Walentynki… Zbrodnie małżeńskie…

Walentynki? bo taką nazwę przyjęło przypadające w połowie lutego święto zakochanych zyskuje w naszym kraju coraz większą popularność, niestety jednak zazwyczaj kojarzy się z komercją i tandetą zalewającej nas z każdej strony czerwieni serduszek. W naszym mieście dodatkowo okres ten nierozerwalnie łączy się z targami ślubnymi i imprezami organizowanymi przez galerie handlowe. Teatr im. Ludwika Solskiego udowodnił, że można inaczej

 

Stanął na wysokości zadania i zaserwował swoim widzom doskonałą alternatywę dla pseudo romantycznych wieczorów spędzonych na wspólnych zakupach.  Zimowe Spotkania Zakochanych   w Tarnowie stanowi już czwartą odsłonę tego projektu. Projektu stworzonego dla nas - dla tarnowian i dla naszych związków, które często zaniedbujemy w ferworze codziennych zajęć i obowiązków. Cyklicznie organizowane wydarzenia wchodzące w skład tej inicjatywy   są natomiast doskonałym pretekstem do tego, by choć na chwilę zwolnić, spędzić miło czas   w towarzystwie bliskiej osoby, ponownie zbliżyć się do siebie.

Motywem przewodnim każdego ze spotkań jest słowo-klucz stanowiące jeden z wymiarów miłości. Tym razem była to „Wierność”. Niestety nie wiem na jakiej zasadzie nadawane są owe tytuły, niestety także nie zdołałam dopatrzeć się żadnej analogii pomiędzy tytułem przedsięwzięcia a samym jego przebiegiem.

10 lutego w niedzielny, mroźny wieczór przekroczyłam drzwi naszego tarnowskiego teatru. Od samego początku pozytywnym zaskoczeniem okazał się różnorodny profil odbiorców projektu: począwszy od par z długoletnim stażem małżeńskim, poprzez młodych ludzi, którzy prawdopodobnie dopiero niedawno wkroczyli na tą drogę, a kończąc  na młodzieży, przeżywającej swoje pierwsze uczucie. Ten szeroki wachlarz osobowości dodatkowo uświadomił mi, że ani wiek, ani czas nie stanowi żadnej granicy dla miłości.

Organizatorzy przedsięwzięcia dołożyli wszelkich starań by stworzyć romantyczną atmosferę, hol teatru wypełniały subtelne czerwone dekoracje i rozjaśniał ciepły blask świec. Przybyłym oczekiwanie na rozpoczęcie spektaklu umilał recital fortepianowy Piotra Kity – finalisty telewizyjnego show  „Must Be The Music” i degustacja słodyczy przygotowanych przez kawiarnie „Tatrzańska”. 

Sam spektakl także zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Być może za zachwyt ten odpowiada po części moja wieloletnia sympatia do autora „Małych zbrodni małżeńskich” Erica Emmanuela Schmitta. Tym bardziej ucieszył mnie fakt, że w końcu udało mi się obejrzeć na deskach naszego teatru adaptacje jednego z jego najsłynniejszych dramatów.

Obiektywnie należy jednak przyznać, że gwiazdy krakowskiego teatru Bagatela: Marcel Wiercichowski i Paulina Napora, czyli aktorzy znani nie tylko ze swojego udziału      w sztukach teatralnych, ale też w wielu produkcjach telewizyjnych, zaprezentowali tarnowianom doskonały spektakl, który spotkał się z bardzo pozytywnym odbiorem wśród widzów. Podczas trwającej półtora godziny adaptacji publika nie była tylko zwartą masą,     jak to czasem bywa, ale żywym organizmem, który na przemian wybuchał zgodnym śmiechem lub wstrzymywał oddech w zależności od tego co działo się na scenie. Jest to wielki sukces artystów, ale przede wszystkim wybitnej reżyserki – pani Ewy Marcinkównej pochodzącej nota bene z naszego miasta.

Osobiście uważam, że cykliczne Spotkania Zakochanych w Tarnowie, są fantastyczną inicjatywą i bardzo trafionym projektem. Ogromnie cieszy fakt, że spotkał się on z tak szerokim odbiorem. Na pewno z niecierpliwością będę oczekiwać na kolejną, piątą edycję, która ma mieć miejsce w czerwcu tego roku. Podsumowując całe przedsięwzięcie pozwolę sobie zacytować za panią Ewą Marcinkówną słowa innego słynnego reżysera teatralnego Krzysztofa Jasińskiego:

KOCHAJMY TEATR.

A w takie dni jak ten kochajmy także siebie nawzajem. 

Sabina Kufta

 

 

 tarnowski kurier kulturalny   tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny     tarnowski kurier kulturalny    tarnowski kurier kulturalny