Tak, jak w
ubiegłym tygodniu także i dzisiaj
rozpoczniemy od Tarnowskiego Teatru.
Tak, jak wtedy, tak i teraz dużo się
działo na…schodach. Przy czym tym
razem nie chodziło o personalia
(spektakularny vakat na artystycznym
stolcu Solskiego), tylko o godne
uczczenie Święta Niepodległości. 11
listopada blisko tysiąc osób -
dorosłych, młodzieży i dzieci -
przybyło na schody przed Teatrem, by
wspólnie uczcić 95 rocznicę
Odzyskania Niepodległości. Druga
edycja „Solski Niepodległy” okazała
się wielkim sukcesem. W świetle
biało-czerwonych reflektorów
oświetlających fasadę teatru,
aktorzy tarnowskiego teatru wraz
zespołem MONK i Gos.pl, słuchaczami
Uniwersytetu Trzeciego Wieku,
Magdaleną Bychawską, Sławomirem
Ramianem oraz Małymi Aniołkami, przy
akompaniamencie Bartka Szułakiewicza
odśpiewali podstawowy kanon pieśni
patriotycznych, niepodległościowych
i żołnierskich, m.in.: „Mazurka
Dąbrowskiego”, „Warszawiankę” czy
„Mój Rozmarynie”. Śpiewali i
wzruszali się wszyscy uczestnicy
tego niepodległościowego happeningu.
Na szczęście było nie tylko
podniośle – patriotycznie i
patetycznie – ale i humorystycznie.
Element ten wnieśli panowie, którzy
„pochwalili się” swoimi wąsami a’la
Piłsudski . Zwycięzcy tego
oryginalnego konkursu zostali
uhonorowani bezpłatnymi wejściówkami
na spektakle Solskiego. Znacznie
większego wysiłku wymagało wszakże
zdobycie karnetów na tradycyjnie
organizowany z okazji rocznicy
Niepodległości oficjalny Raut
Prezydencki w Sali Lustrzanej.
Jakież było moje zdziwienie kiedy
wśród charytatywnej braci
zgromadzonej owego wieczoru w
lustrzance dostrzegłem w
olśniewającej kreacji madame Ewelinę
Pietrowiak brylującą u boku młodego
delfina tarnowskiej lewicy Kuby
Kwaśnego. Niestety, wytężając wzrok
nijak nie mogłem dostrzec drugiej
persony opisywanego szeroko,
ubiegłotygodniowego papierowego,
przepraszam, personalnego dramatu w
Solskim czyli dyrektora naczelnego
Rafała Balawajdera, który dziwnym
trafem zbojkotował towarzysko całą
tę imprezkę. A oczyma wyobraźni już
widziałem pana B. proszącego panią
P. do prezydenckiego walca czy też
innego poloneza, dających przykład
zgody narodowej, nic to że na
szczeblu powiatowym. Za to na pewno
kością niezgody stały się oficjalne
rautowe gadżety przypinane do piersi
balowiczów w postaci kotylionów
zwanych też rozetami albo po prostu
kokardami w kolorach narodowych.
Otóż zdaniem dyżurnych złośliwców, a
takich nigdy nie brak przy tego
rodzaju oficjalnych okolicznościach,
jako żywo przypominały one barwy…
księstwa Monako. Miały bowiem białą
obwódkę na zewnątrz zaś czerwoną
wewnątrz, a powinno być dokładnie
odwrotnie (szczegóły niżej).
Powróćmy jeszcze na chwilę do
przybytku Melpomeny, gdzie we środę
13 listopada w teatralnym foyer
odbył się wernisaż wybranych zdjęć
skomponowanych z fragmentami
reportaży opracowanych przez
młodzież biorącą udział w II edycji
Gier Miejskich zorganizowanych przez
Stowarzyszenie KANON. - Chcemy
stwarzać młodzieży warunki do
odkrywania swoich talentów,
rozwijania nowych umiejętności,
które przydadzą im się w szkole oraz
w przyszłości w dorosłym życiu –
mówił Dariusz Snopkowski,
Koordynator Projektu, który wraz z
żoną Iwoną – prezesem tego sercem
pisanego projektu budują prawdziwe
mosty zakochanych (ten nad Wątokiem
to ich zasługa), organizują m.in.
Tarnowską Ligę Debatancką, Familijne
Kino, Kontra-Takt, to dzięki nim
odbył się najgłośniejszy koncert
sezonu z udziałem formacji pop –
gospel „Trzecia Godzina Dnia”. Ale
ciągle im mało. I dalej im się chce…
o czym możecie przeczytać obok. Tego
samego dnia w Restauracji Bombay
Music odbyła się kolejna edycja
autorskiego programu Krystyny Drozd
„rany boskie, Polska” Tarnowskich
Obywateli Kultury. Zaś dzień
później, we czwartek 14.11. na
Wieczór Komedii Improwizowanej z
Grupą AD H OC zaprosiło TCK, tamże
następnego dnia odbył się koncert
zespołu „Domowe Melodie”. Natomiast
w sobotę dano w Solskim nową
premierę „Walka Czarnucha z psami”
(recenzja obok) i swoje 50-lecie
fetowali Świerczkowiacy. Teatralnie
było także w Galerii „Hortar”, gdzie
wystąpił TNT ze spektaklem
„Percepcja szkła…”. Tydzień dopełnił
kolejny niedzielny Salon Poezji na
małej scenie teatru pt. „Labirynty
Jana Zycha” z udziałem M.
Wenta-Hudziak i J. Pala.
Pomimo mocno
ocenzurowanych (stoły, parkiet)
relacji z ostatniego Rautu
Niepodległościowego w Sali
Lustrzanej, zwanego przez poprzednie
lata Charytatywnym Rautem
Prezydenckim, dało się dojrzeć to i
owo. Przede wszystkim brak było, co
oczywiste, głównego gospodarza
imprezy, co stawało pod znakiem
zapytania sens owego
niepodległościowego targowiska
próżności. Aliści nie dał on o sobie
zapomnieć i z przymusowego miejsca
odosobnienia wystosował odręcznie
napisany list, który zgodnie z
życzeniem autora miał być oficjalnie
odczytany podczas rautu. Tak się
jednak nie stało, bowiem jak wieść
gminna niesie nie zgodził się na to
pełniący tymczasowo obowiązki
prezydenta miasta Henryk
Słomka-Narożański, który swoją
decyzję miał ponoć skonsultować z
parlamentarnym centrum decyzyjnym PO
w Tarnowie. No cóż, zważywszy na
byłe i obecne pozycje obu panów, ich
wzajemne relacje i polityczne
konotacje, rzecz właściwie nie
wymaga komentarza. Poza jednym –
brak klasy. Jeden, wbrew procedurom
przemycił z więzienia gryps, drugi
nie odważył się go z przyczyn
politycznych upublicznić. No ale
przynajmniej było o czym rozmawiać,
bowiem list rozesłany do mediów i
rozkolportowany poza oficjalnym
obiegiem wśród balowiczów, żył już
własnym życiem. Cała ta aferka
położyła się cieniem na innej
personalnej awanturze, którą żył
Tarnów w ostatnich dniach, a
mianowicie spektakularnemu odwołaniu
samej siebie przez dyrektor
artystyczną Tarnowskiego Teatru
Ewelinę Pietrowiak. Jakież było moje
zdziwienie kiedy wśród charytatywnej
braci zgromadzonej owego wieczoru w
lustrzance dostrzegłem w
olśniewającej kreacji madame Ewelinę
brylującą u boku młodego delfina
tarnowskiej lewicy Kuby Kwaśnego.
Niestety, wytężając wzrok nijak nie
mogłem dostrzec drugiej persony
owego papierowego, przepraszam,
personalnego dramatu w Solskim czyli
dyrektora naczelnego Rafała
Balawajdera, który dziwnym trafem
zbojkotował towarzysko ową
charytatywno-polityczną imprezkę. A
ja oczyma wyobraźni już widziałem
pana B. proszącego panią P. do
prezydenckiego walca czy też innego
poloneza, dających przykład zgody
narodowej, nic to że na szczeblu
powiatowym. Za to na pewno kością
niezgody stały się oficjalne rautowe
gadżety przypinane do piersi
balowiczów w postaci kotylionów
zwanych też rozetami albo po prostu
kokardami w kolorach narodowych.
Otóż zdaniem dyżurnych złośliwców, a
takich nigdy nie brak przy tego
rodzaju oficjalnych okolicznościach,
jako żywo przypominały one barwy…
księstwa Monako. Miały bowiem białą
obwódkę na zewnątrz zaś czerwoną
wewnątrz, a powinno być dokładnie
odwrotnie. – „Na poprawnej
kokardzie kolory umieszczone są
odwrotnie – tłumaczył na antenie
radia RDN Krzysztof Jasieński z
Polskiego Towarzystwa
Weksylologicznego. – Właściwa nazwa
to kokarda polska. W środku powinna
być biała a na zewnątrz czerwona,
zgodnie z polską heraldyką. Forma
jest zbliżona do polskiej flagi,
czyli biały kolor u góry a czerwony
u dołu. Tak samo w naszym herbie
narodowym biały orzeł jest
umieszczony na czerwonym tle.
Odwrotna kolejność jest niewłaściwa.
Występuje jeszcze tak zwana kokarda
heraldyczna. Wtedy w środek wpisany
jest orzeł na czerwonym tle z
dodatkową zewnętrzną, białą
obwódką”. Tej przegranej, wbrew
oczywistym faktom sprawy, próbowała
bronić Maria Zawada-Bilik, dyrektor
wydziału Marki Miasta UM
przekonując, że – „każdego roku
rozety są inne” i niejako
usprawiedliwiając się tłumaczyła,
że- „tarnowskie kokardy projektuje
i robi Szkoła Szczepanika”.
Najważniejsze jest jednak nade
wszystko miejsce ich umieszczenia
na piersi, czyli tam gdzie bije
serce. A w tym roku biło ono w
kształtnych damskich i mężnych
męskich piersiach dla Stowarzyszenia
„Ich Lepsze Jutro”, zajmującego się
pomocą i rehabilitacją osób
niepełnosprawnych. Zebrane podczas
rautowej składki blisko 30 tysięcy
złotych przeznaczone zostanie na
utworzenie kolejnej placówki
Stowarzyszenia - specjalistycznego
Gabinetu Integracji Sensorycznej.
Podczas Rautu wręczono także
statuetki „Orły Niepodległości”,
które w tym roku otrzymali, jak
najbardziej zasłużenie, Stanisława
Wiatr-Partyka i Zdzisław
Szymanowski. Reasumując: jeden
prezydent siedzi, drugi się bawi, a
pozostali tańczą jak im Tarnowianie
zagrają…
W ramach III
Międzynarodowego Festiwalu
Improwizacji Scenicznej Improfest,
odbywającego się od 13 do 17
listopada w Krakowie, Niepołomicach
i Tarnowie, TCK zaprosiło 14
listopada na Wieczór Komedii
Improwizowanej poprowadzony przez
Grupę Ad Hoc, którą tworzą
kabareciarze z takich formacji jak:
Puk, Ucho, Chwilowo Kaloryfer, Sam.
Wieczór Komedii Improwizowanej to
dobrze znany tarnowskiej
publiczności spektakl składający się
z krótkich improwizowanych gier i
piosenek. W trakcie przedstawienia w
tworzeniu żartów improwizatorom
wtórować będzie widownia, decydująca
o miejscach akcji, postaciach i
relacjach między nimi, o emocjach i
nastrojach panujących na scenie, czy
też o głównych wątkach tworzonych na
bieżąco skeczów. Fantazja widzów i
doświadczenie improwizatorów ujęte w
bardzo giętkie i luźne ramy tworzą
unikalny spektakl, na którego
powstanie każdy może mieć wpływ. Im
większa wyobraźnia widzów, tym
większe wyzwanie dla aktorów i
ciekawszy efekt.
Zespół „Domowe
Melodie” to zdecydowanie największy
fenomen muzyczny ubiegłego roku.
Pojawili się znikąd, publikując
kilka utworów nagranych we własnym
mieszkaniu i szturmem podbili serca
słuchaczy - od małych do tych już
całkiem dużych. Piosenki o Zbyszku,
który podkrada rentę matce czy
Grażce, która stoi przed życiowym
dylematem, śpiewa już cała Polska.
Justynę "Jucho" Chowaniak
(kompozycja, wokal, teksty,
pianino), Staszka Czyżewskiego
(kontrabas) i Kubę Dykierta (gitara,
perkusja), połączyła pasja do
tworzenia muzyki, którą ciężko
zaszufladkować. Uwielbiają bawić się
konwencjami i różnymi stylami,
ciągle jednak pozostając w pobliżu
szeroko pojętej muzyki folk/pop.
Mają na koncie debiutancki album,
który jak sami wyznali - wydało im
życie. Materiał, nagrany własnym
kosztem bez wsparcia wytwórni i
mediów, zdążył już zgarnąć wiele
nagród oraz wyróżnień. Ich koncerty
wyprzedają się w mgnieniu oka, a
sami tylko skromnie powtarzają, że
"chcą po prostu grać i śpiewać". Na
początku tego roku czytelnicy
portalu Musicis.pl ogłosili zespół
Debiutem roku 2012, a ich płyta
wygrała plebiscyt na najlepszy
polski album 2012 portalu Uwolnij
muzykę. Na tegorocznym Heineken
Open'er Festival zagrali koncert, o
którym będzie się mówić jeszcze
bardzo długo - namiot Alter Space
podobno jeszcze nigdy nie przeżył
takiego oblężenia. Rozkochali w
sobie również samą Katarzynę
Nosowską, która zaprosiła ich do
udziału w Męskim Graniu, niezwykłym
projekcie, którym współdowodzi już
drugi rok z rzędu.
W piątek 16 listopada
Zespół Pieśni i Tańca "Świerczkowiacy"
zaprosił na wspólną wielopokoleniową
podróż przez zakamarki polskiego
folkloru z okazji jubileuszu
50-lecia istnienia Zespołu. Z tej
okazji zaplanowano dwa koncerty
galowe: zamknięty (niestety także
dla dziennikarzy) 16 listopada oraz
otwarty 22 listopada.
Zespół Pieśni i Tańca
"Świerczkowiacy" działający przy
Centrum Sztuki Mościce w Tarnowie
działa nieprzerwanie od 50 lat.
Członkowie i twórcy zespołu zawsze
wierni byli tradycji, kulturze i
zwyczajom, ale też dbali o
profesjonalny wyraz artystyczny.
Prezentowany folklor w muzyce, tańcu
i kostiumach oparty jest o
artystyczną stylizację, jednocześnie
pielęgnuje etnograficzne niuanse i
charakter. Przez lata z zespołem
pracowało wielu wybitnych
specjalistów, znawców folkloru,
etnografów, muzyków, choreografów.
Wychowankowie zespołu to grono około
tysiąca osób. Praca w zespole dla
wielu z nich była początkiem pasji i
przerodziła się w drogę zawodową.
Kilkadziesiąt osób zostało
instruktorami tańca ludowego, wielu
pracuje w ośrodkach kultury. Zespół
doczekał się kilkudziesięciu
małżeństw i wielu dzieci, które
wzorem rodziców nadal tańczą w
zespole "Mali Świerczkowiacy". Teraz
grupa stara się pozyskiwać młodych,
zarażać pasją. Zespołowi towarzyszy
dziesięcioosobowa orkiestra. W swym
dorobku zespół posiada bardzo bogaty
repertuar kilkudziesięciu suit
tanecznych i muzycznych z kilkunastu
regionów Polski. "Świerczkowiacy" w
swej scenicznej karierze
reprezentowali Polskę w
kilkudziesięciu zagranicznych
festiwalach, zostali laureatem ponad
trzydziestu nagród i wyróżnień.
|