W ogniu krzyżowych
pytań ujawnił, ze precjoza dostał na
przechowanie od znanego w Galicji
złodziejaszka, niejakiego
Tarnawskiego, zwanego w kręgach
półświatka "Krzywym Władkiem" i
Stanisława Szyszki, niezgorszego
łajdaka. Ujawnieni wspólnicy byli
wytrawnymi złodziejami i najczęściej
przebywali we Lwowie, gdzie
uprawiali swoje przestępcze
rzemiosło.
Rok wcześniej owi
zbrodniarze weszli do zakładu
jubilerskiego w Tarnowie i
zastraszywszy właściciela Rubina
naganem, nakazali wydanie wszystkich
wartościowych rzeczy. Po ograbieniu
jubilera do czysta oddalili się w
nieznanym kierunku.
Po przewiezieniu
Taratuły do Tarnowa agent Leibel
udał się do Lwowa na poszukiwanie
przestępców. Szczęśliwym zbiegiem
okoliczności oba rzezimieszki
odsiadywały tam wyroki więzienia.
Byli, jak stwierdził Leibel, "pod
ręką". Po serii przesłuchań złamali
zmowę milczenia i wydali dalszych
wspólników, którymi okazały się ich
kochanki. Natychmiast aresztowano
Marię Sawinę i Maryję Pokorę, które
nie ukrywając się, pędziły uczciwe
życie jako posłuszne panny do
towarzystwa w miejscowym domu
uciech.
Starania o
przetransportowanie podejrzanych do
tarnowskiego więzienia trwały kilka
miesięcy. W tym czasie tajny agent
Leibel objeżdżał większość
galicyjskich lombardów w
poszukiwaniu skradzionych rzeczy.
Tropił spółki paserskie i
lichwiarskie gangi. Przy tej okazji
wykrył kilka spraw i doprowadził
przed sądy wielu bandytów. W swoich
poszukiwaniach dotarł nawet do
Berlina i Bratysławy, a w czeskiej
Pradze pił wino ze znanym mordercą
Hulikiem.
Po zgromadzeniu
dowodów odbył się proces sądowy, na
który zjechali złodzieje z
najdalszych zakątków Europy.
Przybyli również powiadomieni o
sprawie mężowie zamieszanych w
przestępstwo pań. Przy tak wrażliwej
publiczności oskarżeni zaparli się
wszystkiego, co zeznali wcześniej i
nie przyznali się do winy. Sprawa
wydała się przegraną. Impas
przełamał sam Jakub Leibel, gdy
podszedł do zeznającego fałszywie
Taratuły i spojrzał mu prosto w
oczy. Wystraszony do reszty,
przypomniał sobie Taratuła rewizję,
wiązanie sznurami i szybkie
przesłuchanie, w którym Leibel
zadawał pytania z jedną tylko
odpowiedzią.
Popadł w tak wielki
strach, że wyrecytował, jak
nakręcona katarynka wszystko, co
powiedział w czasie śledztwa.
Wskazał palcem na wspólników i
poprosił o łagodny wymiar kary.
Pozostali oskarżeni nie widząc
wyjścia zaczęli zganiać winę na
innych, byle ocalić siebie, co
bardzo nie spodobało się
publiczności.
Najniższy wyrok
otrzymał Taratuła, wszak dopomógł w
śledztwie i okazał skruchę.
(Za "Pogoń" - zbiory
MBP w Tarnowie)
Jerzy Reuter
|