Kogo nie boli,
ten nie pisze
wierszy,
bo po co?
Wiersze piszą ci,
których boli,
tak jakby mogły
one
zmienić
cokolwiek...
Wiersze piszą ci,
których zawiodły
wszystkie
przeciwbólowe
środki...
A więc wiersze
to dla nich
uśmierzające
tabletki ze słów.
Trudno powiedzieć,
co dokładnie boli
poetę,
w którym miejscu?
Ból ten
jest podobny do
bólu
nogi faceta,
któremu nogę
amputowano...
Pisanie wiersza,
to wysiłek
poruszania
tą odciętą
nogą.
A i to pytanie o
cierpienie w poezji zainspirowane
było bardzo ciekawym (jak dla mnie)
wierszem Joanny Wań;
* * *
Spaliłam swój dom-
Z ciekawości
Chciałam ujrzeć go
w płomieniach
Chciałam cierpieć
myśląc
O wspaniałych
chwilach
Spędzonych w nim
Zbuntowałam się-
Z ciekawości
Chciałam ujrzeć
swój bunt w innych ludziach
Chciałam myśleć
Wspominając lata
wczesnej młodości
Zabiłam swój
spokój-
Z głupoty
Chciałam nacieszyć
się
Swoją dziecinną
naiwnością
Chciałam pomarzyć
o zaginionych czasach
Umarłam-
To moja wolność!
Chcąc nie chcąc
Powoli odchodziłam
By zniknąć.
Interpretacja tego
wiersza nie musi być wcale tak
oczywista, jaka (zdaje mi się)
przeważała podczas dyskusji. Wiersz
odebrany został jako samobójczy,
mroczny akt poetycki świadczący o
samodestrukcyjnych skłonnościach
podmiotu lirycznego (co więcej
utożsamionego z autorką). Samo
"palenie domu", "buntowanie się",
"zabijanie swojego spokoju" a wkońcu
"umieranie" nie jest przecież
oczywistym popadaniem w
samozatracenie. Podmiot liryczny
doświadcza własnych granic, szuka
inspiracji, przeszukuje pamięć i
przedewszystkim jest ciekaw. Z
ciekawości siebie rodzi się potrzeba
eksperymentu. A tym eksperymentem
jest (metaforycznie traktowane)
poddanie się mrokowi i jasności
zarazem (myślę że podświadomości)
co niekoniecznie musi mieć związek
jedynie z samodestrukcją. Traktuję
ten wiersz bardziej w kontekście
egzystencjalnym, a niżeli jako opis
przeżyć osoby owładniętej myślami
samobójczymi. I nie jest to nowy
pomysł na odczytanie. Wiele jest
wierszy nacechowanych mrocznymi (z
pozoru jedynie mrocznymi) wizjami,
samobójczymi aktami i
masochistycznymi praktykami, a
niekoniecznie służy to ukazaniu
emocji podmiotu, cierpiącego chorobę
psychiczną. Nie zawsze nacechowanie
(na pierwszy rzut oka) mrokiem, ma
być odbiciem mroku, tak jak nie
zawsze pozorna radość odzwierciedla
pozytywne emocje. Tutaj widzę (być
może nie słusznie) filozofię
szukania (za sprawą prowokującej
ciekawości). Poszukiwanie to odbywa
się w wielu skomplikowanych
płaszczyznach. Dokonywane
"zniszczenia" (traktuje je jako
metafory) odbywają się bardziej w
warstwie emocjonalno metafizycznej
aniżeli w rzeczywistości fizycznej.
A celem nie jest chyba samobójstwo,
a wręcz przeciwnie. Może być nim
chęć doświadczenia siebie w pełni,
zarówno poprzez cierpienie jak i
radość, czego skutkiem ostatecznym
będzie pokonanie barier, rozpoznanie
własnej istoty poprzez dotarcie do
podświadomych pragnień. To nie musi
być wiersz o samobójstwie, to może
być wiersz o ponownym narodzeniu
(chodzi o aspekt filozoficzno
metafizyczny).
Spotkanie było
emocjonujące, choćby z tego względu,
że z wieloma wypowiedziami nie mogę
się zgodzić. Mocno zdziwiła mnie
opinia Ryszarda Zaprzałki jakoby
(uznany i ceniony przez krytyków
gatunek) science fiction był
podgatunkiem. To tak jakby
powiedzieć że muzyka opierająca się
na elektronice jest również
podgatunkiem muzycznym, bo nie
wykorzystuje tradycyjnych
instrumentów i konwencji. Czym innym
jest sprawa mojego gustu a czym
innym sprowadzanie np. science
fiction do podgatunku, tylko dlatego
że nie mieści się on w moim guście.
Uważam takie podejście za infaltylne,
co więcej zabijające kreatywność - a
ta przecież jest potrzebna sztuce.
Wiele z przeczytanych wierszy nie
wpłynęło na mnie w żaden sposób, bo
zwyczajnie nie traktowały o
problemach dla mnie istotnych, bądź
posługiwały się formą dla mnie
niezrozumiałą czy poprostu
nieatrakcyjną, to jednak nie znaczy
wcale że te utwory mogę zaliczyć do
podgatunku. Owszem każdy ma prawo
oceniać dane "wytwory" sztuki, jest
to zupełnie normalne, bo sztuka
obejmuje szeroki wachlarz estetyczny
i każdy odbiera ją indywidualnie,
zgodnie z własnymi preferencjami
estetycznymi. Jednakże stwierdzenie
typu "kubizm to podkierunek w
dziedzinie malarstwa, bo nie opiera
się na założeniach szkoły
klasycznej" jest dla mnie
absurdalne.
Oceniam ten wieczór
mimo wszystko za udany. Przede
wszystkim spotkanie znów finalnie
stało się sukcesem, bo zrealizowało
swoją ideę którą podkreślił po raz
kolejny Zbigniew Mirosławski;
"Spotykamy się aby dać sobie
nawzajem szansę na zauważenie". I
tego wieczoru również ta szansa
została wykorzystana. Swoją
twórczością tym razem podzieliła się
Bożena Kwiatkowska. Wiersz który nam
zaprezentowała mieścił w sobie nie
tylko fascynację słowem, ale także
muzyką i malarstwem.
Danuta Ryba
|