Zima tak na dobrą
sprawę jeszcze się nie zaczęła, a
niektórym placówkom już wychodzi
ona bokiem. I w dodatku jeszcze
ubiegłorocznym… . Oto bowiem
dyrektor Muzeum Okręgowego złożył
swoim pracownikom propozycję nie do
odrzucenia, a mianowicie aby do
końca roku każdy z nich poszedł
przynajmniej na 16 dni urlopu
bezpłatnego. Oczywiście skutkować
to będzie zmniejszeniem
otrzymywanego wynagrodzenia.
Placówka ma kłopoty finansowe i może
jej zabraknąć pieniędzy na normalne
funkcjonowanie. Dyrektor Szpunar nie
ukrywa, że konsekwencją kłopotów
finansowych placówki mogłyby być
zwolnienia części osób. Urlop ma
wziąć każdy z ponad 80 pracowników
muzeum. Na muzeum składa się w sumie
29 budynków, nie tylko w Tarnowie,
ale także m.in. w Dębnie, Nowym
Wiśniczu i Dołędze. - Wszystkie są
zabytkowe, a ogrzanie ich kosztuje
znacznie więcej niż obiektów nowych.
I to nas pogrążyło w tym roku, bo
zima trwała dwa miesiące dłużej niż
zwykle - mówi Andrzej Szpunar.
Dodatkowe koszty pochłonęło także
utrzymanie nowej siedziby przy Rynku
3, na które to zadanie finansowe
Muzeum nie otrzymało dodatkowych
środków. Aż strach pomyśleć co
będzie dalej z naszymi muzealnikami,
i nie tylko, skoro ich los zależy od
klimatycznych zawirowań, a nie od
zdrowego rozsądku. Brak owego fruktu
dotknął także dyrekcję Targowisk
Miejskich, która na świeżo co
odremontowanym za nie małe pieniądze
Burku postanowiła ustawić… rzeźbę
kataryniarza. Nic to, że owe działo
ma kosztować „tylko” 80 tysięcy
złotych. Nic to, że jego wykonawcą
ma być kielecki artysta, Arkadiusz
Latoś, podczas gdy nasi rodzimi
twórcy robią bokami z braku zleceń.
Nic to, że zajmie ona cenne metry
powierzchni handlowej, o które z
taką determinacją walczyli tamtejsi
kupcy. Nic to, że miasto zadłużone
jest jak nigdy w swojej historii i
na pewno można by tę kasę wydać na
inne ważniejsze społecznie cele. Nic
to, ważne że przed wojną prawdziwy
kataryniarz widywany był na
tarnowskim Burku, gdzie swoją muzyką
umilał czas kupcom i ich klientom.
Na szczęście jaskółka
zdroworozsądkowego myślenia pojawiła
się nad cmentarzem żydowskim w
Tarnowie, gdzie właśnie
odnowiony
został grobowiec rodziny Szancerów.
W tej rodzinnej kwaterze spoczywa
siedem osób, w tym Henryk Szancer,
twórca historycznego młyna
parowego. Odnowiono zarówno
nagrobki jaki i ogrodzenie rodzinnej
kwatery. Najbardziej znanym jej
członkiem związanym z Tarnowem i
tutaj pochowanym był zmarły w 1885
roku Henryk Szancer, który w roku
1846 otworzył w mieście pierwszy
młyn parowy (szczegóły obok). W
ogóle cały tarnowski Kirkut to jeden
wielki grzech zaniechania, by nie
rzec skandal. Skoro są pieniądze na
tak „oryginalne” projekty, jak
odbywający się właśnie w naszym
galicyjskim miasteczku Festiwal
ArtFest, to powinny znaleźć się
także środki na kompleksowe
odrestaurowane tej historycznej
żydowskiej nekropoli. A skoro o
odbywającym się w dniach 24 listopad
– 8 grudzień ArtFeście mowa, to
odkładając na później jego
szczegółową ocenę, przypomnijmy
tylko, że festiwal dedykowany jest
charyzmatycznemu dyrektorowi Galerii
Miejskiej B. Wojtowiczowi, a to
zobowiązuje… A w tzw. międzyczasie
odnotujmy kolejne otwarte spotkanie
Tarnowskiego Towarzystwa Naukowego,
jakie odbyło się 27 listopada o
godzinie 15.30 w auli Wyższego
Seminarium Duchownego, a na którym
interesujący wykład „Ideologia
gender - nowe zagrożenie XXI wieku”
wygłosił znany z telewizji ksiądz
prof. D. Oko. Tydzień domknęły dwie
imprezy. Sobotnia premiera w
Solskim, gdzie na małej scenie dano
familijny spektakl "Księga lasu". To
teatralno-muzyczna baśń dla
najmłodszych podkreślająca potrzebę
czułości i troskliwości w kontakcie
człowieka z naturą i zwierzętami.
Spektakl na podstawie tekstu W.
Graniczewskiego wyreżyserował T.
Piasecki. Zaś w niedzielę w Sali
Lustrzanej koncertowała Tarnowska
Orkiestra Kameralna z gościnnym
udziałem P. Tarcholika (skrzypce),
wykonując m.in. utwory W. A.
Mozarta, F. Szuberta i H.
Wieniawskiego. No i były Andrzejki -
te mega zorganizowano w Śmignie dla
uczestników Warsztatów Terapii
Zajęciowej…
Na świętego Andrzeja
kończy się zazwyczaj rok kościelny.
Wspomnieć, więc należy tego świętego
przy okazji andrzejkowych wróżb. Był
jednym z dwunastu apostołów.
Rodzonym bratem świętego Piotra,
męczennikiem. Jest uważany za
świętego Kościoła katolickiego,
anglikańskiego, ewangelickiego,
ormiańskiego, koptyjskiego i
prawosławnego. Za swe nauki apostoł
Andrzej został skazany na śmierć
męczeńską, rozpięto go na krzyżu
mającym kształt litery "X",
nazywanym później nazwany "Krzyżem
św. Andrzeja". Przywoływany bywał w
modlitwach o dobre małżeństwo. "Na
świętego Andrzeja dziewkom z wróżby
nadzieja" mówi jedno z przysłów.
Stąd wzięły się dzisiejsze
Andrzejki, zwane w dawnych czasach,
Jędrzejówkami. Wtedy panny dzięki
wróżbom mogły dowiedzieć się imienia
przyszłego męża oraz stronę świata,
z której ukochany przybędzie.
Najdawniejszym polskim świadectwem
istnienia wróżb w wigilię świętego
Andrzeja jest pochodząca z 1557 roku
"Komedia Justyna i Konstancjej"
autorstwa Marcina Bielskiego. Lanie
wosku na wodę już wtedy było
popularne i tak pozostało do
dzisiaj. Były również inne sposoby
przewidywania przyszłości i
małżeństwa.
"Od ściany
naprzeciwko drzwi lub innego,
jakiego miejsca, panny mierzą
trzewikiem przestrzeń aż do progu.
Pierwszy raz trzewik nosem ku
drzwiom obrócony, znaczy, że pójdzie
za mąż, drugi raz wykręca się pięta,
co znaczy przeciwnie, że zostanie” -
pisał Oskar Kolberg.
Dziewczyny siały len
wokół domu lub w doniczce i gdy
podrósł, obserwowały go, w którą
stronę się pochylił, stamtąd miał
nadjechać przyszły mąż. Robiły
lekkie kuleczki z lnu wielkości
orzecha włoskiego łącząc je w pary
(chłopiec-dziewczyna). Następnie
podpalały je na blasze kuchennej
obserwując ich lot w kierunku
komina. Jeśli płonąc uleciały ku
górze zbliżyły się lub zetknęły w
locie, oznaczało to małżeństwo,
jeżeli nie to wróżyło pozostanie w
panieństwie jeszcze przez jeden rok.
Robiono również gałki z chleba lub
mięsa lub pieczono placki
posmarowane tłuszczem. Kładły je
dziewczęta w izbie na ławie a
następnie wpuszczały psa lub
gąsiora. Czyj placek lub gałkę pies
lub gąsior najpierw porwał ta panna
najpierw miała wyjść za mąż. W
Małopolsce dziewczęta ustawiwszy się
w koło, wpuszczały do środka
gąsiora, zawiązując mu uprzednio
oczy. Do której gąsior najpierw
podszedł, lub, którą skubnął ta
pierwsza miała wyjść za mąż.
Wierzono również szczególnie na
Podlasiu, że jeżeli dziewczyna
kładąc się spać podłoży sobie pod
poduszkę wałek do ciasta lub spodnie
męskie, to przyśni się jej przyszły
narzeczony. Może warto spróbować?..
Obecnie z dawnych
andrzejkowych obyczajów pozostały
jeno nieliczne, kultywowane głównie
przez dzieci i młodzież. Chociaż ta
ostatnia coraz częściej wybiera
formę dyskotekowej zabawy, jako
kwintesencję dawnych tradycji. Nie
inaczej było i w tym roku. 28
listopada niemal 350 osób bawiło się
w 139 Multi Clubie w Śmignie na
Dyskotece Andrzejkowej, której
głównym organizatorem był Warsztat
Terapii Zajęciowej im. Jana Pawła II
prowadzony przez Fundację REPI
(pełny tekst obok).
W dniu 27 listopada
Tarnowskie Towarzystwo Naukowe
zorganizowało kolejne spotkanie
otwarte, podczas którego wykład
„Ideologia gender - nowe zagrożenie
XXI wieku” wygłosił ks. prof.
Dariusz Oko. Spotkanie odbyło się o
godzinie 15.30 w auli Wyższego
Seminarium Duchownego w Tarnowie,
przy ulicy Piłsudskiego 6.
Przypomnijmy: Tarnowskie Towarzystwo
Naukowe powstało w maju 2007 roku. W
statutowych celach Towarzystwa
zawarto dążenie do rozwoju i
konsolidacji środowisk naukowych
Tarnowa, działalność
popularyzatorską oraz stworzenie
szans rozwoju najzdolniejszym
studentom, także poprzez włączenie
ich w badania naukowe. Jednym z
zadań Towarzystwa jest też dążenie,
aby badania naukowe prowadzone w
tarnowskich pracowniach, były
stosowane w otaczającej nas
rzeczywistości. TTN organizuje
otwarte wykłady, prowadzi również
działalność wydawniczą oraz ogłasza
konkursy na prace naukowe.
-„Księga lasu”
(premiera 30 listopad) została
napisana blisko trzydzieści lat
temu. A zdecydowałem się na nią, bo
uważam że to świetny tekst. Po
drugie tematyka jaką porusza, czyli
ekologia, miłość i przyjaźń, nigdy
nie tracą na znaczeniu. Może nas
dorosłych, po jej obejrzeniu,
przywróci do porządku? – mówi Tomasz
Piasecki, reżyser najnowszej
produkcji Tarnowskiego Teatru.
Spektakl jest realizowany w ramach
Sceny Inicjatyw Aktorskich.
Wszystkie osoby zaangażowane w jego
przygotowanie związane są na co
dzień z tarnowskim teatrem lub
Tarnowem. Do współpracy przy
realizacji, obok piątki aktorów (w
tym reżysera), została zaproszona
Elżbieta Kuzemko-Rausz,
przygotowującą od strony wokalnej
niejeden tarnowski spektakl;
Krystyna Szaforz, której wielość
kolorów w kostiumach można było
podziwiać w „Lokomotywie II” oraz
Maciej Sroka, autor rozwiązań
scenograficznych a zarazem grafik
Teatru Solskiego. Muzykę napisał Jan
Hnatowicz, pochodzący z pobliskiego
Okocimia, którego dorośli znają
m.in. z aranżacji muzycznej „Ballady
o walizce” Grupy „Pod Budą”. Poza
premierą przygotowano dla
najmłodszych widzów szereg
dodatkowych atrakcji, m.in.
warsztaty scenograficzne, festiwal
rękodzieła, a spektakl będą promować
gadżety ekologiczne zachęcające do
opracowania własnych elementów
scenografii z wykorzystaniem
surowców wtórnych.
A o czym jest sam
spektakl? W uschniętym, prastarym
lesie panuje martwa cisza. Na polanę
przybywa Drwal Maciej, by ściąć
rosnący tam 1000-letni dąb. Tuż
przed rozpoczęciem pracy Drwal
odkrywa, że powodem braku sił
życiowych lasu jest choroba Echa,
które tak długo powtarzało wrzaski
ludzi nie szanujących leśnej ciszy,
aż ochrypło i w końcu straciło głos.
To wtedy ze smutnego lasu odeszły
zwierzęta i odfrunęły ptaki. Drwal
postanawia uratować las i wyrusza na
poszukiwanie lekarstwa dla chorego
Echa. W czasie swojej wędrówki
trafia w sidła Pająka, a także na
dwór Królowej leśnych pszczół oraz
do apteki Zaskrońca. Czy dzielny
drwal odnajdzie trzy zaczarowane
kwiaty i pozna zaklęte w nich
czarodziejskie słowa - klucze do
szczęśliwego życia? Czy Echo odzyska
głos, a las wróci do życia i na nowo
rozkwitnie? Aby znaleźć odpowiedzi
na te pytania trzeba wybrać się do
Tarnowskiego Teatru. |