Prasa
kłamie!, Wiesław kłamie! –
skandował tłum szczelnie
zapełniający plac Kazimierza
w Tarnowie.„ Precz z
milicją!” wybrzmiewało raz
po raz, choć rzeszę ludzi
obiegła informacja, że lada
chwila na miejsce
manifestacji przybyć mają
oddziały ZOMO, uzbrojone w
pałki i gaz łzawiący.
Ludzie, dzierżąc w dłoniach
egzemplarze „Trybuny Ludu”,
ruszyli w kierunku
tarnowskiej siedziby
Polskiej Zjednoczonej Partii
Robotniczej, gdzie
nienawistną gazetę wraz z
kopiami PRL-owskiej
konstytucji palono…
Kiedyw1967 roku na deskach
Teatru Narodowego w
Warszawie Kazimierz Dejmek
wystawił premierę
mickiewiczowskich „Dziadów”,
nikt jeszcze nie
przypuszczał, że sztuka
teatralna może stać się
zarzewiem ogólnonarodowego
poruszenia. Nie tyle sama
sztuka, co fakt jej zdjęcia
z afisza. Patrząc z
perspektywy, można dziś
powiedzieć, że komunistyczne
władze „przedobrzyły” –
spektakl, jeśli nawet byłby
nadal grany, obejrzałaby
ograniczona liczba osób.
Nakaz natychmiastowego
zaprzestania grania
dejmkowskich „Dziadów”,
doprowadził do tego, że o
zdarzeniu, o spektaklu i o
jego antyrosyjskiej wymowie,
dowiedziała się cała Polska.
|
Jakkolwiek
Witold Gombrowicz szydził z
bezwarunkowego i bezmyślnego
uwielbienia dla naszych
narodowych wieszczów, nie
będziemy się spierać co do
talentu Adama Mickiewicza.
Podobnie pominiemy kwestię
doskonałego aktorstwa w
wykonaniu Gustawa Holoubka.
Fakt faktem, że reżyser
Kazimierz Dejmek, biorąc na
warsztat dzieło wieszcza i
angażując do głównej roli
Holoubka, stworzył pamiętny
spektakl, który dodatkowo
czasy i okoliczności
wyniosły do miana
legendarnego. Wystraszone
władze zaś także dołożyły
swoje–praktycznie
natychmiast po wyjściu na
jaw brutalnej cenzury,
blokującej całkowicie pokazy
spektaklu, rozpoczęły się
protesty. Ich ogniska
rozgorzały początkowo
głównie w środowiskach
artystycznych i studenckich.
Po ostatnim pokazie
spektaklu warszawscy
studenci w akcie protestu
przemaszerowali ulicami
stolicy pod pomnik Adama
Mickiewicza. Wkrótce
demonstracje wybuchły w
całym kraju, obejmując
studentów Łodzi, Krakowa,
Wrocławia, Poznania,
Lublina, Gdańska, Torunia,
Katowic i Gliwic…
Tarnów,
niewielkie miasto, leżące na
uboczu i pozbawione wówczas
ośrodków akademickich,
zupełnie niespodziewanie
stał się areną podobnych
wydarzeń, co dla tutejszych
władz było sporym
zaskoczeniem. Właśnie
planowano zarządzić
oficjalne wystąpienie
przodujących robotników,
stanowczo potępiające
zajścia w dużych miastach
Polski, kiedy okazało się,
że dziwnym trafem, „zajścia”
są na miejscu – w mieście
nad Białą. Nie wiadomo jak
wyglądałoby zaangażowanie
tarnowian w zajścia marcowe,
gdyby nie ulotki.
Przygotował je Jerzy
Barczyński. – 13 marca1968
roku, z okien autobusu na
przystanku przy placu
Sobieskiego, rozrzuciłem
ulotki nawołujące
mieszkańców Tarnowa do
udziału w demonstracji i
poparcia żądań młodzieży
akademickiej.
W rozrzucaniu
ulotek po Tarnowie pomagały
mi jeszcze dwie osoby –
wspomina Barczyński.
Zainteresowanie przechodniów
treścią ulotek było dość
duże. Demonstracji, która
miała się odbyć za kilka
dni, przyświecało hasło:
młodzież szkolna i
robotnicza Tarnowa popiera
studentów. 20 marca doszło w
Tarnowie do największej
demonstracji. Marsz miał
rozpocząć się i zakończyć u
stóp popiersia Adama
Mickiewicza na placu
Kazimierza Wielkiego w samym
sercu miasta. Ile
zgromadziło się osób, tego
dokładnie nie wiadomo. Było
ich jednak z pewnością
kilkaset, uczestnicy
zgromadzenia mówią nawet o
półtora tysiącu uczestników.
Władze, aby
utrudnić, albo przynajmniej
pokrzyżować plany
manifestantów, posuwały się
do absurdów – tego dnia
nakazano zamknięcie
wszystkich kwiaciarni, jako
że pojawiły się przecieki,
że ludzie będą chcieli
złożyć wiązankę pod
pomnikiem wieszcza…
Mickiewiczowi młodzi ludzie
postanowili również zawiązać
oczy przepaską, by wieszcz
nie musiał patrzeć na
głupotę władz. Chociaż z
drugiej strony – może miał
być to symboliczny protest
przeciwko coraz bardziej
panoszącej się cenzurze?
Atmosfera
zaczęła „gęstnieć”, a
naprawdę „gorąco” zrobiło
się, kiedy na plac
Kazimierza wtargnęła
milicyjna nyska. Milicjanci
z samochodu wzywali tłum do
rozejścia się. Ich
nawoływanie spotkało się z
głośnymi gwizdami. Tarnowska
milicja nie kwapiła się z
siłowym rozpędzaniem
demonstracji, widocznie
dowódcy uzmysłowili sobie,
że będzie problem z
opanowaniem sytuacji. A poza
tym nie wierzyli, że coś
takiego może wydarzyć się w
Tarnowie. A jednak...!
Demonstranci nie zamierzali
rezygnować z przejścia
zaplanowaną trasą: komitet
PZPR przy Wałowej, Dom
Studenta, ulica Mościckiego
(wtedy Dzierżyńskiego),
Krakowska i powrót na plac
Kazimierza.
Warto
podkreślić, że protesty
miały szerszy wymiar –
oprócz poparcia studentów i
żądania uwolnienia
aresztowanych, pamiętano o
przemianach zachodzących
wówczas w Czechosłowacji.
Popierano Dubceka dążącego
do zrealizowania liberalnych
reform. Kilka miesięcy
później wojska Układu
Warszawskiego, w tym polscy
żołnierze, wzięły udział w
inwazji na południowego
sąsiada.
Sytuacja była
na tyle poważna, że
sprowadzone zostały posiłki
z Krakowa. Świeże siły
milicji zaatakowały
demonstrantów w okolicy
ulicy Mościckiego,
rozbijając marsz na
mniejsze, łatwiejsze do
pacyfikacji, grupy. Na
powracających w kierunku
centrum miasta demonstrantów
czekały już przygotowane
oddziały. Główne siły miały
skupić się na Krakowskiej i
Lwowskiej, biorąc
maszerujących „w dwa ognie”.
Jerzy Barczyński wspomina:
„na Lwowskiej leciały na
milicjantów różne
przedmioty, m. in. doniczki
z kwiatami. Z Burku chciałem
się przedostać na plac
Kazimierza. Niestety, był
już obstawiony przez
milicję. Znajdowało się na
nim ok.200 osób. Tam zaczęło
się „pałowanie”. Na ulicy
Krakowskiej wzniesiono z
ławek barykady. Po ulicach
jeździły karetki pogotowia.
Uczestnicy tarnowskiego
marca 1968 krzyczeli na
milicję: ,,gestapo!”.
Relacje uczestników marszu z
20 marca1968 roku
potwierdzają, że zachowanie
milicji było brutalne. Kiedy
marsz był rozbijany i
protestujący rozproszeni na
sporym obszarze ulic miasta,
pozostawało szukać
schronienia: w podwórkach,
bramach, prywatnych
mieszkaniach. Wielu osobom
udało się ukryć dzięki
życzliwości mieszkańców
kamienic, którzy wpuszczali
młodych ludzi do swoich
domów. Milicja nie
zamierzała puścić płazem
„zamieszek”. Szukano
winnego. Jerzego
Barczyńskiego aresztowano
dopiero w październiku. Karę
więzienia odbywał w Tarnowie
i w Krakowie. Jeszcze
kolejnego dnia, 21 marca1968
roku, pod pomnikiem Adama
Mickiewicza zebrało się
kilkaset osób, znacznie
mniej niż dnia poprzedniego.
W wyniku
zdarzeń tarnowskiego
„marca”, zatrzymano
kilkadziesiąt osób – pod
zarzutem niszczenia mienia
społecznego i czynnej
napaści na funkcjonariuszy
MO.
Agata
Żak (Gazeta
Krakowska) |