Sylwester
Różański, z racji swojego imienia,
noc sylwestrową przełomu 1886/1887
spędził godnie i tak wyraziście, że
musiał stanąć przed tarnowskim
sądem, tłumacząc się z próby gwałtu
i awantury, jaką wywołał w domu
swojej narzeczonej. Dzień imienin,
który był też dniem urodzin
Różańskiego, okazał się być końcem
młodości i początkiem szarej,
więziennej rzeczywistości owego
urzędnika z karierą wypisaną na
szczerej twarzy. |
Sylwester Różański
pochodził z nieznanej w Tarnowie
rodziny, ale jego sposób bycia i
nienaganne maniery - potwierdzali to
wszyscy znajomi - czyniły z tego
dandysa człowieka szanowanego.
Uczęszczał na wszystkie
przedstawienia teatrów objazdowych,
jakie gościły w Tarnowie, a nawet
brał lekcje fortepianu i deklamacji
u niejakiej Adelajdy od Schponzerów.
Owa kobieta, chcąc wyjść nieco dalej
poza granicę Wątoku, który wyznaczał
w dawnym Tarnowie granice wielkiego
świata, wdała się w romans z
człowiekiem z miasta, czyli
Różańskim.
Po zaręczynach,
przyszłe państwo młodzi, jak każe
tradycja i obyczajność, zamieszkali
osobno. Jak się potem okazał w
śledztwie, ta okoliczność
spowodowała, że Różański nie zgodził
się na pozostawanie w samotności i
postanowił zamieszkać z przyszłą
żoną w jednym domu. Rzecz stała się
wielkim skandalem i szerokim echem
obiła się o uszy tarnowskich
przyzwoitek, które wspólne
zamieszkanie z mężczyzną
praktykowały od zawsze, ale były
temu przeciw.
W sylwestrowy
wieczór, Różański po spędzonym
popołudniu z kolegami z pracy,
postanowił odwiedzić swoją
narzeczoną i w tym celu zakupił
butelkę wódki i kilka śledzi obficie
osolonych. Jak zeznała w śledztwie
panna Schponzer, Różański był bardzo
w tym dniu podenerwowany i pałał
wielkim zdecydowaniem. Po wspólnym
wypiciu butelki wódki dokonał
skandalicznego obnażenia, zdejmując
spodnie i zapraszając narzeczoną do
wzajemnego pobytu w łóżku. Panna
Schponzerówna zareagowała zupełnie
przyzwoicie, wypraszając amanta za
próg, ale nie przewidziała, że
odepchnięty od łoża narzeczony może
okazać się brutalem i naruszyć jej
fizyczny spokój. Tak też się stało.
Zdenerwowany młodzian
jął targać ubranie na własnej
narzeczonej, nie szczędząc jej razów
i naruszając fizjonomię siniakami.
Następnie przewrócił Adelajdę na
kozetkę i zapragnął zrobić co swoje.
Panna w obronie czci pogryzła twarz
napastnika do obfitej krwi, a
następnie ugodziła go kałamarzem w
sam środek czoła, powodując
szerokie... rozlanie inkaustu na
głowie.
Po przybyciu na
miejsce zbrodni policjanci z
tarnowskiego posterunku ujrzeli
granatową plamę rozlaną na ciałach
walczących, wymieszaną z niewinną
krwią panny. Po doprowadzeniu pary
do sądu, okazało się, że
Schponzerówna nigdy nie wybaczyła
narzeczonemu zamachu na jej ciało i
żądała sprawiedliwego wyroku.
Różański nie próbował się bronić i
prosił narzeczoną o darowanie winy o
napaść, ale panna była
nieprzejednana, co przyczyniło się
do skazania młodzieńca na jeden rok
więzienia.
Oczywiście, wszelkie
umowy narzeczeńskie zostały zerwane,
bo jak tłumaczyła narzeczona - z
kryminalistami nie chce mieć do
czynienia.
Jerzy Reuter
|