Śniadanie
wielkanocne u
wojewody Sapiehy w
Dereczynie z XVII
„Na środku samym był
baranek wyobrażający
Agnus Dei z
chorągiewką, calutki
z pistacjami; ten
specjał dawano tylko
damom, senatorom,
dygnitarzom i
duchownym. Stało 4
przeogromnych
dzików, to jest
tyle, ile części
roku. Kucharz
najcudniejszą
pokazał sztukę w
upieczeniu tych
odyńców. Stało
tandem 12 jeleni
także całkowicie
upieczonych z
złocistymi rogami,
całe do admirowania:
nadziane były
rozmaitą
zwierzyną(…) Te
jelenie wyrażały 12
miesięcy. Naokoło
były ciasta
sążniste, tyle, ile
tygodni w roku, to
jest 52, całe cudne
placki, mazury,
żmudzkie pierogi, a
wszystko wysadzane
bakalijką. Za niemi
było 365 babek, to
jest tyle, ile dni w
roku. Każde było
adorowane
inskrypcjami,
floresami, aż
niejeden tylko
czytał, nie jadł”.
Podobnie zgodnie z
kluczem pór roku
itp. ustawiono na
stołach ilość
napitków: 8760 kwart
miodu- tyle, ile
godzin w roku.
Największe
znaczenie
przypisywane jest
jednak w tym dniu
jajku. Na
świątecznych stołach
znajdują się pięknie
dekorowane jajka
czyli pisanki.
Tradycyjne wzory na
pisankach wykonywano
przede wszystkim
metodą batiku. W tym
celu rysowano na
jajku wzór z
roztopionego wosku,
posługując się
maleńkim lejkiem
sporządzonym np. z
metalowej końcówki
sznurowadła, albo
nakładano kropki i
łezki za pomocą
igły. Następnie
zanurzano jajko w
barwniku, który
pokrywał całą
pisankę z wyjątkiem
miejsc pod woskiem.
Proces ten można
było powtarzać
wielokrotnie, dodają
nowe wzory aż jajko
pokryte zostało
wielobarwnym wzorem.
Aby uzyskać kolorowy
wzór na białej
skorupce jajka
proces zdobienia był
bardziej
skomplikowany.
Należało najpierw
zabarwić jajko,
potem wykonać wzór
woskiem, a następnie
wytrawić kolor z tła
poprzez zanurzenie
pisanki w kwasie
buraczanym,
kapuścianym, kwaśnej
serwatce lub occie.
Inna metoda
zdobienia nazywa się
rytowniczą. Na
wcześniej barwionych
jajkach wyskrobuje
się wzory za pomocą
żyletki lub nożyka.
Do barwienia jajek
używane są
najczęściej
naturalne barwniki.
Najpopularniejsze
kolory to ciemne
złoto- jajka
gotowane w łupinach
cebuli,
różowoczerwone-
gotowane z burakach,
ciemnofioletowe –
gotowane w kwiatach
czarnej malwy ,
niebieskie w
kwiatach bławatka,
zielone- gotowane w
młodym zbożu.
Spotyka się także
bardziej
pracochłonne
zdobienia jajek z
koronki, koralików,
oklejane włóczką
albo surowcami
naturalnymi czy
krajkami (tkanymi
taśmami).
Tradycyjnie według
dawnych zwyczajów
zdobieniem pisanek
zajmowały się
wyłącznie kobiety.
W
tradycji znalazły
się legendy
ewangeliczne, które
maja dawać
uzasadnienie
zdobienia jajek
wielkanocnych. Jedna
z legend mówi, iż
jajka same pokryły
się wzorem, po tym,
jak ubogi który
niósł je na
sprzedaż, spotkał
Chrystusa
dźwigającego krzyż i
pospieszył Mu z
pomocą. Kolejna
historia opowiada,
że krople krwi
Jezusa umęczonego na
Golgocie zamieniły
się w kraszanki, a z
łez Maryi cierpiącej
pod krzyżem powstały
pisanki.
Ze
zdobionymi jajkami
wiąże się mnóstwo
zwyczajów, wierzeń i
zabaw. Najbardziej
znane są wybitki,
nazywane też
wydatkami, które
polegają na toczeniu
jajek lub stukaniu
nimi o siebie. Kto
posiadał
najmocniejsze, nie
uszkodzone jajko
stawał się
właścicielem
pozostałych, które
wykorzystywane były
jako lekarstwa na
różne choroby.
Pisanki i kraszanki
były zwyczajowymi
podarunkami podczas
świąt. Wręczały je
sobie nawet osoby
zakochane,
odwzajemnienie tego
gestu było
zapowiedzią zawarcia
małżeństwa.
A po
Wielkiej Niedzieli
następuje tzw. lany
poniedziałek czyli
śmigus dyngus.
Pierwotnie nazwy
śmigus i dyngus
dotyczyły dwóch
różnych zwyczajów,
które z czasem
splotły w jeden.
Dawniej w lany
poniedziałek
korzystano z
drewnianych cebrów,
ukradzionych z
kuchni garnków, albo
specjalnie
wykorzystanych do
tego celu szpryc (
wielkich drewnianych
strzykawek). Za ich
pomocą czerpano
zimną wodę ze
studzien i goniono
dziewczęta po
wsiach. Często taki
pościg kończył się
dla ofiary w stawie,
strumieniu lub co
najgorsze w korycie
do pojenia zwierząt
i gnojówce. Po całej
wsi słychać było
piski dziewcząt,
prawdziwym
dyshonorem dla nich
było w tym dniu
suche ubranie.
Oznaczało to, że
panna jest brzydka,
nie cieszy się
powodzeniem wśród
młodzieńców i szybko
nie znajdzie męża.
Ważnym elementem
dyngusa, dziś już
rzadko praktykowanym
, była kwesta. Po
wsiach chodziły
grupy męskiej
młodzieży, często z
rekwizytem
świątecznym
(barankiem,
pasyjką),
wypraszając okup w
postaci jajek lub
innych smakołyków ze
świątecznego stołu.
Małopolska szczyci
się bardzo
oryginalną tradycją.
W okolicach
Limanowej
mieszkańców wsi w
tym dniu odwiedzają
dziady śmigustne. Są
to przebierańcy w
niezwykłych strojach
sporządzonych z
powróseł, słomy, z
twarzami
zasłoniętymi maskami
i słomianymi
czapami. Dziady
śmigustne nic nie
mówią, jedynie
mruczą („turkają”),
gwiżdżą i grają na
blaszanych rożkach.
Na migi proszą o
datki. Obficie
polewają wodą i
płatają gospodarzom
różne figle. Zwyczaj
ten nawiązuje według
legendy do powrotu
jeńców z niewoli
tureckiej, w której
zostały im ucięte
języki.
Zupełnie inny
zwyczaj nawiązuje do
dorocznego jarmarku,
który odbywa się na
krakowskim
Zwierzyńcu na
Wielkanoc. Podczas
Emausu- jak nazywa
się jarmark, dawniej
krakowscy żacy
uderzali dziewczęta
wierzbowymi witkami,
jakoby za karę, że
ociągają się z
pójściem na odpust.
Do dziś można
spotkać na tym
jarmarku, typowe dla
krakowskiego
folkloru emausowe
zabawki ( figurki
Żydów na
sprężynkach) oraz
inne wytwory
lokalnego
rękodzieła
Dziś
większość zwyczajów
wielkanocnych
zanikło. Można
jeszcze spotkać w
Wielki Czwartek
ogniska, podczas
których „palony jest
Judasz”. Są jeszcze
amatorzy lanego
poniedziałku, którzy
biegają po osiedlu z
plastikowymi
wiadrami lub
woreczkami foliowymi
z lodowatą wodą.
Nowocześni jeżdżą z
wodą samochodami,
żeby „szybciej
dopaść ofiarę”.
Kitowicz przypomina,
że dawniej istniała
tradycja osobnego
dyngusa dla mężczyzn
i kobiet. Kobiety
ruszały do polewania
we wtorek po
świętach oraz w
kolejne dni, aż do
zielonych Świątek.
Może warto na nowo
wrócić do tych
wszystkich polskich
tradycji?
Jadwiga Bożek
|