* * *
To chyba nie
przypadek, że Pani książka
zawierająca 33 biogramy
najwybitniejszych dowódców polskiego
podziemia antykomunistycznego po II
wojnie światowej ukazuje się tuż
przed obchodami Narodowego Dnia
Pamięci Żołnierzy Wyklętych?
– Niewątpliwie duży
wpływ na to, że książka powstała
właśnie teraz, miało uchwalenie
przez Sejm w 2011 r. ustawy o tym
święcie państwowym. Jego obchody w
roku ubiegłym przeprowadzone z
wielkim rozmachem spotkały się z
bardzo szerokim oddźwiękiem
społecznym i rozbudziły żywe
zainteresowanie fałszowaną i
przemilczaną przez lata historią
żołnierzy wyklętych. Myślałam już
wcześniej o tej publikacji, nawet
dwa lata temu proponowałam takie
opracowanie pewnemu wydawcy, ale nie
był zainteresowany. Pomysł spodobał
się jednak krakowskiemu Wydawnictwu
AA, które myślało o rozpoczęciu
serii popularyzującej najnowszą
historię. I tak nasze intencje się
spotkały, czego efektem jest wydanie
tej książki.
Od czasu gdy w
1996 r. Jerzy Ślaski wydał książkę
„Żołnierze wyklęci”, ukazało się
sporo publikacji poświęconych
powojennemu podziemiu
niepodległościowemu, co zresztą
odnotowuje Pani w bibliografii do
swojej książki. Co skłoniło Panią do
napisania kolejnego opracowania?
– Profesor Janusz
Kurtyka, prezes IPN, inicjator
ustanowienia święta 1 marca, często
podkreślał, że przywracania pamięci
o żołnierzach wyklętych nigdy nie
jest za dużo, że im więcej takich
inicjatyw, tym lepiej. Ta pamięć
jest przywracana w zasadzie od
początku lat 90., bo już w 1993 r.
Liga Republikańska zorganizowała
wystawę o takim tytule. Ale
rzeczywiście Jerzy Ślaski swoją
książką chyba najbardziej rozsławił
– przynajmniej pod taką nazwą – tych
żołnierzy. Potem były kolejne
publikacje i upamiętnienia, nie
można tu pominąć Oficyny Wydawniczej
Volumen Adama Borowskiego.
Decydujące znaczenie miało jednak
powstanie Instytutu Pamięci
Narodowej, jego działalność
edukacyjna i dziesiątki publikacji,
w zdecydowanej większości ściśle
naukowych, wśród nich monumentalny
„Atlas podziemia niepodległościowego
1944-1956”, czy cztery tomy słownika
biograficznego konspiracji
powojennej 1944-1956. Jednakże
właściwie nie było wyboru życiorysów
tych najważniejszych i w pewnym
sensie symbolicznych postaci
żołnierzy wyklętych zebranych w
książce popularnonaukowej.
Z myślą o jakim
czytelniku powstały biografie
„wyklętych’’?
– Uważam, że aby
upowszechnić wiedzę, należy podawać
ją w sposób zachęcający, mogący
zainteresować szeroki krąg
czytelników, co nie zawsze dotyczy
publikacji ściśle naukowych, z całą
aparaturą metodologiczną,
przeznaczonych głównie dla
historyków. Nie zamierzam w żaden
sposób ograniczać kręgu czytelników
mojej książki, ale chciałabym, aby
trafiła do osób młodych, które
zaczynają się interesować historią
najnowszą. Ta książka zawiera zbiór
podstawowych pojęć i informacji o
walce zbrojnej podziemia
niepodległościowego z narzuconą na
sowieckich bagnetach komunistyczną
władzą. We wprowadzeniu do książki
Piotr Szubarczyk przedstawia genezę
żołnierzy wyklętych, ich walkę, a
także zmagania o godne upamiętnienie
w III Rzeczypospolitej. Książka ma
charakter kompendium popularnej
wiedzy na ten temat. Mam nadzieję,
że ten zbiór może przydać się
nauczycielom pragnącym przybliżyć
młodzieży bardzo tragiczne, ale i
niezwykle barwne postacie
niepodległościowego podziemia
antykomunistycznego.
Żołnierze wyklęci
to tysiące ludzi pod bronią, setki
nierzadko wspaniałych dowódców,
wiele brawurowych akcji. Jaki klucz
zastosowała Pani przy wyborze
postaci przedstawionych w książce?
– Postanowiłam
pokazać przede wszystkim tych,
którzy są najbardziej – choć trzeba
przyznać, że dość hasłowo –
rozpoznawalni, np. Zygmunt
Szendzielarz „Łupaszko”, cichociemny
Hieronim Dekutowski „Zapora”,
Zdzisław Broński „Uskok”, Józef
Kuraś „Ogień”, Danuta Siedzikówna
„Inka”… To nazwiska wręcz
symboliczne. Zbiór otwiera biogram
rotmistrza Witolda Pileckiego, który
co prawda nie walczył jak większość
żołnierzy wyklętych w polu, ale jego
heroiczny życiorys wojenny i
powojenny stanowi doskonałą
ilustrację tego, co komuniści robili
z naszymi największymi bohaterami
narodowymi. Większość z
przedstawionych osób zginęła z rąk
komunistów, ale nie wszyscy. Bardzo
znamienna jest historia zmarłego w
lutym 2008 roku gen. Antoniego Hedy
„Szarego”. Ten niezwykle zasłużony
dowódca walczący w czasie II wojny
światowej z Niemcami, a po wojnie z
komunistami – wsławił się m.in.
rozbiciem w 1945 r. więzienia w
Kielcach i uwolnieniem kilkuset
więźniów –sam przez lata więziony,
jeszcze w stanie wojennym był
internowany. Całe życie walczył o
niepodległą Polskę. Niestety, ta po
1989 roku nie stała się tą, o jakiej
marzył i za jaką ginęli jego
żołnierze. Nie mogło zabraknąć też
Łukasza Cieplińskiego skazanego na
śmierć prezesa IV Zarządu Głównego
Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”.
Data zamordowania jego i pozostałych
członków IV Zarządu WiN została
wybrana jako Narodowy Dzień Pamięci
Żołnierzy Wyklętych. Są też mniej
znani dowódcy, m.in. walczący na
Kresach Rzeczypospolitej, którzy swą
walką do końca zaświadczyli o
polskości tych ziem zagarniętych
przez Związek Sowiecki.
Losy każdego z
przedstawionych w Pani książce
bohaterów wiążą się z ogromnym
osobistym, często rodzinnym
dramatem. Historia której z tych
postaci zrobiła na Pani największe
wrażenie?
– Problemem jest to,
że o tylu nie mogłam napisać,
musiałam ich pominąć, wybrałam tylko
33… Pochodzę z Czechowic-Dziedzic,
gdzie mieszkał Henryk Flame
„Bartek”, a został zamordowany w
pobliskim Zabrzegu. Od dzieciństwa
stykałam się z opowieściami i
miejscami z nim związanymi. Cieszy,
że jest dzisiaj upamiętniony, co
roku odbywają się uroczystości, a na
spotkania organizowane przez
katowicki IPN przychodzi po kilkaset
osób… W Krakowie poznałam jednego z
dowódców jego zgrupowania, Antoniego
Bieguna „Sztubaka”, wiele mi
opowiadał, jego wspomnienia cytuję w
książce. Jestem pod wrażeniem losów
żołnierzy 5. Brygady Wileńskiej mjr.
„Łupaszki”. Na okładce jest jego
fotografia z dowódcami szwadronów,
która ma być wzorem monumentu
żołnierzy wyklętych. Podobnie
amerykański Pomnik Korpusu Piechoty
Morskiej powstał na podstawie
słynnego zdjęcia po zdobyciu Iwo
Jimy.
Pani książka w
sposób wyrazisty przedstawia
żołnierskie „credo” wyklętych. O co
w tej beznadziejnej sytuacji
walczyli?
– Wśród
zaprezentowanych w książce żołnierzy
wyklętych jest postać Stanisława
Sojczyńskiego „Warszyca” (awansowany
przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego
do stopnia generała), który może nie
jest zbyt szeroko znany, ale jego
walka i przesłanie, jakie pozostawił
w swoich rozkazach i wypowiedziach,
gdy mówił, że bycie człowiekiem
zasad i honoru, wiernym synem
Ojczyzny jest najwyższym
odznaczeniem dla żołnierza, stanowi
niezwykle wyraziste, ideowe
uzasadnienie walki żołnierzy
wyklętych, wręcz wyraża sedno
sprawy, o którą walczyli. Władysław
Łukasiuk „Młot”, legenda Podlasia,
wyraził tę ideę w prostych,
żołnierskich słowach: „My chcemy
Polski suwerennej, Polski
chrześcijańskiej, Polski – polskiej!
(…) Tak jak walczyliśmy w lasach
Wileńszczyzny czy na gruzach
kochanej stolicy – Warszawy – z
Niemcami, by świętej Ojczyźnie
zerwać pęta niewoli, tak dziś do
ostatniego legniemy, by wyrzucić
precz z naszej Ojczyzny Sowietów.
Święcie będziemy stać na straży
wolności i suwerenności Polski i nie
wyjdziemy dotąd z lasu, dopóki choć
jeden Sowiet będzie deptał polską
ziemię”. Wszyscy opisani przeze mnie
żołnierze swoją walką, życiem i
śmiercią dali świadectwo wartościom,
które stanowią nie tylko o naszej
tożsamości, ale są istotą
człowieczeństwa, przede wszystkim
wolności, wierności, honorowi,
godności, męstwu, służbie… Uważam,
że ich przesłanie jest podstawą
budowania naszej świadomości
historycznej, narodowej i
państwowej. Historia, jeśli ma być
nauczycielką życia, jeśli ma
przekazywać jakąś pozytywną naukę
–to naukę o wartościach, czyli
wzorcach, jacy powinniśmy być, co
mamy w sensie aksjologicznym
wybierać. Żołnierze wyklęci stanowią
tu doskonały przykład.
Tylko czy
dzisiejsza szkoła właściwie uczy
polską młodzież historii?
– Przekazanie
historycznej tradycji i wynikającego
z niej kulturowego kodu pokolenia
stanowi dziś podstawowy problem
naszego systemu edukacji. Dokładnie
przed rokiem w Krakowie rozpoczęła
się głodówka w obronie nauczania
historii, która zainicjowała
społeczny ruch w tej sprawie. Wielu
nauczycieli pozostaje wiernych swemu
powołaniu, wychowując w duchu
patriotycznym, choćby angażując
szkoły w obchody Narodowego Dnia
Pamięci Żołnierzy Wyklętych i
korzystając z bogatej w tej sferze
oferty edukacyjnej IPN. Fenomenem
jest, iż to święto państwowe
organizowane często przy obojętności
władz angażuje młodzież, choć
niektórzy młodzi ludzie nie usłyszą
o żołnierzach wyklętych w szkole.
Oddają im hołd, gdyż widzą w nich
autentycznych bohaterów wiernych
wartościom, które są często nie
tylko nieobecne w rzeczywistości, w
jakiej żyją, ale niekiedy wręcz
pogardzane. Postawa tej części
młodego pokolenia budzi nadzieję.
Dziękuję za
rozmowę.
Źródło:
Nasz Dziennik
|