wieczoru pieśń o niespełnionej
miłości, znanej w dużej mierze
dzięki wykonaniom Mieczysława Fogga-
Kiedy przyjdzie taka chwila,
że zatęsknisz za dziewczyną...
- śpiewał sobie Broda i poczuć można
było klimat tamtych lat. Kolejny
utwór, który wybrzmiał, już nieco
radośniejszy, też o miłości-
Kiedy będziesz zakochany, i
okazało się, że na sali znajduje się
kilka zakochanych osób. Pojawiły się
także utwory Szkoda twoich
łez, dziewczyno, Szczęście trzeba
rwać jak świeże wiśnie, Zakochany
złodziej, Przytul, uściśnij,
pocałuj, Zimny drań, Tylko Ty, Tango
szemrane, i tu już nieco
żartobliwie- fokstrot z filmu
Kocha, lubi, szanuje- utwór pt.
Kryzys, który
udowodnił, że kryzys stanowi
nieodłączny element świadomości
ludzkiej, który bez względu na czasy
zawsze jest wszystkiemu winien.
Następnie wybrzmiały utwory Ty
albo żadna, Serce matki, Przy
kominku, Bal na Gnojnej, Całuję
twoją dłoń madame. Kolejny
utwór Baby, ach te baby
rozkręcił trochę publiczność i na
chwilę na parkiecie pojawiła się
tańcząca para. Następnie
MAKABUNDA zagrała znany chyba
wszystkim jako piosenka samobójców
utwór Ta ostatnia niedziela.
Na koniec zespól zagrał kawałek z
autorską muzyką do fragmentu wiersza
w gwarze lwowskiej pt.
Makabunda i był to bardzo
fajny, żywotny utwór. Jest także
oczywistym, że publiczność zażądała
bisu, a panowie z zespołu nie dali
się długo prosić i na koniec
dostaliśmy jeszcze dwa żywiołowe
utwory. Warto jeszcze wspomnieć o
nagłośnieniu tego wieczoru, które
dzięki Live-Ton było idealne. Dzięki
temu poza wsłuchiwaniu się w muzykę
można było także dokładnie wsłuchać
się w teksty, które są bardzo
istotne, bo ponadczasowe.
MAKABUNDA
tego wieczoru zafundowała słuchaczom
masę międzywojennych muzycznych
doznań. Zaproponowane przez nich
wersje tych starych utworów bardzo
przypadły mi do gustu, szczególnie,
że pomimo nowych aranżacji został
zachowany ich specyficzny klimat.
Szczególne ukłony dla akordeonu, w
którym kocham się stale bez pamięci
i chyba nigdy nie przestanę. Krótko
mówiąc: Makabunda dała bardzo dobry
występ, który na długo zapadnie mi w
pamięć i żywię nadzieję, że zespół
będzie wciąż z takim zaangażowanie i
też z dającą się zauważyć fascynacją
wskrzeszał te nieprzemijające w swym
pięknie pieśni.
Ela Wodzińska
|