Galicyjski Tarnów przeżywał
swoje sprawy z dala od
światowego zgiełku, a
pracowity dzień i mroczna
noc były całkowicie
odmiennymi bytami. Po
zmierzchu, gdy uczciwi
obywatele spali snem
sprawiedliwych, na ulicę
miasta wychodził półświatek
i rozdawał razy zbłąkanym
obywatelom.
25 sierpnia tegoż roku
trójka przyjaciół, wszyscy z
szacownych, tarnowskich
domów udali się na
zakrapianą kolację do lokalu
gastronomicznego u "Sułka",
gdzie bawili się znakomicie
w otoczeniu wódki i zakąsek.
Około godziny 23 towarzystwo
postanowiło zmienić lokal i
jak to bywa, po lekkim
przedawkowaniu alkoholu,
poszukać bardziej
wyszukanych uciech. Panowie
postanowili udać się pod
hotel "Polski" przy ulicy
Kolejowej, a jako że było to
miejsce schadzek pań lekkich
obyczajów, można wnosić, iż
szukali uciech bardziej
wyrafinowanych i bliższych
ciału niż duszy.
Prowadził i stawiał syn
urzędnika Sądu Okręgowego
Kazimierz Böhm. Jego
przyjaciele M. Sochacki i J.
Srebro zapragnęli tego
samego co fundator, więc
zgodnie ruszyli ulicą
Krakowską w kierunku
kolejowego dworca.
Dwie godziny wcześniej inne
towarzystwo umiejscowiło się
w pobliżu hotelu, na pewno
mniej wybredne na uciechy, a
bardziej szukające mocnych
wrażeń. Rej wodził nożownik
tarnowski i kryminalista,
niejaki Dawid Bänder. Jego
kompan Herman Weisman
przywołał do wspólnej zabawy
znaną prostytutkę i wspólnie
popijając wódkę zaczepiali
przechodniów.
Na dobry początek, dla
wzmocnienia doznań, pobili
dotkliwie tarnowianina
Ignacego Lamota, a następnie
skatowali do krwi obywatela
W. Pisza.
Bänder i Weisman znali się
ze wspólnych pobytów w
miejscowym więzieniu i
łączyło ich zamiłowanie do
występku. Dochodziła północ.
Pusta ulica i późna pora nie
wróżyły niczego ciekawego, a
lekko zawiedzeni bandyci
czuli niedosyt.
Pół godziny wcześniej
ograbili samotnego woźnicę z
Chyszowa i szykowali się do
biesiadowania w domu, gdy na
horyzoncie od Krakowskiej
pojawili się wcześniej
opisywani Böhm i jego
koledzy. Nożownik
natychmiast przystąpił do
dzieła. Podszedł do ofiary i
krzyknął: - Jesteś kozak,
czy nie? Odpowiadaj!
Böhm próbował ominąć
napastników i odepchnął
Bändera. Rozwścieczony
bandyta złapał ofiarę, a
drugą ręką wyjął z kieszeni
nóż.
Dynamika wydarzeń nabrała
zawrotnego tempa. Bänder
ugodził dwa razy, a potem
wbił nóż w podbrzusze Böhma
i pociągnął do góry, aż do
żeber.- Jesteś tym kozakiem,
czy nie? - krzyknął.
Odpowiedzi już nie otrzymał.
Ofiara leżała na chodniku z
wyprutymi wnętrznościami, a
inni bandyci okładali
laskami Sochackiego i Srebrę.
Po chwili wszyscy rozbiegli
się. Przed hotelem pozostał
samotny trup Böhma.
Policja jeszcze tej samej
nocy ujęła sprawców, a
głównego prowodyra i
mordercę aresztowała w
restauracji dworcowej.
Wszedł tam zakrwawiony i
zażądał piwa, zwracając się
do barmana: - Jedno piwo,
dla kozaka!
Zbrodnia wstrząsnęła
społecznością Tarnowa. Od
rana pod budynkiem Policji
Państwowej gromadził się
tłum. Kilka tysięcy
obywateli stało przez cały
dzień, do późnych godzin
nocnych, żądając wydania
zbrodniarza w ręce doraźnej
sprawiedliwości, czyli na
lincz. Policja obawiając się
samosądu wyprowadziła
Bändera nad ranem, tylnym
wyjściem i odstawiła bandytę
do więzienia.
W niespełna rok później, w
lipcu 1925 roku, morderca
został skazany na karę
śmierci. Czy wyrok wykonano?
Jak pisze w swoim
opracowaniu na temat
półświatka tarnowskiego
Stanisław Potępa jest to
wątpliwe, ponieważ osoba
Dawida Bändera pojawiała się
w różnych dokumentach wiele
lat po ogłoszeniu wyroku.
|