Przypomnijmy, w
ramach akcji „Burza”
na ziemi tarnowskiej
został zmobilizowany
do działań bojowo -
dywersyjnych 1
Batalion 16 p.p. AK
„Barbara” pod
dowództwem kpt.
dypl. Eugeniusza
Borowskiego ps. „Leliwa”.
Mobilizacja
„Barbary” wyznaczona
została na 6
sierpnia 1944 roku w
rejonie leśniczówki
Podlesie Górne koło
Machowej, gdzie
zameldowało się
większość żołnierzy
z poszczególnych
placówek AK
Tarnowskiego
Inspektoratu. Inni
żołnierze, drużyny i
kompanie dołączały
do batalionu już w
czasie działań
bojowych. Batalion w
okresie
trzymiesięcznych
działań przeszedł
szlak bojowy od
Podlesia koło
Machowej przez
Świniogórę, Księże
Podlesie, Dobrocin,
Żurową, Ratówki,
Rychwałd, Suchą
Górę, po Jamną. 52
żołnierzy I
Batalionu
„Barbara”16pp AK
oddało życie -
poległo w walce lub
zostało
zamordowanych przez
hitlerowców w
więzieniu i obozie
zagłady Gross -
Rosen. Ofiarę, życia
ponieśli również
mieszkańcy
miejscowości, gdzie
kwaterowały oddziały
partyzanckie, którzy
równie odważnie i z
poświęceniem
wspierali żołnierzy
16 pp. Armii
Krajowej, mając swój
niekwestionowany
współudział w walce
o wolną i
niepodległą Polskę.
„Chociaż powstanie w
sensie militarnym
nie objęło całej
stolicy, to jednak w
sensie
geopolitycznym jego
znaczenie było dużo
większe – pisał w
jednym ze swoich
felietonów prof.
Józef Szaniawski.
Dotyczyło mianowicie
nie tylko przyszłych
losów Polski jako
takiej, ale w
znaczącym stopniu
losów Europy po II
wojnie światowej.
Bezpośrednio przed
wybuchem powstania
następują wydarzenia
o ogromnym
znaczeniu: 6 czerwca
1944 r. na plażach
Normandii lądują
wojska amerykańskie
i uderzają na
Niemcy. 20 lipca w
kwaterze polowej
Hitlera na Mazurach
niedaleko Kętrzyna
dokonuje się zamach
na wodza III Rzeszy.
22 lipca w Lublinie
ujawnia się
marionetkowy
komunistyczny PKWN,
podległy
bezpośrednio
Stalinowi, który
osobiście decyduje o
składzie personalnym
tego "rządu
polskiego". Na całym
ogromnym froncie
wschodnim Niemcy
cofają się wszędzie
pod naporem
wielomilionowej
Armii Czerwonej,
której korpusy
pancerne w ostatnich
dniach lipca 1944 r.
dochodzą pod
Warszawę.
Zdemoralizowane i
pobite oddziały
niemieckie w
popłochu przeciągają
przez Warszawę. Na
niebie panuje
całkowicie lotnictwo
sowieckie, a
marszałkowie i
generałowie Stalina
z całą determinacją
atakują Niemców,
planując szybkie
zakończenie wojny.
Sytuacja zmienia się
niemal natychmiast
po rozpoczęciu
powstania w
Warszawie. Na
osobisty rozkaz
Stalina gigantyczna
ofensywa sowiecka
zostaje całkowicie
zatrzymana, a
dokładniej zostaje
zatrzymana wzdłuż
środkowego odcinka
Wisły.
Stało się coś
niewyobrażalnego,
coś, czego do
dzisiaj niektórzy
historycy-ignoranci
nie chcą zauważyć.
Oto w sierpniu 1944
r., w szczytowym
okresie II wojny
światowej, Hitler i
Stalin z nienawiści
do Polski ponownie
zawarli ze sobą
układ. Układ
oczywiście
nieformalny, bo
formalnym był ten z
23 sierpnia 1939
roku. Wehrmacht i
Armia Czerwona
zawarły nigdy
niepodpisany układ o
zawieszeniu broni
nad środkową Wisłą.
Układ niepodpisany,
ale realnie
istniejący. Na
północ i południe od
Warszawy ustały
wszelkie działania
bojowe pomiędzy
Niemcami i
Rosjanami. Na całym
ogromnym froncie od
Bałtyku po Morze
Czarne toczyły się
zażarte walki,
ginęły w nich
każdego dnia tysiące
żołnierzy sowieckich
i niemieckich. Tylko
nad Wisłą dwaj
ludobójcy - Stalin i
Hitler - jakoby
podawali sobie ręce!
Żołnierze niemieccy
i rosyjscy przestali
do siebie strzelać.
Przyczyną było
Powstanie
Warszawskie, a
dokładniej
ogólnopolska akcja
"Burza" Armii
Krajowej. Dlatego w
tym jednym Niemcy i
Rosjanie się
zgadzali: Polaków
należy zniszczyć,
ich stolicę zburzyć,
elity wytępić tak,
aby zlikwidować
dążenia
niepodległościowe.
Był to wspólny
interes polityczny
Hitlera i Stalina.
Sowiecki marszałek
Wasilij Czujkow,
słynny dowódca m.in.
obrony Stalingradu,
w swych
odfałszowanych
pamiętnikach
wydanych już w
latach 90., po
upadku Związku
Sowieckiego, pisze
wprost: "Wojnę można
było zakończyć pół
roku wcześniej - nie
w maju 1945, ale do
grudnia 1944, gdyby
nie decyzja Stalina
wstrzymująca I Front
Białoruski w
sierpniu 1944. (...)
Moglibyśmy dojść
dalej na Zachód, nie
do Berlina i nad
Łabę, ale aż do
Renu. Los wojny
potoczyłby się
inaczej. (...) Ileż
milionów istnień
ludzkich udałoby się
ocalić, iluż
żołnierzy mniej by
poległo".
Ale latem 1944 r.
wydawało się, że z
zasadniczych
względów
strategicznych
Rosjanie nie mogą
zrezygnować z okazji
przekroczenia linii
Wisły, co dawałoby
im wyprzedzenie w
ofensywie na Niemcy
w porównaniu z
aliantami. Stalin
uznał wszelako, że
skuteczne
unicestwienie AK i
sił
niepodległościowych
Polski jest więcej
warte niż zajęcie
Niemiec nawet po
linię Renu. Dał w
ten sposób ogromną
szansę aliantom,
którzy po inwazji na
kontynent europejski
w Normandii 6
czerwca 1944 r.
posuwali się w głąb
Francji i Niemiec.
Zatrzymanie przez
Stalina pochodu
wojsk sowieckich na
Zachód dało Niemcom
szansę skutecznego
rozbicia Powstania
Warszawskiego. Było
oczywiste, że
powstanie musi w
końcu skapitulować.
Niemal żadna pomoc z
zewnątrz nie
nadchodziła; alianci
co prawda zrzucali
broń i wyposażenie
dla AK, ale musieli
wykonywać loty z baz
we Włoszech i z
powrotem. Stalin nie
zgodził się bowiem
na lądowanie na
terenie zajętym
przez armię
sowiecką. Niemcy
zdobyli kolejno
bohatersko broniące
się dzielnice
Warszawy; przełomem
było zdobycie
Starego i Nowego
Miasta, których
załogi w znacznej
części zdołały
ewakuować się
kanałami do
Śródmieścia. W tym
okresie wojska
sowieckie nie
udzielały walczącej
Warszawie pomocy,
chociaż nawet tylko
stałe loty nad
Warszawą jednego
myśliwskiego
dywizjonu
sowieckiego mogły
wymieść znad stolicy
hitlerowskie eskadry
bezkarnie niszczące
bombami dzielnice
mieszkalne i
oddziały AK. Mogli
Rosjanie łatwo
zniszczyć atakami
lotniczymi
stanowiska
niemieckiej
najcięższej
artylerii; nie
podjęli w tym
zakresie
najmniejszej próby.
Stało się jasne, że
dowództwo sowieckie
stawia otwarcie na
unicestwienie
Warszawy. W połowie
września 1944 r.
było oczywiste, że
po 6 tygodniach
walki opór Warszawy
może się załamać -
zanim miasto
zostanie całkowicie
zniszczone.
Już po zakończeniu
wojny w oficjalnym
przemówieniu na
Kremlu w czerwcu
1945 r., tuż przed
udaniem się na
konferencję Wielkiej
Trójki do Poczdamu,
Stalin chełpił się i
powiedział wprost do
swoich marszałków i
generałów: "To nie
Niemcy, ale Polska
jest naszą
największą zdobyczą
wojenną". Być może
to zdanie
sowieckiego
dyktatora-ludobójcy
stanowi klucz do
zrozumienia sprawy
polskiej w latach
1939-1945, w tym
także Powstania
Warszawskiego.”
|