|
Spektakl
muzyczny
„Apetyt
na
czereśnie”
to
historia
związku
jednej
pary
-
bolesna
i
pełna
humoru
zarazem
analiza
relacji
damsko
-
męskich,
w
czym
Agnieszka
Osiecka
była
niedoścignioną
mistrzynią.
On i
Ona
w
czasie
podróży
pociągiem
z
Warszawy
wspominają
dobre
i
złe
chwile
związku,
który
właśnie
zakończyli.
Czy
było
warto?
Czy
tych
dwoje
było
dla
siebie
stworzonych?
Zabrakło
im
chęci
i
energii
na
bycie
razem,
a
może
tak
właśnie
miało
być?
Dialogi
między
nimi
są
tyleż
finezyjne,
co
dowcipne,
i
przeplatane
wyjątkowej
urody
piosenkami
duetu
Osiecka-
Małecki.
Ta
ponadczasowa
historia
o
miłości
i
rozstaniu
dzisiaj
brzmi
nieco
archaicznie
i
trąci
myszką,
budząc
szczególnie
w
starszym
pokoleniu
nostalgię
za
czasami
carmenów,
papierosowego
peerelowskiego
luksusu
z
górnej
półki
,
zagranicznych
"fur"
z
doliniarzem
za
kierownicą,
inżynierem
w
błocie
wznoszącym
industrialną
przyszłość
kraju,
piwa
zamiast
kawy,
kaowca
(
pracownik
kulturalno-oświatowy)
w
kolorowych
skarpetkach
o
którym,
marzyły
panny
i
mężatki
na
zakładowych
wakacyjnych
turnusach
.
Tarnowski
spektakl
zrealizowany
jest
w
ramach
Sceny
Inicjatyw
Aktorskich
przez
debiutującego
w
roli
reżysera
Ireneusza
Pastuszaka,
do
tej
pory
znanego
li
tylko
z
aktorskich
dokonań,
tym
razem
gładko
wszedł
w
nową
dla
siebie
rolę.
Prostymi
środkami
zrealizował
zgrabny,
intymny
spektakl,
mający
dobre
tempo
i
ciekawie
zarysowane
postaci.
Sam
w
„Apetycie
na
czereśnie”
prezentuje
solidne,
dojrzałe
aktorstwo,
bardzo
sprawnie
operując
głosem
i
gestem.
Jego
Marek
-
„Cichy
bohater
dnia
powszedniego”-
to
mężczyzna
dojrzały,
stateczny
acz
po
przejściach,
pod
maską
pozornego
spokoju
skrywający
namiętne
uczucia,
tęsknoty.
Bywa
naiwny
i
cyniczny
zarazem.
Momentami
jest
wzruszający
i
szpanerski.
Ale
też
ma w
sobie
prawdę
o
życiu
i
miłości…
. A
jego
aktorskie
interpretacje
znanych
piosenek
Agnieszki
Osieckiej
ogląda
się
i
słucha
z
prawdziwą
przyjemnością.
To
prawdziwa
muzykoterapia
i
powrót
do
źródeł
teatralnej
rzeczywistości.
Podobnie
rzecz
ma
się
z
młodą,
zdolną
aktorką
Kingą
Piąty.
Debiutująca
jako
scenograf,
bardzo
zgrabnie
zaaranżowała
dworcową
w
gruncie
rzeczy
powierzchnię
teatralnego
foyer.
Prosta
i
funkcjonalna
scenografia,
przychylna
aktorom
i
nie
przeszkadzająca
widzom,
co
nie
jest
znów
tak
częste
w
teatrze,
z
wyraźnie
zaznaczonym
wnętrzem
przedziału
kolejowego
i
pomocniczymi
scenkami-podestami
z
dwójką
pianistów
grających
na
żywo,
to
ewidentne
plusy
tego
spektaklu.
Zaś
Kinga
Piąty
–
aktorka,
najnowszą
rolą
potwierdza
tylko
swoją
wysoką
klasę,
jako
aktorka
i
kobieta,
bowiem
na
scenie
jest
kwintesencją
kobiecości.
Jej
Zosia,
momentami
wręcz
brawurowa
przez
nią
grana,
to
podobnie
jak
jej
pociągowy
partner
kobieta
z
przeszłością,
marzy
o
pięknym,
bogatym,
spełnionym
życiu,
prawdziwej
odwzajemnionej
miłości
-
aliści
i
jedno
i
drugie
ciągle
wymyka
się
jej
z
rąk.
Kinga
–
Zosia
jest
kiedy
trzeba
liryczna
i
nostalgiczna,
ale
bywa
też
drapieżna
i
zaborcza.
Jak
każda
kobieta
zmienną
jest
i
stałą
równocześnie,
w
życiu
i w
miłości.
No i
jak
śpiewa…
. Ma
świetny
głos
i
umie
się
nim
świadomie
posługiwać,
udanie
łącząc
i
proporcjonalnie
ważąc
grę
i
wokal.
„Piosenki
są z
jednej
strony
bardzo
wpasowane
w
akcję
–
mówi
aktorka,
wypływają
z
niej
i
posuwają
ją
do
przodu,
ale
w
naszym
odczytaniu
są
równocześnie
oderwane
od
podstawowej
narracji.
Piosenki
dają
nam
możliwość
zagłębienia
się
we
wspomnienia
danej
postaci,
są
chwilą
zadumy,
refleksji
bohaterów.
To
trochę
monologi
wewnętrzne
ubrane
w
formę
piosenki.”
To,
że
ten
muzyczny
spektakl
brzmi
tak
dobrze,
to w
dużej
mierze
zasługa
akompaniujących
na
żywo
jego
współtwórców
–
pianistów:
Bartka
Szułakiewicza
–
kierownika
muzycznego
projektu
i
Piotra
Niedojadło.
Aktorzy
pytani,
skąd
się
wziął
pomysł
na
współpracę
z
nimi
zgodnie
odpowiadają:
„Bardzo
dobrze
się
rozumiemy,
mamy
podobne
poczucie
humoru.
Chłopcy
mają
podobny
jak
my
typ
wrażliwości,
fantastycznie
z
nami
współgrają,
wnoszą
do
spektaklu
mnóstwo
energii
aktorskiej,
świetnie
bawią
się
piosenkami.
Każda
ma
swój
niepowtarzalny
charakter
i
jest
w
tym
ich
ogromna
zasługa.”
Kinga
Piąty
i
Ireneusz
Pastuszak
swoim
„Apetytem
na
czereśnie”
wpisują
się
twórczo
w
historię
tarnowskiej
sceny,
na
której
równo
43
lata
temu,
30
stycznia
1971
roku,
odbyła
się
premiera
tej
sztuki
w
reżyserii
Mikołaja
Grabowskiego,
z
udziałem
Anny
Musiałówny
i
Romana
Marca.
Na
jednym
ze
spektakli,
granym
ponad
sto
razy,
była
też
obecna
sama
autorka.
A
działo
się
to u
samych
początków
pamiętnej
dyrekcji
Ryszarda
Smożewskiego
i
mojej
pracy
w
Solskim.
Tak
się
składa,
że
Agnieszka
Osiecka
z
Tarnowem
związana
była
także
rodzinnie.
Otóż,
ta
wybitna
polska
poetka
(1936
-
1997
,
legendarna
autorka
blisko
1000
tekstów
piosenek
( w
tym
wielu
ponad
czasowych
przebojów),
pisarka,
reżyser
teatralny
i
telewizyjny,
dziennikarka
–
była
przez
czas
jakiś
żoną
aktora
i
reżysera
teatralnego
Wojciecha
Jesionki,
który
przez
kilka
sezonów
współpracował
z
tarnowskim
teatrem.
Niżej
podpisany
miał
zaszczyt
znać
oboje.
Ryszard
Zaprzałka
(także
w
tygodniku
MiL)
Zdjęcia
-
Paweł
Topolski
(Tarnow.pl) |