Inauguracja godna miejsca –
13.10.
No i zaczęło
się. W niedzielę 13
października w Kąśnej Dolnej
rozpoczął się 31. Tydzień
Talentów, a początek był
zaiste spektakularny.
Krzysztof Jabłoński, laureat
m.in. Konkursu
Chopinowskiego w 1985 roku,
wystąpił z recitalem na
którego program złożyły się
utwory Chopina: Nokturn
f-moll op. 55 nr 1, Polonez
fis-moll op. 44, Sonata
b-moll op. 35, oraz Liszta:
Marzenia miłosne As-dur nr
3, Funeraille, Dolina
Obermanna, Walc Mefisto. Był
to więc pokaz kwintesencji
romantyzmu w muzyce
fortepianowej, co więcej,
wykonany wręcz mistrzowsko.
Krzysztof Jabłoński jest
wybitnym interpretatorem
muzyki romantycznej. Włada
tym szczególnym rodzajem
ekspresji, który nadaje
wykonywanym przez niego
utworom głębię i
szlachetność bez
powierzchownej
sentymentalności. Umie
dotrzeć do sedna utworu,
pięknie prowadzi narrację
muzyczną, ma świetne
wyczucie czasu, pozwala
słuchaczom swobodnie
oddychać słuchaną frazą.
Dodać do tego jeszcze należy
piękny gatunek dźwięku jakim
dysponuje, pozwalający
artyście na przedstawienie
bogatej palety barw
fortepianowych. To wszystko
sprawiło, że niedzielny
recital był wielkim
przeżyciem dla publiczności,
która zgromadziła się w
jedynej w swoim rodzaju sali
koncertowej, czyli w
zabytkowej stodole
kąśniańskiego zespołu
muzealnego. To wnętrze ma
specyficzny urok i wspaniałą
akustykę, co pozwala odebrać
pełnię muzycznych wrażeń.
Nie bez znaczenia,
przynajmniej dla mnie, była
także cudowna aura pogodnego
jesiennego wieczoru w
pięknie teraz
uporządkowanym, kolorowym
parku otaczającym dwór
Ignacego Jana Paderewskiego.
Gdybym w
skrócie miała
scharakteryzować nastrój
recitalu, powiedziałabym, że
artysta grał jak w transie,
podporządkował sobie
słuchaczy bez reszty,
pięknie poprowadził ich w
świat jakże zróżnicowanej
muzyki. Zachwycił mnie
wykonaniem Chopinowskiego
Poloneza fis- moll,
połączeniem elementu
epickiego z tanecznością.
Był to polonez po sarmacku
zamaszysty a jednocześnie
pełen szlachetnej grandezzy
w częściach skrajnych i
kujawiakowej intymności w
części środkowej. Prawdziwą
kreację tworzył też w
interpretacji Sonaty b-moll
Chopina kapitalnie
wydobywając strukturę
utworu.
Przyznam się,
nie jestem miłośniczką
muzyki Franciszka Liszta,
która w zestawieniu z
utworami Chopina w wielu
wykonaniach razi mnie swoją
gadatliwością i
zewnętrznością emocji.
Krzysztof Jabłoński potrafił
w niedzielę ukazać inny
obraz Liszta - kompozytora,
bardziej powściągliwy i
przez to głębszy.
Słuchając
Krzysztofa Jabłońskiego
wspominałam dawnego
właściciela dóbr
kąśniańskich, Ignacego Jana
Paderewskiego, bo to on
stworzył pewien wzór
interpertacji muzyki
romantycznej, nie bojącej
się patosu ale skupionej
zarazem, pełnej ekspresji
wynikającej z doskonałości
warsztatu i głębokiego
przeżycia samej materii
muzycznej. Niedzielny
recital pięknie wpisywał się
w tę tradycję.
Młodzi
wiolonczeliści – 14.10.
14
października koncert
Tygodnia Talentów należał do
dwojga osiemnastolatków.
Anna Cierpisz kończy w tym
roku szkołę II stopnia w
Katowicach, Jakub Dubik - w
Opolu. Oboje przedstawili
się publiczności zebranej w
dworze Paderewskiego z jak
najlepszej strony ujawniając
dużą wrażliwość muzyczną i
niemałą już wiedzę. Oboje
też mają nieco do
poprawienia w samej technice
gry na instrumencie, ale to
już będzie zadaniem dla ich
przyszłych pedagogów. Ich
występy wykazały także na
jak wiele drobnych,
wydawałoby się
pozamuzycznych spraw,
zwracać musi uwagę ktoś, kto
decyduje się na wyjście na
estradę.
Anna Cierpisz
wykonała najpierw wybrane
części Sonaty g-moll op. 19
Rachmaninowa, w której
partnerował jej na
fortepianie Dariusz Noras, a
potem dwa utwory solowe:
powstałą w 2011 roku Arię
Baldwina Sulzera i pierwszą
część Suity na wiolonczelę
solo Gaspara Cassado. Nie
był to najszczęśliwszy układ
programu, choć młoda
artystka wykonała go z dużym
zrozumieniem i ładnie
prowadziła muzyczną
narrację. Brakło jednak
wyraźnego zakończenia jej
występu, który jakby
rozpłynął się w ciszy. Takie
były wymogi utworu, Preludio
- Fantasia Cassado kończy
się w diminuendzie, dźwięk
zamiera. Aby w takiej
sytuacji utrzymać napięcie
publiczności, trzeba być
artystą dojrzałym, świadomym
swych poczynań i
oczekiwanego efektu. Lepiej
byłoby chyba ze względu na
oddziaływanie na słuchaczy
najpierw wykonać utwory
solowe, a zakończyć występ
Sonatą Rachmaninowa. Warto
też popracować nad pełnią
dźwięku (więcej siły w
rękach!) i... autopromocją.
Na estradzie trzeba panować,
a nie przepraszać za swoją
na niej obecność, tym
bardziej że ma się coś do
powiedzenia, co Anna
Cierpisz udowodniła.
Bardziej
ekstrawertyczny, w zgodzie z
duchem estrady, okazał się
Jakub Dubik, który
przedstawił piękną
interpretację Sonaty e-moll
op. 38 Johannesa Brahmsa,
pełną romantycznej emocji, z
wyraźnie zarysowaną
architektoniką
poszczególnych części
utworu. Pomógł mu w tym
pianista Wojciech Kopczak.
Ładnie, z odpowiednią dozą
wirtuozerii, obaj wykonali
też Taniec zielonego diabła
Cassado. Gdyby jeszcze młody
wiolonczelista rozluźnił
nieco ramiona, jego dźwięk
zyskałby na nośności i
blasku. Ale i tak słusznie
otrzymał gromkie brawa.
L'ARTE DEL
VIOLINO – 15.10.
Wspaniały
wieczór muzyczny! Dwoje
dziewiętnastolatków,
studentów I roku muzycznych
uczelni zadziwiło kunsztem i
dojrzałością. To dobrze
ukształtowani artyści,
świetnie rokujący na
przyszłość.
Atutami
Roksany Kwaśnikowskiej
studiującej u Jana Staniendy
na warszawskim Uniwersytecie
Muzycznym są: przede
wszystkim duża wrażliwość
muzyczna, piękny, pełny
dźwięk i wirtuozowskie
zacięcie. Artystka najpierw
przedstawiła wraz z pianistą
Krzysztofem Staniendą
nieznaną szerzej a bardzo
interesującą Sonatę op. 119
Francisa Poulenca. Bardzo
dobrze uwypukliła kapryśną
aurę utworu oscylującą
pomiędzy groteską a
tragizmem. Potem artyści
urzekli publiczność
interpretacją Scherza c-moll
Johannesa Brahmsa łączącą
lekkość z głębią przynależną
tej muzyce. Słuchając
chciało się powiedzieć:
jakiż to prawdziwy Brahms! A
na zakończenie Roksana
Kwaśnikowska z powodzeniem
zmierzyła się z arcytrudną
transkrypcją słynnej pieśni
Schuberta Król olch do
wiersza Johanna Wolfganga
Goethego dokonaną na
skrzypce solo przez
Heinricha Ernsta. Byłam
ciekawa, czy wysłyszę w
interpretacji Roksany
Kwaśnikowskiej muzyczne
kwestie poszczególnych osób
dramatu występujących w
tekście wiersza, a tak
pięknie scharakteryzowanych
muzyką przez Schuberta.
Wprawdzie Ernst skomplikował
zadanie wirtuozowskimi
figurami, ale mloda artystka
poczynała sobie bardzo
świadomie i dobrze
przekazała słuchaczom
zawartość utworu.
Równie
ciekawy okazał się Mateusz
Makuch studiujacy w Poznaniu
u Bartosza Bryły. I on
dysponuje bardzo dobrym
warsztatem i zacięciem
wirtuozowskim. Ma tez
charyzmę pozwalającą mu
skupić bez reszty uwagę
publiczności na tym, co ma
jej do przekazania. A
potrafi dać słuchaczom wiele
przeżyć, bo cechuje go
wewnętrzne skupienie
wyrażające się w
poszukiwaniu w muzyce głębi
i piękna. Przyznam się, że
nie pamiętam tak pięknie
interpretowanego solowego
Kaprysu-Prelude op. 10 nr 6
Wieniawskiego, jak usłyszany
15 października w Kąśnej .
Zwykle obserwuję zmagania
skrzypków z samą materią
muzyczną. Tym razem
usłyszałam pięknie
wyśpiewany liryczny utwór,
oczywiście z elementami
wirtuozerii, ale ona jedynie
służyła pięknu. Wcześniej
młody artysta równie
interesująco wykonał
fragmenty Sonaty op. 27 nr 2
"Obsesja" Eugene'a Ysaye'a.
Swój występ zakończył zaś
grając z pianistą Marcinem
Sikorskim I część czyli
Nokturn z I Koncertu
skrzypcowego a-moll op. 99
Dymitra Szostakowicza. Tu
właśnie w pełni ukazały się
dojrzałość artystyczna i
bogate wnętrze młodego
artysty.
Ten wspaniały
muzyczny wieczór wykazał też
jak niezmiernie ważny w
tworzeniu kreacji
artystycznej przez skrzypka
jest odpowiedni partner przy
fortepianie. Oboje artyści
mieli szczęście występować z
wybornymi pianistami, którzy
wraz z nimi przeżywali
wykonywane utwory, budowali
ich dramaturgię i
współtworzyli barwne
interpretacje. Praca z
takimi pianistami jest
dobrodziejstwem nie do
przecenienia!
Pianiści u
Paderewskiego – 16.10.
Ten koncert w
ramach Tygodnia Talentów ma
zawsze szczególną aurę. Gdy
młodzi pianiści zasiadają
do fortepianu w salonie
Ignacego Jana Paderewskiego,
tuż obok jego popiersia,
wydaje się, że duch słynnego
gospodarza jest obecny w
jego dworze, a słuchacz
zastanawia się, co artysta,
który zawsze otaczał opieką
obiecujące talenty,
powiedziałby młodym
wirtuozom.
16
października w dworze w
Kąśnej Dolnej wystąpiło
dwoje uczniów szkół II
stopnia. Szesnastoletnia
Zofia Miksa uczy się w
Warszawie, młodszy o rok
Robert Maciejowski jest
uczniem tarnowskiej szkoły
muzycznej. W repertuarze
obojga dominowała muzyka
romantyczna lub
postromantyczna, utwory
Chopina i Rachmaninowa, choć
Zofia Miksa rozpoczęła swój
występ udaną interpretacją
Preludium i fugi gis-moll
Johanna Sebastiana Bacha z I
tomu Wohltemperiertes
Klavier. Dalej już było
mniej udanie, bo repertuar
jaki wybrała wyraźnie
przerastał jej możliwości
warsztatowe. W Scherzu
h-moll op. 20 i Nokturnie
cis-moll op. 27 nr 1 Chopina
oraz w potężnej Etiudzie
c-moll o. 39 nr 1 Sergiusza
Rachmaninowa wykazała
wprawdzie dużą wrażliwość i
wyobraźnię muzyczną, ale też
braki techniczne wynikające
z usztywnienia rąk i zbyt
małego oparcia dźwięku w
klawiaturze. Jeśli młoda
pianistka poważnie myśli o
fortepianie jako wyborze
drogi życiowej, warto
popracować nad usunięciem
tych braków. Jest jeszcze na
to czas i warto, bo
potencjał artystyczny młodej
pianistki wydaje się
interesujący.
Pewne
mankamenty w samym aparacie
ruchowym (np. podnoszenie
ramion do góry owocujące
usztywnianiem łokcia) ma też
Robert Maciejowski, choć w
środę poczynał sobie
znacznie śmielej i dojrzalej
niż jego starsza koleżanka.
To bardzo utalentowany
muzyk, mający już wiele do
powiedzenia, co udowodnił
choćby interesującą
interpretacją Au soir
Paderewskiego, którą to
miniaturą rozpoczął swój
występ. Ciekawie prowadził
też muzyczną narrację w
Walcu As-dur op. 69 nr 1 i w
Etiudzie Ges-dur op. 10 nr 5
Chopina. Mimo różnych
drobnych usterek potrafił
też utrzymać napięcie w
dramatycznej Chopinowskiej
Balladzie F-dur. Pięknymi,
impresjonistycznymi barwami
nasycił utwór Tiho prihaja
mrak słoweńskiego
kompozytora Wilko Ukmara.
Pozbawiona elementu
taneczności interpretacja
Mazurka fis-moll op. 63 nr 2
Chopina, a także zbyt
ciężkie, nie zawsze zgodne
z rytmicznym zapisem
nutowym odczytanie Preludium
g-moll op. 23 nr 5
Rachmaninowa, wymagają
artystycznej rewizji.
Tydzień
Talentów - Nowe otwarcie –
17.10.
Festiwal
Laureatów Konkursów
Muzycznych zwany Tygodniem
Talentów ma już ponad
trzydzieści lat. Przez ten
czas jego formuła ulegała
modyfikacjom, choć stałym
elementem były i są koncerty
w wykonaniu młodych
artystów, pozwalające im
skonfrontować swe
umiejętności i możliwości z
estradową rzeczywistością.
Stałym też elementem jest
obecność na tychże
koncertach tzw. komisji
opiniującej czyli grupy
muzycznych autorytetów:
pedagogów, wirtuozów,
publicystów muzycznych,
którzy służą młodym ludziom
swoją wiedzą omawiając ich
prezentacje i rekomendując
najbardziej do tego
przygotowanych do dalszej
promocji realizowanej w
różnej postaci przez Centrum
Paderewskiego, organizatora
imprezy.
W tym roku
ten dydaktyczny nurt został
pogłębiony, bowiem po raz
pierwszy w trakcie Tygodnia
Talentów zorganizowane
zostały mistrzowskie lekcje.
W zajęciach prowadzonych
przez prof. prof. Marcina
Baranowskiego (skrzypce),
Krzysztofa Jabłońskiego
(fortepian), Tomasza Strahla
(wiolonczela) oraz Jose
Torresa (perkusja) czynny
udział wzięło
dziewiętnaścioro uczniów i
studentów. Kilkadziesiąt
osób, w tym także pedagodzy,
przysłuchiwało się im
podpatrując mistrzów. Tak
więc oddziaływanie
edukacyjne Tygodnia Talentów
zostało znacznie poszerzone,
co znakomicie wpisuje się w
ideę działania Centrum
Paderewskiego.
Wydaje mi
się, że z wielu względów
takie właśnie ukierunkowanie
imprezy winno być jej
przyszłością. Co więcej,
obserwując zainteresowanie
lekcjami postulowałabym bądź
to rozszerzenie ich o
kolejne instrumenty (np.
wymiennie o poszczególne
instrumenty dęte drewniane),
bądź to o zwiększenie czasu
ich trwania z jednego do
dwóch dni dla poszczególnych
instrumentów. Warto też
rozszerzyć bazę rekrutacji
tzw. biernych uczestników
warsztatów. W tym roku
lekcje obserwowali uczniowie
i pedagodzy tarnowskich
szkół muzycznych, a przecież
chętni byli także w innych,
a nieodległych ośrodkach.
Kontakt z wybitnymi
wirtuozami zajmującymi się
również dydaktyką jest
inspirujący zarówno dla
młodzieży jak i dla ich
nauczycieli. Jest
doświadczeniem nie do
przecenienia.
Nie bez
znaczenia jest tu atmosfera
w jakiej toczą się lekcje i
koncerty. O jedynej w swoim
rodzaju aurze życzliwości i
ciepła, jakim otaczają
uczestników Tygodnia
Talentów jego organizatorzy
powiedziano już przez lata
wiele. W tym roku raz
jeszcze można było
doświadczyć, że w Kąśnej
Dolnej, zdala od zgielku
dnia codziennego, sprawy
sztuki i artyzmu stają się
najważniejsze, a młodzi
muzycy mają poczucie, że ich
dalszy rozwój artystyczny
jest troską nie tylko ich
samych i ich najbliższych.
Tydzień Talentów pojmowany
jako warsztaty z mistrzami
może odegrać ważną rolę w
kształtowaniu naszej kultury
muzycznej.
Gorące
zamknięcie - 18.10.
Tradycja każe
by Tydzień Talentów
rozpoczynał się i kończył
koncertami mistrzowskimi,
zapadającymi w pamięć i
wskazującymi młodym
uczestnikom imprezy cele, do
których powinni dążyć. Tak
też było i w tym roku.
Przypomnę, że inauguracją
festiwalu był wspaniały
recital Krzysztofa
Jabłońskiego z romantycznym
repertuarem. Również finał
był spektakularny, choć
zawierający zupełnie inny w
charakterze program, jednak
równie mistrzowsko
zaprezentowany.
18
października w "stodole"
czyli sali koncertowej
zespołu dworskiego w Kąśnej
Dolnej wystąpił Jose Torres
z zespołem. Znakomity
kubański perkusista, od lat
osiadły w Polsce przedstawił
tłumnie zgromadzonej
publiczności muzykę swej
pierwszej ojczyzny. Wiemy o
niej w sumie niewiele choć
próbujemy tańczyć rumbę,
cha-chę i salsę. Rzadko
jednak udaje się nam oddać
istotę tych tańców. Jesteśmy
zbyt statyczni, zbyt
skrępowani, nie umiemy
poddać rytmowi całego ciała.
W dużej mierze dzieje się
tak, bo i instrumentaliści
którzy nam towarzyszą nie
potrafią w pełni oddać
swobody rytmicznej i
jedynego w swoim rodzaju
pulsu, jakim przesycona jest
ta muzyka. Gdy w piątek
sześcioro muzyków z Jose
Torresem na czele zagrało i
zaśpiewało, wydawało się, że
pękły jakieś spinające nas
okowy. Nogi same zaczęły
podrygiwać a ręce składały
się do wybijania rytmu.
Pomiędzy estradą a
publicznością nawiązały się
jedyne w swoim rodzaju nici
łączności. Zaczęliśmy
wspólnie oddychać i razem
cieszyć się muzyką. Takie
porozumienie z publicznością
uzyskują tylko mistrzowie.
Nim jednak
Jose Torres połączył we
wspólnotę i rozbawił
kilkuset ludzi obecnych na
koncercie, byliśmy świadkami
niecodziennego wydarzenia.
Oto na estradzie stanęły
liczne instrumenty
perkusyjne, a do ich obsługi
wyszli pod wodzą Jose
Torresa młodzi perkusiści,
którzy dzień wcześniej
uczestniczyli w prowadzonych
przez niego warsztatach.
Wspólnie wykonali utwór
stworzony w trakcie zajęć.
Warto było oglądać ich
zaangażowanie, warto było
posłuchać jak wiele im te
warsztaty dały. To był
jeszcze jeden dowód na to,
że nowa formuła Tygodnia
Talentów sprawdziła się, że
należy ją kontynuować i
rozwijać.
Koncert
muzyki kubańskiej był
wybornym zakończeniem
kąśniańskiej imprezy. W
jesienny wieczór
przeniesliśmy się w gorący i
namiętny świat Ameryki
Środkowej. Oby nam tego
ciepła starczyło nam do
przyszłorocznego Tygodnia
Talentów.
Anna
Woźniakowska
Źródło –
strona internetowa Centrum
Paderewskiego. |