536

 

 

 
 
 
 

Tak, jak w ubiegłym tygodniu także i dzisiaj rozpoczniemy od Tarnowskiego Teatru. Tak, jak wtedy, tak i teraz dużo się działo na…schodach. Przy czym tym razem nie chodziło o personalia (spektakularny vakat na artystycznym stolcu Solskiego), tylko o godne uczczenie Święta Niepodległości. 11 listopada blisko tysiąc osób - dorosłych, młodzieży i dzieci - przybyło na schody przed Teatrem, by wspólnie uczcić 95 rocznicę Odzyskania Niepodległości. Druga edycja „Solski Niepodległy” okazała się wielkim sukcesem. W świetle biało-czerwonych reflektorów oświetlających fasadę teatru, aktorzy tarnowskiego teatru wraz zespołem MONK i Gos.pl, słuchaczami Uniwersytetu Trzeciego Wieku, Magdaleną Bychawską, Sławomirem Ramianem oraz Małymi Aniołkami, przy akompaniamencie Bartka Szułakiewicza odśpiewali podstawowy kanon pieśni patriotycznych, niepodległościowych i żołnierskich, m.in.: „Mazurka Dąbrowskiego”, „Warszawiankę” czy „Mój Rozmarynie”. Śpiewali i wzruszali się wszyscy uczestnicy tego niepodległościowego happeningu. Na szczęście było nie tylko podniośle – patriotycznie i patetycznie – ale i humorystycznie. Element ten wnieśli panowie, którzy „pochwalili się” swoimi wąsami a’la Piłsudski . Zwycięzcy tego oryginalnego konkursu zostali uhonorowani bezpłatnymi wejściówkami na spektakle Solskiego. Znacznie większego wysiłku wymagało wszakże zdobycie karnetów na tradycyjnie organizowany z okazji rocznicy Niepodległości oficjalny Raut Prezydencki w Sali Lustrzanej. Jakież było moje zdziwienie kiedy wśród charytatywnej braci zgromadzonej owego wieczoru w lustrzance dostrzegłem w olśniewającej kreacji madame Ewelinę Pietrowiak brylującą u boku młodego delfina tarnowskiej lewicy Kuby Kwaśnego.  Niestety, wytężając wzrok nijak nie mogłem dostrzec drugiej persony opisywanego szeroko, ubiegłotygodniowego papierowego, przepraszam, personalnego dramatu w Solskim czyli dyrektora naczelnego Rafała Balawajdera, który dziwnym trafem zbojkotował towarzysko całą tę imprezkę. A oczyma wyobraźni już widziałem pana B. proszącego panią P. do prezydenckiego walca czy też innego poloneza, dających przykład zgody narodowej, nic to że na szczeblu powiatowym. Za to na pewno kością niezgody stały się oficjalne rautowe gadżety przypinane do piersi balowiczów w postaci  kotylionów zwanych też rozetami albo po prostu  kokardami w kolorach narodowych. Otóż zdaniem dyżurnych złośliwców, a takich nigdy nie brak przy tego rodzaju oficjalnych okolicznościach, jako żywo przypominały one barwy…  księstwa Monako. Miały bowiem białą obwódkę na zewnątrz zaś czerwoną wewnątrz, a powinno być dokładnie odwrotnie (szczegóły niżej). Powróćmy jeszcze na chwilę do przybytku Melpomeny, gdzie we środę 13 listopada w teatralnym foyer  odbył się wernisaż wybranych zdjęć skomponowanych z fragmentami reportaży opracowanych przez młodzież biorącą udział w II edycji Gier Miejskich zorganizowanych przez Stowarzyszenie KANON. - Chcemy stwarzać młodzieży warunki do odkrywania swoich talentów, rozwijania nowych umiejętności, które przydadzą im się w szkole oraz w przyszłości w dorosłym życiu – mówił Dariusz Snopkowski, Koordynator Projektu, który wraz z żoną Iwoną – prezesem tego sercem pisanego projektu budują prawdziwe mosty zakochanych (ten nad Wątokiem to ich zasługa), organizują m.in. Tarnowską Ligę Debatancką, Familijne Kino, Kontra-Takt, to dzięki nim odbył się najgłośniejszy koncert sezonu z udziałem formacji pop – gospel „Trzecia Godzina Dnia”. Ale ciągle im mało. I dalej im się chce… o czym możecie przeczytać obok. Tego samego dnia w Restauracji Bombay Music odbyła się kolejna edycja autorskiego programu Krystyny Drozd „rany boskie, Polska” Tarnowskich Obywateli Kultury. Zaś dzień później, we czwartek 14.11. na Wieczór Komedii Improwizowanej z Grupą AD H OC zaprosiło TCK, tamże następnego dnia odbył się koncert zespołu „Domowe Melodie”. Natomiast w sobotę dano w Solskim nową premierę „Walka Czarnucha z psami” (recenzja obok) i swoje 50-lecie fetowali Świerczkowiacy. Teatralnie było także w Galerii „Hortar”, gdzie wystąpił TNT ze spektaklem „Percepcja szkła…”. Tydzień dopełnił kolejny niedzielny Salon Poezji na małej scenie teatru pt. „Labirynty Jana Zycha” z udziałem M. Wenta-Hudziak i J. Pala.

Pomimo mocno ocenzurowanych (stoły, parkiet) relacji z ostatniego Rautu Niepodległościowego w Sali Lustrzanej, zwanego przez poprzednie lata Charytatywnym Rautem Prezydenckim, dało się dojrzeć to i owo. Przede wszystkim brak było, co oczywiste, głównego gospodarza imprezy, co stawało pod znakiem zapytania sens owego niepodległościowego targowiska próżności. Aliści nie dał on o sobie zapomnieć i z przymusowego miejsca odosobnienia wystosował odręcznie napisany list, który zgodnie z życzeniem autora miał być oficjalnie odczytany podczas rautu. Tak się jednak nie stało, bowiem jak wieść gminna niesie nie zgodził się na to  pełniący tymczasowo obowiązki prezydenta miasta Henryk Słomka-Narożański, który swoją decyzję miał ponoć skonsultować z parlamentarnym centrum decyzyjnym PO w Tarnowie. No cóż, zważywszy na byłe i obecne pozycje obu panów, ich wzajemne relacje i polityczne konotacje, rzecz właściwie nie wymaga komentarza. Poza jednym – brak klasy. Jeden, wbrew procedurom przemycił z więzienia gryps, drugi nie odważył się go z przyczyn politycznych  upublicznić. No ale przynajmniej było o czym rozmawiać, bowiem list rozesłany do mediów i rozkolportowany poza oficjalnym obiegiem wśród balowiczów, żył już własnym życiem. Cała ta aferka położyła się cieniem na innej personalnej awanturze, którą żył Tarnów w ostatnich dniach, a mianowicie spektakularnemu odwołaniu samej siebie przez dyrektor artystyczną Tarnowskiego Teatru Ewelinę Pietrowiak. Jakież było moje zdziwienie kiedy wśród charytatywnej braci zgromadzonej owego wieczoru w lustrzance dostrzegłem w olśniewającej kreacji madame Ewelinę brylującą u boku młodego delfina tarnowskiej lewicy Kuby Kwaśnego.  Niestety, wytężając wzrok nijak nie mogłem dostrzec drugiej persony owego papierowego, przepraszam, personalnego dramatu w Solskim czyli dyrektora naczelnego Rafała Balawajdera, który dziwnym trafem zbojkotował towarzysko ową charytatywno-polityczną imprezkę. A ja oczyma wyobraźni już widziałem pana B. proszącego panią P. do prezydenckiego walca czy też innego poloneza, dających przykład zgody narodowej, nic to że na szczeblu powiatowym. Za to na pewno kością niezgody stały się oficjalne rautowe gadżety przypinane do piersi balowiczów w postaci  kotylionów zwanych też rozetami albo po prostu  kokardami w kolorach narodowych. Otóż zdaniem dyżurnych złośliwców, a takich nigdy nie brak przy tego rodzaju oficjalnych okolicznościach, jako żywo przypominały one barwy…  księstwa Monako. Miały bowiem białą obwódkę na zewnątrz zaś czerwoną wewnątrz, a powinno być dokładnie odwrotnie.  – „Na poprawnej kokardzie kolory umieszczone są odwrotnie – tłumaczył na antenie radia RDN Krzysztof Jasieński z Polskiego Towarzystwa Weksylologicznego. – Właściwa nazwa to kokarda polska. W środku powinna być biała a na zewnątrz czerwona, zgodnie z polską heraldyką. Forma jest zbliżona do polskiej flagi, czyli biały kolor u góry a czerwony u dołu. Tak samo w naszym herbie narodowym biały orzeł jest umieszczony na czerwonym tle. Odwrotna kolejność jest niewłaściwa. Występuje jeszcze tak zwana kokarda heraldyczna. Wtedy w środek wpisany jest orzeł na czerwonym tle z dodatkową zewnętrzną, białą obwódką”. Tej przegranej, wbrew oczywistym faktom sprawy, próbowała bronić Maria Zawada-Bilik, dyrektor wydziału Marki Miasta UM przekonując, że – „każdego roku rozety są inne” i niejako usprawiedliwiając się tłumaczyła, że-  „tarnowskie kokardy projektuje i robi Szkoła Szczepanika”. Najważniejsze jest jednak nade wszystko miejsce ich  umieszczenia na piersi, czyli tam gdzie bije serce. A w tym roku biło ono w kształtnych damskich i mężnych męskich piersiach dla Stowarzyszenia „Ich Lepsze Jutro”, zajmującego się pomocą i rehabilitacją osób niepełnosprawnych. Zebrane podczas rautowej składki blisko 30 tysięcy złotych przeznaczone zostanie na  utworzenie kolejnej placówki Stowarzyszenia - specjalistycznego Gabinetu Integracji Sensorycznej. Podczas Rautu wręczono także statuetki „Orły Niepodległości”, które w tym roku otrzymali, jak najbardziej zasłużenie, Stanisława Wiatr-Partyka i Zdzisław Szymanowski. Reasumując: jeden prezydent siedzi, drugi się bawi, a pozostali tańczą jak im Tarnowianie zagrają…

 

W ramach III Międzynarodowego Festiwalu Improwizacji Scenicznej Improfest, odbywającego się od 13 do 17 listopada w Krakowie, Niepołomicach i Tarnowie, TCK zaprosiło 14 listopada na Wieczór Komedii Improwizowanej poprowadzony przez  Grupę Ad Hoc, którą tworzą kabareciarze z takich formacji jak: Puk, Ucho, Chwilowo Kaloryfer, Sam. Wieczór Komedii Improwizowanej to dobrze znany tarnowskiej publiczności spektakl składający się z krótkich improwizowanych gier i piosenek. W trakcie przedstawienia w tworzeniu żartów improwizatorom wtórować będzie widownia, decydująca o miejscach akcji, postaciach i relacjach między nimi, o emocjach i nastrojach panujących na scenie, czy też o głównych wątkach tworzonych na bieżąco skeczów. Fantazja widzów i doświadczenie improwizatorów ujęte w bardzo giętkie i luźne ramy tworzą unikalny spektakl, na którego powstanie każdy może mieć wpływ. Im większa wyobraźnia widzów, tym większe wyzwanie dla aktorów i ciekawszy efekt.

 

Zespół „Domowe Melodie” to zdecydowanie największy fenomen muzyczny ubiegłego roku. Pojawili się znikąd, publikując kilka utworów nagranych we własnym mieszkaniu i szturmem podbili serca słuchaczy - od małych do tych już całkiem dużych. Piosenki o Zbyszku, który podkrada rentę matce czy Grażce, która stoi przed życiowym dylematem, śpiewa już cała Polska. Justynę "Jucho" Chowaniak (kompozycja, wokal, teksty, pianino), Staszka Czyżewskiego (kontrabas) i Kubę Dykierta (gitara, perkusja), połączyła pasja do tworzenia muzyki, którą ciężko zaszufladkować. Uwielbiają bawić się konwencjami i różnymi stylami, ciągle jednak pozostając w pobliżu szeroko pojętej muzyki folk/pop. Mają na koncie debiutancki album, który jak sami wyznali - wydało im życie. Materiał, nagrany własnym kosztem bez wsparcia wytwórni i mediów, zdążył już zgarnąć wiele nagród oraz wyróżnień. Ich koncerty wyprzedają się w mgnieniu oka, a sami tylko skromnie powtarzają, że "chcą po prostu grać i śpiewać". Na początku tego roku czytelnicy portalu Musicis.pl ogłosili zespół Debiutem roku 2012, a ich płyta wygrała plebiscyt na najlepszy polski album 2012 portalu Uwolnij muzykę. Na tegorocznym Heineken Open'er Festival zagrali koncert, o którym będzie się mówić jeszcze bardzo długo - namiot Alter Space podobno jeszcze nigdy nie przeżył takiego oblężenia. Rozkochali w sobie również samą Katarzynę Nosowską, która zaprosiła ich do udziału w Męskim Graniu, niezwykłym projekcie, którym współdowodzi już drugi rok z rzędu.

W piątek 16 listopada Zespół Pieśni i Tańca "Świerczkowiacy" zaprosił na wspólną wielopokoleniową podróż przez zakamarki polskiego folkloru z okazji jubileuszu 50-lecia istnienia Zespołu. Z tej okazji zaplanowano dwa koncerty galowe: zamknięty (niestety także dla dziennikarzy) 16 listopada oraz otwarty 22 listopada.

Zespół Pieśni i Tańca "Świerczkowiacy" działający przy Centrum Sztuki Mościce w Tarnowie działa nieprzerwanie od 50 lat. Członkowie i twórcy zespołu zawsze wierni byli tradycji, kulturze i zwyczajom, ale też dbali o profesjonalny wyraz artystyczny. Prezentowany folklor w muzyce, tańcu i kostiumach oparty jest o artystyczną stylizację, jednocześnie pielęgnuje etnograficzne niuanse i charakter. Przez lata z zespołem pracowało wielu wybitnych specjalistów, znawców folkloru, etnografów, muzyków, choreografów.  Wychowankowie zespołu to grono około tysiąca osób. Praca w zespole dla wielu z nich była początkiem pasji i przerodziła się w  drogę zawodową. Kilkadziesiąt osób zostało instruktorami tańca ludowego, wielu pracuje w ośrodkach kultury. Zespół doczekał się kilkudziesięciu małżeństw i wielu dzieci, które wzorem rodziców nadal tańczą w zespole "Mali Świerczkowiacy". Teraz grupa stara się pozyskiwać młodych, zarażać pasją. Zespołowi towarzyszy dziesięcioosobowa orkiestra. W swym dorobku zespół posiada bardzo bogaty repertuar kilkudziesięciu suit tanecznych i muzycznych z kilkunastu regionów Polski. "Świerczkowiacy" w swej scenicznej karierze reprezentowali Polskę w kilkudziesięciu zagranicznych festiwalach, zostali laureatem ponad trzydziestu nagród i wyróżnień. 

Ryszard Zaprzałka

 

 tarnowski kurier kulturalny   tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny     tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny