Jak
co roku, początek
stycznia to dobra
okazja do podsumowań
i remanentów. W tym
również tego, co w
kulturalnej trawie
piszczało… A koń,
jaki jest, a raczej
był, każdy widzi –
więc i pisać nie
bardzo jest o czym.
Aliści z
redakcyjnego
obowiązku trzeba
mędrca szkiełko
wyjąć i okiem
uważnym omieść
zeszłoroczne
pajęczyny, aby wśród
nich to i owo
wydobyć i
przypomnieć.
Ten z
konieczności
wybiórczy przegląd
jest tylko autorskim
komentarzem i może
zdaniem naszych
tarnowskich
oficjalnych
zawiadowców
kulturalnych mieć
się nijak do
rzeczywistości
postrzeganej zza ich
dyrektorskich
biurek. To cena
każdego
indywidualnego
osądu.
Tak
na dobrą sprawę
liczących się
instytucji
kulturalnych mamy w
Tarnowie ledwie
kilka: Teatr im.
Ludwika Solskiego,
Tarnowskie Centrum
Kultury, Biuro
Wystaw
Artystycznych,
Miejską Bibliotekę
Publiczną, Pałac
Młodzieży, Muzeum
Okręgowe, Centrum
Sztuki Mościce i
Centrum
Paderewskiego
Tarnów-Kąśna Dolna.
Działają one na
różnym poziomie:
miejskim, powiatowym
i wojewódzkim. Tak
jak różne są źródła
ich finansowania,
tak różny prezentują
poziom i siłę
rażenia. A przecież
na kulturalnej mapie
miasta swoją
obecność wyraźnie
zaznaczają jeszcze
gazety i czasopisma
oraz telewizje
internetowe oraz
rodzynek w medialnym
torcie – RDN
Małopolska. Nadają
też Radio Eska oraz
Radio i Telewizja
Kraków.
Jedno
wydaje się pewne –
wszystkie one mają
za zadnie animować i
stymulować, kreować
i kształtować naszą
kulturalną
rzeczywistość oraz
nieść słabnący z
roku na rok kaganek
oświaty. A nie, jak
to niestety często
bywa, jeno
administrować i
konsumować nasze,
podatników, środki,
tylko trwać w
skamielinie układów
i koterii. Tylko
być, a nie tworzyć,
tylko mieć
zapewnione stałe
miejsce w rankingach
dworskich
konstelacji. Nic to,
że król jest nagi i
siedzi, a reszta
jest (na razie!)
milczeniem. Na
szczęście pojawiła
się Nieformalna
Grupa ASPIRANCI oraz
Młodzieżowa Liga
Debatancka. Jest
nadzieja… .
A
ponieważ koszula
ciału najbliższa,
więc zacznę od
naszej lokalnej
medialnej łączki.
Wydawać by się
mogło, że
wszechobecna inwazja
mediów
elektronicznych
dotrze także do
naszego
galicyjskiego
miasteczka, a
tymczasem nic
takiego się nie
stało. Nie wdając
się w szczegóły
odnotować trzeba
ostateczny upadek,
czy też może jedynie
zawieszenie,
działalności bardzo
niegdyś
opiniotwórczego,
mocno prawicowego
portalu
internetowego –
inTARnet.pl,
autorskiego projektu
tandemu redaktorów:
Piotr Dziża –
Mirosław
Poświatowski. A
ponieważ życie nie
znosi próżni,
niejako równolegle
powstał z blogowych
popiołów nowy
portal:
tarnowskikurierkulturalny.pl,
na którego
internetowych łamach
Pegaz gości od
samego początku.
Pozostałe portalowe
byty, by wymienić
tylko te najbardziej
liczące się, czyli:
tarnowskieinfo.pl,
tarnow.pl czy
tarnow.net.pl – mają
się dobrze i pomimo
powstania kilku
innych portali,
głównie
muzyczno-rozrywkowych,
nie muszą się
obawiać o swoje
status quo.
Oczywiście, istnieje
cała masa portali i
stron internetowych
różnych ważnych,
bardziej lub mniej,
instytucji i
urzędów, ale to PR
drobnica. A szkoda,
bowiem zdrowa,
merytoryczna
konkurencja
stygmatyzowana
twórczą współpracą
mogłaby bardzo
korzystnie wpływać
na naszą
rzeczywistość. Przy
tej okazji warto
odnotować ożywczy
trend wśród
tarnowskich
telewizji
internetowych,
przebojem
zagospodarowujących
miejsce po byłym
monopoliście, czyli
popularnej
tarnowskiej
„kablówce”. Wymieńmy
tylko trzy, te
najbardziej się
liczące: Tarwizja.pl,
Imav.tv, Telewizja
Tarnowska.tv. Ale to
rynek bardzo
rozwojowy, więc
będzie się jeszcze
działo…
Po
ostatecznym
zniknięciu z
lokalnego rynku
prasowego bardzo
cenionego
tarnowskiego
oddziału, wydawanego
w Krakowie,
„Dziennika
Polskiego” przebojem
wszedł na naszą
medialną agorę nowy
tytuł – tygodnik
„Miasto i Ludzie”.
To drugie po
tygodniku „Temi”
tarnowskie prasowe
płuco nieco
zrównoważyło
rozchwiane, całkiem
spore ego
tarnowskich
czytelników prasy
drukowanej.
Wprawdzie regularnie
(jeszcze!) ukazuje
się tarnowski
dodatek „Gazety
Krakowskiej”, aliści
po ostatnich
turbulencjach
personalnych w
tarnowskiej
redakcji, kiedy
odszedł ceniony w
środowisku
dziennikarz, Piotr
Kopa, a zastąpił go
importowany z
Krakowa nowy
naczelny, Marek
Bartosik,
zdecydowanie traci
ona swój lokalny
impet. Ciągle jednak
brak w Tarnowie
kolorowego,
ilustrowanego
tygodnika z
prawdziwego
zdarzenia, jakim
kiedyś próbowało być
„Echo Tarnowa”.
Wprawdzie pod koniec
roku pojawiła się
jaskółka nadziei w
postaci zerowego,
mocno kolorowego
numeru czasopism „Tarnów.in”,
który redaguje
biznesmen Tomasz
Jamrozik, przy
walnym wsparciu z
tylnego siedzenia
znanego
dziennikarskiego
enfant terrible,
Zygmunta Szycha, ale
to jeszcze nic nie
znaczy. Oby tylko
nowy miesięcznik nie
okazał się kolejną
medialną wydmuszką…
Podobnie jak
artystyczne rządy
madame Eweliny
Pietrowiak w
Tarnowskim Teatrze i
ich tyleż efektowne,
co efekciarskie
zakończenie – co
zostało już tak
dokładnie opisane,
zdiagnozowane i
podsumowane, że
właściwie niewiele
można już w tej
materii dodać. Poza
jednym: na
przykładzie tej
bodajże
najważniejszej
instytucji
kulturalnej Tarnowa
widać dobitnie
żenujące, wręcz
kompromitujące braki
w koncepcji
zarządzania kulturą
przez nasz
magistrat. Brak
wizji i perspektyw,
zaściankowość w
myśleniu, by nie
rzec prostactwo form
sprawiają, że Tarnów
kulturalnie psieje i
niewiele się tutaj
dzieje nowego. Stać
nas tylko na import
gotowych fruktów,
czego
najjaskrawszymi
przykładami są
kulturalne
propozycje TCK, BWA
czy CSM. Już słyszę
te oburzone głosy,
że przecież mamy
m.in. Tarnowską
Nagrodę Filmową,
ArtFest, Festiwal
Komedii Talia i
Festiwal Tańca. Ale
to wszystko już było
i od dawna nie
pojawia się nic
nowego. Brak nowego
otwarcia. Także w
Solskim, gdzie
pozakonkursowy
licencjat Rafał
Balawejder sprawuje
dyrektorski rząd
dusz. A artystycznie
nasz teatr plasuje
się w dolnych
stanach średnich
polskich scen tego
typu. I po raz
kolejny okazuje się,
że życie nie znosi
próżni i im gorzej w
państwowym Solskim,
tym lepiej w
prywatnym Teatrze
Nie Teraz Tomasza
Antoniego Żaka, o
którego kolejnych
premierach głośno w
całym kraju. Tylko
nie w Tarnowie,
gdzie jest
permanentnie
sekowany i skazany
na bezterminową
bezdomność oraz
urzędniczy
ostracyzm.
Za to
pieszczochem
kulturalnych
decydentów wyraźnie
jest dawna Galeria
Miejska z dopiskiem
BWA, zaś teraz
będąca tylko Biurem
Wystaw
Artystycznych. Bo
tak naprawdę
tarnowskiej,
miejskiej sztuki tam
jak na lekarstwo.
Pozostało tylko
biuro… Była
wprawdzie
retrospektywna
wystawa malarstwa
nestora tarnowskich
malarzy, Jana
Matrasa, ale gros
wystawienniczych
propozycji to import
gotowców –
objazdowych wystaw i
multimedialnych
prezentacji. A
wydawało się, że po
spektakularnej
przeprowadzce z
tarnowskiego dworca
PKP do pałacyku w
Parku Strzeleckim
instytucja ta
wystrzeli
fajerwerkami nowych,
w dużej mierze
tarnowskich,
autorskich
propozycji. Aliści
po hucznym otwarciu
mamy do czynienia ze
stanem postępującego
marazmu
koncepcyjno-organizacyjnego,
przypominającego
„śmierć w starych
dekoracjach”, by
zacytować klasyka,
Tadeusza Różewicza.
A miało i mogło być
tak pięknie: nowa,
fantastyczna
siedziba, nowe
możliwości i… I
tylko częścią prawdy
jest tłumaczenie
przyczyn takiego
stanu rzeczy
dramatyczną zapaścią
finansów
przeznaczanych na
kulturę.
Podobnego argumentu
używa od jakiegoś
czasu dyrektor
Centrum
Paderewskiego
Tarnów-Kąśna Dolna,
Krystyna Szymańska,
której działalność
na tym stanowisku
doprowadziła tę
niegdyś najbardziej
rozpoznawalną
instytucję kultury w
regionie – o której
głośno było w całej
muzycznej Polsce –
na skraj
artystycznego i
finansowego
bankructwa.
Aczkolwiek byłoby
nieuczciwością i
nadużyciem
obciążanie tylko jej
za powstały stan
rzeczy. Ciekawe, że
ta jedyna instytucja
kultury, będąca na
garnuszku powiatu,
dla którego winna
być promocyjną
lokomotywą, tonie
niczym Titanic w
zderzeniu z lodową
górą urzędniczych
zaniechań i nie ma
nikogo, kto by
zdecydował się na
prawdziwą akcję
ratunkową. I znów
tylko częścią prawdy
jest lansowana przez
winnych takiego
stanu rzeczy teoria
o ekspansywnej
działalności nowo
powstałego, tuż za
miedzą Kąśnej,
Europejskiego
Centrum Muzyki prof.
Krzysztofa
Pendereckiego w
Lusławicach, gdzie
pielgrzymują
melomani z całej
Polski i ze świata.
Aliści to również
niebywała szansa dla
dworku mistrza
Paderewskiego,
której dewizą winna
być szeroko pojęta
współpraca, a nie
konkurencja. To
również znakomita
okazja do pozyskania
nowych środków,
sponsorów,
donatorów… Zresztą
taka współpraca
miała już miejsce za
rządów poprzedniej
pani na Kąśnej,
nieodżałowanej Anny
Knapik, której ideą
fixe była
artystyczno-merytoryczna
fuzja obu tych
niezwykłych miejsc –
Kąśnej Dolnej i
Lusławic. Zresztą
państwo Pendereccy
bywali nierzadko
gośćmi kąśnieńskiego
dworku, a sam
maestro pełnił m.in.
funkcję dyrektora
artystycznego
cieszącego się
niegdyś ogólnopolską
renomą Festiwalu
Bravo… Maestro.
Jedno
jest pewne: wraz z
nowym rokiem nadal
aktualne pozostaje
stare pytanie – kto
tak naprawdę
odpowiada za brak
„pomysłu na Kąśną”?
A może należałoby
pomyśleć o zmianie
statusu samej
placówki, np. na
instytut, który
pełniłby rodzaj
naukowego zaplecza
dydaktycznego dla
m.in. muzykologów,
studentów i
stypendystów
zjeżdżających do
pobliskich Lusławic.
Podobnie nowego
ducha trzeba by
tchnąć w skostniałą
strukturę Muzeum
Okręgowego, które
także w ubiegłym
roku zyskało nowe
powierzchnie
wystawiennicze w
pięknie
odrestaurowanej
kamieniczce przy
Rynku. Tyle, że znów
wraz z nowymi
zadaniami i
wyzwaniami nie
nastąpił równoległy
transfer
proporcjonalnie
zwiększonych
nakładów
finansowych. W
dodatku w
powszechnej opinii
rządzi tam nadal
stary dyrektor, a
nowy „dobrowolnie,
acz pod przymusem”
wysyła swoich
pracowników na
bezpłatne urlopy.
Muzeum się burzy i
otwarte pozostaje
pytanie, kto zburzy
mur milczenia i
przyzwolenia na
dobrze
zakonserwowany tam
układ wzajemnych
zależności i
powiązań, tak
wewnętrznych, jak i
zewnętrznych. A może
czas najwyższy
odstawić wszystkich
winnych takiego
stanu rzeczy na
muzealne półki,
najlepiej w nowo
pozyskanych
piwnicznych
magazynach? No cóż,
ostatni Cyganie –
pardon Romowie, już
jakiś czas temu
wyprowadzili się z
Tarnowa, ostatni
Żydzi już dawno w
Tarnowie wymarli, a
ci którzy jeszcze tu
zaglądali, teraz
wybierają Dąbrowę
Tarnowską z jej
odnowioną synagogą.
Co dalej mister
Bartosz? Co dalej
mister Szpunar…?
Długo
by tak jeszcze można
dywagować i
lamentować. O tym,
co dzieje się w
Pałacu Młodzieży po
spektakularnym
odejściu ze
stanowiska dyrektora
Marty Komorowskiej
czy ofercie
programowej Centrum
Sztuki Mościce,
które ze względu na
horrendalne ceny
biletów stało się
niedostępne dla
zwykłych zjadaczy
chleba naszego
powszedniego. O
Tarnowskim Centrum
Kultury i jego
głównym grzechu
zaniechania, czyli o
Amfiteatrze Letnim
przy ul. Kopernika,
a raczej jego
zniknięciu… O
Miejskiej Bibliotece
Publicznej, której
działalność toczy
robak nijakości i
brak należytego PR.
To w dużej mierze
„dzięki niej”
tarnowscy pisarze i
poeci, poza
Aspiracjami poety
Zbigniewa
Mirosławskiego, są
nieobecni nie tylko
na bibliotecznych
półkach, ale i w
powszechnym obiegu.
Ale
nic to, jak mawiał
Mały Rycerz. To
tylko słowa, słowa,
słowa… Złoty Róg
zardzewiał i Chochoł
gdzieś przepadł.
Tylko one zostały.
Pomimo to – Do Siego
Wam Wszystkim.
Ryszard Zaprzałka
(także w tygodniku
MiL) |