Niewątpliwym hitem
ubiegłego tygodnia była czwartkowa
spektakularna dymisja dyrektor
artystycznej Solskiego Eweliny Pietrowiak (dała 12 premier i kilka
plam…), która podczas zorganizowanej
na schodach teatru happeningowej
konferencji prasowej odczytała
okolicznościowe oświadczenie. Podała
w nim uzasadnienie swojej decyzji
sprowadzające się do „braku
możliwości pełnienia funkcji w
formie, którą uważa za najlepszą,
najpełniejszą i najskuteczniejszą”.
W powszechnej opinii braci
dziennikarskiej jeszcze nigdy pani
dyrektor nie wyglądała tak pięknie…
Czyżby dopiero teraz kiedy
powiedziała passe poczuła się wolna
i piękna? Zaś przysłowiowy diabeł,
tkwi jak zwykle w szczegółach
(polecamy obszerny tekst obok). A z
pośród nich na czoło wybija się
jeden ale za to o podstawowym
znaczeniu dla działalności teatru, a
mianowicie statut, od lat nie
zmieniany i spokojnie leżakujący w
urzędniczych biurkach, w którym
nadal istnieje zapis o jednoosobowym
kierownictwie teatru czyli, że
dyrektor naczelny i artystyczny to
jedna i ta sama osoba. Pomimo, iż co
najmniej od dwóch lat tj. od
zatrudnienia tam dyrektorskiego
tandemu Blawajder-Pietrowiak,
funkcje te są rozdzielone! A
dokument ów to urzędnicza biblia
regulująca działalność każdej
placówki kulturalnej, w tym także
teatru, w której winny być jasno
określone reguły wzajemnych
zależności i kompetencji pomiędzy
dyrektorami teatru oraz
magistratem. Póki co, trwa
papierowa wojna na oświadczenia.
Magistraccy magicy od kultury idą w
zaparte i zgodnie twierdzą, że o
żadnym konflikcie interesów czy też
grzechu zaniechania z ich strony nie
ma mowy. W tym miejscu należałoby
również zapytać o takie ciała
społeczne, jak Komisja Kultury czy
Rada Kultury, umocowane prawnie przy
Urzędzie Miasta, mające za zadanie
monitorowanie i opiniowanie tego
wszystkiego, co w kulturalnej trawie
piszczy. Ale, jak widać i słychać
politycznego pożytku z nich nie było
żadnego więc umarły śmiercią
naturalną, choć formalnie może
jeszcze istnieją. A może jest i tak,
że ta urzędnicza impregnacja na to,
co dzieje się po sąsiedzku za
magistracką miedzą, to odwet za
odwagę mówienia prawdy o tarnowskiej
rzeczywistości, nie tylko tej
teatralnej. Nie tak dawno, bodajże
we wrześniu, w Radiu Kraków odbywała
się publiczna debata podsumowującą
akcję: „Tarnów – czy tutaj chce się
żyć” z udziałem m.in. prezydenta
Ryszarda Ś. i rektora PWSZ S.
Komornickiego, w której dyr.
Pietrowiak mówiła o tym, że Tarnów
wymiera, mało się w nim nie dzieje,
nie ma gdzie pójść, z kim
porozmawiać. Zastanawiając się nad
przyczynami takiego stanu,
wskazywała na problem wyludnionego,
pozbawionego młodych ludzi centrum
miasta i biedy wśród tarnowian,
szalejącego bezrobocia i braku
perspektyw. Magistrat ponoć trząsł
się z oburzenia, a zwykli zjadacze
chleba gratulowali naszej pani
Ewelinie. Zdaniem wielu to był
początek końca jej kariery w
Tarnowie. No cóż, ja również,
podobnie jak dyr. Balawajder -
przyjmuję decyzję pani Eweliny
Pietrowiak - jako suwerenny
pomysł na dalszy rozwój artystyczny.
Życzę jej samych sukcesów i owacji
po każdej z premier! Tyle tylko,
że autor tych słów nie rozmawiał ze
swoją artystyczną partnerką w
zarządzaniu teatrem ponoć od
miesięcy… Trudno o bardziej dobitny
przykład wszechobecnej tarnowskiej
hipokryzji. Zdaniem Artura Kubanika
(portal Zróbcie – hałas.pl),
Pietrowiak robiła się „ZA DUŻA”. A
przecież tarnowskie piekło na tym
polega , że jak się ktoś wychyli to
go za nogi i na dół kotła. Tyle,
że to Tarnów straci a nie Pietrowiak.
Zdaniem tego publicysty: Ewelinę
Pietrowiak zniszczył Kościół,
Balawajder, Ścigała, Skrzyniarz i
Sobczak. Kolejność „zabójców” nie
jest przypadkowa. Mocne ale
dające do myślenia… . Na koniec nie
można nie zadać pytania – co dalej?
Na giełdzie nazwisk potencjalnych
następców na artystycznym stolcu
Solskiego wymienia się m.in.
przewodniczącą jury ostatniej TALII
Dorotę Kamińską – znaną warszawską
aktorkę średniego pokolenia oraz…
Reszta jest milczeniem. Na razie.
Poza tym zakończył się Festiwal Jazz
Contest Piotra Pociaska, w TCK trwa
wystawa Grand Press Foto (o obu
czytaj obok), i działo się jeszcze:
Kwestujący na Starym
Cmentarzu uzbierali prawie 24
tysiące złotych. To rekordowy wynik.
Pieniądze zebrane do puszek podczas
Święta Zmarłych oraz Zaduszek
zostaną przeznaczone na renowację
najbardziej zniszczonych
historycznych nagrobków znajdujących
się na tej nekropolii. W tym roku
kwestowało blisko 40 osób. Byli to
członkowie Komitetu Opieki nad
Starym Cmentarzem oraz wolontariusze
m.in. dyrektor Szpitala im.
Szczeklika Marcin Kuta, radny Jakub
Kwaśny, społecznik Stanisław
Olszówka, wieloletni radny miejski
Ryszard Żądło ze Starostwa
Powiatowego, etnograf Tadeusz
Mędzelowski, czy aktorzy
tarnowskiego teatru. Z puszką można
było spotkać zastępcę prezydenta
Henryka Słomkę-Narożańskiego. -
Jesteśmy pod wrażeniem hojności
tarnowian – mówi przewodniczący
Komitetu Opieki nad Starym
Cmentarzem Antoni Sypek. Była to
jubileuszowa, dwudziesta kwesta na
Starym Cmentarzu. Dotychczas udało
się poddać renowacji 41 nagrobków. W
wyniku ubiegłorocznej akcji
odnowiono dwa nagrobki powstańców
styczniowego i listopadowego.
Pieniądze z kwesty 2013
prawdopodobnie również zostaną
przeznaczone na powstańcze mogiły.
Pochodzący z Tarnowa
30-letni Wojciech Janus "Ikaroz",
basista blackmetalowego zespołu
Blaze Of Perdition, zginął w sobotę
(2 listopada) w wypadku samochodowym
na autostradzie A2 w pobliżu
miejscowości Schwarzau am Steinfeld
w Dolnej Austrii. Jego trzej koledzy
z zespołu zostali ranni. Kierowca
samochodu oraz dwaj mężczyźni w
wieku 26 i 35 lat zostali
przewiezieni do klinik w Wiener
Neustadt i Neunkirchen. Są to:
wokalista Paweł Marzec (znajduje się
obecnie w stanie śpiączki) oraz
perkusista zespołu - Krzysztof Saran
- Wizun. Samochód, którym muzycy
jechali na koncert w Gleisdort
rozbił się około 6:30 rano w gęstej
mgle - uderzył w przydrożną barierę,
a następnie dachował. 30-letni
basista zginął na miejscu.
Przyjaciele zespołu (m.in. z grupy
Behemoth) ogłosili na Facebooku
ogólnopolską zbiórkę pieniędzy na
sprowadzenie zwłok Ikaroza do Polski
oraz transport medyczny pozostałych
muzyków. Swój ostatni koncert grupa
zagrała w miniony czwartek w
krakowskim klubie Lizard King. Blaze
of Perdition – polska grupa muzyczna
wykonująca black metal.
Powstała w 2007 roku w Lublinie na
kanwie zespołu Perdition. W dorobku
mają dwie duże płyty "Towards the
Blaze of Perdition" (2010) i "The
Hierophant" (2011), EP-ki "Deus Rex
Nihilum Est" (2009) i "The Burning
Will of Expansion" (2010) oraz
splity z Pseudogod "In Void and
Serpent the Spirit Is One" (2009) i
z Devathorn "418 - ATh IAV" (2013).
Starosta tarnowski,
Dyrektor Muzeum Okręgowego w
Tarnowie, Prezes Tarnowskiego
Oddziału Polskiego Towarzystwa
Historycznego oraz Forum
Małopolskich Oddziałów PTH
zorganizowały w dniu 8 listopada w
Ratuszu konferencję
popularno-naukową „Naprzód z ziemi
tej krakowskiej…”, podsumowującą
projekt „Echa Powstania styczniowego
w Małopolsce - ludzie i miejsca”.
Konferencja wieńczy cykl wydarzeń,
realizowanych przez Oddziały
Polskiego Towarzystwa Historycznego
z Limanowej, Nowego Sącza, Nowego
Targu i Tarnowa z okazji 150
rocznicy wybuchu powstania
styczniowego. Jej podstawowym celem
było przede wszystkim wykazanie
wkładu Galicji w styczniową
insurekcję, a także zaprezentowanie
śladów powstania styczniowego,
przede wszystkim postaci i miejsc,
na terenie Małopolski. Ważnym
elementem konferencji była
prezentacja wystawy „Zapomniani
bohaterowi powstania styczniowego z
Galicji”, której koncepcję opracował
Paweł Juśko, sekretarz Tarnowskiego
Oddziału PTH. - Samorząd powiatu
tarnowskiego od początku uznał godne
upamiętnienie 150. rocznicy
powstania styczniowego za
przedsięwzięcie priorytetowe w
obszarze naszych działań
patriotycznych, odwołujących się do
historii Polski - tłumaczył
starosta Roman Łucarz. -
Konferencję
adresujemy do studentów, młodzieży
ponadgimnazjalnej i gimnazjalnej,
nauczycieli oraz wszystkich
zainteresowanych. Będzie ona
istotnym uzupełnieniem i
poszerzeniem wiedzy na temat dziejów
powstania styczniowego, co jest
szczególnie cenne ze względu na
wciąż ograniczaną szkolną edukację
historyczną.
9 listopada w sobotę
o godzinie 19.00 na dużej scenie
tarnowskiego teatru zagrał Lao Che.
Podczas koncertu zespół
zaprezentował utwory ze swojej
najnowszej płyty „Soundtrack”. Lao
Che to zespół założony w 1999 roku w
Płocku. Choć pierwsza płyta „Gusła”
pojawiła się na półkach w 2002 r.,
to grupie największą popularność
przyniósł drugi album zatytułowany
„Powstanie Warszawskie” (2005 r.).
Trzy lata później Lao Che wydał
krążek „Gospel”, który stał się
platynową płytą. W 2010 roku grupa
po wydaniu albumu „Prąd stały/prąd
zmienny” zainspirowanego klasycznymi
albumami z muzyką filmową,
postanowiła przygotować płytę, która
swoją różnością i koncepcją
stanowiłaby autorski „Soundtrack” –
album ukazał się w 2012 roku i
zyskał miano złotej płyty. Piąty
album w historii zespołu jest
niezwykle różnorodny. Producentem
odpowiedzialnym za brzmienie
materiału jest Eddie Stevens,
brytyjski muzyk i producent związany
z takimi artystami, jak Moloko, Zero
7 czy Roisin Murphy. Muzycy z Lao
Che lubią spontaniczność i
improwizację, dlatego poszli w
nieznanym kierunku, pozwalając sobie
na swobodne czerpanie z bogactwa
muzyki, bez zważania na sztywne
ramy. Różnorodność albumu przejawia
się w połączeniu gatunków: rocka,
funku, elektroniki, hip hopu oraz
lirycznych kompozycji oraz
improwizacji. Skład zespołu tworzą:
Mariusz „Denat” Denst – sampler,
animacja, Hubert „Spięty”
Dobaczewski – śpiew, gitara
rytmiczna, Michał „Dimon”
Jastrzębski – perkusja, Filip
„Wieża” Różański – instrumenty
klawiszowe, Rafał „Żubr” Borycki –
gitara basowa oraz Maciek „Trocki”
Dzierżanowski – instrumenty
perkusyjne.
Na koniec apel i nowe
edukacyjne otwarcie Solskiego.
Tarnowski teatr zachęca osoby
posiadające pamiątki wiązane z
działalnością tej instytucji do
kontaktu z teatralnym archiwum.
Pomysłodawcy tego projektu mają
nadzieję na uzupełnienie archiwum o
unikatowe plakaty, programy i
fotografie. Kiedy i w jakich
okolicznościach tarnowski teatr
zyskał swojego patrona, kiedy po raz
pierwszy wystawiono w nim spektakl
teatralny, kto występował na deskach
tarnowskiej sceny? Na te i wiele
innych pytań miłośnicy teatru będą
mogli szukać odpowiedzi w
comiesięcznych lekcjach historii o
teatrze. To już było ale brawa za
kontynuację. |