Kawaler, nauczyciel religii
Kilka miesi ęcy
temu w Szczurowej zawrzało – na
miejscowego księdza padło
podejrzenie, że spotyka się
z kobietą. Nie wiadomo, gdzie
i kiedy się poznali, ludzie
wiedzieli tylko, że Lucyna uciekła
od męża z trójką dzieci i wróciła do
swoich rodziców, potem wynajęła
samodzielne mieszkanie, wreszcie,
już po urodzeniu Krzysia,
wyprowadziła się do wynajętego domu
w Borzęcinie, gdzie mieszka do
teraz. O tym, że łączą ją „jakieś
sprawy” z księdzem, mąż kobiety
i jego rodzina dowiedzieli się
w grudniu ubiegłego roku. Lucyna
wniosła o ograniczenie Andrzejowi
praw rodzicielskich i w związku
z tym cała rodzina została
skierowana do Rodzinnego Ośrodka
Diagnostyczno – Konsultacyjnego
w Nowym Sączu. Małżonkowie mieszkali
już osobno, Andrzej wyprawił się do
Nowego Sącza ze swoją siostrą,
Lucynie towarzyszył nieznany nikomu
blondyn.
W czasie
rozmowy z psychologami kobieta mówiła,
że „wspólnie z dziećmi zamieszkuje
w wynajętym, dwupokojowym
mieszkaniu, pod koniec roku ma
jednak zamiar przeprowadzić się do
odrębnego domu, który będzie
wynajmowała wspólnie ze swoim
konkubentem. Podała, że od ponad
roku jest związana z Krzysztofem,
lat 27, kawalerem zatrudnionym
w miejscowej szkole jako nauczyciel
religii, z którym oczekują narodzin
dziecka. Lucyna oceniała, że dzieci
zaakceptowały jej partnera, który
wspiera ją w opiece nad nimi, spędza
z nimi większość czasu wolnego
i pozostaje z nimi w bliskich
i pozytywnych relacjach
emocjonalnych”.
– Bez
problemu dowiedzieliśmy
się, że Krzysztof jest księdzem i że
faktycznie Lucyna się z nim spotyka.
W małej miejscowości jak Szczurowa
trudno takie rzeczy ukryć przed
ludźmi – opowiada siostra Andrzeja,
Barbara Mietła. – Brat, jak się
o wszystkim dowiedział, stracił całą
chęć do życia, teraz nie pracuje,
jest wrakiem człowieka. Ludzie
śmieją się z niego, nie może
spotykać się z dziećmi, jest
bezradny.
– Syn się
załamał, przestał chodzić do
kościoła, mówi, że nie mógłby
słuchać, jak ksiądz opowiada
o miłości, o poszanowaniu drugiego
człowieka – mówi ze łzami w oczach
matka Andrzeja, Janina Maślak.
– Pracował za granicą, świetnie
zarabiał, teraz robi coś tylko
dorywczo, nawet przestał dbać
o siebie, stał się apatyczny, nic
sam nie załatwi. Prosimy go, żeby
poszedł do psychologa czy do
psychiatry, ale nawet nie chce o tym
słyszeć. Wszyscy cierpimy, tęsknimy
za wnukami, szkoda, że tak się to
wszystko nie ułożyło.
Kto jest ojcem?
Kiedy urodzi ł
się mały Krzysztof, Andrzej wystąpił
do sądu w Brzesku z wnioskiem
o zaprzeczenie ojcostwa,
w odpowiedzi na to Lucyna odpisała,
że „Andrzej M. nie jest biologicznym
ojcem Krzysztofa, małoletni nosi
jego nazwisko, ponieważ prawnie
nadal jesteśmy małżeństwem. Ponadto
podałam, iż ojcem dziecka jest inny
mężczyzna – Krzysztof W.”.
Wiary temu
nie daje proboszcz parafii pod
wezwaniem św.
Bartłomieja Apostoła w Szczurowej,
ksiądz Wiesław Majka.
– Różne
plotki krążą po wsi, ksiądz jest
osobą publiczną i jest wdzięcznym
tematem do rozmów przy popołudniowej
kawie – mówi. –Nie czuję się zresztą
kompetentny do zabierania głosu
w sprawie księdza Krzysztofa. A tej
kobiecie, która mówi, że urodziła
jego dziecko, nie ma co ufać – jest
to osoba niewiarygodna, słyszałem
nawet, że wyłudzała od ludzi jakieś
pieniądze.
Na pytanie o księdza
Krzysztofa dość nerwowo zareagowała
dyrektorka Zespołu Szkół
w Szczurowej, Jolanta GalaStyrna.
–Nie będę
się zajmowała plotkami – mówiła.
–Ksiądz pracował solidnie, miał
dobry kontakt z młodzieżą, a prasa
powinna szukać ciekawszych tematów,
a nie węszyć sensację!
Mieszkańcy
Szczurowej są podzieleni – jedni
oburzeni, inni bronią księdza.
– Takie czasy
nastały,
ludziom to już nawet przestało
specjalnie przeszkadzać, że ksiądz
ma kobietę, że rodzi mu się dziecko.
Hierarchowie próbują zamiatać sprawy
pod dywan, ale bardzo szkodzi to
Kościołowi, bo to dowód na
dwulicowość i hipokryzję. To nie
powinno mieć miejsca, nawet ludzie
głęboko wierzący odwracają się od
Kościoła. Powinni znieść celibat,
ksiądz, który ma żonę i dzieci,
budziłby większy szacunek wśród
parafian. A póki co, skoro ślubują
czystość, to niech ją zachowają
– mówi pan Andrzej, właściciel
jednego ze sklepików przy
szczurowskim ryneczku.
Jego klientka,
pani Maria, oczy była
mu gotowa za takie słowa wydrapać.
– To wina
tych kobiet, jak one się
do kościoła ubierają, spódnice po
tyłek, dekolty i kuszą tych biednych
księży. No i naszego wikarego też
musiała omotać! To nie jego wina, on
był dobrym księdzem i szkoda, że go
przenieśli.
Proboszcz
parafii Narodzenia NMP w Borzęcinie,
ksiądz Czesław Paszyński, nie chciał
nam powiedzieć, czy osobiście
chrzcił syna Lucyny, ale nadmienił,
że kobieta złożyła oświadczenie, że
dziecko nie jest księdza. Na
pytanie, czy wszystkie matki
podpisują taki dokument, ksiądz się
zdenerwował.
–Nie znam
dobrze sprawy, nic więcej
nie powiem.
A
może
badania DNA?
Proboszcz parafii Wniebowzięcia
NMP w Gumniskach, ksiądz Czesław
Frączek, mówi, że o przeniesieniu
księdza Krzysztofa zdecydował biskup
tarnowski.
– Ksiądz
Krzysztof bardzo gorliwie pracuje,
a ja patrzę na to, co on teraz robi,
nie znam jego przeszłości, więc
trudno mi cokolwiek powiedzieć,
Kuria nie informowała mnie o żadnych
problemach. Nie ma człowieka bez
grzechu, jeżeli złamał śluby, na
pewno będzie musiał odbyć pokutę.
Jeżeli byłby ojcem, to powinien
ponieść konsekwencje prawne. Pytałem
księdza Krzysztofa, czy spotyka się
jeszcze z tą kobietą, odpowiedział,
że już do niej nie jeździ. Nie jest
to sprawa łatwa, ale jeżeli są
jakieś wątpliwości co do jego
ojcostwa, to najlepszym rozwiązaniem
byłoby być może zrobienie badań DNA,
słyszałem już o takich przypadkach
w odniesieniu do księży. Inaczej to
będzie ciążyło na całym jego życiu
kapłańskim – sugeruje ksiądz
Frączek.
Ksiądz
Krzysztof uczy religii w dwóch
zespołach szkół – w Gumniskach i Głobikowej.
– Nie mam możliwości
zwolnienia księdza, bo formalnie nie
ma żadnych przeszkód do sprawowania
przez niego funkcji katechety.
W Karcie Nauczyciela jest zapis
mówiący o tym, że nauczyciel nie
powinien uchybiać godności
zawodowej, w innym wypadku może być
ukarany przez sąd dyscyplinarny,
funkcjonujący przy kuratorium.
Uważam, że kuria powinna wykazywać
się większą starannością przy
wyborze księży kierowanych do szkół
– mówi dyrektor szkoły w Gumniskach,
Włodzimierz Jaźwiński.
Dyrektor
Zespołu Szkół
w Głobikowej, Bożena Dziadosz,
twierdzi, że nie ma wpływu na to,
kto w jej szkole uczy religii.
– Katecheci
otrzymują
skierowanie od biskupa. Ksiądz
Krzysztof zachowuje się bez zarzutu,
jest dobrym nauczycielem i dobrym
kolegą. Będę oczywiście rozmawiać
z jego przełożonymi, muszę się
dowiedzieć, czy dość zagmatwana
sytuacja księdza nie będzie
przeszkadzać w jego pracy w szkole.
Tarnowska
kuria za naganne uznała
zainteresowanie księdzem
Krzysztofem, ksiądz kanclerz Adam
Nita stwierdził, że może to
zaszkodzić… jego dobremu imieniu.
– Sytuacja
księdza
w parafii w Szczurowej była
niejasna, chociaż oczywiście trudno
mi powiedzieć, czy został on ojcem.
On sam zaprzecza, nie potwierdza
również, że utrzymywał z tą kobietą
intymne relacje. Faktem jest, że
znali się, bo ksiądz zaangażował się
w pomoc tej rodzinie, także
materialną, i stąd pojawiły się
podejrzenia ze strony męża tej pani
i jego rodziny. Trudno powiedzieć,
czy był winny, czy niewinny, został
jednak przeniesiony, bo w atmosferze
oskarżeń trudno pracować. Kobieta
także zaprzecza, że urodziła dziecko
księdza. Wzywaliśmy ją do kurii, ale
nie przyjechała, przysłała pismo,
z którego wynika, że ksiądz ojcem
nie jest – wyjaśnia ksiądz kanclerz.
Lucyna z dziećmi
mieszka w Borzęcinie, ludzie widują
ją czasem na zakupach, dla nikogo
nie jest tajemnicą, że wychowuje
syna księdza. Nie chce z nikim
rozmawiać o swojej sytuacji, trzyma
się raczej na uboczu, nie zawiera
sąsiedzkich znajomości. Ludzie
mówią, że ksiądz do niej przyjeżdża
w poniedziałki. Być może to prawda,
bo proboszcz z Gumnisk, Czesław
Frączek, mówił, że w poniedziałki
ksiądz Krzysztof ma wolne…
– Ksiądz
obiecywał Lucynie, że zrzuci sutannę
i ożeni się z nią – zdradza kuzynka
kobiety. Często do niej przyjeżdżał,
opiekował się starszymi dziećmi,
Lucyna zakochała się w nim, zresztą
nawet w oficjalnych dokumentach
podała, kto jest ojcem małego. Teraz
czuje się oszukana i zdradzona, bo
gdyby ksiądz chciał spełnić
obietnicę, to zrobiłby to wtedy, gdy
sprawa wyszła na jaw. Wątpię, żeby
miał to zrobić teraz, gdy jest już
w innej parafii.
Co na to główny
bohater całego zamieszania?
Z księdzem Krzysztofem mogłam tylko
porozmawiać przez telefon.
– Znam tę
panią, bo była parafianką
w Szczurowej – powiedział. Gdy
usłyszał pytania, dlaczego Lucyna
podała go jako ojca swojego dziecka
i czy poddałby się badaniom DNA,
odłożył słuchawkę.
Zofia Sitarz
(TEMI)
|