Rabacja

W ubiegłym tygodniu minęła 168 rocznica słynnej rzezi galicyjskiej, zwanej także rabacją, jednej z najtragiczniejszych kart historii Tarnowa i okolic, m.in. Lisiej Góry gdzie wszystko się zaczęło. Uczczono ją skromnie acz godnie, gromadząc się we czwartek na krótkim czuwaniu przy pomniku Ofiar Rabacji, znajdującym się tuż obok pomnika powstańców styczniowych, na Starym Cmentarzu. Modlono się za dusze naszych pomordowanych rodaków, ofiary hekatomby kilku dni lutego pamiętnego 1846 roku, i o miłosierdzie dla ich zabójców. Przewodził im chłop ze Smarzowej Jakub Szela -  morderca i kat, buntownik i bohater ludowych pieśni i dzieł literatury, obwiniany o śmierć około dwóch tysięcy szlachty, oficjalistów dworskich, urzędników i osób duchownych. Kim był?

 

Jakub Szela urodził się w Smarzowej 15 lipca 1787 roku. Data śmierci Szeli nie jest znana i jak podają różne źródła historyczne zmarł pomiędzy 1862 – 1866 rokiem w małej wsi na rumuńskiej Bukowinie. Wiadomo, że pochodził z wielodzietnej rodziny zamożnych, podjasielskich chłopów. Po przejęciu przez starszego brata Kazimierza ojcowizny, został cieślą i kołodziejem. Ponoć w młodości był człowiekiem łagodnym i nad wyraz uprzejmym. Nie szczędził datków dla biednych i każdego żebraka przyjmował w domu.

Podobno nie służył w wojsku, bo odrąbał sobie dwa palce lewej ręki.  Pierwsze małżeństwo, poprzez posag w postaci małego gospodarstwa, uczyniło z Szeli rolnika. Żona, Róża Chodórzanka zmarła, lub jak podają niektórzy, została zamordowana przez Jakuba, pozostawiła jednego syna Stanisława, późniejszego „pułkownika chłopskiego” w czerniawach” (oddziałach) ojca. Drugą żoną Jakuba była Salomea Niewiarowska, z którą miał dwoje dzieci, ale czy ostatnią?

Pierwsze wzmianki urzędowe o Jakubie Szeli pochodzą z lat dwudziestych i pokazują blisko trzydziestoletnią walkę z właścicielami Smarzowej należącej do parafii Siedliska - Boguszami, którzy zasłynęli ze swojej srogości i bezlitosnego traktowania poddanych chłopów, wędrówkach po wszystkich urzędach austryjackich, od Krakowa po Lwów, a także upokorzenia jakie spotykały Szelę ze strony szlachty – za wyjazd z chłopską petycją do Lwowa, w pierwszy dzień 1833 roku został przykuty łańcuchami w kościele i wystawiony na publiczne pohańbienie.

Niepotwierdzone informacje podają, że Szela posłował aż do Wiednia, gdzie miał się spotkać z samym arcyksięciem Karolem, a inna plotka podaje, że z cesarzem Ferdynandem Dobrotliwym. Legenda jaka się tworzyła wokół Jakuba przerastała często swoje czasy. Wraz z procesem z Boguszami rosła sława galicyjskiego pieniacza i rósł jego niesłychany mir. Początkowo sąsiedzi, potem okoliczne wsie prosiły o upominanie się o swoje krzywdy i niesprawiedliwość panów. Szela wyrastał na chłopskiego wodza, co stawało się zarzewiem nadchodzących krwawych zapustów 1846 roku.

Cesarskie władze zaczęły powoli upatrywać w Szeli swojego pomocnika w walce z niepodległościowymi ruchami i nadchodzącymi powstaniami szlachty. Sprytny starosta tarnowski Józef Breinl von Wllenstern wykorzystał znaczenie Szeli wśród chłopstwa i umocnił go, nadając pełne prawo do formowania przyszłych zbrojnych oddziałów i szerzenia wśród nich zagrożenia wynikającego ze strony szykującej się do buntu szlachty. Szela prowadził spotkania po wsiach i pod nakazem milczenia wyznaczał na przyszłych dowódców ludzi, wśród których nie brakowało kryminalistów i pospolitych przestępców. Do tej roli zaangażował też swojego syna Staszka Szelę.

 

Opracował całą strategię zbrodni i wyznaczał miejsca do napadów, chwaląc się przy tym i podpierając dokumentami mającymi niby przekazywać Szeli specjalne rozkazy od samego cesarza, w których miał jakoby mieć zapewnione 24 godziny wolnej ręki na rozprawieniem się ze zbuntowaną szlachtą. Hasłem jego gromad były słowa „Bóg i cesarz”. Wystawiał glejty bezpieczeństwa, które były akceptowane przez austriacką administrację.

Nieszczęśliwie rabacja wywołana przez Szelę zbiegła się z wybuchem Powstania Krakowskiego i sprowadziła na Galicję niespotykane dotąd rzezie i pogromy. Powstanie Krakowskie wybuchło 18 lutego i w tym samym dniu starosta Breinl zwołał do Tarnowa przedstawicieli chłopskich na naradę. Po tym spotkaniu Szela powrócił do Smarzowej już jako plenipotent władzy i wydał rozkazy do buntu.

W nocy z 18 na 19 lutego 1846 roku na Górze św. Marcina miano podpalić karczmę, której płomienie – wici miały dać sygnał powstańcom zgromadzonym wokół Tarnowa. Pomimo, że nie udało się jej podpalić, chłopi zmanipulowani przez władze austriackie ruszyli z cepami i widłami, piłami i siekierami na okoliczne dwory. Tejże nocy we wspomnianej na wstępie Lisiej Górze powstańcy zdążający w kierunku Tarnowa napotkali silny oddział chłopski pod dowództwem wójta Stelmacha. Licząca ponad 200

chłopów czerniawa rozbroiła powstańców i zamknęła ich w piwnicy miejscowej karczmy, której tradycja przetrwała do naszych czasów. Dzisiaj to budynek w samym centrum wsi, tuż obok ronda, działa w nim popularny wśród kierowców zajazd. Na drugi dzień aresztantów odstawiono do tarnowskiego starostwa, gdzie chłopi otrzymali od starosty Breinla zapłatę w wysokości 500 złotych, co wówczas było sumą ogromną.

Pierwsza czerniawa pod dowództwem Jakuba Szeli zrobiła błyskawiczne zaciągi, przechodząc przez okoliczne wsie i zbierając wszystkich zdolnych do walki. Opornych bito, a nawet zabijano. Chłopi chętnie przystępowali do czerniawy, zwabieni wielkością przyszłych łupów i możliwością zarobienia na rzezi – starosta obiecał zapłacić za każdego zabitego, rannego i żywego szlachcica odstawionego do cyrkułu. Austriacy płacili chłopom po 10 florenów za każdego zabitego szlachcica, 8 złotych za pokaleczonego i 5 złotych za zdrowego oraz darowali chłopom zrabowane rzeczy na własność. Nic też dziwnego, że ulicą Krakowską w dół płynęła rzeka krwi… .

Ciała zwożono do Tarnowa i w oczekiwaniu na obiecaną zapłatę, gromadzono na placu Sobieskiego i w piwnicach kamienicy Bracha. Sam Szela, według niektórych historyków, nie brał bezpośredniego udziału w zbrodniach, a jedynie dowodził i pobierał dziesięcinę od zrabowanych łupów.

Według księdza Wojciecha Michny, naocznego świadka i kronikarza tamtych dni, Szela zorganizował trzy czerniawy, które okazały się potężnymi oddziałami dobrze uzbrojonych chłopów. Jednej z nich przewodził Szela, drugiej Koryga, a trzeciej Szydłowski. Koryga mordował i rabował na odcinku pomiędzy Bochnią, Dąbrową i Tarnowem. Szela w okolicach Pilzna, Ropczyc, Dębicy i Mielca, do samego Rzeszowa i Brzostka. Pierwszymi ofiarami byli najwięksi antagoniści Szeli, rodzina Boguszów. Jednocześnie chciał ożenić syna Staszka z dziesięcioletnią Zosią Bogusz ze Smarzowej, córką swojego największego wroga, ale dziecko wybawił z opresji i wywiózł do Jasła austriacki major Rosner, na czele oddziału wojska.

 

W Brzezinach-Broniszowie koło Ropczyc – jak pisze Kamil Janicki w swoim szkicu o rabacji – w czasie napadu na miejscowy dwór „zgubiono” w śniegu niemowlę, którym okazał się późniejszy wybitny polski uczony prof. Karol Olszewski współautor skroplenia m.in. tlenu, azotu i wodoru.

Rabacja trwała zaledwie kilka dni, ale zebrała w całej Galicji krwawe żniwo w postaci ok. dwóch tysięcy zabitych i wielu setek rannych, spustoszono, rozgrabiono i spalono ponad 470 dworów szlacheckich. Ofiarami masakry byli ziemianie i urzędnicy dworscy (oficjaliści, dzierżawcy), nierzadko w raz z całymi rodzinami, a także zakonnicy i księża. Tylko w  bezpośredniej bliskości Tarnowa zniszczono 131 dworów i zamordowano 424 osoby. Przy klasztorze w Zakliczynie banda chłopska, której dowódcą była… kobieta pochwyciła zakonnika i nie chcąc „świętej szaty szargać” rozebrała go do naga i zatłukła cepami na śmierć. Wielu złapanych szlachciców żywcem cięto piłami i rąbano siekierami, kobietom obcinano sierpami piersi, gwałcono na oczach ich najbliższych, a dzieci przybijano do drzew,  topiono lub palono… .   

Szela nie domyślał się, że będąc narzędziem w ręku starosty Breinla kiedy spełnił już swoją rolę, powinien powrócić do pierwotnego stanu. Rozsierdzony poczynaniami Szeli starosta nakazuje aresztować niepokornego buntownika i zamknąć go w tarnowskim cyrkule. Niedawny przyjaciel i zleceniodawca rzezi, stał się pogromcą swojego wykonawcy. Jakub Szela wyszedł z więzienia po niecałych dwóch latach i został przeniesiony z rodziną na Bukowinę, gdzie zmarł w zapomnieniu, w bliżej nieokreślonym roku. Jak podają źródła zmarł śmiercią naturalną i pochowany został w miejscowości Vicsani ok. 6 kilometrów od miasteczka Siret. Ostatnią informacją o Szeli była opowieść jego syna, który odwiedzał ojca na Bukowinie. Opowiadał, że zawsze przywoził ojcu czarny wiejski chleb, co Szela witał ze łzami w oczach, podnosił bochenek w stronę północną, ku rodzinnej wsi i żarliwie się modlił o powrót do domu.

/ Za F. Ziejką i J. Reuterem /

Ryszard Zaprzałka

 

 tarnowski kurier kulturalny   tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny     tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny