Muzealny Salon Poezji

 

Dla każdego autora, a poety w szczególności,  nie ma nic bardziej satysfakcjonującego niż fakt, iż jego wiersze są czytane, zauważane i  ważne dla tych, co  z nimi obcują…. Kwintesencją takiego odbioru są właśnie spotkania autorskie, ale nie takie standardowe,  podczas których poeta musi się tłumaczyć ze swoich wierszy i odpowiadać – co miał na myśli, bo to porażka.  Na szczęście od tej reguły zdarzają się wyjątki.

Rzecz działa się we czwartek 5 grudnia w nowo otwartym gmachu Muzeum Okręgowego przy Rynku. Za sprawą Marii Kanior, w tamtejszych piwnicach Klub Inicjatyw Twórczych Omega działający w ramach UTW przy MWSE zorganizował ekskluzywny wieczór poezji Ryszarda Smagacza. Muzealny Salon Poezji III Wieku to było w opinii wielu jego uczestników absolutnie wyjątkowe wydarzenie. Jego oryginalność polegała m.in. na tym, że bodajże po raz pierwszy na tego typu spotkaniach przemówiła poezja… . To nie autor był najważniejszy tylko jego wiersze, z ogromnym zaangażowaniem interpretowane przez aktorów – amatorów z grupy teatralnej PIN  prowadzonej przez Andrzeja Króla – cenionego aktora, dziennikarza i animatora kultury, którzy całość z właściwą sobie maestrią wyreżyserował. Absolutnie trzeba wymienić ich z nazwiska, oto oni: Alicja Bizoń, Maryla Migdał, Urszula Goleniowska, Bogumiła Kapilewicz, Zbigniew Kapilewicz, Maria Kowalczuk, Zofia Martyka, Jan Marzec, Wanda Starostka, Wiesława Tambor, Anna Waleszczyńska, Jerzy Zach.

No i muzyka, starannie dobrana i zrealizowana przez niezastąpioną Martę Garwol – dobrego ducha całej tej konfraterni studentów – seniorów. „Bardzo smutna melodia”, „Sonata księżycowa” L. van Beethovena, „Romantic Italian music” z „Ojca Chrzestnego i „Najbardziej relaksacyjna melodia” – to muzyczne dominanty tej poetyckiej uczty. Oprawiły one artystyczne etiudy – scenki: starannie przemyślany i uzasadniony poetycko kondukt żałobny z portretami księcia filozofów prof. Leszka Kołakowskiego i teatralnego mędrca Gustawa Holoubka, przywołując atmosferę Schodów Hiszpańskich i legendarnej rzymskiej kawiarni Cafe Creco… . A wszystko to przeplatane stolikowymi rozmowami z przyjaciółmi poety – Jerzym Świtkiem, filmoznawcą, dziennikarzem i animatorem kultury oraz Tomaszem Antonim Żakiem – niepokornym twórcą, dyrektorem TNT i autorem głośnej książki „Dom za żelazną bramą”, które w stylu XIX. salonów literackich prowadził mistrz ceremonii tego wieczoru A. Król.

A sam autor? Przez cały ten zaczarowany wieczór skromnie siedział incognito pomiędzy publicznością i się wzruszał… .  Jak większość poetów, twórców w ogóle, Smagacz jest typem samotnika – człowiekiem osobnym… Jak sam o sobie mówi łatwiej mu się pisze niż mówi, woli słuchać niż występować publicznie.

Jego życie, to jak dwie połówki tego samego owocu – pierwsza część (czas przeszły dokonany) to teatr, w którym schronił się przed światem na całe 25 lat, druga to dziennikarstwo, które uprawia do dziś. A obie  połówki tego zakazanego owocu spaja poezja: prosta jak podanie ręki i tajemnicza jak uśmiech Giocondy… .

Stąd być może jego niechęć do współczesnej poezji, którą czytuje z rzadka, bo mało ją rozumie… . Podobnie, jak teatr, w którym coraz rzadziej gości prawdziwa sztuka…

Ba za prawdziwą twórczość, tę poetycką również, trzeba płacić wysoką cenę – to życie w negacji samego siebie, nierzadko krzywdzące najbliższych, egzystencja w nieustającym stresie, że się talenty zmarnowało, czas roztrwoniło, w niewłaściwych zawodach wystąpiło… . 

Każdy  wiersz Smagacza to rana krwawiąca długo przed i po…  Każdy jego wiersz to postój pamięci, tyleż bolesny co inspirujący, kreujący jego poetycką rzeczywistość. Każdy jego wiersz to recenzja otaczającego go świata. Ale to także święto… dlatego psuje rzadko i z reguły do szuflady…

Od początku funkcjonuje na poetyckich kresach… poza oficjalnym obiegiem… bliżej mu do formacji poetów odrzuconych, świadomie nieobecnych, niż do poetów salonowych, zabiegających o aplauz i akceptację, publikację… .  Jest autorem ledwie 7 tomików wierszy.

Wywołany na koniec do odpowiedzi, nie chciał mówić o sobie – chroniąc się za tajemnicą poetyckiej spowiedzi. I dziękując wszystkim, zaś szczególnie pani Stanisławie Wiatr – Partyka, nestorce tarnowskich poetów, człowiekowi o wielkim, polskim sercu, sybiraczce – osobie której przyjaźnią się szczycę… i która, jak nikt, pochyliła się nad moimi słupkami wierszy - zostawił przesłane. – „Otóż bez wątpienia  żyjemy w czasach ostatecznych. Apokalipsa już się zaczęła. I w moim głębokim przekonaniu z rzeczy tego świata, że zacytuję klasyka, ocaleją tylko poezja i miłość. Najlepszym na to dowodem jest przykład starotestamentowego króla Dawida, który był wielkim władcą – zbudował świątynię jerozolimską, pisał też psalmy. I tylko one przetrwały… .  Więc poezjo trwaj! Kochajcie poetów!” .

Ryszard Zaprałka

 

 tarnowski kurier kulturalny   tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny     tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny