Słodko-gorzko

 

Tak można by najkrócej zrecenzować najnowszą premierę w tarnowskim teatrze im. L. Solskiego. Otóż, w niedzielę 26 stycznia dano tam „Apetyt na czereśnie” – teatralno estradowy przebój lat 70 i 80 ub. wieku, autorstwa Agnieszki Osieckiej i z muzyką Macieja Małeckiego, w reżyserii Ireneusza Pastuszaka i scenografii Kingi Piąty. I ta utalentowana dwójka tarnowskich aktorów występuje też w tym muzycznym kameralnym spektaklu, będącym pod wieloma względami wyjątkowym. Bodajże po raz pierwszy w historii Solskiego zdarza się, że twórcy – reżyser i scenograf występują w swojej produkcji, sprawdzając niejako na sobie efekty swojej pracy. Nie bez znaczenia jest także miejsce grania – Scena Foyer tarnowskiego teatru, bardzo rzadko wykorzystywana do prezentacji spektakli, do czego znakomicie się nadaje. No i rzecz najważniejsza, to pierwszy od kilku premier spektakl przywracający normalność w tym pozornie nienormalnym miejscu. Po całej serii najoględniej mówiąc, kontrowersyjnych przedstawień zrealizowanych na deskach Solskiego przez pseudo kulturalnych rewolucjonistów – genderystów, o czym wielokrotnie pisałem także na tych łamach, z prawdziwą przyjemnością obejrzałem „Apetyt na czereśnie”, nabierając apetytu na kolejne tego typu prezentacje.

 
 
 
 

Spektakl muzyczny „Apetyt na czereśnie” to historia związku jednej pary - bolesna i pełna humoru zarazem analiza relacji damsko - męskich, w czym Agnieszka Osiecka była niedoścignioną mistrzynią. On i Ona w czasie podróży pociągiem z Warszawy wspominają dobre i złe chwile związku, który właśnie zakończyli. Czy było warto? Czy tych dwoje było dla siebie stworzonych? Zabrakło im chęci i energii na bycie razem, a może tak właśnie miało być? Dialogi między nimi są tyleż finezyjne, co dowcipne, i  przeplatane wyjątkowej urody piosenkami duetu Osiecka- Małecki.

Ta ponadczasowa historia o miłości i rozstaniu dzisiaj brzmi nieco archaicznie i trąci myszką, budząc szczególnie w starszym pokoleniu nostalgię za czasami carmenów, papierosowego peerelowskiego luksusu z górnej półki , zagranicznych "fur" z doliniarzem za kierownicą, inżynierem w błocie wznoszącym industrialną przyszłość kraju, piwa zamiast kawy, kaowca ( pracownik kulturalno-oświatowy) w kolorowych skarpetkach o którym, marzyły panny i mężatki na zakładowych wakacyjnych turnusach .

Tarnowski spektakl zrealizowany jest w ramach Sceny Inicjatyw Aktorskich przez debiutującego w roli reżysera Ireneusza Pastuszaka, do tej pory znanego li tylko z aktorskich dokonań, tym razem gładko wszedł w nową dla siebie rolę. Prostymi środkami zrealizował zgrabny, intymny spektakl, mający dobre tempo i ciekawie zarysowane postaci. Sam w „Apetycie na czereśnie” prezentuje solidne, dojrzałe aktorstwo, bardzo sprawnie operując głosem i gestem. Jego Marek - „Cichy bohater dnia powszedniego”- to mężczyzna dojrzały, stateczny acz po przejściach, pod maską pozornego spokoju skrywający namiętne uczucia, tęsknoty. Bywa naiwny i cyniczny zarazem. Momentami jest wzruszający i szpanerski. Ale też ma w sobie prawdę o życiu i miłości… .  A jego aktorskie interpretacje znanych piosenek Agnieszki Osieckiej ogląda się i słucha z prawdziwą przyjemnością. To prawdziwa muzykoterapia i powrót do źródeł teatralnej rzeczywistości.

Podobnie rzecz ma się z młodą, zdolną aktorką Kingą Piąty. Debiutująca jako scenograf,  bardzo zgrabnie zaaranżowała dworcową w gruncie rzeczy powierzchnię teatralnego foyer. Prosta i funkcjonalna scenografia, przychylna aktorom i nie przeszkadzająca widzom, co nie jest znów tak częste w teatrze, z wyraźnie zaznaczonym wnętrzem przedziału kolejowego i pomocniczymi scenkami-podestami z dwójką pianistów grających na żywo, to ewidentne plusy tego spektaklu. Zaś Kinga Piąty – aktorka, najnowszą rolą potwierdza tylko swoją wysoką klasę, jako aktorka i kobieta, bowiem na scenie jest kwintesencją kobiecości. Jej Zosia, momentami wręcz brawurowa przez nią grana, to podobnie jak jej pociągowy partner kobieta z przeszłością, marzy o pięknym, bogatym, spełnionym życiu, prawdziwej odwzajemnionej miłości - aliści i jedno i drugie ciągle wymyka się jej z rąk. Kinga – Zosia jest kiedy trzeba liryczna i nostalgiczna, ale bywa też drapieżna i zaborcza. Jak każda kobieta zmienną jest i stałą równocześnie, w życiu i w miłości. No i jak śpiewa… . Ma świetny głos i umie się nim świadomie posługiwać, udanie łącząc i proporcjonalnie ważąc grę i wokal.

„Piosenki są z jednej strony bardzo wpasowane w akcję – mówi aktorka, wypływają z niej i posuwają ją do przodu, ale w naszym odczytaniu są równocześnie oderwane od podstawowej narracji. Piosenki dają nam możliwość zagłębienia się we wspomnienia danej postaci, są chwilą zadumy, refleksji bohaterów. To trochę monologi wewnętrzne ubrane w formę piosenki.”

To, że ten muzyczny spektakl brzmi tak dobrze, to w dużej mierze zasługa akompaniujących na żywo jego współtwórców – pianistów: Bartka Szułakiewicza – kierownika muzycznego projektu i Piotra Niedojadło. Aktorzy pytani, skąd się wziął pomysł na współpracę z nimi zgodnie odpowiadają: „Bardzo dobrze się rozumiemy, mamy podobne poczucie humoru. Chłopcy mają podobny jak my typ wrażliwości, fantastycznie z nami współgrają, wnoszą do spektaklu mnóstwo energii aktorskiej, świetnie bawią się piosenkami. Każda ma swój niepowtarzalny charakter i jest w tym ich ogromna zasługa.”

Kinga Piąty i Ireneusz Pastuszak swoim „Apetytem na czereśnie” wpisują się twórczo w historię tarnowskiej sceny, na której równo 43 lata temu, 30 stycznia 1971 roku, odbyła się premiera tej sztuki w reżyserii Mikołaja Grabowskiego, z udziałem Anny Musiałówny i Romana Marca. Na jednym ze spektakli, granym ponad sto razy, była też obecna sama autorka. A działo się to u samych początków pamiętnej dyrekcji Ryszarda Smożewskiego i mojej pracy w Solskim.

Tak się składa, że Agnieszka Osiecka z Tarnowem związana była także rodzinnie. Otóż, ta wybitna polska poetka (1936 - 1997 , legendarna autorka blisko 1000 tekstów piosenek ( w tym wielu ponad czasowych przebojów), pisarka, reżyser teatralny i telewizyjny, dziennikarka – była przez czas jakiś żoną aktora i reżysera teatralnego Wojciecha Jesionki, który przez kilka sezonów współpracował z tarnowskim teatrem. Niżej podpisany miał zaszczyt znać oboje.

Ryszard Zaprzałka (także w tygodniku MiL)

Zdjęcia - Paweł Topolski (Tarnow.pl)

 tarnowski kurier kulturalny   tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny     tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny