„Ogród
miejski na Zawalu właściwie
Kantorówce położony,
obejmuje według załączonego
planu przez szkołę
ogrodniczą tarnowską
sporządzony,7,257
hektarów,czyli12 morgów 1174
sążni, jest otoczony
żywopłotem, podzielony w 3/4
częściach na ogród spacerowy
dla publiczności i w 1/4
części na ogród jarzynowy i
pomologiczny szacowany
sądownie dnia14 grudnia1875
roku na 15 000 złr w. a. W
ogrodzie umieszczona jest
strzelnica będąca własnością
Towarzystwa Strzeleckiego”.
Kilka dni temu, zza
zdemontowanych budowlanych
ogrodzeń i rusztowań,
wyjrzał jasnymi fasadami,
odświeżony, a de facto
poddany gruntownej renowacji
pałacyk w Parku Strzeleckim.
Przez szereg lat popadał w
ruinę – w ostatnim czasie
przed remontem, straszył
fatalnym wyglądem i oknami
zabitymi dyktą.
A jak zaczęła
się historia obiektu, który
teraz przeżywa swoją drugą
młodość stając się
reprezentacyjną siedzibą
tarnowskiej Galerii
Miejskiej? U Anieli Piszowej,
legendarnej wydawcy
„Pogoni”, znajdujemy:
„Czyniąc zadość potrzebie
społecznej, darowało miasto
Bractwu Strzeleckiemu z
folwarku miejskiego Podwale
Dyksonówka 14- -morgowy
szmat gruntu, na którym
wzniesiono gmach
odpowiadający wymogom nauki
i ćwiczeń w strzelaniu, od
czego też ogród ten
„strzeleckim”, a gmach
„Strzelnicą” nazwano, a
dookoła niej założono w r.
1866 park miejski”.
Wcześniej zanotował
Franciszek Herzig: „W tym
roku (tj. w 1866) urządzono
na gruncie podarowanym przez
miasto z folwarku miejskiego
Podwale Dyksonówka,
strzelnicę towarzystwa
strzeleckiego i postanowiono
obok tej strzelnicy urządzić
park miejski”.
Wokół
przeznaczonego dla
Towarzystwa Strzeleckiego
obiektu, z roku na rok,
dosłownie i w przenośni,
rósł park. Pierwszym jego
opiekunem i twórcą był
Antoni Schmit. „Pałacyk”
wkrótce stał się integralną
częścią ogrodu, strzegąc
jego południowych, bliższych
centrum miasta rubieży.
Towarzystwo,
o którym mowa, korzeniami
swego istnienia sięga
średniowiecza. W samym
Tarnowie nie znajdujemy
wskazówek, aby organizacja
swą historią miała sięgać aż
tak głęboko w przeszłość,
ale mimo wszystko pierwsza
znana wzmianka na jej temat
pochodzi z 1555 roku. I co
najbardziej niewiarygodne –
przez blisko cztery wieki (z
przerwami co prawda)
Towarzystwo, zwane uprzednio
„bractwem” działało.
Na grunt
polski tradycja bractw
strzeleckich przyszła wraz z
prawem magdeburskim, zgodnie
z którym lokowano wiele
rodzimych grodów, także nasz
tarnowski. Cel ich tworzenia
był prosty – szkolenie
zwykłych mieszczan w
operowaniu bronią i
umiejętnościach jej użycia w
razie obrony miasta. Bractwa
strzeleckie zwano też
„kurkowymi”. Nazwa
nawiązywała do obyczaju,
wedle którego strzelcy
trenowali celując w
drewnianego „kura”. Cały
proces miał ścisły związek z
charakterem obronnym grodów
– mieszczanie pozyskując
umiejętności strzeleckie,
mogli z powodzeniem
„obsadzić” mury miejskie i z
powodzeniem razić
nieprzyjaciela.
Tarnowskie
obwarowania powstały z
końcem XIV wieku – czy już
wtedy myślano o powołaniu
grupy tarnowskich strzelców?
Historii tarnowskiego
Towarzystwa Strzeleckiego w
wielu fragmentach możemy się
tylko domyślać. Ogromna
część dokumentów została
zniszczona podczas drugiej
wojny światowej, w obawie
przed Niemcami, którzy
mogliby uznać, że mają do
czynienia ze zorganizowaną
grupą paramilitarną i, co
gorsza, posiadającą prawdo-
podobnie broń…
Bractwa
Strzeleckie działały jednak
w wielu innych miastach i
nietrudno wydedukować, w
jaki sposób funkcjonował
tarnowska gałąź. Przede
wszystkim do „strzelców”
mógł(teoretycznie)przystąpić
każdy: „każdy niezawisły
obywatel kraju, który przy
nieskazitelnym charakterze i
możliwości opłacenia tarczy
i wkładki rocznej na cel
stowarzyszenia bez
uszczerbku swego lub też
rodziny, w pełnemi i
niezaprzeczonem posiadaniu
praw obywatelskich się
znajduje.” Tak więc nie
miała tu znaczenia przy-
należność klasowa. Jednakże
pewne tradycje bractw siłą
rzeczy dokonywały naturalnej
eliminacji uboższych
kandydatów.
Pierwszą
poważną próbą przetrwania
okazały się dla bractw
strzeleckich wojny
szwedzkie. Zniszczony kraj i
zubożałe miasta nie
sprzyjały rozwojowi
oddolnych inicjatyw.
Kolejnym „gwoździem do
trumny ”było cofnięcie
licznych przywilejów, jakie
dotychczas spływały na
członków bractw. W oczach
nie tylko władz miejskich,
ale i króla, istnienie
bractw strzeleckich, było co
najmniej mile widziane. Stąd
i przywileje – przykładowo
„król kurkowy”, a więc
najlepszy w danym roku
strzelec, był zwolniony na
okres swego „panowania”
(cały rok!) od podatków…
Zupełny upadek bractw
przyniósł okres zaborów.
Idea bractw
strzeleckich poczęła jednak
odżywać, jak nietrudno się
domyśleć, na podatnym,
niepodległościowym gruncie.
Oczywiście nie było mowy o
otwartym nazwaniu „rzeczy po
imieniu”. Tak też w statucie
odradzającego się
Tarnowskiego Towarzystwa
Strzeleckiego (1866 rok)
napisano: „Celem towarzystwa
jest wyłącznie przyzwoita i
w karby porządku ujęta
rozrywka strzelaniem do
tarczy...”. I choć po
odrodzeniu stowarzyszenia
jego opinia nie zawsze była
nieposzlakowana – magistrat
groził sądem za długi, a
zarząd parku składał donosy,
iż: „odbywały się tam w sali
Towarzystwa różne pijatyki,
a nawet bitki, a nadto
zarząd obecny wynajmuje
lokal towarzystwa na wesela
przedmieszczan, w czasie
których miały się odbywać
prawdziwe orgie”, to w
przeddzień pierwszej wojny
światowej, towarzystwo
zdobyło szczególną
popularność. Do
stowarzyszenia należał
wówczas Tadeusz Tertil,
który niejednokrotnie
podczas spotkań namawiał
współbraci do ofiar na rzecz
ojczyzny i zachowania
chwalebnych mieszczańskich
tradycji patriotycznych.
Podobną popularność
zanotowało towarzystwo w
okresie międzywojennym,
przed wybuchem drugiej wojny
światowej.
Na czas
trwania obu wojen,
działalność towarzystwa
oczywiście wygasła, zaś ta
druga praktycznie
unicestwiła pradawne
tradycje – wielu
przedwojennych członków
towarzystwa zostało
zamordowanych w czasie
wojny, inni, w obawie przed
represjami, zniszczyli
dokumenty świadczące o
historii tarnowskich braci
kurkowych. Wiele lat po
wojnie część dokumentów
została odnaleziona.
Podobnie jak i pochodzące z
początku wieku regalia
tarnowskiego bractwa: laski
marszałkowskie, berło
gospodarza, łańcuch z
medalem prezesa towarzystwa.
Nie odnalazł
się najważniejszy symbol, a
zarazem najcenniejsza
pamiątka – srebrny kur, o
którym pisał Walery Eliasz:
„W starej, mocno okutej
skrzyni z pieniądzmi mieści
się razem srebrny kurek
towarzystwa strzeleckiego
tarnowskiego. Jest to kogut,
a nie orzeł (jak
krakowskiego towarzystwa),
srebrny, mały z dziobem i
głową zwróconą w lewo. Na
szyi ma koronę wieńcem na
dół wdzianą, na głowie zaś
zwyczajnie koronę włożoną. Z
pośród skrzydeł z grzbietu
wychodzi łańcuch złożony z
ogniw okrągławych, co
czwarte czworoboczne na
każdym napis z nazwiskiem
króla kurkowego i z rokiem
jego panowania.”
Agata
Żak
(Gazeta Krakowska)
|