|
Wielki Post to
okres, w którym
katolicy w
szczególny sposób
kładą nacisk na
osobiste nawrócenie
i ekspiację. Aliści
przed lat równie
pieczołowicie
kultywowano…
zapustny wtorek,
nazywany śledzikiem,
będący kulminacją i
zakończeniem
karnawału. W krajach
Europy znany jako
"tłusty wtorek": (franc.
Mardi-Gras; ang. Fat
Tuesday lub częściej
Shrove Tuesday,
"bezgrzeszny
wtorek"; wł. Martedì
Grasso) lub
"karnawałowy wtorek"
(niem.
Fastnachtsdienstag
lub
Faschingsdienstag;
hiszp. Martes de
Carnaval). Pojęcie
"tłustego wtorku"
łączy się z tradycją
spożywania w
ostatnim dniu
karnawału tłustych
potraw. W bogatszych
domostwach symbolem
przejścia od
zapustnego do
postnego jadła była
kolacja nazywana
podkurkiem, której
jednym z głównych
składników był
właśnie śledź. Za
czasów naszych
pradziadów tradycją
zapustnego wtorku
było przerwanie
zabawy dokładnie o
północy. Wtedy
milkła muzyka i do
sali, w której
odbywała się zabawa
wnoszono podkurek,
albo szkielet
śledzia na patyku i
garnek żuru -
najczęstszego
postnego posiłku w
dawnej Polsce.
Trudne było,
zwłaszcza dla
młodych ludzi, nagłe
przejście od zabawy
do stanu pokuty.
Dlatego także w
Popielec zwyczajowo
praktykowane były
psoty. Bawiono się
"tańcząc na
urodzaj". Młode
mężatki musiały
wkupić się wódką w
łaski doświadczonych
gospodyń. Najgorzej
miały panny, które w
tym dniu stawały się
obiektem licznych
drwin. Nawet popiół
znalazł w tym dniu
zastosowanie do
zabaw, o których
pisał ksiądz Jędrzej
Kitowicz w książce
pt: Opis obyczajów
za panowania Augusta
III. Tak o
karnawałowych
szaleństwach pisał w
XVI w. turecki poseł
sułtana Sulejmana,
przebywający wtedy
na jednym z polskich
dworów: "W pewnej
porze roku
chrześcijanie
dostają wariacji i
dopiero jakiś proch
sypany im w kościele
na głowę leczy
takową". Co
dobre zwykle szybko
się kończy. Tak jest
i z karnawałem. Stąd
chyba wzięło się
powiedzenie:
"Powiedzcie wstępnej
środzie niech czeka
w ogrodzie".
Określenie wstępna
oznacza, że jest
wstępem do Wielkiego
Postu.
Dziwny dzień ta
Środa Popielcowa,
bowiem z wtorku na
Środę Popielcową
walczą ze sobą nurt
religijno-ascetyczny
i
obyczajowo-rozrywkowy.
W Środę Popielcową
do kościołów szli
wszyscy katolicy by
posypać głowę
popiołem i nawet
chorzy prosili, by
posypać im głowę w
łóżku, a z drugiej
strony młodzieńcy
czatowali przed
kościołem, by
przypiąć do sukien
panien skorupy z
jajek, indycze
szyje, kurze łapki,
kości uwiązane na
sznurku, a wszystko
po to by wzbudzić
śmiech na poważnych
nabożeństwach.
W
ostatkowy wtorek
bawiono się do
północy. Był
zwyczaj, aby
zapustny wtorek
pożegnać po
skończonych tańcach
"popielcowym
kazaniem". Jeden z
biesiadujących
przebrany za księdza
"w koszuli zamiast
komży, z pasem na
szyi zamiast stuły"
stawał na środku
pomieszczenia, w
którym się bawiono i
wygłaszał kazanie
pełne dowcipnych
morałów i aluzji
dotyczących osób
zebranych na
zabawie. Głoszącemu
nie wolno było
jedynie obrażać
uczuć religijnych i
być złośliwym wobec
gości.
Wygłaszano też
kazanie na "zadany
temat". Powinno ono
trwać przynajmniej
pół godziny i być
naszpikowane
dowcipami bez składu
i ładu, ale orator
musiał się wykazać
przy tym erudycją i
znajomością tak
dziejów starożytnych
jak i nowożytnych.
Nie należało się
powtarzać a oracja
powinna być płynna.
O
północy milkła
muzyka, gasły
wszędzie światła a w
kościołach dzwoniły
dzwony. Gospodarz
wnosił do izby na
lasce przywiązaną
wiązkę śledzi, co
zapowiadało koniec
dni szalonych.
Gospodyni natomiast
wnosiła półmisek
przykryty pokrywą.
Gospodarz podnosił
pokrywę, spod której
„ulatywało ptasię,
najczęściej wróbel
mające symbolizować
płochość". Na
półmisku pozostawały
śledzie, jajka i
kubek mleka -
potrawy maślanej
kolacji zwanej też
podkurkiem. O ile
zapusty miały być
wesołe o tyle post
miał być smutny, bo
w przeciwnym wypadku
jak mówi przysłowie:
"Zapust smutny post
wesoły - będziesz
człeku przez rok
goły".
W
pierwszych wiekach
chrześcijaństwa
przygotowanie do
świąt
Zmartwychwstania
trwało tylko
czterdzieści godzin.
W późniejszym czasie
przygotowania te
trwały cały tydzień,
aż wreszcie ok. V w.
czas ten wydłużył
się. Po raz pierwszy
o poście trwającym
czterdzieści dni
wspomina św. Atanazy
z Aleksandrii w
liście pasterskim z
okazji Wielkanocy z
334 r. Właściwie
dopiero w V wieku
ustanowiono Wielki
Post przed
Wielkanocą i Adwent
przed Bożym
Narodzeniem. Zgodnie
z liturgią, post
powinien trwać
czterdzieści dni,
nie licząc niedziel,
które są pamiątką
zmartwychwstania
Jezusa Chrystusa.
Sam
zwyczaj posypywania
głów popiołem na
znak żałoby i pokuty
znany jest w wielu
kulturach i
tradycjach.
Znajdujemy go
zarówno w
starożytnym Egipcie
i Grecji, jak i u
plemion indiańskich
oraz oczywiście na
kartach Biblii, np.
w Księdze Jonasza
czy Joela. Tradycja
posypywania głów
popiołem na znak
pokuty pojawiła się
w VIII wieku. Do X
wieku przeznaczony
był dla osób
publicznie
odprawiających
pokutę. Ten prosty
obrzęd stanowi
pozostałość po
starożytnej liturgii
nakładania pokuty na
publicznych
grzeszników.
Pokutnicy gromadzili
się w świątyni,
wyznawali grzechy,
kapłan zaś posypywał
ich głowy popiołem,
nakazując
opuszczenie
wspólnoty na czas
pokuty. Progi
świątyń wolno im
było przestąpić
dopiero po spowiedzi
w Wielki Czwartek.
Pierwsze świadectwa
o święceniu popiołu
pochodzą z X wieku.
W 1091 roku papież
Urban II dla
podkreślenia
solidarności
Kościoła z uznanym
za trędowatego
grzesznikiem,
rozciągnął ten
zwyczaj na
wszystkich
uczestników liturgii
i uczynił go
obowiązującym
zwyczajem w całym
Kościele. Wówczas
postanowiono, że
popiół będzie
pochodził z palm
poświęconych w
Niedzielę Palmową z
ubiegłego roku.
Kapłan posypując
wiernym głowy
popiołem wypowiada
słowa "Pamiętaj, że
jesteś prochem i w
proch się obrócisz"
albo "Nawracajcie
się i wierzcie w
Ewangelię", co ma
przypomnieć
człowiekowi o
słabości, ułomności
i przemijaniu.
Wróćmy do obrzędów.
Zgodnie ze starą
tradycją, rano we
wstępną środę, w
karczmie, u belki
przy drzwiach
zawieszano przetak z
popiołem a
pociągnięcie za
sznurek powodowało
obsypywanie każdego
wchodzącego do
karczmy, po to by
przypomnieć mu, że w
tym dniu nie należy
spożywać alkoholu.
Chowano też
instrumenty muzyczne
a gospodynie lustra
chowały w komorze
lub przykrywały
chustami. Kobiety
ubierały się na
czarno unikając
kolorowych i
błyszczących
strojów. Dokładnie
szorowano patelnie
tak by nie było na
nich śladów tłuszczu
a następnie zamykano
je w komorze lub
wieszano w kominie.
W
Polsce postu zaczęto
przestrzegać bardzo
wcześnie, bo już w X
wieku, a w XIII
wieku postu
przestrzegano
bardziej
rygorystycznie niż w
innych krajach
katolickiej Europy.
Gdy w innych krajach
post rozpoczynała
Środa Popielcowa i
trwał on
czterdzieści dni, to
w Polsce
siedemdziesiąt dni
przed Wielkanocą, a
zobowiązani byli go
zachowywać wszyscy
dorośli.
Gloger wspomina, że
nasi przodkowie w
pierwszych wiekach
chrześcijaństwa
"zachowywali Wielki
Post tak surowo, że
od jego połowy,
czyli śródpościa,
nie przyjmowali
pokarmów ciepłych i
gotowanych żyjąc
tylko chlebem,
suszonymi owocami i
rybą wędzoną".
Śródpoście
przypadało zwykle w
marcu a przysłowie
mówiło: "Pierwszego
marca trawy do
garnca".
Oskar
Kolberg wspomina jak
w okolicach Rzeszowa
"W Środę Popielcową
gospodarze,
zwłaszcza młodzi, w
karczmach ukryci,
chwytają
przechodniów,
powrozami
przywiązują do
kloca, na którym
drwa rąbią lub w
jego braku do kołka
wbitego w ścianie
przy drzwiach i
przywiązanych doń
trzymają tak długo,
dopóki im się wódką
nie wykupią". Do
pierwszej wojny
światowej w
Charzewicach koło
Tarnobrzega chłopcy
przeciągali kloc do
domu, w którym
mieszkała stara
panna. Jeżeli
złożyła okup w
wysokości 10 centów
chłopcy ciągnęli
kloc sami dalej a
jeżeli nie, ona
musiała ciągnąć do
następnego domu
niezamężnej
dziewczyny.
Poczynając od Środy
Popielcowej w
okolicach Jasła
przez cztery dni
wróżono pogodę na
cztery pory roku. W
kuchni królował żur,
barszcz, jęczmienne
kasze, ziemniaki
postne, śledzie i
ryby.
Czasem zastanawiam
się, co pozostało z
tamtych obrzędów
dzisiaj. Już chyba
tylko słowo pisane.
Jadwiga Bożek -
Tadeusz Mędzelowski
|