Urodziłem się w
Lublinie w 1970 roku
– mówi o sobie
artysta. Tam też
studiowałem i w 1996
roku obroniłem
dyplom na UMCS. Od
2004 roku należę do
Związku Polskich
Artystów Plastyków.
Związany jestem z
Tarnowem, tu
mieszkam i tworzę.
Swoje prace
prezentowałem na
wystawach m. in.
-
w Opolu – „Gallery
13” - 1992 r.
-
w Lublinie –
galeria „Chatka
Żaka” – 1996 r.
-
w Krakowie –
galeria „Sienna
5” – 2000 r.
-
w Tarnowie –
„Tarnowski Salon
Zimowy” – 2000
r.
-
w galerii
„Studio” – 2007
r. i 2009 r.
-
„Tarnowskie
Klimaty” – 2008
r.
-
w Galerii BWA –
2009 r.
-
w Krakowie -
galeria "Wręga"
- 2010 r.
-
w Tarnowie -
Muzeum Okręgowe
- 2011 r.
-
w Krakowie -
Centrum Kultury
Żydowskiej -
2011 r.
Uczestniczyłem także
w wystawie zbiorowej
w Krakowie – w
„Pałacu Sztuki” –
2009 r. Zajmuję się
malarstwem, grafiką
komputerową,
konserwacją mebli i
obrazów. Wykonuję
projekty okładek
książkowych, inne
zlecenia i własne
kompozycje ale
główną moją
działalnością
pozostaje malarstwo.
Moja wizja
twórcza
Początkowo malowałem
to, co widziałem.
Później odkryłem, że
w materii można
poszukiwać aż do
nieskończoności.
Sztuka stała się dla
mnie sposobem
przekazywania myśli.
Zainteresowałem się
abstrakcją, a w
szczególności chcę
pokazać to, co jest
zwykle niezauważalne
bądź to w zwykłych
rzeczach bądź w
kosmosie.
Chcę wydobywać z
chaosu materii
struktury kosmosu.
Mogą z przypadkowej
materii wychodzić
także obrazy
przypominające świat
rzeczywisty -
abstrakcję figuralną
lub elementy całkiem
realistyczne. Dążę
do tego, aby moje
obrazy
odzwierciedlały
świat mikrokosmosu,
to jest świat
bakterii, cząstek
atomowych. Wszystkie
wielkości spotykają
się w
Nieskończoności,
tworzone są przez
Nieskończoność.
Ważne są też wymiary
(doszukałem się
pięciu: trzy
podstawowe, czas i
światło).
A tak
to malarstwo
postrzega Jolanta
Januś:
Marek Chodkowski od
samego początku swej
artystycznej drogi
poszukuje różnych
tematów by wyrazić
swój osobisty
stosunek do
otaczającego go
świata, by przekazać
nam swoje emocje,
odczucia.. Nie
interesuje go jednak
figuratywność i
odzwierciedlanie
natury, natomiast
fascynacją jego
stała się
nieograniczona
przestrzeń
wszechświata. Wiedzę
na ten temat czerpie
z różnych naukowych
opracowań i
podręcznikowych
teorii mówiących o
wielowymiarowości
świata i kosmosu.
Obrazy Marka można
potraktować jak
"kolorową zasłonę
rzeczywistości" - bo
świadomie i z
rozmysłem nie
pokazuje w nich
codziennych
okrucieństw i brudów
tego świata. Jak sam
mówi: "dążę do tego
by przez swoje
malarstwo
przekazywać
pozytywne i budujące
przesłania". Używa
czystych,
intensywnych,
soczystych barw,
które potęgują
ekspresję przekazu.
Gra kolorów nadaje
obrazom kosmiczny
wymiar. Częste
użycie błękitów z
całą bogatą gamą ich
różnorodnych odcieni
wprowadza
pierwiastek boskości
i wpływa dodatkowo
na metafizyczny
nastrój całej
kompozycji. Mocno
skontrastowana
kolorystycznie
przestrzeń
niektórych obrazów
tchnie niemal
nadrealną siłą
mistycznego
uniesienia, które
zdaje się wciągać
nas w głębię
wirującego kosmosu..
Prace Marka nie
przemawiają
bezpośrednio i
wprost. Jest w nich
coś tajemniczego i
niedopowiedzianego,
ale właśnie to
dodatkowo wpływa na
efekt wzruszeniowy i
estetyczny.
Każdy z nas może z
nich odebrać dla
siebie inne
przesłanie. Sam
Autor mówi o swoich
pracach iż "moje
obrazy
odzwierciedlają
jakiś inny porządek
wszechświata
wielowymiarowego,
abstrakcje
niefiguralne,
niegeometryczne,
pozbawione
wszystkich zbyt
rzucających się w
oczy skojarzeń.
Bawię się światłem,
które jest
zjawiskiem
kształtującym,
przyoblekającym w
formę i kolory całe
otoczenie człowieka
widziane wzrokiem
przez człowieka,
wszystko jedno czy z
użyciem jakichś
urządzeń optycznych
lub innych czy też
nie.
Fascynuje mnie
nieograniczona
przestrzeń
wszechświata
ciągnąca się nie
wiadomo dokąd, bez
końca".
A tak
recenzuje je
Agnieszka Setlik:
W
malarskim
wszechświecie Marek
Chodkowski jest
poszukiwaczem
wytrawnych gam
kolorystycznych,
sięga po głębokie
turkusy, żółcie,
zielenie,
czerwienie. W swoich
pełnych dynamiki i
ruchu, nasyconych
świetlistością i
niezwykle
plastycznych wizjach
umiejętnie łączy
płynne kształty i
kłębiące się plamy
przypominające
różnokolorowe
mgławice. Ruchliwa,
barwna materia jawi
się w nich jako
tajemniczy,
niepokojący,
nieprzewidywalny
żywioł noszący
znamię czegoś
nierealnego i
cudownie baśniowego.
To jakby migawki,
flesze wydobywane z
ciemnego tła.
Oniryczna logika
tych zjawiskowych
nocnych rojeń
rozpatruje czyste
płótno jako sieć
nieskończonych
możliwości. Jest to
malarstwo świetnie
oddające stan ducha
człowieka
szukającego sensu w
zimnej i
fascynującej tkance
życia. Niezwykle
frapujące, bo - co
ważne zarówno dla
niego, jak i dla nas
- nie zgubiło sensu
tego, co nieznane.
Na
koniec oddajmy raz
jeszcze głos samemu
artyście:
Początkowo malowałem
to, co widziałem.
Później odkryłem, że
w materii można
poszukiwać aż do
nieskończoności.
Sztuka stała się dla
mnie sposobem
przekazywania myśli.
Zainteresowałem się
pojęciami
abstrakcyjnymi, a w
szczególności chcę
pokazać to, co jest
zwykle niezauważalne
bądź to w zwykłych
rzeczach bądź w
kosmosie. Próbuję
pokazać w swoich
pracach świat fizyki
teoretycznej ale nie
tak dosłownie jak
jest to w książkach
popularnonaukowych.
Staram się obrazować
własne pomysły. Na
przykład tytułowy
paradoks materii
przedstawia się
mniej więcej tak.
Wielkości biegną w
dwu kierunkach
rozpoczynając od
punktu „0” gdzie
umieściłem
człowieka. Oba te
kierunki nie mają
końca. Jest to droga
w wielkości
nieskończenie małe
takie jak kwant,
cząstki atomów i w
wielkości
nieskończenie
wielkie – odległość
w głąb kosmosu.
Niełatwo pojąć
nieskończoność
(kosmos nie ma
końca), a teoria o
skończoności kosmosu
jest jeszcze
trudniejsza do
zaakceptowania.
Wydaje mi się, że
kosmos ma swój
koniec ale jest to
koniec wszechświata
gwiazd, nie koniec w
ogóle. Więc pojęcie
skończoności materii
jest względne. Chcę
wydobywać z chaosu
materii struktury
kosmosu. Mogą z
przypadkowej materii
wychodzić także
obrazy
przypominające świat
rzeczywisty -
abstrakcję figuralną
lub elementy całkiem
realistyczne. Dążę
do tego, aby moje
obrazy
odzwierciedlały
świat mikro i
makrokosmosu, to
jest świat cząstek
atomowych lecz
również bezkresnej
przynajmniej dla nas
głębi przestrzeni.
Wszystkie wielkości
spotykają się w
Nieskończoności,
tworzone są przez
Nieskończoność.
Ważne są też
wymiary. Doszukałem
się pięciu: trzy
podstawowe, czas i
światło. Wymiary
wzajemnie na siebie
oddziaływają,
wywierają na siebie
ogromny wpływ. Na
przykład nie można
wybudować wysokiego
budynku bez
odpowiedniej jego
szerokości i
głębokości.
Wysokość, szerokość,
głębokość są z kolei
powiązane z czasem i
światłem a potem tak
dalej. Wymiarów może
być nieskończenie
wiele. Właśnie to
wszystko usiłuję
ukazać w swoich
pracach. Moje obrazy
odzwierciedlają
jakiś inny porządek
wszechświata
wielowymiarowego,
abstrakcje
niefiguralne,
niegeometryczne,
pozbawione
wszystkich zbyt
rzucających się w
oczy skojarzeń.
Bawię się światłem,
które jest
zjawiskiem
kształtującym
przyoblekającym w
formę i kolory całe
otoczenie człowieka
widziane wzrokiem
przez człowieka,
wszystko jedno czy z
użyciem jakichś
urządzeń optycznych
lub innych czy też
nie. Fascynuje mnie,
nieograniczona
przestrzeń
wszechświata
ciągnąca się
niewiadomo, dokąd
bez końca. Nie
wystarczy mi już
sama dekoracja czy
też czysta
abstrakcja
pozbawiona myśli lub
bardziej
szczegółowej treści.
Daleki jestem od
tych łatwych efektów
koloryzmu i efektu
Benetton’ a. Nie
interesuje mnie
również
figuratywność i
odwzorowania natury.
Więc, do czego dążę?
Chcę osiągnąć
wrażenie
nieskończoności
wieczności poprzez
wykorzystanie
naturalnych
właściwości materii
podlegającej prawom
chaosu. Chcę pokazać
strukturę czasową
materii. Chociaż
zastanawiam się nad
kosmosem,
wszechświatem to nie
maluję np. gwiazd,
planet. Interesuje
mnie bardziej
zjawiskowość
kosmosu. Jego strona
niewidoczna dla
przeciętnego
śmiertelnika.
Odwieczne siły
oddziaływujące na
materię, pierwotne
energie opływające
namacalność materii.
Dążę do powiększenia
świadomości, aby
przekroczyć próg,
następny próg
pojmowania.
Opowiadam się za
teorią skończoności
kosmosu w znaczeniu
skończoności
materii, czyli
skończoności
wszechświata planet.
Natomiast jak to
ujmę zjawiskowość
pierwotnych sił jest
nieskończona. Za
pomocą koloru i
kształtu można
wyrazić treść. Jest
to nowy język
werbalny. Patrząc na
obraz można
przeczytać nową
książkę zapisaną w
tym języku. Próbuję
przedstawić to czego
nie można zobaczyć
czyli niewidzialny
świat, który zawarty
jest w pojęciach
abstrakcyjnych np.
nieskończoność, moc,
miłość, strach,
głód, wszechmoc,
zjawiskowość,
nadzieja etcetera.
Przedtem bazowałem
na materii w
znaczeniu kosmosu a
teraz bardziej
interesuje mnie sama
duchowość. Jest to
kosmos oparty na
werbalnej
abstrakcji. Nie jest
to abstrakcja ani
realizm tylko próba
wypowiedzi na temat
świata. Pragnę zająć
się kosmosem słowa.
Chciałbym
wykorzystać ekrany
mentalne
Nostrodamusa.
Przekazać co myślę i
to zapisać za pomocą
koloru i formy mam
prawo. Zapis tego co
widzę jest wydaje mi
się w porządku.
Próbuję pisać
książkę o jedności
opartą na języku, w
którym literami są
kształty i kolory.
Jest to swoista
transpozycja słowa.
Celem jest przekaz
dla ludzi by umieli
rozpoznać prawdę -
nie jest to
fantastyka. Próbuję
przedstawić prawdę.
Opracował:
Ryszard Zaprzałka
Zdjęcia: Artur
Gawle (miastoiludzie.pl)
|