Wiemy tylko,
że następnego dnia rano
zaniepokojony nieobecnością
szefa Rafał Balawejder
wysłał po niego kierownika
technicznego tarnowskiej
sceny. Obraz, jaki zobaczył
Jerzy Przystupa, wchodząc do
mieszkania, był tak
makabryczny, że mężczyzna
nie jest w stanie do dziś o
nim opowiadać. Szczegóły
znamy jedynie z protokołu
śledztwa.
***
Edward
Zentara samobójstwo popełnił
w pokoju. Tam przeciął sobie
żyły podudzi. Mimo to udało
mu się wstać i przejść do
łazienki. Aktor został
znaleziony w wannie niczym
Marat ze słynnego obrazu
Davida.
- To dziwny
sposób popełniania
samobójstwa. W mojej
karierze nie spotkałam się z
takim przypadkiem. Z reguły
ludzie przecinają sobie żyły
w nadgarstkach albo na szyi.
Przecięcie żył
odpiszczelowych jest
niezwykle bolesne, bo
równocześnie dochodzi do
uszkodzenia ścięgien -
tłumaczy Elżbieta
Potoczek-Bara z tarnowskiej
prokuratury.
Śledztwo
umorzono z powodu
niewykrycia udziału osób
trzecich w śmierci Edwarda
Żentary. Jednak rok po
odejściu aktora, ludzie
wciąż zastanawiają się,
dlaczego doszło do tak
desperackiego czynu, co
sprawiło, że popularny
artysta, znany nie tylko ze
znakomitych filmowych
kreacji w "Siekierezadzie"
czy "Karate po polsku", ale
też z seriali, takich jak
"Ekstradycja", "M jak
miłość" czy "Na dobre i na
złe", targnął się na swoje
życie.
Znajomi i
współpracownicy z ostatniego
okresu życia Żentary dość
zgodnie twierdzą, że tych
przyczyn było kilka, choć
najważniejszą z nich był
toksyczny związek z młodą
aktorką.
Ale zacznijmy
od początku.
Akt I
Dyrektor i
zbuntowani aktorzy
Jest rok
2008. Edward Żentara zostaje
dyrektorem Teatru im.
Ludwika Solskiego w
Tarnowie. To nie pierwsza
jego dyrekcja. Wcześniej był
dyrektorem artystycznym
Grudziądzkich Sezonów
Teatralnych i Bałtyckiego
Teatru Dramatycznego w
Koszalinie. Sukcesów
większych tam nie odniósł,
ale zasmakował w prowadzeniu
sceny. Wielokrotnie
startował w konkursach, jak
żartowano w środowisku,
wsiadał do autobusu pełnego
kandydatów na dyrektorów i
objeżdżał nim teatralną
Polskę. Czy ciągnął go do
tego głód władzy? Potrzeba
sterowania ludźmi?
***
- To chyba
nie tylko o to chodziło.
Jemu zależało przede
wszystkim na podejmowaniu
repertuarowych decyzji. Z
kierowaniem zespołem miał
problemy. Był za dobrym
człowiekiem, za wrażliwym. A
dyrektor musi umieć postawić
na swoim, no i czasami kogoś
zwolnić - mówi Rafał
Balawejder, dziś dyrektor
naczelny tarnowskiego
teatru, wówczas zastępca
Żentary i jego najbliższy
współpracownik.
- Gdy
przychodzi do teatru nowy
dyrektor, zespół chce się z
nim spoufalić. I tak też
było w przypadku Edka.
Przyjęliśmy go z otwartymi
ramionami, wspólne bankiety,
załatwianie roli przy
wódeczce. A ponieważ był
wyjątkowo miłym, ciepłym
człowiekiem, wszyscy go
polubili - opowiada
wieloletni aktor "Solskiego"
Mariusz Szaforz.
***
Przyjemnie
przestało być, kiedy Żentara
zaczął sprowadzać do Tarnowa
swoje stare spektakle, które
wielokrotnie grał na scenie
przy ul. Kanoniczej w
Krakowie i w wielu innych
miejscach.
Było to
uzasadnione faktem, że
budynek teatru właśnie
poszedł do remontu. Artyści
musieli przenieść się do
Pałacu Młodzieży, gdzie była
mała scenka, na której można
było grać jedynie
małoobsadowe przedstawienia.
Więc grano
"Zbrodnię i karę", w której
występował Żentara,
"Antygonę w Nowym Jorku", w
której występował Żentara,
czy "Rozmowy z katem", w
których występował Żentara.
Na scenie
można było najczęściej obok
dyrektora zobaczyć Tomasza
Piaseckiego, którego
ściągnął z Krakowa do
Tarnowa. To przekładało się
na chudsze portfele
zatrudnionych w teatrze
aktorów, którzy, nie grając,
niewiele zarabiali.
***
Bunt wisiał w
powietrzu, acz szalę
przeważyło coś zupełnie
innego. - Głównym powodem
naszego sprzeciwu była
Ewelina* - twierdzi Robert
Żurek, który podpisał list
protestacyjny skierowany do
prezydenta miasta. Grupa
aktorów wypunktowała w nim
przyczyny kryzysu w teatrze.
Ewelina była w tym czasie
życiową partnerką Edwarda
Żentary. Choć nie miała
wykształcenia aktorskiego
(skończyła kurs
przygotowawczy na studia),
to została zatrudniona na
pełnym etacie. Pierwszym
przedstawieniem, w jakim się
pojawiła, było "Betlejem
Polskie". Lecz nie dotrwała
do premiery, bo nagle
zniknęła.
- Edek
tłumaczył, że wyjechała
opiekować się dzieckiem,
które zachorowało. Ale to
nie był jedyny raz, kiedy
zawalała próby. Później
potrafiła nie przychodzić na
spektakle - do dziś
denerwuje się Mariusz
Szaforz.
Trzeba
wiedzieć, że ma powody do
zdenerwowania, bo w teatrze,
jak w niewielu innych
miejscach, obowiązują
niepisanę zasady, których
przestrzeganie jest
świętością. A pierwsza z
nich brzmi tak - Jeżeli
aktora nie ma na
przedstawieniu, to znaczy,
że umarł.
***
Ewelina
potrafiła bez podania
przyczyny nie przyjść na
wieczorny spektakl "Zbrodni
i kary", więc dochodziło do
tego, że inspicjentka
czytała za nią rolę Soni.
Kiedy nie pojawiała się na
przedstawieniu "mady-baby.
edu", to po prostu widzowie
odchodzili z kwitkami od
kasy lub zwracano im
pieniądze za bilety.
- Edek
przymykał na to oczy. Nie
dopuszczał do siebie krytyki
jej osoby. Posuwał się do
gróźb wobec tych, którzy
mieli z nią konflikt - mówi
Robert Żurek, którego
Żentara zwolnił z teatru po
tym, jak na łamach "Gazety
Krakowskiej" opowiedział, co
dzieje się w teatrze.
Akt II
On i ta
kobieta
Niewysoka,
szczupła brunetka, z
wybielonymi zębami, z
których podśmiewali się
koledzy w teatrze. -
Popatrz, jakie ona ma piękne
zęby - zachwycał się
dziewczyną Edward Żentara,
kiedy spotykał znajomą
aktorkę. - Wiesz, ja chyba
zwariowałem - dodawał - ale
ona mnie cały czas
zaskakuje. Wyobraź sobie, że
wracam wczoraj do domu. I co
widzę? Cały pokój usłany
płatkami kwiatów, a ona każe
mi usiąść na sofie i
obsypuje mnie różami. Ja
czuję się jak król -
opowiadał koleżance, która
dziś chce pozostać
anonimowa.
***
Żentara,
kiedy poznał Ewelinę, był po
pięćdziesiątce. Ona kilka
lat wcześniej obchodziła
dwudzieste urodziny. On miał
żonę i syna, ale zakochał
się miłością absolutnie
wariacką.
Kiedy tylko
dostał scenę w Tarnowie,
ściągnął dziewczynę do
siebie. Zamieszkali w
służbowym mieszkaniu, tzw.
dyrektorskim, w bloku przy
ul. Lwowskiej. Do teatru
przychodzili razem i
wychodzili trzymając się za
ręce. Jednak wbrew pozorom,
nie była to sielanka.
Trafiły na
siebie dwie niezbyt
emocjonalnie stabilne
osobowości, które - jak
twierdzą obserwatorzy -
wyniszczały się wzajemnie.
- On w złym
momencie spotkał
nieodpowiednią osobę. To był
toksyczny związek. Szybko
obrosła w piórka i wydawało
jej się, że jest w teatrze
nietykalna - mówi Rafał
Balawejder.
***
- On coraz
bardziej pogrążał się w
depresji. Potrafiła wchodzić
do jego gabinetu z tak
hiobowymi wieściami, które
podobno usłyszała w
garderobie, że on się
załamywał. Występowaliśmy
razem w spektaklu "Przyjazne
dusze". Ona grała tam
Anioła, ale Edek nie
potrafił jej wyreżyserować.
Byłem jego asystentem, więc
poprosił mnie, żebym
poprowadził próby, podczas
których pracowaliśmy nad
scenami z jej udziałem.
Zrobiłem to, bo ona była
całkiem niezłą aktorką, a on
się po prostu jej bał. Nie
potrafił się jej nawet
przeciwstawić wtedy, kiedy
wymyśliła sobie, że nie
będzie grać w kostiumie
przygotowanym dla niej przez
scenografa. Wychodziła na
scenę w swoim prywatnym
ubraniu, którym była
przykrótka
spódniczka-wspomina Mariusz
Szaforz, dodając, że 40 lat
jest w teatrze, ale takiego
skandalu, jaki Ewelina
zrobiła w spektaklu "mady-baby.edu"
to w życiu nie widział.
Podczas
przedstawienia aktorka,
oczywiście bez konsultacji z
kimkolwiek, zaczęła się
rozbierać. No i naga została
do końca, budząc tym może i
aplauz części widowni, ale
przede wszystkim sprzeciw
twórców spektaklu.
- Zadzwonili
do mnie aktorzy, mówiąc, że
Ewelina się rozbiera na
scenie - opowiada Krzysztof
Prus reżyser przedstawienia.
-
Skontaktowałem się więc z
Edkiem, prosząc, żeby jakoś
zareagował. Okazało się, że
on siedział na widowni, a
ona robiła to dla niego.
Taka romantyczna historia.
Porozmawiałem z Edkiem i
stanęło na tym, że on
dopilnuje, żeby było
wszystko w porządku. Tylko,
że za parę dni dostałem
znowu telefon, że sytuacja
się powtarza. Wsiadłem więc
w Gliwicach do pociągu i
udałem się do Tarnowa z
misją nałożenia Ewelinie
majtek. Nagość jest
oczywiście w teatrze
kostiumem, ale - delikatnie
mówiąc - nie pasowała do
tego przedstawienia. A to
dlatego, że opowiada ono o
ludziach, którzy pracują w
branży pornograficznej. Z
tego powodu mają już nagości
tak serdecznie dosyć, że nie
chce się im nawet rozbierać.
Kiedy przyjechałem
ostatecznie załatwić tę
sprawę, okazało się, że
aktorka nie przyszła na
spektakl. "mady-baby.edu"
zostało odwołane.
Kiedy Ewelina
nie miała humoru, to nie
pojawiała się w pracy.
Znikała też z domu, co
sprawiało, że Edward Żentara
wpadał w histerię. -
Potrafił zadzwonić do mnie w
środku nocy i powiedzieć, że
ona go zdradza - przypomina
sobie znajoma aktorka.
Żentara
bardzo cierpiał także z
powodu rozwodu z żoną, z
którą rozstał się wtedy po
wielu latach małżeństwa.
Rafał Balawejder dodaje, że
odkąd jego przełożony
zamieszkał z Eweliną, raczej
się z nikim nie spotykał,
nikogo do siebie nie
zapraszał.
Akt III
Wódka za
wódką
Alkohol był w
życiu Żentary od dawna.
Przed laty był kimś w
rodzaju dzisiejszego
celebryty. Do dobrego tonu
należało zaprosić go na
wódkę. Ale w Tarnowie nie
widywano go pijanego,
przynajmniej podczas
oficjalnych sytuacji.
- W teatrze
był zawsze correct, dobrze
ubrany - mówi jego zastępca.
- Ktoś, kto
go nie znał, nigdy by nie
pomyślał, że ma taki
problem. W knajpie zamawiał
symboliczną lampkę koniaku
albo małe piwo. Ewelina piła
więcej. Pamiętam, że kiedyś
wychodzili już, gdy ona
zobaczyła w barze butelkę
absyntu. Zaczęła
wykrzykiwać: "Edziu,
wyciągaj kartę, kupujemy".
Wzięłam ją na bok i zaczęłam
tłumaczyć -"Dziecko, to jest
bardzo drogie, jutro
będziesz żałować, że tyle
pieniędzy wydałaś. Idź
lepiej do domu" - opowiada
znajoma aktorka, a Mariusz
Szaforz
dodaje: Ewelina ciągnęła
kasę od Edka. On się jej nie
sprzeciwiał, ubierał ją jak
lalkę. Alkohol też jej
kupował. Widziano go niemal
codziennie wieczorem, jak
wraca do domu z butelkami.
***
To był powód
niejednej awantury w
mieszkaniu przy Lwowskiej.
Sąsiadki aktora nieraz
wzywały policyjny patrol, by
uspokoić jego i Ewelinę.
Aktor wpadał
w alkoholowe ciągi. Szedł
wtedy na zwolnienie,
siedział zamknięty w domu,
pił i kłócił się z Eweliną.
Jednak po interwencji
policji, pukał do sąsiadów i
przepraszał. Niebezpiecznie
zaczęło być, kiedy
stwierdzono u niego depresję
. i zaczął mieszać alkohol z
lekarstwami psychotropowymi.
- Pewnego
dnia zobaczyłam go na
klatce. Wyglądał jak cień
człowieka. Zostały mu tylko
te niesamowite niebieskie
oczy - opowiada sąsiadka
Grażyna Nowak.
***
- Po Edka
przyjechała rodzina. Zabrali
go nad morze. Miał tam pójść
na leczenie. Plan był taki,
że ja zajmę się teatrem, a
on będzie się leczył. To
dawało mu szansę na to, że
prezydent miasta przedłuży z
nim kontrakt i będzie mógł
zacząć sezon w
wyremontowanym teatrze.
Jednak on wrócił po tygodniu
do Tarnowa - mówi Rafał
Balawejder.
Epilog
Żentarze
skończyło się właśnie
zwolnienie. Pojawił się w
teatrze w poniedziałek, ale
nie wszedł jak zwykle do
gabinetu Balawejdera.
Poszedł na portiernię i
poprosił o klucze do
służbowego mieszkania.
Nie zdziwiło
to nikogo, bo już wcześniej,
gdy pokłócił się z Eweliną,
nocował w lokalu
przeznaczonym dla
zapraszanych artystów. We
wtorek do teatru zadzwoniła
Ewelina, mówiąc, że Edward
nie wrócił do domu. Zaczęła
szukać go w knajpach. Rano
wyjrzała przez okno. Pod
sąsiednią klatką stał y wozy
policji i pogotowia.
Wybiegła na schody i
przeczuwając, co się stało,
zaczęła krzyczeć: "Dyrektor
nie żyje!".
Kilka dni
później Ewelina miała grać w
"Tajemniczym ogrodzie". Nie
pojawiła się. Została
dyscyplinarnie zwolniona. W
telefonie, którym
posługiwała się w Tarnowie,
słychać ciszę.
Cicho jest
też w budynku przy
Lwowskiej. Remont dawno się
zakończył.
*Imię
partnerki aktora zostało
zmienione»
"Teatr miłość
śmierć"
Magda Huzarska-Szumiec
Polska Gazeta Krakowska nr
103
04-05-2012
|