(202)

Dwa pogrzeby

O tym i owym 202 czyli Tadzik Bereś

 

Są jeszcze w Tarnowie ludzie, którzy pamiętają ten dzień 18 lutego 1946 r. i pamiętają ten pogrzeb. Na Nowym Cmentarzu w Krzyżu było chyba z tysiąc ludzi, większość stanowiła młodzież tarnowskich średnich szkół. Było cicho, jak makiem zasiał. Dzień wcześniej odbył się na Starym Cmentarzu pogrzeb dwóch ubeków. Było kilkudziesięciu skurwysynów z ubecji, był poczet sztandarowy, była salwa honorowa. Te dwa pogrzeby łączyła tragedia, jaka się wydarzyła 14 lutego 1946 r. w Tarnowie. Gdyby nie okupacja sowiecka, która już trwała, nie doszłoby do tej tragedii.

 Budynek dyrekcji Wodociągów Miejskich przy ulicy Narutowicza tarnowanie ochrzcili zaraz po wybudowaniu na początku XX w. Białym Domem. Elewacja tego monumentalnego budynku, który stanął nad Wątokiem, obok cmentarza, w podmiejskiej okolicy, była biała, stąd nazwa. Mieściły się w nim biura dyrekcji oraz mieszkania dla wyższych urzędników Wodociągów. Jednym z ostatnich dyrektorów Wodociągów był Józef Zahaczewski. W 1946 r. jego żona wynajmowała jeden z pokoi na stancję gimnazjaliście Kazimierzowi Pilchowi. W mieszkaniu naznaczali sobie spotkania członkowie młodzieżowych konspiracji. Rozlepiali ulotki szkalujące bolszewików i nowy ustrój, wypisywali na murach kamienic, czytali samizmaty, wierzyli, że wywalczą Niepodległą Polską, nie chcieli żyć w sowieckiej niewoli. Ot, takie mrzonki młodych romantyków, chwała im za to.

 Ubecja miała to mieszkanie na oku od jakiegoś czasu. Przed 14-tym lutego dostali cynk, że spotkają się tam młodzi ludzie. Szef UB w Tarnowie radziecki bandyta Lew Sobolew, wydał rozkaz polskim bandytom z UB, aby aresztowali młodych ludzi, może coś powiedzą. Poszło czterech ubeków, niewiele starszych od tych uczniów. Ubecy mieli po 20 i kilka lat i już wyprane mózgi nową bolszewicką ideologia, lub byli tak sprytni, jak dzisiejsi celebryci, wazeliniarze i postanowili trzymać z nową władzą. Lew Sobolew nauczył ich jak torturować, dał im broń i całkowitą swobodę w bandyckim rzemiośle przesłuchiwania więźniów.

 Zaczaili się w Białym Domu. Spotkanie najprawdopodobniej nie było żadnym konspiracyjnym zebraniem, ot tak spotkali się, by pogadać. Kiedy dwóch ubeków zostało pod budynkiem, dwóch innych weszło do kamienicy. Chłopców także było czterech. Ci, co weszli do budynku, aby odwiedzić kolegę, zostali wylegitymowani. Jeden z młodych konspiratorów miał broń. Rozpoczęła się strzelanina. Dwóch ubeków zginęło do kul, jeden z młodych konspiratorów został ciężko ranny, trzej inni uciekli.

 Tym rannym był 18-letni Tadeusz Bereś, uczeń Technikum Mechanicznego, harcerz, chłopak urodzony w Skrzyszowie. Rannego Beresia, co ja mówię rannego, umierającego, przewiozła ubecja do szpitala i tam mimo agonii przesłuchiwała, tak jak szkolił ich Sobolew. Nie wiem, co konającemu robili, może tylko wykrzykiwali pytania, może wiercili paluchami w ranie, może przyduszali, nie wiem, mogę sobie wyobrazić. Udręczonego przesłuchiwali jeszcze pół godziny przed zgonem. W każdym razie skonał 15 lutego w szpitalu, zanim na dobre zajęli się nim lekarze".

 Mija 68 lat, o Tadziku Beresiu cicho. Nie ma szkoły jego imienia, nie ma drużyny harcerskiej jego imienia. Zdrajcy z ubecji mieli do niedawna swoją tablicę pamiątkową, a ich dzieci są beneficjentami dawnych dobrych dla nich czasów. Grobowiec wyremontowała i się nim opiekuje p. dr M. Żychowska.

Antoni Sypek

 

 tarnowski kurier kulturalny   tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny     tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny